Reklama

Rozpijania Częstochowy ciąg dalszy

Dlaczego?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lewicowi radni Częstochowy pozwolili na to, aby w okolicach Jasnogórskiego Sanktuarium Narodu handlowano alkoholem. To z różnych względów zła wiadomość. Można na nią zareagować świętym oburzeniem, rzucając oskarżenia o złośliwość, czego dowodem byłby ten właśnie zamach na religijne i narodowe świętości, albo próbować w imię dialogu i budowania wspólnego dobra zrozumieć, o co w tej decyzji chodzi. Bliższe jest mi to drugie podejście do sprawy. Tyle że nawet przy dużej dozie dobrej woli zrozumieć posunięcia radnych z SLD nie sposób.
Do tej pory w Częstochowie obowiązywała uchwała Rady Miasta, która zakazywała handlu alkoholem w kilku miejscach, w tym w ściśle określonych okolicach Jasnej Góry. Zapis był jasny i przez rozsądnych ludzi nigdy nie kwestionowany. Panowała zgoda ponad podziałami co do tego, że należy chronić wyjątkowe dla prawie wszystkich Polaków miejsce przed często kryminalnymi następstwami nadużywania wysokoprocentowych trunków. Uchwała gwarantowała czterem milionom pielgrzymów z Polski i świata, corocznie odwiedzającym Sanktuarium, że w okolicach Jasnej Góry nie napotkają barów czy sklepów ze stojącymi wokół nich smakoszami taniego wina marki "la patik". I nie była to jedynie kwestia estetyki, ale czegoś znacznie poważniejszego - bezpieczeństwa. Teraz radni z SLD wycofali się z porozumienia i manifestując swoiście pojętą wrażliwość na sacrum, zadecydowali, że niedostępność alkoholu w okolicach Jasnej Góry zubażała duchową ofertę Sanktuarium.
Pierwsze co się narzuca - to pytanie o motywację, jaka kierowała stanowiącymi nowe prawo? Wszak rozsądni ludzie zdają sobie sprawę, że sprzedaż wysokoprocentowego alkoholu w bezpośredniej bliskości Sanktuarium będzie przeszkadzała. Nietrudno wszak wyobrazić sobie konsekwencje usytuowania sklepów z wódką w okolicach Klasztoru. Najwięcej na ten temat mogliby powiedzieć ci, którzy przy takich sklepach mieszkają. Po prostu cierpią i to bez względu na wyznanie. Wieczorem nie wyjdą z domu, bo istnieje realne ryzyko rozmowy z osobnikami, którym brakuje paru złotych na "kieliszek chleba". Próba dyskusji w takiej sytuacji jest dość niebezpieczna. Obowiązek zachowania ciszy nocnej w okolicach sklepów z alkoholem jest raczej martwy, a w głośnych, wewnętrznych dyskusjach takiej grupy górę biorą argumenty pięści i wszystko kończy się interwencją sił porządkowych.
Takie obrazki mogą się teraz pojawiać bezpośrednio wokół Jasnej Góry. Trudno bowiem przypuszczać, że realnym zabezpieczeniem będzie zapis w nowej uchwale, który stwierdza, że "punkty sprzedaży oraz sprzedaży i podawania napojów alkoholowych przy takich obiektach, jak: Klasztor Jasnogórski, kościoły, szkoły, przedszkola (...) powinny być usytuowane w miejscu zabezpieczającym prawidłowe i bezkonfliktowe funkcjonowanie tych obiektów". Co to znaczy? Tym zapisem rajcy złożyli władzę decydowania o tym, co służy, a co może przeszkadzać pielgrzymom, w ręce urzędnika. To on, a nie jasny i czytelny przepis, a takim było dotychczasowe prawo, rozstrzygnie, czy proponowane przez wnioskodawcę miejsce sprzedaży alkoholu zabezpiecza prawidłowe i bezkonfliktowe funkcjonowanie Klasztoru. Czymś oczywistym jest, że różni ludzie mają różną wrażliwość na sprawy religijne. Ta zasada dotyczy także urzędników. Może się zdarzyć, że urzędnik będzie człowiekiem niewierzącym, dla którego wszystko, co dzieje się wokół Jasnej Góry, jest niezrozumiałe, bo sam nigdy przeżycia religijnego nie doświadczył. Trudno w takiej sytuacji spodziewać się, żeby wiedział, czego po pielgrzymce oczekują ci, którzy na nią się wybierają, i co może przeszkodzić w religijnym przeżyciu drogi i pobytu na Jasnej Górze. Zapis ten zatem niczego nie zabezpiecza, no może jedynie to, że jakąś cząstkę władzy gwarantuje urzędnikowi. Smutna to jednak gwarancja.
Powróćmy do pytania - dlaczego? Radni tłumaczą się, że ich decyzji nie motywował ani brak zrozumienia, ani tym bardziej niechęć do sacrum. Żeby dowieść szczerości swoich intencji, powoływali się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA). Przecież żyjemy w państwie prawa i sądowi trzeba się podporządkować - zdawali się mówić. Wobec takiego dictum trudno o sprzeciw. - Niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość sprawiedliwość - marzyliśmy przed 1989 r. i teraz trudno, bez narażania się na śmieszność, wycofywać się z tych marzeń.
Z drugiej jednak strony - co najmniej podejrzliwość budzi prawo, które nie chroni tak wyjątkowych miejsc, jak Jasna Góra przed plagą pijaństwa i wszystkiego złego, które jest z nim związane. O co więc chodzi w dokumencie, na który powołuje się większość rządząca Częstochową? Czy jest rzeczywiście tak, jak mówią radni?
Dokument NSA jest efektem skargi, jaką wniósł jeden z mieszkańców miasta, któremu odrzucono wniosek o koncesję na handel alkoholem. W uzasadnieniu odmowy powołano się na uchwałę Rady Miasta z 1998 r., zabraniającą handlu alkoholem w miejscu, w którym wnioskodawca chciał nim handlować, nota bene znacznie od Jasnej Góry oddalonym. Starający się o koncesję poskarżył się sądowi i sprawę wygrał. W postanowieniu sądu, według tłumaczenia radnych, zabraniano zakazywania sprzedaży alkoholu w jakichkolwiek miejscach. - Nie chcemy narażać się na kolejne przegrane procesy i stąd wycofujemy się z wyszczególnienia w uchwale miejsc, gdzie nie wolno sprzedawać alkoholu - mówiono przez media społeczeństwu. Rozczarowuje, że lokalna prasa, dla której jednym z priorytetowych zadań jest kontrola posunięć władzy, bezkrytycznie przyjęła to tłumaczenie. Wydaje się, że dziennikarze nie zajrzeli nawet do tekstu uchwały. A już w nim czarno na białym jest wyjątek od reguły. Jedynymi, ściśle określonymi miejscami, w których, mimo rzekomego postanowienia sądu, zakaz sprzedaży alkoholu utrzymano, są targowiska. Z jakichś niezrozumiałych przyczyn targowiska są dla radnych lewicy bardziej zagrożone skutkami pijaństwa niż przedszkola, szkoły, nie mówiąc już o Jasnej Górze. Już to czyni tłumaczenie bezwartościowym i nasuwa podejrzenia, że chodzi o coś zupełnie innego niż deklarowana konieczność podporządkowania się decyzjom niewątpliwego autorytetu, jakim jest niezawisła władza sądownicza.
Podejrzenia wzmagają się, gdy przeczyta się uzasadnienie wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego. Sędziowie NSA stwierdzili w nim, że jeden z zapisów zaskarżonej uchwały, który zakazywał handlu alkoholem w lokalu znajdującym się przy konkretnej częstochowskiej ulicy (jak już zostało wspomniane - sporo oddalonej od Jasnej Góry) jest sprzeczny z prawem. Jest tak, ponieważ "nie sposób przyjąć, iż pawilony położone przy ulicy Dekabrystów są miejscem szczególnie chronionym, którego charakter wymagał wprowadzenia tego zakazu". Miejsca szczególnie chronione, według zapisów ustawy o wychowaniu w trzeźwości, to m.in.: przedszkola, szkoły i miejsca kultu religijnego. W ich otoczeniu rada ma prawo wydać uchwałę, która zakazywałaby handlu alkoholem. Tyle że w Częstochowie zrobić tego po prostu nie chciała. Powodów możemy się domyślać. Wiarygodnym wytłumaczeniem całego zamieszania wydaje się być niechęć do wszystkiego, co związane z wiarą, a Jasna Góra jest jednym z najjaśniejszych tego znaków. Niechęć ta ma najprawdopodobniej swoje korzenie w poprzedniej epoce. Żeby ją dostrzec, wcale nie potrzeba złej woli i mentalności śledczego. Trudno się bowiem oprzeć wrażeniu, że decyzja radnych SLD wpisuje się dobrze w ciąg historycznych zdarzeń, których bohaterami byli aparatczycy komitetu powiatowego, a później wojewódzkiego PZPR, których priorytetem była walka z Jasnogórskim Sanktuarium.
Sprawa zdaje się dotyczyć tylko ludzi wierzących, ale tak nie jest. Pomijam fakt, że decyzja na pewno nie pomoże w walce z chorobą alkoholową, która już dotknęła mieszkańców częstochowskiego grodu. Uchwała może przynieść negatywne skutki dla wszystkich mieszkańców Częstochowy. Nie sposób ukryć, choć to brzydko brzmi, że Częstochowa trochę "żyje" z Jasnej Góry. Wzrost materialny miasta zależy w pewnej mierze od pielgrzymów nawiedzających Jasnogórskie Sanktuarium. To prawda, że przyjeżdżają tu przede wszystkim modlić się. Ale muszą coś zjeść, gdzieś przenocować, kupić pamiątkę. Trudno przypuszczać, że będą chcieli odwiedzić Jasną Górę, gdy wokół Sanktuarium nie będą się czuli bezpiecznie. Wszak bezpieczeństwo to jedna z podstawowych potrzeb człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dlaczego trzeba spowiadać się przed kapłanem?

2024-03-27 08:03

[ TEMATY ]

spowiedź

Magdalena Pijewska

Skąd wzięła się spowiedź w Kościele? Dlaczego trzeba spowiadać się przed kapłanem? Na czym polega dobrze przeżyta spowiedź? Na te i inne pytania odpowiada nowa książka „Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących” wydana nakładem Wydawnictwa Serafin.

„Dar przebaczenia. O spowiedzi dla wątpiących” to książka wielu autorów. Bogata jest w teksty doświadczonych duchownych: ks. Przemysława Artemiuka, ks. Mariusza Rosika, o. Kazimierza Fryzła CSSR, br. Adama Gęstwy OFMCap, br. Błażeja Strzechmińskiego OFMCap, br. Luisa Dri OFMCap. Nie zabrakło także spojrzenia osoby świeckiej - swoim doświadczeniem podzieliła się publicystka Magdalena Urbańska. Poniżej przedstawiamy fragment książki:

CZYTAJ DALEJ

Kraków: uroczystości pogrzebowe poety Leszka Długosza

2024-03-27 19:12

[ TEMATY ]

pogrzeb

PAP/Łukasz Gągulski

- Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie uroczystości pogrzebowych śp. Leszka Długosza w kościele Świętego Krzyża w Krakowie. Doczesne szczątki artysty spoczęły na Cmentarzu Rakowickim.

- Żegnamy człowieka niezwykłego, o którego prawdziwym duchu mówi jego poezja, a także często poezja śpiewana - stwierdził abp Marek Jędraszewski na początku Mszy św. pogrzebowej w kościele Świętego Krzyża w Krakowie. Zwrócił uwagę na zbiór wierszy „Ta chwila, ten blask lata cały”. - Ten zbiór mówi wiele o miłości pana Leszka Długosza do życia; do tego, by tym życiem umieć się także upajać - dodawał metropolita krakowski cytując fragmenty poezji, wśród których był wiersz „Końcowa kropka”. - Odejście pana Leszka Długosza jest jakąś kropką, ale tylko kropką w jego wędrówce ziemskiej - mówił abp Marek Jędraszewski. - Głęboko wierzymy, że dopiero teraz zaczyna się pełne i prawdziwe życie; że z Chrystusem zmartwychwstałym będziemy mieć udział w uczcie cudownego życia bez końca. Tym życiem będziemy mogli się upajać i za nie Bogu dziękować i wielbić - dodawał metropolita krakowski.

CZYTAJ DALEJ

W świetle Eucharystii, w ciszy konfesjonału - paulini i Jasna Góra

2024-03-28 10:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Patriarcha Zakonu Paulinów św. Paweł z Teb przez wielu skazany na śmierć głodową na pustyni, doświadczył Bożej troski i był z Bożej Opatrzności karmiony chlebem. Dziś prawie pół tysiąca paulinów każdego dnia Chlebem Eucharystycznym karmi ludzi na 4 kontynentach. W sercu Zakonu na Jasnej Górze żyje ponad 70 kapłanów. Misję tego miejsca i posługujących tu paulinów, wciąż określają słowa św. Jana Pawła II, że „Jasna Góra to konfesjonał i ołtarz narodu”. Sprawowanie Eucharystii jako centrum życia całej wspólnoty i pracy apostolskiej paulinów wpisane jest w ich zakonne konstytucje.

Na Mszę św…po cud

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję