Pewne przysłowie mówi: "Lis, nawet farbowany, ma naturę lisa". Jesteśmy już po wyborach. Powoli wszystkim przechodzi przedwyborcza
gorączka. Połowa Polaków cieszy się "swoim" prezydentem, druga połowa,
doznawszy moralnego kaca, liże rany, nie bardzo rozumiejąc, co się
naprawdę stało.
Dlaczego po raz drugi wybrany został były komunista,
dopuszczający aborcję, legalną pornografię?
Dlaczego w kraju, który uważa się za katolicki, wybrany
został agnostyk, który w przeciwieństwie choćby do Leszka Kołakowskiego,
jest agnostykiem, ale konformistycznym? Jego agnostycyzm nie wynika
przecież z przesłanek filozoficznych, ale z czystej, wyrafinowanej
socjotechniki. Chodzi przecież o wkomponowanie się w nastroje ludzi,
w swoistą "modę" na wątpienie w najbardziej podstawowe wartości.
Dlaczego po raz drugi wybrany został parodysta, który
nie umie uszanować najświętszych symboli i autorytetów? Dlaczego
wybrany został człowiek, który publicznie skłamał, że skończył studia?
Dlaczego wybrany został ktoś, kto nie umie okazać najmniejszej
skruchy, nie umie prosić o przebaczenie, a przy tym arogancko poucza
biskupów i Kościół o miłosierdziu?
Dziwi mnie, że ma on odwagę cytować Ojca Świętego, a
jeszcze bardziej mnie dziwi, że cytuje wybiórczo! Czy Papież w polskim
parlamencie nie powiedział: "Demokracja połączona z relatywizmem
moralnym staje się nową formą totalitaryzmu"? Oto mamy demokrację
i mamy relatywizm moralny - mamy więc nową formę totalitaryzmu!!!
Wybraliśmy aż tak źle! Niestety!
Ale jest też drugi rodzaj pytań, których nie można uniknąć;
dlaczego nie wybrany został żaden człowiek "Solidarności", która
całkowicie odmieniła Polskę i Europę, dając jej wolność, demokrację
i możliwość wyborów? Dlaczego nie zajął nawet drugiego miejsca? Dlaczego
nie było nawet drugiej tury?
Dlaczego milionowa rzesza członków "Solidarności" i kilkumilionowa
Rodzina Radia Maryja nie przyznały się do swojego kandydata? Czyżby
nie był już "swój"? A może nigdy nim nie był - może był tylko pozornie?
Wydaje się, że ten paradoks syntetycznie zilustrował
w przedwyborczym numerze Polityki Marek Raczkowski, pokazując, jak
to zszokowany Polak ogląda kompromitujące sceny z Charkowa i Kalisza,
potem bije się z własnymi myślami, potem idzie do urny, a zaraz potem
do spowiedzi.
Może było to zgorszenie faryzejskie, obłudne i pozorne?
Może większość Polaków rozpoznała w Kwaśniewskim samych siebie -
zdolnych do podobnych wygłupów i świńtuszeń? Może większość Polaków
choruje na relatywizm. Może większość Polaków zatraciła poczucie "
sacrum" i granice zwykłej przyzwoitości. Może większość Polaków naśladuje
grzechy pogan, nie robiąc z tego większych problemów, i chce daleko
idących ustępstw Kościoła w sferze moralności...
Może więc ludzie zobaczyli siebie, swoje lustrzane odbicie,
i dlatego utożsamili się z kimś takim?
Może więc warto pokusić się o wnioski idące jeszcze dalej!
Czy wybór, którego byliśmy świadomymi uczestnikami lub mimowolnymi
kibicami, nie ukazuje poważnych znamion kryzysu autorytetu Kościoła?
Jak wytłumaczyć fakt, że w kraju Papieża katolików świeckich zwyczajnie
nie stać na taką reprezentację, która znalazłaby aprobatę większości?
Czy w łonie Kościoła nie dochodzi do dwóch monologów zamiast jednego
dialogu? Całe szczęście, że ten "monolog świeckich" nie dotyczy,
przynajmniej na razie, samej materii wiary, i że nie przybiera takich
kształtów, jak w kontestatorskiej Austrii czy Holandii, ale kto wie,
co się stanie, gdy zabraknie polskiego Papieża? Jednak sam fakt,
że katolicy świeccy widzą tyle tak ważnych kwestii społecznych zupełnie
inaczej niż ich pasterze, świadczy o niewątpliwym kryzysie posłuszeństwa!
Czy to, że apele, które płynęły z katolickich rozgłośni, z katolickich
czasopism, z Jasnej Góry i setek ambon, nie zostały wysłuchane, a
nawet przez wielu w ogóle nie były brane pod uwagę - nie zdumiewa
i nie każe z bólem myśleć o katolicyzmie polskiego jutra? Co znaczyła
obecność milionów Polaków na szlakach wszystkich pielgrzymek papieskich,
skoro te same miliony urządzają swoje życie coraz bardziej i coraz
częściej, jakby Boga nie było? Chcą swawolić i wolą tych, którzy
swawolić pozwalają?
Nie doceniliśmy komunizmu! Najpierw uważaliśmy, że jest
śmieszny, głupi i nie do przyjęcia. Potem uwierzyliśmy, że upadł,
że się skończył. Śp. ks. Tischner jako jeden z nielicznych skutecznie
zdemaskował i opisał przypadek - "homo sovieticus". Ale komunizm
ewoluował tak, jak ewoluuje wirus. Kiedy zauważy, że organizm uodpornił
się, pojawia się jego kolejna, inteligentniejsza mutacja, która inteligentniej
pasożytuje! Wmówił nam, że jest niegroźny, zdolny do dialogu i mądrych
kompromisów. Że nie dzieli, a nawet łączy. Że nie jest fanatyczny,
ale tolerancyjny. Że wyzwolił się z demonów przeszłości, że widzi
przyszłość. Komunizm ubrał się w koszule Calvina Kleina, nosi krawaty
od Pierre´a Cardina, jeździ lancią, wszedł na giełdowy parkiet. Jest
euroentuzjastą, a szacowną instytucję Kościoła traktuje z przymrużeniem
oka, też interesownie, by nie prowokować "maluczkich i oszołomów". Właśnie ostatnio, w piątek 6 października br., z całym cynizmem
przemówił przez L. Millera, że "prawicowy skansen nie pasuje do lewicowej
Europy!". Skoro nie można fizycznie wyeliminować Kościoła, to trzeba
zrobić to, co zrobiono na Zachodzie - zmarginalizować jego głos,
wsączyć w ludzi zobojętnienie na głos Kościoła, wmawiając im, że
sumienie, wszystko jedno jakie, wystarczy!
Nie doceniliśmy komunizmu, a przeceniliśmy "Solidarność"
i jej ludzi! Ideały zdają każdy egzamin, nie zdają go, niestety,
ludzie! Nie doceniliśmy tego ideologicznego trupa, ale właśnie ten
trup odważa się wyrzucać na śmietnik historii zasłużonych ludzi i
ośmieszać wartości! "Homo sovieticus" żyje, jak zawsze na kredyt!
Żyje i ma się, niestety, dobrze! Pozostaje więc czekać, aż umrą wszystkie
pokolenia, które komunizm zdeprawował, ogłupił i stworzył na swój
obraz i podobieństwo!
Czekają nas jeszcze następne trudne wybory. Jeszcze nie
raz wybierzemy źle lub nawet gorzej! Może to nasza polska specjalność,
a może to już taka słowiańska dusza. Rosjanie zwykli mawiać: "Stwarzamy
sobie wielkie problemy, żeby potem bohatersko je pokonywać!". My,
Polacy, niestety także!
Pomóż w rozwoju naszego portalu