Swoistą karierę robi ostatnio słowo "globalizacja". Jak to
z podejrzanymi karierami bywa, gdzieś po drodze gubi się sens takich
karier. Mówi się na przykład o "zwolennikach globalizacji" lub "przeciwnikach
globalizacji"... Czy słusznie?
Globalizacja - to mniej więcej tyle, co upowszechnianie
się jakiegoś zjawiska w skali globalnej, więc w skali światowej.
Mówiąc zatem sensownie o globalizacji, należałoby zawsze dodawać,
o upowszechnienie jakiego to zjawiska w skali globalnej chodzi. Globalizacja
korupcji, aborcji czy eutanazji jest godna potępienia - globalizacja
praworządności, szacunku dla życia poczętego czy ludzkiego cierpienia
jest pożądana. Rezygnacja z każdorazowego dookreślenia, o jaką globalizację
idzie (upowszechnienia czegoś), rodzi niebezpieczeństwo, że słowo
to zacznie pełnić rolę pojęcia - wytrycha, pod które podkładane będą
całkowicie dowolne treści: ot, całkiem tak, jak działo się ze słówkiem "
postęp" w propagandzie komunistycznej. Jak pamiętamy, kto był "wrogiem
postępu" - był zwalczany i dyskryminowany, a kto był "postępowcem"
- był uprzywilejowany i głaskany: przy czym o tym, co to jest "postęp",
każdorazowo decydowała "władza ludowa"... Z czasem samo pojęcie "
postępu" tak bardzo rozmyło się, że mówiono już tylko o "postępie
socjalizmu", chociaż akurat jego "postępy" przynosiły coraz więcej
biedy i niezadowolenia... Powiedzieć można, że poza "postępem socjalizmu"
nic innego już nie "postępowało", czyli nie rozwijało się...
W dzisiejszym dyskursie politycznym "globalizacja" bywa
najczęściej skrótem myślowym od: "globalizacja modelu prawno-ustrojowego
krajów złączonych w Unii Europejskiej". Jeśli więc telewizja pokazuje
nam coraz gwałtowniejsze protesty "antyglobalistów", towarzyszących
kolejnym szczytom Unii Europejskiej, oznacza to, że ludzie ci protestują
przeciw upowszechnianiu się prawno-ustrojowego modelu Unii Europejskiej.
Jedni podkreślają wysokie bezrobocie, inni charakterystyczną dla
UE niezwykle rozbudowaną biurokrację, jeszcze inni wyrażają niezadowolenie
z rozmiarów korupcji, jeszcze inni, zwłaszcza młodzi, manifestują
swe niezadowolenie z braku życiowych perspektyw. Warto zauważyć,
że nie są oni przeciwnikami upowszechniania się w skali światowej
prywatnej własności ani swobody podróżowania, swobody osiedlania
się, usług bankowych czy prywatnych przedsiębiorczości, nie są też
przeciwnikami rodziny, poczętych dzieci ani cierpiącej starości.
Są tylko przeciwnikami upowszechniania się takich konkretnych rozwiązań
prawnych i ustrojowych we wspomnianych dziedzinach życia, które "
postępują" w Unii Europejskiej...
Odnoszę przykre wrażenie, że o tych "antyglobalistach"
mówi się w naszej oficjalnej, rządowej propagandzie tak, jak kiedyś
mówiło się o "wrogach postępu"...
Pomóż w rozwoju naszego portalu