Z około dwugodzinnym opóźnieniem, w sobotę 16 czerwca, na peron chicagowskiego dworca Union State w śródmieściu wjechał pociąg „Z marzeniami przez Amerykę”. W jego wagonach podróżowali wyjątkowi pasażerowie - stu imigrantów, którzy przeszli lub ciągle przechodzą gehennę imigracyjną. Pociąg wyruszył z Los Angeles i zatrzymał się między innymi w: Chicago, Miami, Nowym Jorku i Bostonie. W każdym z tych miast odbyły się wiece i manifestacje na rzecz reformy imigracyjnej. Celem tej ogólnokrajowej akcji była edukacja społeczeństwa amerykańskiego na temat życia imigrantów. Inicjatorem była grupa około 60 organizacji działających na rzecz zmiany ustawy imigracyjnej w Stanach Zjednoczonych. Zaangażowana w pociągowy protest była również polonijna organizacja Koalicja na Rzecz Praw Uchodźców i Imigrantów w Stanie Illionois. Podróż pociągiem trwała osiem dni, a stacją docelową był Waszyngton, gdzie odbyły się wielotysięczne manifestacje. Tam też podróżni spotkali się z politykami, którym opowiadali swoje losy.
Wśród setki ofiar nieludzkich przepisów imigracyjnych byli ludzie z różnych krajów. Był wśród nich Tonio, zawodnik narodowej drużyny piłkarskiej w Iraku, poddany torturom przez Saddama Husseina, po tym, kiedy jego drużyna zaczęła przegrywać. Tonio otrzymał azyl, lecz jego rodzina ciągle jest w Iraku. Był też Gustawo z Meksyku, bez dokumentów, który pomimo 60 godzin ciężkiej pracy tygodniowo jest, jak o nim mówią, wschodzącą gwiazdą uniwersytetu, w którym się uczy. Pociągiem jechała też Mirna, która w wieku 17 lat wraz z matką przybyła z Meksyku. Przez wiele lat niemalże niewolniczej pracy na plantacji w skwarze kalifornijskiego słońca nie opuszczało jej jedno, ciągle to samo marzenie. Mirna chciała zostać lekarzem. Po latach przeciągającego się w nieskończoność czekania na legalizację pobytu dopięła swego, dziś Mirna leczy ludzi.
W Chicago do pociągu dołączył Polak, Antoni Wasilewski. historia pana Antoniego i jego żony Janiny nie tak dawno poruszyła całą Polonię.
Są małżeństwem od 14 lat. Mają sześcioletniego syna, na którego czekali wiele lat. Są właścicielami domu i firmy sprzątającej. Pani Janina przyjechała do Chicago 18 lat temu. Po upływie ważności wizy turystycznej, jako była działaczka „Solidarności”, wystąpiła do Urzędu Imigracyjnego o azyl. Procedura rozpatrywania podania przeciągała się w nieskończoność, aż w końcu Polska przestała należeć do grupy krajów, których obywatelom Stany Zjednoczone przyznają status uchodźcy politycznego. Nieświadomie, ze względu na słabą wówczas znajomość angielskiego, podpisała zobowiązanie dobrowolnego wyjazdu. Po latach, pomimo spokojnego życia, płacenia podatków, faktu, że jej syn jest obywatelem USA, a mąż zostanie nim za kilka tygodni, Urząd Imigracyjny upomniał się o swoje. W piątek 8 czerwca pani Janina wraz z sześcioletnim Brianem wyjechała do Polski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu