Szopki były specjalnością ziemi kłodzkiej. Działały tutaj warsztaty, które zajmowały się ich wytworem. Najsłynniejsza jest ruchoma szopka z Wambierzyc, w której postacie poruszają się. Ale jest też wiele innych, często nie mniej ciekawych, o istnieniu których dowiadujemy się w okresie Bożego Narodzenia, bo wtedy wystawiane są one na widok publiczny.
W lądeckim kościele parafialnym wystawiana jest właśnie szopka Michaela Ignacego Klahra. Na ziemi kłodzkiej dynastia rzeźbiarska Klahrów działała praktycznie do lat 40. XX wieku. Jej założycielem był Michael Klahr Starszy, który pozostawił po sobie wiele wspaniałych barokowych dzieł. Był tak wielkim mistrzem, że mawiano, iż potrafi ukazać w rzeźbie nawet... duszę ludzką! Jego potomkowie chcieli dorównać genialnemu przodkowi i też rzeźbili w manierze baroku, choć gdzie indziej był on już dawno pieśnią przeszłości. Żadnemu dorównać się nie udało. To tłumaczy jednak skąd na ziemi kłodzkiej tak wiele dzieł w typie baroku powstałych w XIX wieku.
Ruchomą szopkę - także całoroczną - zobaczymy w prywatnym domostwie w Kudowie-Czermnej. Szopka wykonana w podobnej manierze wystawiana jest w okresie Bożego Narodzenia w kościele w Nowej Bystrzycy k. Bystrzycy Kłodzkiej. To miejsce szczególne, bo jest to świątynia drewniana, jedna z nielicznych, jaka zachowała się na tym terenie. Szopka wypełnia całe miejsce z dwóch stron tabernakulum. Bram Betlejem strzegą żołnierze, na stokach pasą się zwierzęta, a Bożej Dziecinie przygrywają aniołowie. - Jest z nami „od zawsze” - mówią ludzie, gdy pytamy, jak stara jest ta szopka. To „spadek” jeszcze po dawnych mieszkańcach tej ziemi, Niemcach.
Bardzo blisko stąd do Zalesia, gdzie stoi kolejna drewniana świątynia, słynąca z malowideł o tematyce biblijnej, które pokrywają cały sufit (ale o tym szerzej przy innej okazji). Tutaj szopka jest niewielka, złożona z kilku figur, a więc innego rodzaju. Wyszła spod ręki dobrego artysty. Liczy sobie zapewne ok. 200 lat.
Motyw Narodzenia, dzięki któremu możemy przeżywać na nowo wielką tajemnicę Wcielenia, inspirował sztukę praktycznie od zarania chrześcijaństwa. W czasach starochrześcijańskich przedstawiano go nawet na... sarkofagach i łączono z wiarą w zmartwychwstanie, rozumianą jako owoc Wcielenia.
Zwyczaj wystawiania szopek na Boże Narodzenie pochodzi z Włoch. Pierwszą - według tradycji - wystawił św. Franciszek z Asyżu. Miało stać się to w 1223 r. w lesie Greccio. Według starofranciszkańskiej tradycji figurka Jezusa nagle ożyła, gdy św. Franciszek wygłaszał kazanie. Wziął on Dziecię na ręce. A wszystko to - jak mówią stare przekazy - działo się na oczach ludzi.
Św. Franciszek wprowadził do szopki wołu i osła, choć święci Mateusz i Łukasz nic nie wspominają o nich w Ewangeliach. Zgodę na wprowadzenie zwierząt dał św. Franciszkowi papież Honoriusz. Jednak według innych źródeł św. Franciszek zwyczaj budowania szopek tylko rozpowszechnił (w czym mieliby pomagać mu jego duchowi bracia), gdyż tak naprawdę istniał on wcześniej.
Wśród włoskich szopek najbardziej znane są toskańskie, sycylijskie i neapolitańskie. Co roku urządza się wystawy szopek m.in. w Pepoli i w Medica. Szwajcarzy, Niemcy i Austriacy lubią szopki grające, Polacy - szopki krakowskie, w których najczęściej na tle krakowskiego kościoła Mariackiego ustawiane są nie tylko figurki Dzieciątka, Maryi i Józefa, aniołów, pasterzy, zwierząt, ale i figurki postaci nam współczesnych, m.in. Jana Pawła II. Polskie tradycje szopkarskie też są długie. Ponoć wystawiała ją już na swym dworze bł. Kinga. Pewne wiadomości mamy jednak dopiero o trzech figurkach z lipowego drewna datowanych na 1370 r., które powstały w warsztacie nieznanego krakowskiego rzeźbiarza i należały do królowej węgierskiej Elżbiety - siostry Kazimierza Wielkiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu