Reklama

Miłość jest naszym przeznaczeniem

Niedziela amerykańska 2/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maria Kaproń: - Przedstawcie się.

Maria Adamski: - Urodziłam się w Lubawce na południu Polski. Z zawodu jestem położną i pracowałam w Szczecinie w szpitalu. Po przyjeździe do USA ukończyłam studia pielęgniarskie w Harper College i od wielu lat pracuję na oddziale położniczym w szpitalu Alexian Brothers Medical Center w Elk Grove Village. Razem z Jarkiem udzielamy się społecznie w „Marriage Preparation”, czyli prowadzimy przygotowania do małżeństwa dla młodych par przy kościele św. Jana Ewangelisty w Streamwood.

Jarosław Adamski: - Urodziłem się w Szczecinie. Jestem absolwentem wydziału elektrycznego Politechniki Szczecińskiej. Miałem możliwość pływania na statkach Polskiej Żeglugi Morskiej i zatrudnienia się tam jako inżynier elektryk. Po przyjeździe do USA pracowałem w kilku wielkich firmach elektronicznych, w tym Motoroli i CTS Corporation. Obecnie od wielu lat pracuję w firmie Peregrine Semiconductor, jako inżynier elektronik, projektując układy scalone do najróżniejszych urządzeń elektronicznych, w tym do telefonów komórkowych. To było w Polsce moim marzeniem.

- Jesteście wzorową rodziną z trójką dzieci. Kto wpłynął na ukształtowanie waszych charakterów?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

M. A.: - Największy wpływ miała moja tradycyjna i bardzo religijna rodzina oraz Siostry Niepokalanki w liceum. Tam nauczono nas porządku i ładu w sprawach materialnych i duchowych, patriotyzmu oraz doznawania szczęścia w społecznej pracy dla dobra drugiego człowieka, również dla tego biednego i potrzebującego. To pozostało mi do dziś - pomagamy w miarę możliwości w różny sposób ludziom, udzielamy się w grupach parafialnych oraz sami wysyłamy paczki i pieniądze do Polski.

J. A.: - Byłem bardzo kochanym dzieckiem moich rodziców, którym wiele zawdzięczam. Byłem także rozpieszczonym i upartym jedynakiem - upartość pewnie miałem po dziadku ze strony ojca. Teraz widzę, że moje dzieci mnie w tej upartości prześcigają, testując najdalsze granice mojej cierpliwości. Pocieszam się jednak tym, że wiem, iż upór odpowiednio pokierowany może przerodzić się w wytrwałość i w wiele innych zalet. Choć z domu wyniosłem podstawy, to jednak Maria swoim przykładem życia wpłynęła na moją radykalną zmianę pod względem religijnym.
Z kościołem św. Jana Ewangelisty w Streamwood związani jesteśmy już od wielu lat. Na początku (10 lat temu) kiedy powstała polska Msza św., organizowałem i przygotowywałem ministrantów, byłem lektorem, grałem na gitarze i śpiewałem w chórze kościelnym. Przez kilka lat pełniłem funkcje przewodniczącego rady parafialnej. Obecnie, uczę religii w polskiej szkole im. Emilii Plater w Schaumburgu. Duża w tym zasługa ks. Władysława Takuskiego, który zachęcił mnie abym dzielił się swoimi talentami dla dobra drugiego człowieka. To między innymi z jego przyczyny skończyłem kurs katechetyczny i zaangażowałem się w katechezę.

- Jak poznaliście się?

J. A.: - To było w Szczecinie w styczniu 1987 r. Zostałem zaproszony przez Kamilę, koleżankę Marii, aby pójść z nimi do filharmonii. Wtedy poznałem Marię. Od razu narodziła się między nami przyjaźń. Wtedy absolutnie nie myślałem o małżeństwie. Mój czas był całkowicie wypełniony. Miałem dobrą pracę, grałem na gitarze, malowałem obrazy, rysowałem komiksy, interesowałem się sportem i elektroniką, która była bardzo czasochłonnym zajęciem. Gdy poznałem Marię ujęły mnie jej mądre odpowiedzi, przepełnione ciepłem i delikatnością. Czułem się naprawdę dobrze w jej obecności. Zauważyłem wtedy również jej piękną, delikatną, kobiecą urodę. Zakochałem się po uszy i nie było już na to rady.

M. A.: - Zakochałam się w Jarku od pierwszego wejrzenia. Był elegancko ubrany, a przy tym skromny i bardzo realistycznie patrzył na świat. Rozstaliśmy się, ale pisaliśmy do siebie, do dziś mam te listy - są piękne. W czerwcu był nasz uroczysty ślub w mojej rodzinnej miejscowości. W tym roku mamy 20. rocznicę naszego małżeństwa.

Reklama

- Jakim mężem jest Jarosław po tych 20 latach?

M. A.: - Przede wszystkim czuję się bardzo kochana. Jarek nigdy nie podnosi głosu na mnie, ani ja na niego. Gdy rozbiło się moje auto, to z obawą wracałam do domu, ale Jarek tylko przytulił mnie i pocieszał. W małżeństwie najważniejsze jest wzajemne zaufanie, szacunek i szczera rozmowa. To wszystko właściwie zawiera się w prawdziwej dojrzałej miłości.

- Wasza droga do Ameryki?

J. A.: - Po ślubie nie mieliśmy mieszkania. Tymczasowo mieszkaliśmy w małym mieszkaniu mojego taty. Pracowałem jako inżynier elektryk na statkach Polskiej Żeglugi Morskiej. Pewnego razu płynęliśmy do Wenecji i potem do Brazylii. Maria zaokrętowała się razem ze mną jako pasażerka. To była właściwie nasza podróż poślubna. Było cudownie, zwłaszcza w Wenecji. W trakcie podróży nastąpiła zmiana rejsu. Zamiast do Brazylii, statek został skierowany do Tampy w USA. Maria napisała o tym co zaszło do swojego kuzyna Daniela z Chicago. Ku naszemu zaskoczeniu, gdy przybyliśmy do Tampy, Daniel już czekał na nas na nabrzeżu. Po długich rozważaniach zdecydowaliśmy pozostać w USA. Daniel zabrał nas do Chicago. Mieliśmy tylko dwie torby ubrań na start w tym wielkim kraju. Do pozostania zachęciła nas również jedna z pasażerek, którą poznaliśmy na statku. Teraz patrzymy na to, co się stało jak na małe szaleństwo.

- Gdy zobaczyłam Was po raz pierwszy, w kościele w Streamwood, emanowało od Was ciepło, jakiś urok, coś dziecięcego, dobrego. Po prostu „słoneczne małżeństwo”, wiecznie młode, mimo upływu lat. Pracujecie teraz społecznie z innymi parami małżeńskimi. Jaki był początek tej pracy?

M. A.: - Pod koniec 2004 r. dowiedzieliśmy się, że potrzebna jest wzorowa para małżeńska do pracy z narzeczonymi, do dalszej nauki po konsultacji z księdzem. Wybór padł na nas, do tego zachęcało i mobilizowało nas wielu parafian. Zgodziliśmy się z radością i przeszliśmy potrzebne do tego szkolenie.
Praca z parami odbywa się w trakcie dwóch spotkań. Na pierwszym spotkaniu poznajemy się. Narzeczeni opowiadają o sobie i swoich życiowych planach. My opowiadamy o sobie i naszym życiu. Narzeczeni wypełniają kwestionariusz przygotowany przez firmę Life Innovations, z którą parafia pracuje już ponad 10 lat. Kwestionariusz przechodzi przez system komputerowy i drukowany jest spory raport. Raport przedstawia parę na tle około dziesięciu zagadnień życia małżeńskiego. Wymienione są tu m.in. sprawy wiary, wychowania dzieci, rozwiązywania konfliktów, komunikacji, sprawy finansowe, spędzanie wolnego czasu, przyjaciele i rodzina. Para może się dowiedzieć w czym jest mocna i w czym istnieje wzajemna zgodność. Można też zwrócić uwagę na kategorie, w których należy trochę popracować, by bardziej zbliżyć się do siebie i umocnić wzajemne więzy. Na drugim spotkaniu omawiamy informacje zawarte w raporcie i dodajemy do tego własne spostrzeżenia. Wykonujemy też kilka ćwiczeń dotyczących komunikacji i rozwiązywania konfliktów, jak i również aktywnego słuchania. To są bardzo ważne umiejętności, tak często niezrozumiałe i lekceważone, a które pomagają w odnoszeniu się do siebie z wielkim szacunkiem i miłością. Dzięki nim można zapobiec nieświadomego ranienia siebie nawzajem podczas rozmowy. Bardzo nas raduje poczucie, że nasza praca może choć trochę pomóc młodym małżonkom.

- Jak wychowujecie swoje dzieci: Julię (11 lat), Paulinkę (9 lat) i Daniela (5 lat)?

J. A.: - Nie jest nam łatwo. Każde ma inny temperament. Do każdego trzeba znaleźć inny „kluczyk”, aby otworzyło się na to, co chcemy przekazać. Najlepszym środkiem wychowawczym jest nasz przykład zachowania się w różnych sytuacjach.

- Wiem, że wychowanie dzieci to temat rzeka. Poproszę Was jednak o kilka dobrych rad dla rodziców…

J. A.: - Mogę śmiało powiedzieć, że uczyliśmy się na własnych błędach. Bardzo pomogła nam książka Gary Chapmana: „The Five Love Languages”. Jest wersja dotycząca młodszych dzieci i nastolatków. Ciągle mamy wyrzuty sumienia, że za mało czasu poświęcamy dzieciom. One tak potrzebują, na przykład, rodzinnego zebrania pt. „Jak minął dzień”, by opowiedzieć o swoich sukcesach i porażkach, żeby potem móc radzić sobie z tym czego się obawiają oraz żeby przekazać swoje obawy i wyładować tak, aby nie gromadziły się i nie powodowały niepotrzebnych napięć. Dzieci mają okres fantazji i tak bardzo chcą razem z rodzicem pomarzyć. One tak bardzo lubią słuchać bajek i opowiadań w łóżku przed snem. Cudowne jest wspólne leżenie w łóżku przy zgaszonym świetle i rozmawiając na różne tematy - tyle może być w tym czaru i radości. Ten mały człowieczek ma tylko trochę wiadomości i tak mało wiedzy o ludziach i świecie - ale ileż można od dzieci usłyszeć mądrych wniosków i życzeń, próśb o pomoc w realizowaniu ciekawych pomysłów.
Niestety, czasami zdarzy mi się nakrzyczeć na moje pociechy. Czuję się wtedy chory i smutny, że nie potrafiłem rozwiązać problemu inaczej. Wiem, że nie tylko nagrody, ale i kary powinny być stosowane, ale naprawdę z miłością, aby dziecko miało świadomość, że rodzice kochają go nawet wtedy, gdy źle się zachowuje. Wiem, że jest to wielka sztuka i potrzebna jest pomoc dla rodziców, zwłaszcza młodych, którzy są przekonani, że ich dobre cechy charakteru przechodzą automatycznie na dzieci i wystarczy, że kochają i zapewniają dzieciom byt materialny. Miłość pomaga przetrwać trudne chwile w wychowaniu dziecka. Jednak miłość dopełniona mądrością, którą można zdobyć, na przykład, czytając odpowiednie książki daje większe nadzieje na pełne wychowanie.
Zauważyłem, że bardzo negatywnie wpływa na dzieci brak konsekwencji w naszym postępowaniu. Moja starsza córka czasem przypomni mi, że wspólnie coś ustaliliśmy i, że się tego nie trzymamy. Wtedy jest mi głupio, no i przepraszam. Nie bójmy się i nie wstydźmy przyznania się do własnych błędów i pomyłek. Nasz autorytet wcale nie upada. Dzieci są wspaniałomyślne i chętnie wybaczają oraz uczą się, że do błędów należy się przyznawać.
Jeśli potrafimy schylić głowę w pokorze we wspólnej modlitwie, wyznając przed Bogiem uchybienia przeciwko Bogu i sobie, to nie ma rzeczy, o której nie moglibyśmy porozmawiać w rodzinie. Wspólna modlitwa bardzo cementuje rodzinę. Trzeba jednak tę tradycję wykształcać od najmłodszych lat.
Jestem przekonany, że wiele tragedii rodzinnych wynika z braku zaufania dzieci do rodziców. Czasami dziecko nie jest przyzwyczajone do dzielenia się swoimi problemami z rodzicem i ma poczucie, że musi sobie radzić same.
Wiem, że generalnie za mało czasu spędzamy z naszymi pociechami aby ich serca miały szansę się naprawdę otworzyć i wylać swoje obawy i troski.

- Czy w Waszym związku jest podział na sprawy, które załatwia ojciec, a inne matka?

M. A.: - Na ogół nie ma takiego podziału. Wszystkie sprawy dzieci załatwiamy na bieżąco w zależności od tego, które z nas jest w danym momencie z dzieckiem. Jeśli chodzi o dyscyplinę to odsyłanie do taty lub mamy z groźbą w głosie rodziłoby przekonanie w dziecku, że ktoś z nas jest lepszy lub gorszy.

J. A.: - Role matki i ojca w wychowaniu dziecka jakoś samoistnie kształtują się nieco odmiennie. Zazwyczaj matka ma więcej wpływu na uczuciowy rozwój dziecka. Matka to przede wszystkim ciepło, bezpieczeństwo i wzór bezwarunkowej miłości. W niej dziecko zauważa łagodność oraz kobiecą mądrość w rozwiązywaniu nawet najtrudniejszych spraw. Ojciec to szacunek, autorytet, wytrwałość i konsekwencja ale na to wszystko trzeba sobie zasłużyć, a nie zakładać a priori. Jak wiele znaczy dla dziecka pochwała ojca. Dziecko chodzi sobie wtedy i dumnie podśpiewuje...

- Jak macie zdanie na temat Polonii?

J. A.: - Wnosimy do społeczeństwa amerykańskiego katolickie wychowanie, tradycje, wiarę, no i ciężką, solidną pracę. Polonia powinna być jednak bardziej zjednoczona, by jeszcze bardziej mogła wpływać na rozwój tego ogromnego kraju w sposób zgodny z naszymi przekonaniami i wiarą. Potrzeba nam więc porywających liderów, aby zapalali naszą Polonię do większego zaangażowania w sprawy społeczno-polityczne.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

2024-04-22 14:36

[ TEMATY ]

świadectwo

nawrócenie

świadectwa

Adobe Stock

Była aktorka porno Bree Solstad została przyjęta do Kościoła katolickiego w Wielkanoc. Znana w mediach społecznościowych jako "Miss B", od początku roku publikuje na platformie X posty o swoim wstąpieniu do Kościoła katolickiego jako "Miss B Converted".

"Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Płakałam z radości, kiedy po raz pierwszy przyjęłam ciało i krew Jezusa" - powiedziała amerykańskiemu portalowi „The Daily Signal”. W dniu 1 stycznia 2024 r. opublikowała na X: "Zdecydowałam się zaprzestać pracy seksualnej. Pokutować za moje niezliczone grzechy. Porzucić moje życie pełne grzechu, bogactwa, wad i próżnej obsesji na punkcie własnej osoby. To upokarzające doświadczenie, które przez wielu będzie wyśmiewane lub analizowane. Rezygnuję ze wszystkich moich dochodów i oddaję swoje życie Jezusowi" - napisała Solstad.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 30

[ TEMATY ]

św. Wojciech

T.D.

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

29 kwietnia 2019 r. – uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski

W tym tygodniu oddajemy cześć św. Wojciechowi (956-997), biskupowi i męczennikowi. Pochodził z książęcego rodu Sławnikowiców, panującego w Czechach. Od 16. roku życia przebywał na dworze metropolity magdeburskiego Adalberta. Przez 10 lat (972-981) kształcił się w tamtejszej szkole katedralnej. Po śmierci arcybiskupa powrócił do Pragi, by przyjąć święcenia kapłańskie. W 983 r. objął biskupstwo w Pradze. Pod koniec X wieku był misjonarzem na Węgrzech i w Polsce. Swoim przepowiadaniem Ewangelii przyczynił się do wzrostu wiary w narodzie polskim. Na początku 997 r. w towarzystwie swego brata Radzima Gaudentego udał się Wisłą do Gdańska, skąd drogą morską skierował się do Prus, w okolice Elbląga. Tu właśnie, na prośbę Bolesława Chrobrego, prowadził misję chrystianizacyjną. 23 kwietnia 997 r. poniósł śmierć męczeńską. Jego kult szybko ogarnął Polskę, a także Węgry, Czechy oraz inne kraje Europy.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: niebawem dokument na temat rozeznawania objawień

2024-04-24 09:52

[ TEMATY ]

objawienia

Adobe Stock

Dykasteria Nauki Wiary kończy prace nad nowym dokumentem, który określi jasne zasady dotyczące rozeznawania objawień i innych tego typu nadprzyrodzonych wydarzeń - powiedział to portalowi National Catholic Register jej prefekt, Victor Fernández, zaznaczając, iż zawarte w nim będą „jasne wytyczne i normy dotyczące rozeznawania objawień i innych zjawisk”.

W tym kontekście przypomniano, że kardynał spotkał się z papieżem Franciszkiem na prywatnej audiencji w poniedziałek. Nie ujawnił on żadnych dalszych szczegółów dotyczących dokumentu, ani kiedy dokładnie zostanie on opublikowany.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję