Reklama

Moje przeżycia okupacyjne

Niedziela przemyska 36/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W chwili rozpoczęcia II wojny światowej miałem 16 lat. W roku szkolnym 1938/39 ukończyłem III klasę gimnazjalnąw II Gimnazjum w Rzeszowie. W czwartym dniu wojny, ulegając ogólnej psychozie, wraz z ojcem pracującym na PKP udałem się na „uciekinierkę”. Pamiętam, jak moja mama dała mi bochenek chleba i pięć złotych, odprowadziła mnie do pociągu na stację w Dobrzechowie, zapewniając, że w Rzeszowie będzie na mnie czekał ojciec - istotnie tak było. Z grupą kolejarzy rzeszowskich pociągiem udaliśmy się w kierunku Jarosławia i dalej do Rawy Ruskiej. Po zbombardowaniu pociągu w niedzielne popołudnie piechotą wędrowaliśmy na Sokal, Bełżec, Horochów, Beresteczko. Kilka dni w okolicach Beresteczka przebywaliśmy u kolonistów polskich, pilnie słuchając radia, aby orientować się w sytuacji politycznej. Gdy dowiedzieliśmy się, że Związek Radziecki przekroczył granice Polski, udaliśmy się z powrotem prawie tą samą trasą do domu. Ok. 20 września przekroczyliśmy San k. Rudnika, gdzie spotkaliśmy się z wojskami niemieckimi. 21 września szczęśliwie wraz z ojcem znaleźliśmy się w domu.

Rodzinny patriotyzm

Brat Władysław, starszy ode mnie o 10 lat, jako rezerwista po ukończeniu służby wojskowej w podchorążówce brał udział w kampanii wrześniowej. Idąc na front, ze swoją jednostką przechodził przez Dobrzechów, wstąpił do domu, gdzie mama zaszyła mu w bluzę wojskową mały ryngraf Matki Bożej Częstochowskiej.
W pierwszą okupacyjną wigilię brat przyniósł do domu ulotkę zredagowaną przez Emigracyjny Rząd w Londynie. Po wieczerzy wigilijnej całą rodziną z przejęciem wysłuchaliśmy treści tej ulotki czytanej przez najstarsze dziecko. Najbardziej przeżywała to nasza mama, która od dziecka wpajała w nasze serca głęboką pobożność - wychowywała nas w obowiązkowości religijnej i miłość do ojczyzny. Najważniejsze noty na naszych świadectwach były dla niej z religii, historii, polskiego i zachowania.
Przypuszczalnie już na początku 1940 r. brat należał do AK. Mama o tym najprawdopodobniej wiedziała, ale rodzeństwo nie. Pod koniec stycznia 1940 r. przyniósł do domu dwa karabiny, które za wiedzą mamy schował w szafie między ubrania. W pewien poranek lutego - zima była ostra i śnieżna - kilkadziesiąt metrów od naszego domu zatrzymało się kilka samochodów z wojskiem. Przez okna obserwowaliśmy wysiadających Niemców, którzy rozchodzili się między poszczególne domy. O karabinach wiedziała mama i starszy brat, który „stracił głowę” i uciekł z domu. Mama zapanowała nad sytuacją, ze spokojem (w chwili, gdy piszę te słowa, mama liczy sobie 88. rok życia i cieszy się dobrym zdrowiem) wyjęła karabiny z szafy i kazała mi schować je do piwnicy i przykryć ziemniakami, co też przy pomocy starszej siostry uczyniłem. Za chwil parę do domu weszli żołnierze... aby się ogrzać. Byli to żołnierze Wehrmachtu odbywający ćwiczenia. Po krótkim pobycie opuścili nasz dom.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Działalność AK-owska

Dokładnie nie pamiętam, czy to był 1942 czy 1943 r., kiedy zostałem żołnierzem AK. Natomiast pamiętam ten jesienny zimny wieczór, gdy w małym lasku, trzymając dwa palce na krzyżyku różańca, na ręce jednego z oficerów składałem przysięgę żołnierską. Po paru miesiącach wykształcenia wojskowego (teorię i praktykę odbywało się w domach, piwnicach i lasach) rozpocząłem szkołę podoficerską. Ukończyłem ją jako jeden z pierwszych i otrzymałem stopień starszego szeregowca. W drużynie mojej był rkm - ręczny karabin maszynowy, którego byłem celowniczym. Byłem zdrowy, silny i wysportowany - noszenie i obsługiwanie karabinu nie sprawiało mi żadnej trudności. I tak życie upływało mi w konspiracji, oczekiwaniu na zrzuty broni, ćwiczeniach nocnych, w których braliśmy udział z bratem, naturalnie w różnych pionach, i nieprzespanych przez matkę nocach, która oczekiwała na nasz powrót nad ranem.
9 marca 1944 r. wieczorem ok. godz.10 niedaleko stacji kolejowej Dobrzechów, w wyniku nieudanej akcji na pociąg, zginął mój starszy brat. O godz. 3 nad ranem następnego dnia do naszego domu przyszła policja niemiecka z polską granatową, pytając o brata. Po krótkiej rozmowie oznajmiono nam, że brat, przechodząc koło toru kolejowego, został zastrzelony przez niemieckiego konwojenta z pociągu, który przewoził amunicję. Taka była oficjalna wersja wymyślona przez władze AK w porozumieniu z policją granatową, aby uniknąć represji i aresztowań. Pogrzeb odbył się bardzo uroczyście przy licznym udziale starszych i młodzieży. Matka i ojciec śmierć mojego brata bardzo boleśnie przeżywali, mama mówiła, że bardzo szkoda, że brat w tym dniu nie miał przy sobie ryngrafu Matki Bożej, która go strzegła w czasie kampanii wrześniowej.

Akcja „Burza”

W lipcu 1944 r., dokładnie nie pamiętam w którym dniu, rozpoczęła się na naszym terenie akcja „Burza”. W tej akcji brałem udział w charakterze celowniczego rkm-u. Boleśnie żegnała mnie mama, wszak straciła już jednego z synów. W bluzę partyzancką zaszyła mi wspomniany ryngraf Matki Bożej. Również i starsza siostra Maria brała udział w tej akcji jako łączniczka.
Akcja „Burza” na terenie ziemi strzyżowskiej i czudeckiej trwała 9 dni. Atakowaliśmy z zasadzki przejeżdżające samochody niemieckie - wojskowe i cywilne. Front powoli zbliżał się do terenów objętych naszą akcją. Wojska niemieckiego nie było wiele, jedynie transporty kolejowe dowoziły żołnierzy do frontu. Nasz oddział liczył ok. 80 ludzi. W pogodny poranek lipcowy zaatakowaliśmy pociąg - transport żołnierzy udających się na front. Pociąg jadący do Rzeszowa zatrzymał się przed mostem w Strzyżowie (Żarnowa). Żołnierze wysiedli i tyralierą, podsuwając się do nas, atakowali bronią maszynową. My z ukrycia ostrzeliwaliśmy ich. Nasz ogień powstrzymał Niemców, ale otrzymaliśmy rozkaz wycofania się do pobliskiego lasu. Uczyniliśmy to dość bezładnie, pod ogniem kul niemieckich, bez ubezpieczenia, trochę w strachu i popłochu. Bogu dzięki nikt z naszych nie zginął. Niemcy podeszli kilkadziesiąt metrów pod las, zawrócili, nie wchodząc do lasu, i wsiedli do czekającego na nich transportu.
Dzięki naszej akcji na terenie ziemi strzyżowsko-czudeckiej Niemcy nie mieli czasu zburzyć mostów kolejowych i drogowych w Strzyżowie i Czudcu. Udało nam się zdobyć lokomotywę - w jakich okolicznościach bliżej nie pamiętam. I ta lokomotywa, gdy front się zatrzymał na linii Frysztak - Jasło, kursowała z paroma wagonami z Wiśniowej do Rzeszowa, a na jej „piersiach” widniał napis AK - Strzyżów.
W ósmym dniu akcji „Burza”, wymęczeni ciągłymi atakami, zasadzkami, biwakowaliśmy w majątku strzyżowskich dziedziców Wołowickich - Konopków w miejscowości Łętownia. Nad ranem zostaliśmy zaskoczeni i zaatakowani przez niemiecki czołg. Ze snu zbudził nas wystrzał czołgowej armatki. Zobaczyłem w drzwiach gumna stojący czołg, który serią ognia karabinu maszynowego ostrzeliwał wyjście, a raczej przejście przez klepisko od strony stodoły, gdzie przebywaliśmy. Między jedną a drugą serią ognia wyskakiwaliśmy z gumna i przez otwarte boczne drzwi uciekaliśmy do lasu. Jeden z naszych, dziedzic Konopka, ciężko ranny pozostał w tym gumnie. Czołg spokojnie po pewnym czasie odjechał, a rannym zaopiekowali się cywilni ludzie. A my, rozbici w małych grupkach, kryliśmy się w lasach. Nie doszło już do koncentracji, otrzymaliśmy rozkaz powrotu do domów. Niemcy wycofali się, a front zatrzymał się na linii Frysztak - Jasło. Nasza mała grupa (sześcioosobowa) z bronią, ja z rkm-em, powróciła do swoich domów. Broń została zamelinowana, a w kilkanaście dni czy kilka tygodni po powrocie przekazana wojskowym władzom Polski.
W czerwcu 1946 r. zdałem maturę w I Gimnazjum w Rzeszowie, a we wrześniu 1947 r. rozpocząłem studia teologiczne w Seminarium Duchownym w Przemyślu.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zmarł Jan Artur Tarnowski

2024-04-18 11:23

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Wczoraj w godzinach popołudniowych odszedł do Pana Jan Artur Tarnowski.

Syn ostatnich właścicieli Dzikowa zmarł w Warszawie. Za niecałe dwa miesiące obchodziłby swoje 91 urodziny. Odszedł Człowiek wielkiego serca otwartego zwłaszcza dla najbardziej potrzebujących, wspierał bowiem wiele instytucji, a zwłaszcza te, które zakładały lub zakładali jego przodkowie, kontynuując tym samym ich niepisany testament, jak Dom Pomocy Społecznej dla Osób Dorosłych Niepełnosprawnych Intelektualnie oraz dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych Intelektualnie, który przed przeszło wiekiem powołali do życia jego dziadkowie Zofia z Potockich i Zdzisław Tarnowski. Wspierał również ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, w tym obywatelki i obywateli Ukrainy, dotkniętych skutkami wojny.

CZYTAJ DALEJ

„Od Mokrej do Monte Cassino” – wernisaż nowej historycznej wystawy na Jasnej Górze

2024-04-18 20:51

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wernisaż

Monte Cassino

BPJG

„Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich” - to temat najnowszej wystawy przygotowanej na Jasnej Górze, której wernisaż odbędzie się już jutro, 19 kwietnia. Na wystawie znajdą się także szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 pochodzące ze zbiorów Jasnej Góry, które dotąd nie były prezentowane. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha.

Uroczystość otwarcia wystawy rozpocznie Msza św. sprawowana w Kaplicy Matki Bożej o godz. 11.00, po niej w południe odbędzie się wernisaż.

CZYTAJ DALEJ

Jezus jest dobrym pasterzem

2024-04-19 10:18

[ TEMATY ]

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Jesteśmy dziećmi mocnego i dobrego Boga. Jesteśmy domownikami Boga miłości, który jest gwarantem naszej wolności, tej prawdziwej.

Ewangelia (J 10, 11-18)

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję