Reklama

Niemowlaki czekają na adopcję

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Co miesiąc trafia tu kilkoro niemowląt. Porzuconych w szpitalu, znalezionych na śmietniku, niechcianych. Czekają na adopcję albo na rodzinę zastępczą. Taką, która nie może mieć własnych dzieci, ale też taką, która zdecyduje się przyjąć kolejne dziecko - mimo że ma już własne.

Najważniejsze, by dziecko po urodzeniu jak najszybciej znalazło się w rodzinie. By poczuło, że jest przez kogoś kochane. I komuś potrzebne. By nie zdążyło nabawić się choroby sierocej. Takie właśnie zadanie stawiają sobie pracownicy Interwencyjnej Placówki Opiekuńczej w Otwocku, zorganizowanej przez Fundację Rodzin Adopcyjnych - mówi Maria Bramska, dyrektor.

Rodzice rozumieją, że miłości te dzieci potrzebują najbardziej. I chcą im tę miłość okazać. Choć decyzja o adopcji zazwyczaj wymaga wyrzeczeń i trudów, nikt z tych, którzy ją podjęli, tak naprawdę jej nie żałuje.

Przewartościowałam życie

Właściwie nigdy nie stwierdzono, że Paulina S., ponad trzydziestoletnia dzisiaj kobieta, nie może mieć dzieci. Gdy w rok po ślubie zaczęła się niepokoić, że nie pojawia się dziecko, poddała się leczeniu. Trwało ono sześć lat. Bez skutku. Stopniowo narastało w niej poczucie życiowej porażki, niespełnienia, które dodatkowo pogłębiała w niej rodzina: nie mogła zaakceptować tej inności. Brutalni potrafili być także znajomi, była świadkiem wielu upokarzających rozmów, niestosownych komentarzy. Z miesiąca na miesiąc czuła się gorsza od innych, mniej wartościowa.

- Obsesyjnie unikałam tematu: "dziecko". Starała się zatuszować ogromne pragnienie posiadania go. Było to dla niej nie do zniesienia. - Buntowałam się. Długo ponawiałam pytanie: dlaczego mi to zrobiłeś, Panie Boże? W pewnym momencie zaczęłam podważać wszystko, czego nauczyłam się na lekcjach religii: że Bóg jest dobrocią i miłością - mówi. - Ale było to zarazem jakieś przewartościowanie mojego życia. Po latach daremnego czekania na dziecko, po przepłakanych nocach, zaczynałam rozumieć, że na ludzkich planach świat się nie kończy. I że nie one są tak naprawdę najważniejsze. Myślę, że stałam się przez to dojrzalsza. Na pewno nauczyłam się pokory, zaufania do Stwórcy. I umiejętności czekania.

W końcu zapadła decyzja o adopcji. Dzisiaj Paulina jest mamą kilkumiesięcznej Beatki. Wkrótce zamierza adoptować drugie dziecko. A gdy w międzyczasie pojawią się własne dzieci - bo takiej możliwości nikt z lekarzy przecież nie wykluczył - będziemy tworzyć dużą, wspaniałą rodzinę.

Inny przykład: przeciętna, średnio zamożna rodzina z pięciorgiem dzieci postanawia jeszcze jedno wziąć na wychowanie. Zgłasza się do ośrodka adopcyjnego. Dziecko, jakie zaproponowano rodzicom jest chore, wymaga rehabilitacji. Ale ma szansę na prawidłowy rozwój. Małżonkowie decydują się adoptować chłopca. Dziś nie wyobrażają sobie bez niego życia. Jest też ulubieńcem reszty rodzeństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Każde z nich ma swoją historię

W Interwencyjnej Placówce w Otwocku przebywają same niemowlaki. W sytuacjach dla nich kryzysowych, czekają aż będą mogły trafić do jakiejś rodziny. - To jest specyfika naszej placówki - podkreśla Maria Bramska. Placówka powstała bowiem na bazie oddziału preadopcyjnego w szpitalu dziecięcym w Dziekanowie Leśnym. Gdy po reformie służby zdrowia oddział został zlikwidowany, pani Bramska, wraz z Fundacją Rodzin Adopcyjnych rozpoczęła starania o nowe mieszkania dla dzieci. W ten sposób powstała placówka w Otwocku. Dziecko może w niej przebywać trzy miesiące. - Chodzi nam o to, by - gdy tylko jest to możliwe - przekazać dziecko z powrotem do rodziny biologicznej, do adopcji lub do rodziny zastępczej - wyjaśnia Pani Dyrektor.

Teraz w ośrodku przebywa 15 dzieci. Wśród nich kilkutygodniowy chłopiec, syn narkomanki. Ale zupełnie zdrowy, prawidłowo rozwinięty. Leżąca obok dziewczynka ma nóżki w gipsie. Urodziła się z przepukliną. Czeka na ustalenie tożsamości. Matka bowiem zaraz po urodzeniu - uciekła. Są i takie przypadki, kiedy matki od razu po urodzeniu zrzekają się praw rodzicielskich. Ostatnio - coraz częściej z przyczyn ekonomicznych, zwłaszcza, gdy rodziny dotyka bieda i bezrobocie. Zawsze jest to dla kobiety szok, niekiedy wstrząs psychiczny, ale często jedyne rozwiązanie, które pozwala na to, by dziecko się w ogóle urodziło.

Tak więc w kilku salach otwockiego szpitala, w drewnianych łóżeczkach, w otoczeniu lekarzy, pielęgniarek i wolontariuszy, wszystkie te dzieci czekają na swoich przyszłych rodziców. Każde ze swoją, jakże odmienną historią życia.

Część przebywających w ośrodku dzieci ma już swoich rodziców. Nie mogą jednak wziąć ich jeszcze do domu, gdyż dzieci mają nie uregulowana sytuację prawną. Ale nowi rodzice odwiedzają już dzieci w ośrodku.

Przy jednym łóżeczku siedzi małżeństwo. Przygląda się dziewczynce, która smacznie śpi. - To nasza córeczka - oznajmia mężczyzna. - Wiemy o tym od wczoraj, ale nie wyobrażamy sobie już bez niej życia. Tak jakby była z nami zawsze.

Siedząca obok kobieta trzyma na kolanach niemowlaka. Jest dziesięć lat po ślubie. Nie może mieć dzieci. Lekarze proponowali sztuczne zapłodnienie metodą in vitro. Ale się nie zgodziła: - Jestem wierząca, wiem, że to byłoby nieetyczne. Zresztą, jeżeli jest tyle dzieci, które potrzebują ludzkiej miłości, moim obowiązkiem - jako katoliczki - jest tę miłość okazać. "Coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili" - mówi przecież Biblia.

Reklama

Bronić życia - to chronić przed sieroctwem

Karolina W., która adoptowała dwumiesięcznego Krzysia nie boi się ryzyka, jakie niesie ze sobą adopcja. Statystyki biją wprawdzie na alarm, że dzieci adoptowane są obciążone genetycznie, narażone na patologie, ale przecież nigdy nie wiadomo, jakie dziecko można urodzić. - Może będzie miało geny pradziadka, który był alkoholikiem? - pyta retorycznie.

- Strach nie jest powodem, by nie adoptować dzieci. Sądzę, że gdybym znalazła się w domu dziecka, wolałabym trafić do jakiejś rodziny, niż tam pozostać - dodaje inna z matek. Bierze swą przyszłą córeczkę na ręce. Ubiera, wkłada do wózka. I sama wyprowadza na spacer. - Oczywiście, mogłabym żyć tylko dla siebie, wydawać pieniądze na ciuchy i przyjemności, ale nie o to chyba w życiu chodzi - stwierdza.

Adoptować albo przyjąć do rodziny zastępczej mogą też dziecko kobiety, które nie wyszły za mąż. - Jeżeli spełniają wszystkie niezbędne warunki, przy tym mają wsparcie rodziny, nic nie stoi na przeszkodzie, by wychowywały dziecko - podkreśla pani Bramska. Ważne jest, by chcieć okazać tym dzieciom choć trochę miłości. - Bo na tym tak naprawdę polega obrona życia nienarodzonych. Paradoksalnie, wcale nie kończy się ona na podjęciu decyzji, by dziecka nie zabić przed urodzeniem. Drugi etap ochrony poczętego życia - to właśnie ochrona przed sieroctwem, a potem pomoc w prawidłowym usamodzielnianiu się. Dziecko adoptowane ma taką szansę. Z domu dziecka natomiast prosta jest droga do patologii społecznych.

Reklama

Jawność adopcji

Gdy Komisja Kwalifikacyjna zdecyduje, że rodzice spełniają wszystkie warunki niezbędne do adopcji albo rodziny zastępczej, pozostaje już tylko czekać na wiadomość, że można wziąć dziecko. - To czekanie jest prawdziwą katorgą - mówi Ewa S., od tygodnia mama trzymiesięcznej Ani. - Gdy usypiałam, zdawało mi się, że za chwilę zadzwoni ktoś z ośrodka, gdy się budziłam, patrzyłam z utęsknieniem na stojący na szafce telefon. Właściwie o niczym innym nie mogłam myśleć. I tak przez cztery miesiące. W końcu doczekałam się. Natychmiast pojechałam do szpitala, zobaczyć moje maleństwo.

Mężczyzna, który przyjechał z Radomia, by wyjść z synkiem na spacer jest podobnego zdania: - Codziennie zastanawialiśmy się z żoną, czy dziecko, które mamy wychowywać, już się poczęło, może urodziło? Oczekiwanie na nie było chyba najtrudniejszym okresem w naszym życiu. Kiedy będziemy brać drugie dziecko, mam nadzieję, że przeżyjemy to nieco inaczej.

Proces adopcyjny trwa około dziewięciu miesięcy. Przyszli rodzice raz w miesiącu uczestniczą w warsztatach przygotowawczych. Psycholog prowadzi z nimi indywidualne rozmowy (oddzielnie z kobietą, oddzielnie z mężczyzną). Uczestniczą też w tzw. Spotkaniach Małżeńskich - w rekolekcjach, które mają pomóc w podjęciu decyzji. Przeprowadzony też zostaje dokładny wywiad środowiskowy. - Kładziemy nacisk na jawność adopcji - podkreśla dyrektor. Dziecko powinno wyrastać ze świadomością, że rodzice, którzy je wychowują, nie są jego rodzicami biologicznymi. W przeciwnym razie, gdy dowie się o tym nagle, w dorosłym życiu, będzie to dla niego wstrząsem, a potem może stać się wielkim życiowym problemem. Aby pomóc rodzicom tak właśnie wychowywać dzieci, Katolicki Ośrodek Adopcyjny organizuje spotkania rodzin adopcyjnych. Raz w miesiącu, po wspólnej Mszy św. rodzice uczestniczą w specjalnie przygotowanych dla nich prelekcjach, dzieci zaś w tym czasie razem się bawią. Te wzajemne kontakty pomagają rozwiązywać problemy wychowawcze, przełamywać lęki, napięcia.

Interwencyjna Placówka Opiekuńcza w Otwocku jest unikalnym w skali kraju ośrodkiem, którego działalność służy chronieniu najmłodszych dzieci przed sieroctwem. Istnieje od stycznia 2002 r., ale już w roku 2001, w czasie tworzenia się ośrodka, 44 dzieci powierzono rodzicom adopcyjnym. Ponieważ ośrodek jest katolicki, dzieci oddawane są wyłącznie do rodzin katolickich, stąd do przyjęcia dziecka potrzebna jest również opinia proboszcza.

Katolicki Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy

ul. Grochowska 194/196, Warszawa

tel. 610-61-23, telefon zaufania: 673-14-54

"Pomoc matce - życie dziecku"

Szczególnie wymownym znakiem solidarności między rodzinami jest adopcja lub wzięcie pod opiekę dzieci porzuconych przez rodziców czy też żyjących w trudnych warunkach. Niezależnie od związków ciała i krwi prawdziwa miłość ojcowska i macierzyńska gotowa jest przyjąć także dzieci pochodzące z innych rodzin, obdarzając je tym wszystkim, co jest im potrzebne do życia i pełnego rozwoju.

(Jan Paweł II)

2002-12-31 00:00

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W świetle Eucharystii, w ciszy konfesjonału - paulini i Jasna Góra

2024-03-28 10:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Patriarcha Zakonu Paulinów św. Paweł z Teb przez wielu skazany na śmierć głodową na pustyni, doświadczył Bożej troski i był z Bożej Opatrzności karmiony chlebem. Dziś prawie pół tysiąca paulinów każdego dnia Chlebem Eucharystycznym karmi ludzi na 4 kontynentach. W sercu Zakonu na Jasnej Górze żyje ponad 70 kapłanów. Misję tego miejsca i posługujących tu paulinów, wciąż określają słowa św. Jana Pawła II, że „Jasna Góra to konfesjonał i ołtarz narodu”. Sprawowanie Eucharystii jako centrum życia całej wspólnoty i pracy apostolskiej paulinów wpisane jest w ich zakonne konstytucje.

Na Mszę św…po cud

CZYTAJ DALEJ

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę, silny moralny kręgosłup i niezależność myśli

2024-03-24 08:43

[ TEMATY ]

Ulmowie

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Bratanek błogosławionego Józefa Ulmy, Jerzy Ulma, opisał swojego wujka jako mężczyznę głębokiej wiary, którego cechował mocny kręgosłup moralny i niezależność myśli. O ciotce, Wiktorii Ulmie powiedział, że była kobietą niezwykle energiczną i pełną pasji.

W niedzielę przypada 80. rocznica śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Zostali oni zamordowani przez Niemców 24 marca 1944 r. za ratowanie Żydów, których Niemcy zabili jako pierwszych.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję