Reklama

Pospolite ruszenie w Wolbromiu

Masowa likwidacja szkół - tak można nazwać zjawisko, z którym od kilku lat boryka się system edukacyjny w Polsce. Jak podaje Ministerstwo Edukacji od 2006 r. w Polsce zamknięto ok. 3 tys. szkół. Kolejnych 300 czeka najprawdopodobniej podobny los. A wszystko podobno przez niż demograficzny. A może niż to tylko wymówka, a na oświatę patrzy się jedynie poprzez koszty, pomijając jakże ważną rolę szkoły w procesie nauki i wychowania młodego pokolenia? Wydaje się też, że niż powinien być raczej zachętą do stworzenia uczniom lepszych warunków, a nie tworzenia szkół-molochów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Falę likwidacji szkół można porównać do fali zamykania przedszkoli, jaka przeszła przez nasz kraj w latach 90. Teraz próbuje się tę sieć przedszkoli odbudowywać, co pokazuje, jak niespójna jest polityka edukacyjna w Polsce” - twierdzi Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych. Jej zdaniem, każda szkoła na wsi powinna być uratowana, bo jej zamknięcie oznacza degradację danej miejscowości. Likwidacja w mieście prowadzi zaś do tworzenia placówek z setkami anonimowych uczniów.

Na drodze do „molocha”

Problem likwidacji szkół nie ominął także placówek na terenie naszej, sosnowieckiej diecezji. Dotknięta nim została gmina Wolbrom, w której do likwidacji przeznaczone zostały cztery szkoły: dwie podstawówki wiejskie - Szkoła Podstawowa w Porębie Dzierżnej i Szkoła Podstawowa w Porębie Górnej oraz dwa miejskie gimnazja - Gimnazjum nr 1 i Gimnazjum nr 2. Warto zaznaczyć, że na terenie gminy znajduje się 7 gimnazjów - 4 z nich położone są na terenach wiejskich, a 3 w Wolbromiu. Miasto liczy ok. 10 tys. mieszkańców, na wsiach jest ok. 12 tys. ludzi. Trudno więc w tej sytuacji mówić o proporcji czy jakiś sensownych wskaźnikach, gdy w mieście chce się zostawić tylko jedno gimnazjum, do którego stłoczonych zostanie 430 uczniów, a na wsiach liczba szkół gimnazjalnych nie zmieni się i uczy się w nich będzie 300 uczniów. Tworzenie gimnazjum typu moloch to chyba nie najlepsze wyjście dla młodzieży w tak trudnym wieku. Powstanie molocha będzie skutkowało negatywnymi efektami wychowawczymi i edukacyjnymi. Przykładem niech będą ostatnie wydarzenia w gimnazjum w Miechowie. Poza tym utworzenie jednego gimnazjum wydłuży drogę uczniów do szkoły, a w Wolbromiu nie istnieje sieć komunikacji miejskiej. Może raczej racjonalniejsze byłoby pozostawienie w mieście dwóch gimnazjów: „dwójki” dla południowej części miasta i szkoły w obecnym budynku Gimnazjum nr 1 dla północnej strony Wolbromia?
Tymczasem burmistrz miasta Jan Łaksa twierdzi, że kwestia reorganizacji oświaty spowodowana jest tylko czystą ekonomią. I zapewnia, że dobro uczniów jest na pierwszym miejscu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Szybka zmiana stabilnej sytuacji?

A wszystko zaczęło się niedawno, niemal w przeddzień zimowych ferii, 24 stycznia, kiedy to Urząd Miasta wystosował pismo do Związków Zawodowych z projektami 4 uchwał w sprawie likwidacji 4 szkół. Rzecz ciekawa, że zaledwie 2 miesiące temu, kiedy trwała jesienna kampania wyborcza, obecny burmistrz Wolbromia niejednokrotnie zapewniał o dobrej, stabilnej sytuacji oświaty w mieście. Wobec tego nikomu nawet przez myśl nie przeszedł zamiar likwidacji szkół, bo przecież sytuacja przez zaledwie 60 dni raczej nie mogła zmienić się diametralnie. Co się stało? I gdzie leży prawda? Tego nieustannie próbują dociec głęboko poruszeni sprawą likwidacji szkół mieszkańcy Wolbromia. Zarzucają, że burmistrz Łaksa w kampanii wyborczej utwierdzał mieszkańców w przekonaniu, że nie będzie konieczna likwidacja szkół. Zresztą podobnie jak pozostali kandydaci. „Sieć szkół jest dobra i nie wymaga reorganizacji” - przekonywali podczas kampanii swoich wyborców. „Panie Burmistrzu, takie zdanie znajduje się w jednym z artykułów, jaki ukazał się w październikowym numerze biuletynu wydawanego przez Urząd. Minęło kilka miesięcy i nagle okazuje się, że sieć szkół jest zła i wymaga zmian. Jak to możliwe?” - pytają wolbromianie.

Los dzieci w rękach radnych

Choć czas był niesprzyjający, bo w ferie trudniej o kontakt z pracownikami szkoły, rodzicami i uczniami, to jednak przedstawiciele Rady Rodziców już 27 stycznia udali się do władz miasta z szeregiem pytań na temat planowanej likwidacji. Usłyszeli, że przychodzą przedwcześnie, że to jedynie zamysł, nic pewnego. Odpowiedzieli „lepiej wcześnie niż za późno”, zostawiając listę z pytaniami, na które oczekiwali rychłej odpowiedzi. Ta przyszła po 2 tygodniach, odpowiedzi były lakoniczne, wymijające, nijakie. Rodzice postanowili zgłębiać temat dalej. Z ich inicjatywy odbyło się szereg spotkań z radnymi, ponieważ - jak się dowiedzieli - to od nich zależeć miał los placówek. Poza tym chcieli się przekonać, w jakim stopniu osoby, od których zależeć ma los ich dzieci, znają temat. Prawda była okrutna! W szkołach odbyły się spotkania rodziców z władzami miasta. A wszystko po to, by poznać szczegóły tej niespodziewanej reorganizacji oświaty w gminie i rzecz jasna, by im przeciwdziałać.

Reklama

Pytania bez odpowiedzi

Wszystkie dotychczasowe, burzliwe zebrania rodziców z władzami samorządowymi gminy opierały się na tej samej argumentacji ze strony władz. Przyczyną próby zamknięcia szkół jest ekonomia oraz niż demograficzny. Kryteria te jednak nie przemawiają do rodziców oraz dyrekcji szkół przeznaczonych do likwidacji. Okazało się, że zestawienia na temat wydatków oświatowych w gminie analizowane przez radnych zawierają szereg nieścisłości. Dyrektorzy poszczególnych placówek także zaprezentowali dane dotyczące rocznych kosztów utrzymania ucznia w ich szkołach. W tym miejscu zwrócono uwagę, że nie sposób porównywać placówek o różnym standardzie. „Wiadomo bowiem, że szkoła z dużą salą gimnastyczną i stołówką będzie generowała większe koszty, ale z kolei nikt nie zaprzeczy, że warunki nauki w takiej placówce będą zdecydowanie lepsze” - mówi dyrektor Zespołu Szkół nr 2 w Wolbromiu, mgr Waldemar Smoter.
Z zestawień Urzędu Miasta i Gminy Wolbrom wynika, że najdroższą szkołą w gminie jest placówka w Chrząstowicach. Dlaczego więc jej się nie likwiduje? Odpowiedź znają najlepiej mieszkańcy miasta. Rodzice zastanawiają się też, dlaczego z trzech funkcjonujących gimnazjów w mieście zostawia się to, do którego dowozi się dzieci z terenów wiejskich, nawet spoza województwa? Skoro subwencja z budżetu państwa dla tych gimnazjalistów jest o ponad 30% wyższa, lepiej chyba byłoby, by w wyniku reorganizacji młodzież ta trafiła do czterech gimnazjów wiejskich, tym bardziej że dysponują one porównywalną bazą dydaktyczną.
Poza tym, dlaczego likwiduje się szkoły, które stanowią o historii i tradycji Wolbromia - Gimnazjum nr 1 i nr 2, szkoły które mają bogate zaplecze dydaktyczne, szkoły przyszłościowe, a chce się pozostawić Gimnazjum nr 3 - szkołę, która była utworzona jedynie na kilka lat.

Reklama

Determinacja społeczeństwa

Rodzice uczniów zapowiedzieli pikietę. 3 lutego przed Urzędem Miejskim w Wolbromiu zebrali się z transparentami gimnazjaliści, rodzice i nauczyciele, protestując przeciwko planowanej reorganizacji szkół w mieście.: „To nie Afryka - tu szkół się nie zamyka”, „Tylko człowiek dziki zamyka szkołę, co ma dobre wyniki” - z takimi hasłami na transparentach mówili zdecydowane „nie” likwidacji szkół w Wolbromiu. Uczestnicy wiecu mieli nadzieję, że wyjdzie do nich ktoś z pracowników Urzędu i podejmie jakiś dialog, jednak na nadziei się skończyło.
Niespełna 3 tygodnie po wiecu na burzliwej, trwającej blisko 5 godzin sesji Rady Miejskiej, która odbyła się 23 lutego podjęte zostały uchwały intencyjne, według których planowane zmiany to: likwidacja Gimnazjum nr 1 oraz „wygaszanie” Gimnazjum nr 2 w Wolbromiu. Od 1 września tego roku do „dwójki” nie będzie już prowadzony nabór. W Szkole Podstawowej w Porębie Dzierżnej przeprowadzona zostanie reorganizacja. Od 1 września dzieci będą się tam uczyć tylko w „zerówce” oraz klasach I-III. Starsi uczniowie mają być dowożeni do Szkoły Podstawowej nr 1 w Wolbromiu. Takie same zmiany czekają podstawówkę w Porębie Górnej. W przypadku tej szkoły, uczniowie z klas IV-VI będą kontynuować naukę w Szkole Podstawowej nr 2 w Wolbromiu.
Przed sesją wszyscy radni otrzymali listy z podpisami mieszkańców. Przeciwko likwidacji Gimnazjum nr 1 opowiedziało się 887 osób, a listy protestacyjne przeciwko likwidacji Gimnazjum nr 2 - 1364 osoby. „Dlaczego głosami 12 radnych chcecie podjąć tak ważną decyzję, skoro 2251 mieszkańców powiedziało - nie” pytali podczas sesji wolbromianie.

Reklama

Czerwone kartki

Na taki układ kategorycznie nie zgadza się społeczność Wolbromia, a szczególnie rodzice uczniów, którzy zapowiadają, że będą walczyć do końca. Społeczeństwo obywatelskie w Wolbromiu rośnie w siłę. Takiego pospolitego ruszenia nie pamiętają najstarsi mieszkańcy miasta i okolicy. Ostatnia sesja to już kolejny przykład, kiedy mieszkańcy biorą sprawy we własne ręce i udowadniają, że potrafią walczyć. Niektórzy mówią głośno i dosadnie, co im się nie podoba. „Ogłosić referendum”, „sprzedawczyki”, „zdrajcy” - takie okrzyki padały z ust bardzo licznie zebranych na obradach rodziców. O ich zdecydowanej postawie świadczą też transparenty, z jakimi przyszli na sesję „Gdzie radni dobre serca mają, tam szkół nie zamykają - Poręba Dzierżna”, „Oszczędzacie na oświacie, bo sumienia nie macie”, „Dzisiaj likwidujecie nas, za cztery lata my was”. Żywo też reagowali podczas kolejnych wypowiedzi radnych. Najbardziej wymowne było machanie czerwonymi kartkami, gdy nie zgadzali się z niektórymi opiniami. Ostatecznie sprawa likwidacji bądź pozostawienia wolbromskich placówek rozstrzygnie się podczas marcowej sesji Rady Miejskiej.
Problem likwidacji szkół dotyczy całego kraju. Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje nad nowelizacją ustawy o oświacie i apeluje do samorządów o wstrzymanie się z ostatecznymi decyzjami.

Na najwyższych szczeblach PiS

„Rozumiemy sytuację finansową gminy oraz potrzebę zmian w oświacie, ale nie takimi metodami i w nie tak krótkim czasie. W dobie kryzysu gospodarczego oszczędności trzeba szukać wszędzie, a nie tylko w oświacie, może więc najpierw trzeba zacząć od siebie, a nie rządy rozpoczynać od podniesienia swoich płac i diet?” - zauważa przedstawiciel Rady Rodziców Kazimierz Ciepał. Rodzice i nauczyciele nie rozumieją, dlaczego do tej pory nikt nie odpowiedział na nurtujące ich pytania i nie podjął rozmów na trudne, szkolne tematy. Domagają się więc rzetelnej, konkretnej dyskusji. Jeśli likwidacja szkół, to dlaczego właśnie tych, jeśli reorganizacja oświaty, to dlaczego na takiej zasadzie, jeżeli oszczędności, to dlaczego tylko w sferze oświaty? Jesteśmy wyborcami tej rady i oczekujemy, że przedstawi nam swoje logiczne argumenty, że będzie to decyzja wynikająca z konkretnych czynników, że górę weźmie rozum nie arytmetyka” - mówią mieszkańcy Wolbromia.
A na koniec warto zaznaczy, że za likwidacją szkół opowiedzieli się radni PiS-u, reprezentanci partii, którzy powinni realizować linię swojego ugrupowania. „Jesteśmy przeciwnikami rozwiązywania szkół” - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński, który po sesji Rady Miejskiej w Łodzi, 23 lutego, kiedy to przedstawiciele PiS-u głosowali za likwidacją szkół, rozwiązał struktury partii w tym mieście. Czyżby radni z Wolbromia chcieli podzielić los swych łódzkich kolegów? A mieszkańcy nie zamierzają poprzestać w działaniu, pospolite ruszenie przybiera na sile, nie marnują czasu, bo do ostatecznego boju niedaleko. Walka o wolbromskie szkoły zatacza coraz szersze kręgi. O sytuacji wiedzą już środowiska poselskie, politycy różnych ugrupowań, sytuacja znana jest także na najwyższych szczeblach Prawa i Sprawiedliwości.

Z ostatniej chwili

W chwili zamykania numeru „Niedzieli” przyszła wiadomość, iż w wyniku intensywnych konsultacji, wielu rozmów z rodzicami i dyrekcją Zespołu Szkół w Wolbromiu i Gimnazjum nr 2 burmistrz Jan Łaksa wraz z klubem radnych ustalili, że w programie obrad najbliższej zwyczajnej sesji Rady Miejskiej w Wolbromiu nie znajdzie się uchwała o likwidacji tej szkoły.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Dziś w Ewangelii przedziwny wybór Boga i tajemnica

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Strukov/fotolia.com

Rozważania do Ewangelii J 12, 24-26.

Wtorek, 23 kwietnia. Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, Głównego Patrona Polski

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję