Basia wyjechała do Niemiec osiem lat temu. Miała wtedy zaledwie
19 lat. Rodziców nie stać było na ufundowanie jej studiów i musiała
szukać pracy. W jej domu zawsze troszczono się o sprawy Pana Boga.
Od swoich rodziców nauczyła się prawdziwej modlitwy i przywiązania
do Kościoła. Wtedy właśnie poznała Zygfryda, bogatego Niemca, którego
marzeniem było znaleźć młodą żonę w Polsce. Między nimi było prawie
dwadzieścia lat różnicy. Basię uwiodła jednak wizja życia zabezpieczonego
pod względem finansowym, no i sama perspektywa życia na Zachodzie.
Oczywiście, nie wzięli ślubu kościelnego. Basia jakoś to sobie wytłumaczyła.
Gorzej było z jej rodzicami. Musiała ich okłamać, że ślub odbędzie
się za parę lat, jak się nauczy niemieckiego i będzie mogła swobodnie
ślubować swojemu mężowi w jego ojczystym języku. Zygfryd stanął jednak
na wysokości zadania i tak zadbał o teściów, że ci zmiękli, jeśli
chodzi o sprawy wiary. Wystarczyło, że przyszły zięć pokazał się
w wiosce swoim srebrnym mercedesem i prosząc ich o rękę Basi, ofiarował
nowiusieńki niemiecki telewizor.
Dla Basi zaczęła się prawdziwa droga przez mękę. Najpierw
poczucie samotności w obcym kraju, potem odkrycie całego mnóstwa
nieprzyjemnych niespodzianek. Jak się okazało, była już piątą "żoną"
swojego "męża", dla którego kobieta była jedynie przedmiotem zaspokajania
erotycznych pożądań. Byli razem dwa lata. Potem, żądny nowych doznań
Zygfryd, zostawił Basię i wyruszył na poszukiwanie następnej ofiary.
Nie była jednak głupią gęsią, którą można by łatwiutko wystawić do
wiatru. Postarała się wcześniej o dziecko, aby tym samym przynajmniej
prawnie związać ze sobą Zygfryda. Mimo iż ją zostawił, musiał płacić
alimenty i zatroszczyć się o jej utrzymanie. Zygfryd z łatwością
znalazł rozwiązanie. Sam wyniósł się ze swojego małego domku w dużym
niemieckim mieście i ofiarował go na własność Basi i jej maleńkiej
córeczce.
Teraz musiała sobie radzić sama. Dużo się modliła. Dawała
zawsze na Mszę św. i znała wszystkich kapłanów w okolicy, włączając
ich do modlitwy w jej intencjach. Znała już niemiecki, miała własny
dom, musiała jeszcze tylko znaleźć źródło utrzymania. Przypadkowo
poznała Sonię i Nataszę, dwie rosyjskie dziewczyny, które przyjechały
do Niemiec bez żadnego punktu zaczepienia i szans na znalezienie
pracy. Basia zaprosiła je kiedyś do siebie i w trójkę zdecydowały,
że muszą sobie wzajemnie pomóc. Jedyne, co miały, to swoje własne
ciała. Basi ani przez myśl nie przeszło, że mogłaby się sprzedawać
za pieniądze. Dziewczyny jednak zapropo-
nowały "uczciwe" warunki. Ona pozwoli im rozwinąć interes
na parterze jej domku, a one zorganizują resztę, czyli mały lokalik
z pokazem erotyzującego tańca.
I tak się zaczęły trzy tłuste lata. Mały lokalik przynosił
wcale niemałe dochody. Wkrótce dziewczyny przeniosły się do większego.
Interes kwitł. Początkowo Basia nie widziała w tym, co robi, nic
złego. Ona była szefową firmy, a dziewczyny same robiły, co chciały,
z klientami lokalu. W któreś wakacje zaprosiła do siebie rodziców
z Polski. Początkowo byli zachwyceni samodzielnością i dobrobytem
córki. Basia pokazała im wspaniałe, czyściutkie kościoły i wszędzie
była kimś znanym. Czar prysł, gdy ojciec wywęszył źródło powodzenia. "
Moja noga tu więcej nie stanie - warknął zdenerwowany. - To największy
ból w moim życiu, żeby moja rodzona córka prowadziła dom rozpusty"
. Basia zaczęła się tłumaczyć, że to wszystko wcale tak źle nie wygląda,
że ona przecież jest uczciwą i wierzącą kobietą, że dzięki lokalowi
pomogła młodym dziewczynom z Rosji. Ojciec był nieprzejednany. Mama
ciągle płakała i zażywała jakieś leki na uspokojenie. W jednej chwili
Basia zobaczyła całe zło, w które dała się wcisnąć. "No, przecież
tyle się modliłam i tyle prosiłam Boga o pomoc, myślałam, że to wszystko,
co robię, to właśnie dzięki Niemu!" - usprawiedliwiała siebie samą. "
Tam, gdzie jest grzech, choćby było dużo gadania o Bogu, nie będzie
nic dobrego, stwierdził definitywnie ojciec. Basia dopiero teraz
zrozumiała, że zatrzymała w swoim życiu pozory wiary, a wyrzuciła
z niego Chrystusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu