16 maja w Warszawie św. Andrzej Bobola zostanie uroczyście ogłoszony Patronem Polski. Jego męczeństwo było jednym z najstraszliwszych w historii Kościoła. O rozwoju kultu Świętego i jego patronacie z o. prof. Jackiem Bolewskim, jezuitą, prodziekanem Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie i kierownikiem sekcji " Bobolanum" tejże uczelni, rozmawia Piotr Chmieliński.
Piotr Chmieliński: - Dlaczego akurat św. Andrzej Bobola został nowym Patronem Polski?
O. Jacek Bolewski SJ: - Nie jest to tylko
ludzka, oddolna inicjatywa. Dzieje kultu św. Andrzeja Boboli pokazują,
że jemu samemu na tym zależało. Nie wiem, czy istnieje przykład innego
świętego, który sam "dopominałby się" o swój kult. Pamiętajmy, że
męczeńska śmierć św. Andrzeja nastąpiła w czasach opisanych później
w Ogniem i mieczem. Męczeństwo Boboli z rąk Kozaków było jedną z
konsekwencji powstania pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. Ale w tych
czasach okrutnych śmierci było bardzo dużo, Andrzej Bobola nie był
jedynym misjonarzem na Wschodzie i wiele lat po Jego śmierci mało
kto już o Nim pamiętał.
Dopiero sam Święty o sobie przypomniał. Było to 16 kwietnia
1702 r. - czyli w tym roku przypada 300. rocznica. Przełożony jezuickiego
domu w Pińsku nie wiedział, gdzie zabiegać o pomoc w opłakanej sytuacji
materialnej. Andrzej ukazał mu się, zapewniając o gotowości do pomocy,
jednak oczekiwał udostępnienia swoich relikwii wiernym, aby z większą
gorliwością mogli się modlić o jego wstawiennictwo. Ktoś mógłby zarzucić,
że przyszły Święty był "interesowny", skoro zależało mu na rozwoju
własnego kultu. Owszem, zależało mu, ale po to, aby dzięki modlącym
się do niego mógł pomagać i uzdalniać do dzieł po ludzku - zdawałoby
się - niemożliwych.
Drugi raz Święty ukazał się w 1819 r. w Wilnie o. Alojzemu
Korzeniewskiemu, dominikaninowi, który w swych modlitwach polecał
Andrzejowi zwłaszcza sprawę niepodległości Polski.
Pewnego wieczoru, przed udaniem się na spoczynek, zakonnik
modlił się przy otwartym oknie do Męczennika. Gdy po dłuższej modlitwie
zamknął okno i zamierzał się położyć, ujrzał postać, która przedstawiła
się jako Andrzej Bobola, po czym poleciła zaskoczonemu zakonnikowi
jeszcze raz otworzyć okno i wyjrzeć przez nie.
O. Korzeniewski zobaczył rozległą równinę, o której Andrzej
oznajmił, że to ziemia pińska, gdzie dostąpił "chwały cierpień męczeństwa
za wiarę Chrystusową". Następnie Męczennik polecił spojrzeć ponownie,
by znaleźć odpowiedź na stawiane mu pytanie. Teraz obraz się zmienił:
równina była pokryta walczącymi zaciekle wojskami wielu narodów.
Andrzej objaśnił: "Gdy skończy się wojna, którą widzisz, wtedy królestwo
Polski zostanie przywrócone przez miłosierdzie Boże, a ja zostanę
w nim uznany jako główny patron".
- Jednak na realizację proroctwa o niepodległości Polski trzeba było czekać jeszcze długo. Również dość późno św. Andrzeja Bobolę wyniesiono na ołtarze. Dlaczego tak się stało?
- Wiązało się to z utrudnieniami ze strony zaborców,
a także z przejściową kasatą zakonu Jezuitów... W końcu jednak, po
bez mała dwóch wiekach od śmierci, nastąpiła beatyfikacja Andrzeja.
Miało to miejsce 30 października 1853 r., w czasie, kiedy tzw. wojna
krymska budziła nadzieje na zmianę sytuacji politycznej Polski, gdyż
uczestniczyli w niej zaborcy walczący po przeciwnych stronach frontu.
Należało jednak uzbroić się w cierpliwość. Odrodzenie polityczne
państwa polskiego przyszło dopiero po I wojnie światowej.
Najpierw Andrzej patronował bojownikom o niepodległość,
zwłaszcza generałowi Hallerowi, darzącemu Męczennika wielkim nabożeństwem.
A gdy młode państwo przeżyło pierwsze zagrożenie ze strony bolszewickiej,
modlitwy do Błogosławionego i procesja z Jego relikwiami stanowiły
element duchowej mobilizacji mieszkańców Warszawy, dzięki której
można było przeżyć pamiętny Cud nad Wisłą. To przyspieszyło starania
o kanonizację. Gdy w końcu doszło do niej w 1938 r., relikwie Świętego
powróciły w uroczystym pochodzie do Polski. Postrzegano to jako początek
oficjalnego patronatu Andrzeja w odrodzonej Ojczyźnie.
Kiedy przyszła kolejna wojna, mogło się wydawać, że patronat
św. Andrzeja oddalił się. Jednak wszyscy, którzy mu się powierzali,
doświadczali pomocy, co potwierdzają liczne świadectwa wojenne, zwłaszcza
ze Wschodu, dokąd zostało wysiedlonych wielu Polaków. Po zakończeniu
II wojny światowej pozornie znowu odzyskaliśmy niepodległość, ale
dobrze wiemy, że nie była ona prawdziwa. Reżim komunistyczny znacząco
wpłynął na ograniczenie kultu św. Andrzeja. Np. jezuici starali się
o wybudowanie godnego Sanktuarium dla Świętego i ciągle spotykali
się z odmową.
- Zgoda na budowę Sanktuarium została w końcu udzielona. Co na nią wpłynęło?
- Pozwolenie na budowę, uzyskane 19 maja 1980 r.,
było jednym z owoców pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce. Potem
nastąpił Sierpień, początek "Solidarności". W kolejnych latach budowa
Sanktuarium przebiegała równolegle z procesem trudnego rodzenia się
niepodległości. W 1988 r. - w 50. rocznicę kanonizacji Boboli - zaczęliśmy
się wreszcie modlić w Andrzejowej świątyni przy ul. Rakowieckiej
w Warszawie. Od maja 1989 r. wszystkie Msze św. odbywały się już
w Sanktuarium. A w czerwcu tego samego roku, po wyborach według odnowionej
formuły, pojawiła się realna perspektywa niepodległości. Otworzyła
się droga, na której patronat św. Andrzeja wreszcie mógł się dopełnić.
Warto też w tym miejscu wspomnieć, że Bobola w swoim
patronacie dołącza do patronatu Maryi. Za swego życia ziemskiego
Święty upodobał sobie Maryjną tajemnicę Niepokalanego Poczęcia. Pod
tym imieniem zakładał sodalicje mariańskie, a w naszych czasach sprawił,
że w Strachocinie, miejscu Jego narodzin, powstał pierwszy w Polsce "
żeński Niepokalanów" - zgromadzenie sióstr oddanych zgłębianiu Maryjnej
tajemnicy.
Przypomnijmy, że właśnie w 1854 r., kiedy w Kościele
został ogłoszony dogmat o Niepokalanym Poczęciu, pojawiła się pierwsza
pisemna opublikowana wzmianka o zapowiedzi Andrzeja, że Polska odzyska
niepodległość a On będzie uznany jej głównym patronem. Czy znaki
te nie wskazują, że dalsze działanie naszego Patrona na rzecz odnowy
niepodległej Ojczyzny dokona się właśnie w połączeniu z tajemnicą
Niepokalanej?
Nasza niepodległość polityczna domaga się pogłębienia
przez odnowę religijną i moralną - niepodleganie grzechowi, złemu.
Na tej drodze św. Andrzej, jako patron u boku Maryi, kieruje naszą
uwagę na tajemnicę Jej Niepokalanego Poczęcia. Tutaj odsłania się
prawda, która mówi także o naszym początku w Bogu, skoro wszyscy
zostaliśmy wybrani przez Ojca w Chrystusie "przed założeniem świata,
byśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem" (Ef 1, 4). Otwierając
się na prawdę o naszym początku w Bogu, wzrastamy zarazem w jedności,
której On jest źródłem. Andrzej pragnie nam patronować i na tej drodze,
bo w odnowie, której Kościół w Polsce potrzebuje, sam Jan Paweł II
wymienia na pierwszym miejscu jedność i stałe dążenie do niej.
- Kiedy oficjalnie skierowano do Watykanu prośbę o ogłoszenie Boboli Patronem Polski?
- Wystosowali ją polscy biskupi w 1988 r. Prośba zastała skierowana dalej do Kongregacji Kultu Bożego i Sakramentów, władnej potwierdzić patronat św. Andrzeja. Decyzja Kongregacji była pozytywna.
- Niemniej dekret Kongregacji mówi, że św. Andrzej Bobola został drugorzędnym Patronem Polski, na równi ze św. Stanisławem Kostką. Tymczasem starania były o główny patronat. Zresztą sam św. Andrzej zapowiadał, że będzie głównym patronem Polski...
- Św. Andrzej Bobola nie jest pierwszy w gronie patronów
Polski. Już od wieków patronują nam męczennicy z początku dziejów
naszej Ojczyzny, święci biskupi: Wojciech i Stanisław. Nowy patron
dołącza do tego grona jakby na zasadzie młodszego brata. Jako młodszy
jest nazwany drugorzędnym, ale to znaczy jedynie tyle, że w kościelnej
liturgii przysługuje Mu, na razie, nie uroczystość, a "tylko" święto.
Zresztą różnica ta nie będzie miała znaczenia w Sanktuarium św. Andrzeja
Boboli ani w innych kościołach poświęconych naszemu Świętemu, gdzie
już od lat obchodzi się 16 maja uroczystość. I nie jest aż tak istotne,
kiedy doczekamy w całej Polsce przemiany święta w uroczystość. Istotniejsze
będzie to, czy św. Andrzej pozostanie naszym Patronem tylko od święta,
czy też przejmiemy się jego patronatem na co dzień.
Przypomnijmy, jakie znaczenie przypisujemy więzi naszego
Patrona z pozostałymi patronami. Święci biskupi męczennicy, Wojciech
i Stanisław, związali się szczególnie z Gnieznem i Krakowem - pierwszą
i drugą stolicą Polski. Z kolei relikwie św. Andrzeja Boboli znalazły
swoje miejsce w trzeciej, ostatniej stolicy - Warszawie, gdzie doczekały
się godnego miejsca kultu, w jedynym stołecznym Sanktuarium, mieszczącym
integralne relikwie Świętego. Ponadto, tak jak św. Wojciech jest
patronem ładu hierarchicznego, a św. Stanisław ładu etycznego, tak
św. Andrzej Bobola może być uznany za patrona ładu związanego z jednością,
zarówno w Kościele, jak i w społeczeństwie.
- Męczeństwo św. Andrzeja było jednym z najstraszliwszych w historii Kościoła. Istnieje dokładny opis cierpień zadawanych Boboli przez Kozaków. Skąd się wziął?
- Rodzaje tortur można odczytać z integralnie zachowanych do dzisiaj relikwii Świętego, które spoczywają w małej trumience umieszczonej w naszym Sanktuarium. W 1988 r. miałem możliwość uczestniczenia w otwarciu trumienki. Towarzyszący nam lekarz po dokładnym zbadaniu Relikwii szczegółowo mógł opisać męczeństwo św. Andrzeja. Mówiły o tym już wcześniejsze świadectwa. Oprawcy przypiekali mu ciało ogniem, wbijali drzazgi za paznokcie, zdzierali skórę z rąk, piersi i głowy, obcinali palce. Wreszcie wykłuli mu prawe oko, odcięli nos i wargi, a przez otwór wycięty w karku wydobyli język i odcięli u nasady. Na końcu powiesili go u sufitu za nogi, głową w dół. Dwukrotne cięcie szablą w szyję było ukoronowaniem morderstwa, a w świetle wiary - męczeństwa, daru łaski.
- Od czego zależy teraz owocowanie patronatu św. Andrzeja Boboli w Polsce?
- Zatwierdzenie przez Kościół tego patronatu oznacza
dla nas wszystkich nowe zobowiązanie. Jesteśmy wezwani do modlitwy
za wstawiennictwem św. Andrzeja, bo taki jest właśnie sens kultu
świętego; dzięki naszemu zwracaniu się do niego, który w pełni już
uczestniczy w świętości Boga, my także stajemy się bardziej święci
na co dzień. Uświęcamy przez modlitwę siebie i nasze działanie. Nie
nastąpi to za jednym razem, ale potrzebujemy wytrwałości, zarówno
w modlitwie, jak i w ufnym otwieraniu się na jej owoce każdego dnia.
Nasza modlitwa nie tylko wyraża wdzięczność, ale próbuje
zwrócić ją ku działaniu, do kolejnych dzieł, aby pomoc okazana przez
Andrzeja mogła się rozwijać - przez nas. On oczekuje też pomocy z
naszej strony. Taki jest sens wzajemności w tajemnicy "świętych obcowania"
. Jest ona bardzo dosłowna: gdy pomagamy świętemu, wtedy przekonujemy
się jeszcze silniej, że On nam pomaga - w działaniu, którego sami
nie zdołalibyśmy podjąć i wypełnić.
Wymowny jest najpiękniejszy obraz Andrzeja, widniejący
na poczesnym miejscu w jego Sanktuarium. Uderza to, że Święty ma
związane ręce, co wskazuje nie tylko na Jego mękę, lecz i na dopełnienie
całego życia w przejściu do Boga. Po śmierci bowiem kończy się dla
człowieka czas i związane z nim działanie, nastaje natomiast - o
czym przypomina modlitwa za zmarłych - wieczny odpoczynek. A zatem
związane ręce św. Andrzeja poświadczają, że na zawsze się poddał,
ale nie swoim prześladowcom, tylko Bogu, aby na całą wieczność odpocząć
u Jego boku. Podobnie jak Jezus po swoim powrocie do Ojca "zasiadł"
po Jego prawicy, "oczekując tylko" (Hbr 10, 13) dopełnienia Bożego
dzieła przez tych, którzy Jego mocą działają na ziemi. Tajemnicze "
niedziałanie" Jezusa, tak uderzające w obliczu Jego Krzyża, kryje
w sobie nowe działanie, dopełniające się mocą z nieba na ziemi dzięki
temu, że Zmartwychwstały żyje w pełni - miłością, którą, jak obiecał, "
przyciągnie wszystkich do siebie" (J 12, 32). Przyciąga więzami,
świadczącymi nie o mocy Jego przeciwników, ale poświadczającymi Bożą
miłość, zgodnie z jeszcze innym proroctwem: "Pociągnąłem ich ludzkimi
więzami, a były to więzy miłości" (Oz 11, 4). Podobnie działa żywy
świadek Ukrzyżowanego, św. Andrzej: ożywia nas, udziela mocy do pomocy,
którą chce okazywać światu właśnie przez nas.
Tak więc, skoro nie żałowaliśmy wysiłku, aby przybliżyć
i należycie przygotować ogłoszenie patronatu św. Andrzeja, możemy
liczyć obecnie i w przyszłości na to, że dalej będzie się spełniać
obietnica Świętego, który jako Patron odrodzonej Ojczyzny pragnie
nam pomagać, abyśmy, zgodnie z naszą modlitwą do Niego - "z odnowioną
mocą ducha przyczyniali się w naszej Ojczyźnie do tworzenia cywilizacji
miłości".
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu