W publicystyce społeczno-ekonomicznej, w tym także naukowej,
oraz w potocznych przekonaniach ludzi funkcjonuje pogląd, że celem
działalności gospodarczej (ekonomii) jest zaspokajanie potrzeb (popytu)
przez wytwarzanie odpowiedniej podaży dóbr i usług gospodarczych.
Katolicka nauka społeczna zwraca jednak uwagę, iż takie definiowanie
celu ekonomii jest błędem, ponieważ pozostaje w niezgodzie z założeniami
etyki gospodarczej. Na gruncie bowiem takiej definicji np. budowa
obozów koncentracyjnych, produkcja narzędzi tortur dla organizacji
przestępczych - stanowiłyby normalną realizację celów działalności
ekonomicznej, skoro w takich przypadkach są zaspokajane określone
potrzeby. Dotykając przykładów mniej drastycznych i bliższych naszej
rzeczywistości, trzeba powiedzieć, iż np. pomnażanie zasobów służących
zaspokajaniu potrzeb w dziedzinie pornografii albo zaspokajanie popytu
na pigułki znane pod kryptonimem RU 486 też - według takiego błędnego
rozumienia celu ekonomii, należałoby zaliczyć do normalnej działalności
gospodarczej.
Przed trzema laty prasa w Polsce z dezaprobatą opisywała
bulwersujące fakty, kiedy wyszło na jaw, iż w niektórych miastach
tzw. agencje towarzyskie, czyli działające legalnie pod tą nazwą
domy publiczne, kontaktowały się z urzędami pracy w sprawie zatrudnienia
kobiet, choć oficjalnie - oczywiście, nie w charakterze prostytutek,
lecz "masażystek". Co więcej, dyrektor jednego z wojewódzkich urzędów
pracy oświadczył wtedy na konferencji prasowej, że kobiety, które
będą odmawiać podjęcia "pracy" w agencjach towarzyskich, zostaną
skreślone z listy bezrobotnych. Nawet tolerancyjna w tym względzie
Gazeta Wyborcza, zamieszczająca przez jakiś czas na swych łamach
telefony panienek do towarzystwa, wyraziła wówczas swoje oburzenie,
drukując tekst pod słusznym tytułem: Pośredniak nie rajfur (GW, nr
185 z 1997 r.).
Polskie ustawodawstwo nakazuje bezrobotnej przyjąć taką
ofertę pracy. Jeśli odmówi - traci zasiłek, jeżeli odmówi dwa razy
- traci status bezrobotnej. Z kolei agencje towarzyskie, które złożyły
w urzędach oferty pracy i nie dostały stamtąd "pracownic", mogą uzyskać
zgodę na zatrudnienie cudzoziemców. Wprawdzie urzędniczka z Krajowego
Urzędu Pracy w Warszawie zapewniła wtedy prasę, że terenowe urzędy
pracy nie przyjmują ofert pracy w charakterze prostytutek, ale zarazem
dodała, że jeśli bezrobotna definiuje swój zawód np. jako "masażystka",
a taka oferta pojawi się, urząd może jej taką pracę zaproponować.
W końcu w liberalnej gospodarce wolnorynkowej agencje towarzyskie
też są pełnoprawnymi podmiotami działającymi na rynku pracy. Tworząc
nowe miejsca pracy ("pracy w erotyce"), przeciwdziałają bezrobociu
i zasilają jakoś budżet biednego państwa.
Etyka katolicka włącza pracę w szerszy kontekst ładu
moralnego. Praca jest czynem specyficznie ludzkim (zwierzęta i maszyny
nie pracują). Wewnętrznym celem pracy jest służenie rozwojowi osoby
ludzkiej, jej doskonaleniu w płaszczyźnie cielesnej, poznawczej,
wolitywnej i społecznej - przez tworzenie wartości materialnych i
duchowych odpowiadających temu rozwojowi. W zależności od charakteru
wykonywanej pracy owe wartości urzeczywistniane są w różnych proporcjach.
Na takim personalistycznym rozumieniu pracy opiera się
głoszony przez katolicką naukę społeczną rzeczywisty, wewnętrzny
i obiektywny cel ekonomii. Cel ten polega na ciągłym i niezawodnym
stwarzaniu takich warunków materialnych, które umożliwiają jednostce
i organizmom społecznym rozwój godny człowieka*. Godny człowieka
- czyli zgodny z jego osobową naturą daną mu i zadaną przez Boga.
W głębokiej sprzeczności z takim rozumieniem pracy pozostaje
narzucona nam przez system liberalny nowomowa w rodzaju "gospodarka
zasobami ludzkimi", wyrażająca utylitarny i instrumentalny stosunek
do człowieka, traktowanego jako przedmiotowy element procesów gospodarczych,
względnie jako środek do osiągania celów ekonomicznych. W systemie
komunistycznym językowym przejawem tej samej tendencji dehumanizowania
pracy był np. dokument rządowy z okresu PRL-u dotyczący właściwego
wykorzystania kadr urzędniczych, a zatytułowany: W sprawie racjonalnej
gospodarki materiałem ludzkim (!).
Powiedzmy jasno: Przemysł pornograficzny i tzw. praca
w erotyce, działalność reklamowa promująca rzeczy i zachowania sprzeczne
z moralnością, produkcja preparatów wczesnoporonnych i środków antykoncepcyjnych,
wydawanie pism szerzących demoralizację, pozostawanie w służbie organizacji
przestępczych oraz inna tego rodzaju działalność wytwórcza czy usługowa,
a także handel dla zysku w niedzielę - nie mogą być traktowane jako
praca, ponieważ są jej negacją, czyli antypracą, która niszczy osobę
ludzką, zamiast ją rozwijać i doskonalić, a tym samym sprzeniewierza
się prawu Bożemu.
* Kard. Joseph Hoaffner, "Chrześcijańska nauka społeczna", tłum. ks. S. Pyszka SJ, Kraków 1991, s. 142.
Pomóż w rozwoju naszego portalu