Reklama

Wiadomości

Ks. Dariusz Oko odpowiada „Polityce” i „Gazecie Wyborczej”

[ TEMATY ]

wywiad

homoseksualizm

Karolina Pękala

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Niektórzy sugerują, że powinienem ich podać do sądu, jak ma to w zwyczaju ich guru, znany nadredaktor. Ja jednak nie preferuję takich metod, wolę po chrześcijańsku im przebaczyć i modlić sie za nich. Na medialną pięść kłamstwa odpowiadać chlebem prawdy” - mówi w rozmowie z KAI ks. dr hab. Dariusz Oko. Wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie komentuje publikacje „Polityki” i „Gazety Wyborczej”, w których zarzuca się mu „homoobsesję”.

KAI: - Jak odbiera Ksiądz wczorajsze publikacje na swój temat – artykuł Krzysztofa Burnetki „Co się stało księdzu Oko” („Polityka” nr 31/2013) i komentarz Katarzyny Wiśniewskiej w portalu „Gazety Wyborczej”, w których zarzuca się Księdzu „homoobsesję”?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KS. DR HAB. DARIUSZ OKO: - Jako szczególne potwierdzenie i wyróżnienie, w myśl maila, który właśnie otrzymałem od znajomego, znakomitego profesora Uniwersytetu Warszawskiego: „Gratuluję też oplucia w Polityce, to spora nobilitacja dla porządnego człowieka w ogóle, a dla kapłana w szczególności. Na pewno nie jest to przyjemne, ale świadczy o tym, że dużo Księdzu zawdzięczamy. Niech Bóg umacnia, św. Ignacy wyprasza łaski i Matka Najświętsza czuwa nad Księdzem”. Tak reagują także inni przyjaciele. Jeżeli media i publicyści, którzy na co dzień zawodowo zajmują się walką z Kościołem i papieżem, którzy codziennie atakują ich nauczanie, dla których idolem jest ks. Lemański, natomiast obiektem nienawiści Episkopat, a zwłaszcza tacy arcybiskupi, jak Hoser czy Michalik, teraz zbiorowo atakują mnie, można tylko się cieszyć, bo zaiste znalazłem się w znakomitym towarzystwie. Jeżeli z taką zajadłością lżą mnie najwięksi wrogowie Kościoła, to widocznie bardzo dobrze mu służę, to widocznie jestem poważną zawadą w ich planach.

KAI: - Jakie zarzuty uważa Ksiądz za nieprawdziwe i najbardziej krzywdzące?

Reklama

- Chyba manipulacje niezawodnej pani Wiśniewskiej, jej już trwałe stoczenie się do poziomu prymitywnego tabloidu, jej wulgarny język i insynuacje, które szpecą zwłaszcza kobietę, np. określenie „gejożerca”. Mowa nienawiści w czystej postaci. Telewizja TVN przeprowadziła przedwczoraj ze mną wywiad, w którym zrobiłem mikro-wykład o papiestwie, przez kilka minut powiedziałem chyba około stu zdań, z jakich stacja ta wybrała tylko kilka „najlżejszych”, najłatwiejszych dla widzów, ale wyrwanych z całego kontekstu. I to one stają się podstawą do frontalnego ataku na mnie. Tymczasem również przedwczoraj byłem gościem programu „Tak czy nie” pani Agnieszki Gozdyry w Polsat News, w którym wypowiadałem się także na ten temat wywiadu papieża Franciszka przez około kwadrans, zrobiłem jakby mini-wykład na temat znaczenia jego nauczania. Postawiłem tezy, które stoją w oczywistej sprzeczności z tekstem pani Wiśniewskiej. Moją interpretację potwierdziły komentarze Radia Watykańskiego i KAI. Jednak o tej audycji i o tych komentarzach redaktorka Gazety Wyborczej nie wspomina już ani słowem. Czy może być bardziej wyraźny przykład dziennikarskiej nieuczciwości, dążenia do „dołożenia” znienawidzonemu księdzu za wszelką cenę, wszelkimi, najbardziej nawet niegodziwymi metodami?

KAI: - A artykuł w „Polityce”? Autor na początku tekstu podaje różne przedstawiane często przez Księdza dane - jak np. to, że znaczna część pedofilów to homoseksualiści. Ksiądz znany jest z tego, że zawsze podaje źródła swoich danych, więc trudno zarzucić mu naukową nierzetelność

- Oczywiście, jak zawsze, opieram się na solidnych badaniach naukowych, które cytuję i wszystkim chętnie udostępniam. Ale zwłaszcza tutaj ukazuje się ideologiczna twarz naszych przeciwników. Oboje są zagorzałymi wyznawcami ideologii gender, a dla ideologów wiadomo - im bardziej fakty przeczą ich teorii, to tym gorzej dla faktów. Wyśmiewanie i insynuacje są łatwiejsze, niż rzetelne studiowanie, zagłębienie się w problem, ale takie zachowanie świadczy też o intelektualnej mizerii autorów. Przypomina to styl komunistycznych „cyngli” dziennikarskich, którzy dostali zlecenie na kogoś, więc je wykonują. Charakterystyczne jest też główne kryterium wartości teologicznej redaktora Burnetki. Dobry jestem dopóty, dopóki współpracuję z Tygodnikiem Powszechnym, wcielonym złem staję się w momencie, gdy zaczynam rozumieć, czym jest to pismo, krytykuję je i dystansuję się od niego. No ale właśnie dlatego, że przez kilkanaście lat współpracowałem z Redakcją Tygodnika, trudno było mi nie zauważyć, że opinia wielce zaprzyjaźnionego redaktora Adama Michnika, czyli ideologii lewackich, staje się dla niej nieraz ważniejsza, niż zdanie papieża, zwłaszcza w kwestii etyki małżeńskiej czy homo- i genderideologii. To dlatego Tygodnik coraz bardziej zaczyna sie staczać w rejony „kościoła Michnika”, czyli Kościoła umierającego po samo-zainfekowaniu się wirusami ideologii lewackich. To dlatego wielu dawnych czytelników mówi, że uczciwiej byłoby teraz zmienić nazwę „Tygodnik Powszechny” na „Dodatek religijny Gazety Wyborczej”, jego Redakcję przenieść na ulicę Czerską i umieścić obok Redakcji innych dodatków tej gazety - jak na przykład kobiecego genderyzmu, ogrodniczego czy motoryzacyjnego. To przecież także dla ich własnego dobra, przecież tam czuliby się o wiele lepiej, niż w budynku kościelnym.

Reklama

KAI: - Co jest przyczyną tych publikacji właśnie teraz?

- Wyraźnie zacząłem ich uwierać, staję się widocznie jakąś poważną przeszkodą w ofensywie totalitarnej ideologii gender. Jak informują mnie tysiące sympatyków, moje publikacje cieszą się coraz szerszym uznaniem. W ostatnich latach wystąpiłem w programach telewizyjnych, które łącznie miały około 55 milionów widzów. W medialnych pojedynkach nieraz udaje mi się skutecznie stawiać czoło największym wrogom Kościoła, co widać choćby po ich skonfundowanych i wściekłych minach. Nie jest tak łatwo mnie zniszczyć, bo dyskutuję z wielkim spokojem i szacunkiem dla przeciwników na argumenty, a nie na wyzwiska. Popierają mnie i gratulują mi czołowi politycy zarówno partii rządzących, jak i opozycyjnych, podobnie czołowi dziennikarze. Prawie codziennie otrzymuję zaproszenia do nowych wystąpień, wywiadów, wykładów i artykułów - także zagranicą. Kolejni biskupi dziękują mi za moje zmagania i widzą w nich najlepszą inspirację. Tego lewacy i „kościół Michnika” nie mogli już zdzierżyć, taki koncentryczny atak musiał nastąpić.

Reklama

KAI: - Ale kwestionowana jest także naukowość Księdza.

- Za mój esej na temat encykliki „Fides et Ratio” otrzymałem specjalne podziękowanie i błogosławieństwo od bł. Jana Pawła II, zapewne największego filozofa, jaki kiedykolwiek zasiadał na Tronie Piotrowym. Za mój artykuł „Z papieżem przeciw homoherezji” otrzymałem specjalne podziękowanie i błogosławieństwo od Ojca Świętego Benedykta XVI, zapewne największego teologa, jaki kiedykolwiek zasiadał na Tronie Piotrowym. Moim promotorem i opiekunem naukowym od czasów seminarium był i jest ksiądz kardynał prof. Marian Jaworski, jeden z najbliższych przyjaciół bł. Jana Pawła II. Popierał mnie on i popiera we wszystkich moich poczynaniach. Podobnie odnosił się do mnie świętej pamięci ksiądz kardynał prof. Stanisław Nagy SCJ, także jeden z najbliższych przyjaciół bł. Jana Pawła II. Recenzja mojego drugiego doktoratu, z teologii, autorstwa ks. profesora Józefa Tischnera, jest jednym z najpiękniejszych tekstów, jakie napisano o moim tekście. Niedawno na Radzie Wydziału Filozoficznego UPJP2 w Krakowie, w tajnym głosowaniu nad powierzeniem mi kierownictwa Katedry Filozofii Poznania, na 15 głosujących profesorów 15 głosowało na „tak”. A jest to Wydział między innymi ks. Tischnera, ks. abp. Życińskiego, o. Kłoczowskiego, prof. Tarnowskiego i ks. Hellera. No, ale lewacy uważają, że oni zawsze wszystko wiedzą najlepiej - także, co jest naukowe i co jest dobre dla Kościoła. Lepiej, niż profesorowie, lepiej, niż kardynałowie-profesorowie i lepiej, niż papieże-profesorowie. I to mówią ludzie, którzy zwykle są pozbawieni jakiegokolwiek wykształcenia czy to teologicznego, czy to filozoficznego (nie mówiąc już o jakichś osiągnięciach w tych dziedzinach). To jest też wewnętrzna, niejako „konieczna” logika ich ateizmu i lewactwa, chyba jednak jakaś niesamowita pycha i zaślepienie. A wiadomo, „pycha z nieba spycha”.

Reklama

KAI: - Czy podjął/podejmie Ksiądz jakieś działania wobec autorów i mediów publikujących teksty na jego temat?

- Niektórzy sugerują, że powinienem ich podać do sądu, jak ma to w zwyczaju ich guru, znany nadredaktor. Ja jednak nie preferuję takich metod, wolę po chrześcijańsku im przebaczyć i modlić się za nich. Na medialną pięść kłamstwa odpowiadać chlebem prawdy. Zresztą myślę, że składając donosy na mnie, w istocie donieśli na samych siebie, sami siebie już dostatecznie poniżyli i ukarali. Pokazali jakąś smutną, biedną, chorą część swojej duszy. Kiedyś tych tekstów będą bardzo się wstydzić. Pierwszą ofiarą ideologii jest zazwyczaj jej wyznawca, pierwszą ofiarą kłamstwa jest sam kłamca. W dodatku żądając, żeby „hierarchowie przywołali mnie do porządku”, dowiedli, jak bardzo są wyobcowani z Kościoła. Przecież to właśnie ci hierarchowie, kolejni biskupi-ordynariusze, serdecznie zapraszają mnie z wykładami do swoich diecezji. Jaki jest stan umysłu dziennikarzy, których chlebem powszednim są ataki biskupów, a potem jeszcze usiłują im dyktować, kogo oni z kolei mają atakować? Za kogo oni się mają?

Reklama

KAI: - A dlaczego w ogóle zajął się Ksiądz tematyką homo- i gender-ideologii?

- Wszystko zaczęło się w Duszpasterstwie Akademickim, które prowadziłem przez 16 lat. Kiedy ten temat został w nim podjęty, zobaczyłem, że homo-propaganda działa także na wierzących studentów. Zacząłem więc tłumaczyć, przekonywać i tak powstał artykuł Dziesięć argumentów przeciw opublikowany w 2005 roku w Gazecie Wyborczej. Wtedy rozpętała się niesamowita nagonka na mnie, której jakimś echem są i dzisiejsze paszkwile. Tak poznałem też ogrom niegodziwości naszych przeciwników, a tym samym konieczność przeciwstawianiu się złu aż tak wielkiemu. Teraz, kiedy gender-ofensywa rozwija się także w Polsce, kiedy na siłę chce się wprowadzić genderową seksdeprawację do każdej szkoły i do każdego przedszkola, moja postawa okazuje się jakby prorocka. Bardzo przydatne stają się moje doświadczenia i wiedza z Zachodu, moja wierność Kościołowi, moja jasność sądu i zdecydowanie.

KAI: - Czy wycofa się Ksiądz z działalności komentatorsko-publicystycznej albo ją jakoś zmieni?

- Na pewno się nie wycofam, bo to byłoby jakby ucieczka Dawida przed Goliatem. Ale oczywiście, jak prawie każdy człowiek, na pewno popełniam jakieś błędy i grzechy. Na każdy temat wiem tylko małą cząstkę, która prawie na pewno jest częściowo błędna, dlatego nieustannie staram się rozwijać, korygować i nawracać. Pomaga mi w tym grono ekspertów, przyjaciół, ale także przeciwnicy. Przecież największy wróg może być dobrym nauczycielem, bo kierowany największą nienawiścią stara się z wielką pasją odkryć i wykorzystać wszystkie nasze słabe punkty. Krytyki uświadomiły mi między innymi, że w moich pierwszych tekstach może za mało był widoczny wielki szacunek, jaki żywię dla każdego człowieka, w tym oczywiście także do osób o skłonnościach homoseksualnych i dla wyznawców lewackich ideologii. A tyle się o nich i od nich nauczyłem przez te 8 lat! Zobaczyłem, jak nieraz strasznie cierpią w konsekwencji swoich błędnych wyborów. Udało mi się chyba poprawić mój język, co widać między innymi w tym, że do moich sympatyków należy teraz także szereg osób nawet o mocnych skłonnościach homoseksualnych, w tym profesorowie uniwersytetów. To są zasadniczo inni ludzie, niż agresywne, polityczne homo-lobby. Wspierają moje działania i teksty właśnie z głębi swojego trudnego, całożyciowego doświadczenia. To mnie szczególnie cieszy, że akurat tacy ludzie uznają, iż te zmagania prowadzę także dla nich i o nich. Przecież do istoty mojego kapłańskiego powołania należy pokorna pomoc siostrom i braciom w tym, co najważniejsze, w budowaniu i pogłębianiu wiecznej wspólnoty z Bogiem i ludźmi. Przede wszystkim służba zbawieniu innych, niezależnie od tego, ile to kosztuje, jaką cenę musi się za to zapłacić.

Ks. dr hab. Dariusz Oko jest kapłanem archidiecezji krakowskiej. Święcenia przyjął w 1985 r. W 1991 r. obronił pracę doktorską z filozofii na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Od 1992 r. jest pracownikiem naukowym Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (dziś Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II). W 1996 r. obronił na PAT pracę doktorską z teologii, a w 2011 r. habilitację z filozofii na UPJP II.

2013-08-02 10:42

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ta świątynia jest Polakom potrzebna

Niedziela warszawska 45/2016, str. 2-3

[ TEMATY ]

wywiad

Świątynia Opatrzności Bożej

Archiwum COB

Ks. Tadeusz Aleksandrowicz, proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Wilanowie

Ks. Tadeusz Aleksandrowicz, proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Wilanowie

Rozmowa z ks. Tadeuszem Aleksandrowiczem, proboszczem parafii Opatrzności Bożej w Wilanowie

ARTUR STELMASIAK: – Pierwsze pytanie kieruje bardziej do kapłana i Polaka, niż do proboszcza, który zawsze chwali swoją parafię. Czym dla Księdza jest Świątynia Opatrzności Bożej?

CZYTAJ DALEJ

Francja: wyjątkowa Wielkanoc z rekordową liczbą nowych katolików

2024-03-26 18:40

[ TEMATY ]

Francja

twitter.com

Kościół we Francji przygotowuje się w do wyjątkowej Wielkanocy z kolejną rekordową liczbą katechumenów. Choć dokładne dane nie zostały jeszcze ogłoszone, to szacuje się, że chrztów dorosłych będzie w tym roku o co najmniej 30 proc. więcej. To prawdziwa epidemia, a raczej niespodziewany cudowny połów - przyznaje ks. Pierre-Alain Lejeune, proboszcz z Bordeaux.

Zauważa, że wszystko zaczęło się półtora roku temu, kiedy do jego parafii zgłosiło się w sprawie chrztu kilkadziesiąt osób, tak iż obecnie ma osiem razy więcej katechumenów niż dwa lata temu. Początkowo myślał, że to przejaw dynamizmu jego parafii. Szybko jednak się przekonał, że nie jest wyjątkiem. Inni proboszczowie mają ten sam «problem», są przytłoczeni nagłym napływem nowych katechumenów.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję