Grudzień 1981 r. wydawał się nie różnić od poprzednich, ciężkich miesięcy. Kartki na żywność, kolejki. Jednak od ponad roku nie było jak dawniej. Społeczeństwo żyło „Solidarnością”. Po raz pierwszy od zakończenia wojny ludzie przestali się bać, mówili tak otwarcie, o czym myślą. Nie zmieniła już tego decyzja z 13 grudnia 1981 r. I choć władze komunistyczne próbowały zatrzymać naród na drodze prowadzącej ku wolności, to jednak Polacy nie cofnęli się już z raz obranego kierunku. Dziś mija 25 lat od tamtych wydarzeń. Bohaterom tamtych dni rzeszowianie oddali hołd 13 grudnia.
„…Rada Państwa wprowadziła z dniem 13 grudnia 1981 r. stan wojenny na obszarze całego kraju […]”. Tych słów nikt nie może zapomnieć. Oznaczały, że władza komunistyczna w obawie przed własnym narodem wypowiedziała mu wojnę. Co takiego zrobili Polacy, że władza zamiast ich chronić, chciała ich zniszczyć? „Co zrobili Polacy, że zasłużyli na tak okrutny los?”. Te słowa widniały w auli II Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie, gdzie rozpoczęły się rocznicowe obchody. Tutaj właśnie odbyła się dyskusja panelowa „Od Solidarności do III Rzeczpospolitej” z udziałem związanych z ówczesnym ruchem solidarnościowym księży. - Nie mieliśmy czołgów, armatek wodnych, ale była wiara i nadzieja na wolność - wspominał tamte wydarzenie ks. Eugeniusz Dryniak. Natomiast ks. Władysław Drewniak, wówczas internowany, mówił o młodzieży pełnej ideałów, której stan wojenny zniszczył wizję przyszłości wolnej Polski. Z kolei ks. Stanisław Słowik we wspomnieniach tamtych wydarzeń mówił, że „Solidarność” obudziła społeczeństwo.
O swoich przeżyciach mówili też działacze bezpośrednio związani z „Solidarnością”. Wszystkie działania - wspominał Stanisław Łakomy - wspierał bardzo mocno abp Ignacy Tokarczuk. I to właśnie m.in. on doprowadził do tego, że Rzeszów stał się ważnym punktem na mapie Polski w walce o wolność. Ewa i Józef Konkelowie wspominali liczne represje, jakim poddawana była ich rodzina za działalność opozycyjną, jak choćby prewencyjne aresztowania przed niemal każdymi uroczystościami, czy wizytami papieskimi. - Każdy z działaczy „Solidarności” dokładał cegiełkę do walki o wolność - podkreślał Andrzej Filipczyk. Wówczas przywracano wartościom ich sens i właściwy odbiór przez społeczeństwo. Stan wojenny wprowadzali konkretni ludzie, ale o tym się nie mówi i jakby pomija - wskazywał Marek Wójcik - a przecież znamy ludzi, którzy wprowadzali stan wojenny. Stan wojenny pozwolił wyraźnie dostrzec co dobre, a co złe było w ówczesnej rzeczywistości - podkreślił na zakończenie dr Dariusz Iwaneczko, historyk i wicewojewoda podkarpacki.
Spotkaniu towarzyszyła wystawa „Arcybiskup Ignacy Tokarczuk - Kościół, władza, opór społeczny”. Dla władz PRL-u był „biskupem wojującym, wrogiem ustroju”. Propaganda komunistyczna uważała go za „najbardziej niebezpiecznego” w Episkopacie. Pozostał zawsze niezachwiany w swych poglądach, prowadził otwartą walkę o godność człowieka, wolność religii, budował kościoły, nie dopuszczał do ingerencji władz w sprawy kościelne.
Następnie w kościele farnym odprawiona została Msza św. w intencji Ojczyzny i pokrzywdzonych w stanie wojennym, której przewodniczył ordynariusz rzeszowski bp Kazimierz Górny. Świątynię wypełniły liczne poczty sztandarowe, przedstawiciele „Solidarności”, władz wojewódzkich, samorządowych, wierni. W homilii ks. St. Słowik podkreślał znaczenie tamtych wydarzeń, wzywał do naprawienia krzywd wyrządzonych ówczesnym działaczom i ich rodzinom.
Po Eucharystii wszyscy zebrali się pod krzyżem przy kościele, gdzie ze zniczy ułożono krzyż. Przewodniczący Zarządu Wojciech Buczak odczytał List otwarty Zarządu Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność” do Prezydenta, Parlamentarzystów oraz Premiera Rządu RP. Rzeszowskie obchody zakończyły się u Ojców Bernardynów spotkaniem internowanych, więzionych i szykanowanych w stanie wojennym, a w jego trakcie miał miejsce wykład dr. Dariusza Iwaneczki „Stan wojenny na Podkarpaciu”.
„O tamtych czasach, czasach wielkiej próby sumień trzeba pamiętać”- powiedział Jan Paweł II. Jednak patrząc na współczesnych Polaków, może się wydawać, że staramy się nie pamiętać o niedawnej przeszłości. O bezsilności, strachu, wojsku, ZOMO i ogniskach na ulicach. O internowanych, więzionych, zabitych. Staramy się nie pamiętać, jak kiedyś przysięgaliśmy sami sobie, że zapamiętamy wszystko, co spotkało nas w ciągu tych kilkudziesięciu lat niechcianych rządów. Nie pamiętamy i często mylimy ofiary z oprawcami…
Pomóż w rozwoju naszego portalu