Reklama

39. rocznica święceń kapłańskich biskupa świdnickiego Ignacego Deca

Nie mogło mnie spotkać nic lepszego w życiu

21 czerwca br. mija dokładnie 39 lat od momentu przyjęcia święceń kapłańskich przez biskupa świdnickiego Ignacego Deca. Choć sam Ordynariusz podkreśla, że nie mogło spotkać go nic lepszego w życiu, to jednak droga do kapłaństwa, a potem służba w Kościele często była trudną.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Biskup Ignacy Dec urodził się 27 lipca 1944 r. w Hucisku koło Leżajska, w dawnym województwie rzeszowskim, obecnie podkarpackim. Pochodził z rolniczej rodziny, miał też siedmioro rodzeństwa: jednego brata i sześć sióstr.
- Rodzice moi - Aniela i Wojciech - prowadzili niewielkie gospodarstwo rolne - wspomina Ksiądz Biskup. - Tato był także cieślą i stolarzem. Prace stolarskie wykonywał przeważnie w zimie. Grywał też na guzikowym akordeonie, należał nawet do wiejskiej kapeli. Jako syn leśniczego przez jakiś czas był myśliwym. Miał także niewielką pasiekę pszczół. Mama zajmowała się domem. Urodziła i wychowała ośmioro dzieci. Wszystkimi się bardzo cieszyła i wszystkich jednakowo kochała.
W latach dziecięcych Ordynariusz Świdnicki uczęszczał na Mszę św. do bazyliki leżajskiej, co wiązało się z koniecznością pokonania pieszo 10 km. - W domu rodzinnym ważne były wartości religijne. Codziennie rano mama śpiewała Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny. W maju, gdy zapadał zmrok, śpiewano majówki pod krzyżem przy drodze. Gromadziło się tam sporo miejscowych ludzi - opowiada bp Ignacy Dec. - Przed ważniejszymi uroczystościami kościelnymi sąsiedzi przychodzili na nowenny. Do kościoła chodziliśmy zazwyczaj pieszo - 3, 5 km do sąsiedniej parafii i do bazyliki Ojców Bernardynów - 10 km. Chodziło się na bosaka. Buty wkładało się dopiero przed kościołem.
Już od najmłodszych lat mały Ignacy - proszony przez matkę - odwiedzał w rodzinnej wsi chore osoby. Chodził do nich ze świeżo wypieczonym w domowym piecu chlebem lub tzw. podpłomykami.
- Dom rodzinny wspominam z wielkim wzruszeniem - nie ukrywa Ksiądz Biskup. - Stamtąd wynosimy bowiem najtrwalsze i najcenniejsze wiano. Proszę pozwolić mi zacytować naszego wieszcza: „Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie święty i czysty jak pierwsze kochanie (...). Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny! Jak świat jest boży, tak on był nasz własny! Jakże tam wszystko do nas należało! Jak pomnim wszystko, co nas otaczało...”.
Mały Ignacy był siódmym dzieckiem z kolei. Po nim na świat przyszła jeszcze jedna siostra. Starsze rodzeństwo opiekowało się młodszym. - Chociaż zaraz po wojnie były trudne czasy, nigdy nam nie brakowało jedzenia - wspomina Biskup Ignacy. - Gorzej było z odzieniem. Trzeba było sobie jakoś zarobić na nowy garnitur. Zwykle otrzymywało się go za pasienie krów u cioci czy wujka. Sporo pomagaliśmy rodzicom w pracach polowych. Brat odziedziczył po tacie majstrowanie, ja grę na akordeonie i prace polowe. Nauczyłem się kosić zboże i łąkę oraz orać. Dobrego oracza rozpoznawało się po prostych bruzdach. Mnie się to udawało.
Jak podkreśla Ksiądz Biskup, tato był bardzo pracowity i robił wszystko dokładnie. Mama dbała zaś, by dzieci nie były głodne. - Zawsze się pytała, czy chce nam się jeść - opowiada. - Czasem się denerwowała, jak za długo grałem na pastwisku w piłkę. Stałem zazwyczaj na bramce. Miałem kilku rówieśników, z którymi w lecie chodziłem na grzyby i na łowienie ryb w pobliskiej rzece. Od czasu do czasu, w domu rodzinnym dzisiejszego Biskupa były urządzane rodzinne potańcówki.
- Siostry nauczyły mnie tańczyć, zwłaszcza walca i polki, także „na lewo” - śmieje się Biskup. - Jako chłopiec byłem świadkiem wstąpienia jednej z sióstr do klasztoru i zamążpójścia dwóch innych.
Jako mały chłopak bp Dec chodził najpierw do szkoły podstawowej w Hucisku (w latach 1951-56) oraz w Woli Zarczyckiej (1956-58), a do Liceum Ogólnokształcącego w Leżajsku (1958-62). Maturę zdał w 1962 r. Podstawówka w Hucisku jest miejscem, które odwiedza i teraz. To właśnie w tej miejscowości odprawił swoją Mszę prymicyjną po otrzymaniu święceń biskupich. Tam też zaczęło się - jak wspomina - powołanie.
- W odkryciu powołania pomogła mi bardzo służba ministrancka. Służyć do Mszy św. zacząłem dopiero w szóstej i siódmej klasie, gdyż mieliśmy bardzo daleko do parafialnego kościoła (12 km) - opowiada Ksiądz Biskup. - W klasie dziesiątej i jedenastej (trzeciej i czwartej średniej) mieszkałem u siostry w Leżajsku, obok kościoła i klasztoru Ojców Bernardynów. Wówczas służyłem do Mszy św. codziennie. Rozmawiałem z br. Florianem, zakrystianem, na temat mojej przyszłości. Właśnie wtedy odkryłem w sobie powołanie kapłańskie.
To właśnie br. Florian doradził przyszłemu Ordynariuszowi Świdnickiemu, by wstąpił do Seminarium Duchownego we Wrocławiu, gdyż tam było mniej powołań. Mały Ignacy posłuchał i 10 września 1962 r. zamieszkał w gmachu Arcybiskupiego Seminarium Duchownego we Wrocławiu przy pl. Katedralnym 14.
- Mieliśmy wspaniałego rektora - bp. Pawła Latuska i wspaniałych wychowawców i ojców duchownych - podkreśla bp Dec. - Do dziś wspominamy ich z wdzięcznością na corocznych spotkaniach kursowych. Kreowali przed nami model kapłana nie tylko słowem, ale przede wszystkim przykładem swego życia.
Pobyt w seminarium miał wyraźne dwa etapy, przedzielone służbą wojskową. Mało kto bowiem wie, że nasz Biskup jest też… czołgistą. W latach 1963-65 odbył jako kleryk, zasadniczą służbę wojskową w Siódmym Kołobrzeskim Pułku Piechoty Zmechanizowanej w Lublinie.
- Dziś wspominam mile ten czas dwuletniego pobytu w armii - mówi Biskup Świdnicki. - Wtedy nie była to jednak taka sobie sielanka. Przede wszystkim było mi przykro, że wydłuża się moja droga do kapłaństwa. Służyłem w Lublinie w kompanii czołgów, z normalnymi żołnierzami. Koledzy z wojska wiedzieli, że jestem z Seminarium Duchownego. Bardzo mnie szanowali i w wielu sprawach pomagali. Także bardzo miło wspominam kadrę. Wiedzieli, po co nas wezwano do wojska. Jak mogli, pomagali przetrwać ten czas. Nieprzyjemne były tylko spotkania i rozmowy z oficerami politycznymi, którzy mieli za zadanie zawrócić nas z drogi do kapłaństwa. Proponowali świeckie studia. Szukali sposobów, by nas przekonać i pozyskać dla siebie, ale im się to nie udało. Do dziś z niektórymi kolegami z tamtych dni utrzymuję kontakt listowny i telefoniczny. Mam zamiar zorganizować w przyszłości spotkanie z kolegami z wojska. Jestem właśnie w trakcie zdobywania adresów - uśmiecha się bp Dec.
21 czerwca 1969 r. jako młody kleryk przyjął święcenia kapłańskie z rąk abp. Bolesława Kominka, metropolity wrocławskiego, późniejszego kardynała. Uroczystość odbyła się w katedrze wrocławskiej o godz. 7 rano. Byli na niej obecni rodzice, rodzeństwo i kilku sąsiadów.
Po święceniach abp Bolesław Kominek skierował ks. Deca do parafii pw. św. Jakuba i Krzysztofa we Wrocławiu na Psim Polu, gdzie proboszczem był ks. Marian Staneta, znany liturgista, diecezjalny duszpasterz rodzin. Wikariuszem był tam wówczas ks. Stanisław Śliwiak, trzy lata starszy święceniami od ks. Ignacego.
- W parafii tej pracowałem jedynie rok. Uczyłem w Zakrzowie katechezy klasy siódme i ósme. Wiele się nauczyłem pod okiem księdza proboszcza, którego bardzo ceniłem za dobre homilie i zafascynowanie liturgią - mówi dziś Biskup Świdnicki. - Następne lata to lata studiów specjalistycznych z zakresu filozofii teoretycznej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Moim drugim mistrzem w formacji intelektualnej po bp. Wincentym Urbanie został prof. Mieczysław Albert Krapiec, światowej sławy filozof, twórca Lubelskiej Szkoły Filozoficznej. Byłem także uczniem ks. kard. Karola Wojtyły, etyka, prof. Stefana Świeżawskiego, mediewisty, ks. prof. Stanisława Kamińskiego, metodologa, ks. prof. Mariana Kurdziałka, historyka filozofii.
Po obronie pracy doktorskiej w roku 1976, ks. Dec wrócił do diecezji. Przez trzy lata pracował jako wikariusz parafii pw. Świętej Rodziny we Wrocławiu. Równocześnie z woli władz kościelnych podjął zajęcia dydaktyczne (początkowo w niewielkim wymiarze) w Papieskim Wydziale Teologicznym i w Metropolitalnym Wyższym Seminarium Duchownym we Wrocławiu.
- W parafii Świętej Rodziny miałem dobrego proboszcza: duszpasterza i teologia - w osobie ks. prof. dr. hab. Eugeniusza Tomaszewskiego - wspomina Ksiądz Biskup. - Po trzech latach pracy duszpasterskiej zostałem skierowany przez władzę kościelną na urlop naukowy za granicę. Przez rok mogłem pogłębić moją formację filozoficzno-teologiczną na Uniwersytecie w Louvain-la-Neuve w Belgii i na Wydziale Teologicznym w Paderborn (RFN). W roku 1982 podjąłem pracę wychowawczą oraz dydaktyczną w MWSD i w PWT we Wrocławiu. W seminarium byłem wychowawcą 13 lat (1982-1995). Papieskim Wydziałem Teologicznym kierowałem 12 lat (cztery pełne kadencje: 1992-2004).
Tak jak każdym kapłanem, tak i ks. Decem interesowała się Służba Bezpieczeństwa. - Rozmowy z „opiekunami” zawsze były nieprzyjemne i trzeba było się strzec, żeby nie dać się wmanewrować w jakąś współpracę - mówi Ksiądz Biskup. - Wezwania do stawienia się w SB były kierowane przy okazji starania się o paszport na wyjazd za granicę. Pan Bóg jednak uchronił mnie od różnych niebezpieczeństw.
W lutym 2004 r. Jan Paweł II mianował go pierwszym biskupem nowo utworzonej diecezji świdnickiej, a sakrę biskupią ks. prof. Dec przyjął z rąk kard. Gulbinowicza.
- Panu Bogu nieustannie dziękuję za dar kapłaństwa. Nie mogło mnie spotkać nic lepszego w życiu - mówi z przekonaniem Biskup Świdnicki. - Cieszę się, że dane mi było w kapłaństwie łączyć pracę duszpasterską z pracą naukowo-dydaktyczną. Zauważam, że jedna służy drugiej, jedna wspomaga drugą.
O swoich osiągnięciach Biskup Ignacy nie chce mówić. Podkreśla, że najważniejsze byłoby osiągnięcie świętości osobistej, przez solidne, gorliwe pełnienie posługi kapłańskiej. - Staram się o to, ale nie wszystko mi wychodzi. Stąd też ufam w miłosierdzie Boże - śmieje się Ordynariusz Świdnicki i radzi młodym kapłanom i tym, którzy dopiero rozpoznają swoje powołanie: - Niech idą za głosem Chrystusa i niech nie oglądają się wstecz. Chciałbym im zadedykować słowa Chrystusa skierowane do Piotra: „Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19, 29).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent o misji Uznańskiego-Wiśniewskiego: przełom w dziejach polskiej nauki i wyraz odwagi

2025-07-15 14:25

[ TEMATY ]

kosmos

Prezydent Andrzej Duda

powrót

Sławosz Uznański‑Wiśniewski

Karol Porwich/Niedziela

Prezydent Andrzej Duda

Prezydent Andrzej Duda

Zakończona sukcesem misja Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego to nie tylko przełom w dziejach polskiej nauki, to wyraz odwagi i ducha, który od pokoleń kształtuje nasze narodowe dążenia - podkreślił we wtorek prezydent Andrzej Duda. „Polska dziękuje za Pańską odwagę” - dodał.

We wtorek przed południem polskiego czasu załoga misji Ax-4, w tym Polak Sławosz Uznański-Wiśniewski, wróciła na Ziemię.
CZYTAJ DALEJ

Matka Boża zawsze w pracy

Niedziela Ogólnopolska 28/2024, str. 18-19

[ TEMATY ]

Matka Boża

szkaplerz

Grażyna Kołek/Niedziela

Sanktuarium w Guadalupe – Matka Boża Szkaplerzna

Sanktuarium w Guadalupe – Matka Boża Szkaplerzna

Dając nam szkaplerz, Matka Boża zaprosiła nas do pracy dla Boga. Chciała, by wszystko odnalazło w nas wymiar nadprzyrodzony i wiązało się z intencją „dla zbawienia”. Wszystko ma służyć zbawieniu – także noc i sen.

Zarzucają nam, że nasza religijność jest skupiona na tym, co doczesne. Może rzeczywiście zaburzyliśmy nieco proporcje i częściej modlimy się o zdrowie, o pieniądze, o szczęśliwy związek niż o nasze zbawienie. Rzeczywiście, zwykle modlimy się o nie dopiero dla zmarłych! Więc... gdyby Matka Najświętsza oznajmiła nam, że kto nosi szkaplerz, będzie bogaty i szczęśliwy na tym świecie, czy można by się spodziewać, że byłby to ukochany strój milionów? Mam nadzieję, że niekoniecznie, bo rozumiemy, dlaczego Maryja doczesność pomija zazwyczaj milczeniem i wciąż mówi nam o wieczności. Niebo interesuje i nas! Wieczność nie stała się dla nas pojęciem pustym i abstrakcyjnym.
CZYTAJ DALEJ

Drugie największe organy w Europie znajdują się w Polsce. Kiedy zakończy się renowacja?

Trwa renowacja ponad 100-letnich organów Sauera w archikatedrze św. Jana Chrzciciela - niegdyś największych na świecie. Już wiadomo, że po remoncie będą to drugie pod względem wielkości organy w Europie. Zabrzmią w 2027 roku. Z inicjatywy abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego i dzięki wsparciu gminy Wrocław, przed rokiem ruszył remont 151-głosowego króla instrumentów - organów Sauera z archikatedry wrocławskiej.

Wielka renowacja przywróci ponad 100 rejestrów (barw), które przez dziesiątki lat milczały i nawet dla stałych bywalców katedry są nieznane. Przed remontem organy miały 151 głosów, wydobywanych przez ponad 13 tys. piszczałek. Po remoncie będą miały maksymalnie 195 głosów i 16 tys. piszczałek - o czym pisaliśmy w zeszłym tygodniu.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję