(...) Dzisiejsza uroczystość Świętej Rodziny zachęca nas, byśmy składali Bogu Najwyższemu wielkie dziękczynienie za nasze rodziny. Najpierw za te, w których sami urodziliśmy się i wyrośliśmy: za nasze matki i ojców, za rodzeństwo i dalszych krewnych. Dzięki okazanej nam przez nich miłości, dzięki ich troskliwości i serdeczności, ich mądrym radom i wymaganiom - my sami dojrzewaliśmy w naszym człowieczeństwie, uczyliśmy się kochać innych, przybliżaliśmy się do Boga. Wielu założyło własne rodziny. Szczególna dziś jest okazja, by w duchu wdzięczności polecić Dobremu Bogu współmałżonków i dzieci, by przywołać na pamięć wszystkie dobre chwile z naszego rodzinnego życia. W przeżyciach tych i wydarzeniach sam Bóg przybliża się do nas i nas przybliża do Siebie: Ten, który jest Miłością i który przychodząc na świat w Świętej Rodzinie nazaretańskiej, uczynił Swoją każdą ludzką rodzinę. Co prawda, właśnie życie rodzinne i nieodłącznie z nim związane kłopoty sprawiają, że w sercach naszych częściej gości troska i niepokój o przyszłość niż pełna radości wdzięczność. Jakże nie martwić się, gdy zdrowie nie dopisuje, gdy pieniędzy mało, gdy z najbliższymi trudno niekiedy żyć w zgodzie; nie jesteśmy przecież aniołami. Do tego dochodzą kłopoty w pracy i narzekanie na to, co dzieje się wokół nas: w kręgu najbliższych, w Kościele, a zwłaszcza w Polsce dzisiaj. Z przykrością stwierdzamy, że proces przemian gospodarczo-społecznych jest dłuższy i boleśniejszy, niż przypuszczaliśmy, że popełnia się mnóstwo karygodnych błędów, za które największą cenę płacą biedni i coraz biedniejsi prości ludzie. Oburzamy się, że sprawujący władzę bardziej dbają o swe stanowiska niż o wspólne dobro. I tak poddajemy się nastrojowi pesymizmu i zniechęcenia, a w sercach częściej gości żal i pretensje niż uczucie wdzięczności za otrzymane - i to tak obficie - dobra. A przecież Ojciec Niebieski nie obiecał nam, że wraz z przyjściem na świat Jego Syna skończą się wszelkie troski i kłopoty. Największą chorobą człowieka jest śmiercionośny grzech, który oddala nas od Boga i od siebie nawzajem. Zmaganie z utrapieniami życia codziennego ma nas właśnie uczyć miłości: współczucia, ofiarnej pomocy, przebaczenia win, wierności. Nie potrafimy temu sami podołać, dlatego Bóg stał się Człowiekiem i przyjął na Siebie nasze trudy i biedy. "On, Syn Boży - przypomina za Ojcami Soborowymi Papież Jan Paweł II - przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem. Ludzkimi rękoma pracował, ludzkim myślał umysłem, ludzką działał wolą, ludzkim sercem kochał, urodzony z Maryi Dziewicy, stał się prawdziwie jednym z nas, we wszystkim do nas podobny oprócz grzechu" (Tertio millennio adveniente, p. 4). (...) Oczywiście, radość z wcielenia Boga nie zwalnia nas z obowiązku budowania królestwa sprawiedliwości i pokoju, raczej nas do tego zachęca i pobudza. Nie wolno godzić się na kłamstwo i przemoc, na krzywdę czynioną bliźnim, zwłaszcza najmniejszym pośród nas, na męczący wszystkich bałagan i głupotę. Pamięć o Bożych darach zobowiązuje do tego, by dary te pielęgnować i rozwijać w duchu Ewangelii. Powiadamy niekiedy, że przyszło nam żyć w ciekawych czasach, przełomowych i obiecujących. Ale wiąże się z tym jednocześnie wielka odpowiedzialność, by przyszłe pokolenia nie obarczały nas winą za zmarnowanie niezwykłej szansy odrodzenia suwerennej i sprawiedliwej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, z należnym w niej miejscem dla Chrystusa i Jego Kościoła. Dla osiągnięcia tego celu potrzeba jeszcze wiele twórczego i solidarnego wysiłku. Dużo jest do zrobienia w naszych rodzinach i dla naszych rodzin. Niektóre z nich borykają się po prostu z nędzą - i nie możemy o tym nie pamiętać teraz zwłaszcza, w święta Bożego Narodzenia. Wielu rodzinom grozi rozbicie, powodowane słabością lub grzechem małżonków, trudnością pogodzenia obowiązków rodzinnych z zawodowymi, kłopotami mieszkaniowymi lub innymi przyczynami. Trzeba te trudności widzieć i z całą mocą wiary w Bożą łaskę wytrwale je przezwyciężać. Ale niech tym wysiłkom, a także słusznej niekiedy krytyce obecnych warunków życia towarzyszy świadomość dobra, którym zostaliśmy obdarzeni. Trzeba to dobro zauważyć i umieć się nim cieszyć. Działania podejmowane w imię najszczytniejszych nawet haseł na nic się nie zdadzą, jeśli nie będą przeniknięte światłem radości płynącym z dziękczynienia Bogu i ludziom. Miłość rodzi się z wdzięczności. Gdzie więc nie ma wdzięczności, tam nie ma miłości; tam zaczyna brakować miejsca dla Boga, który jest Miłością. (...) Z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego Roku składam wszystkim naszym Przyjaciołom i Dobrodziejom, a także ich Najbliższym najlepsze życzenia obfitości Bożych łask. Niech Nowonarodzony obdarza nas wszystkich swą drogocenną obecnością, niech nas napełnia radością i wdzięcznością, byśmy wraz z Aniołami śpiewali z głębi serca: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli". Ks. prof. dr hab. Andrzej Szostek Rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Lublin, Boże Narodzenie AD 1999
Pomóż w rozwoju naszego portalu