KS. PAWEŁ BEJGER: - Panie Premierze, chciałbym wrócić do tego dnia, gdy podjął Pan decyzję o wycofaniu się z kandydowania na urząd prezydencki RP. Tylko Pana stać było na taki gest, który przez wielu Polaków został nazwany bohaterskim. Co spowodowało, że właśnie tak Pan postąpił?
JAN OLSZEWSKI: - Wielu dziennikarzy zadaje mi to pytanie, szukając w odpowiedzi na nie pewnej sensacji czy jakichś niesamowitych układów z tym, na kogo oddałem głosy swoich zwolenników. A cała sprawa jest bardzo prosta: o takim, a nie innym moim zachowaniu zadecydowała logika wydarzeń. Zarysowała się pewna nadzieja, że wybory prezydenckie nie rozstrzygną się w pierwszej turze, dlatego należało natychmiast skoncentrować siły na jednym kandydacie, który miał największe szanse powalczyć z Kwaśniewskim. Tym kandydatem był niewątpliwie Krzaklewski. I to jest odpowiedź na pytanie - nie ma co więcej spekulować.
- Wierzył Pan w to, że będzie druga tura?
- Wierzyłem. I wszystkie znaki potwierdzały to moje przypuszczenie. Proszę sobie przypomnieć taki moment w kampanii wyborczej, gdy notowania Kwaśniewskiego spadły poniżej 50%. Ale zarysowała się wizja jeszcze bardziej tragiczna: że w drugiej turze spotkają się Kwaśniewski i Olechowski. I co wtedy? Pewnie musielibyśmy wzywać naszych wyborców do tego, aby pozostali w domu, aby nie głosowali. To byłaby totalna kompromitacja dla całej prawicy.
- A nie jest kompromitacją fakt, który ma miejsce w AWS, że szykuje się podział, rozłam? Dokonują tego ludzie, którzy powtarzają nam, że to wszystko czynią w imię dobra Polski...
- Moim zdaniem, odejście pewnych ludzi z AWS uzdrowiłoby całą sytuację. Trzeba powiedzieć sobie wprost, że oni nie pasują do tego, by być w szeregach AWS. Zachowanie niektórych ludzi jest - powtórzę to - kompromitacją dla prawej strony politycznej. Proszę zauważyć, że od kilku tygodni trwa spektakl pt. Płażyński - Rokita - Tokarczuk, który media ukazują w przepiękny sposób. Każdy następny dzień tego spektaklu przynosi niepowetowane straty w szeregach prawicy.
- Z drugiej strony, Panie Premierze, wspomnianym ludziom może się coś nie podobać w AWS...
- W takiej sytuacji wystarczy powiedzieć, że z powodu różnic poglądów odchodzimy i sprawa załatwiona. A tak... Im dłużej będziemy się kłócić, tym dłużej będą nas pokazywać w telewizji, będą o nas pisać. Ja myślałem, że mam do czynienia z rasowymi politykami, a to są dzieci, dzieci, dzieci!...
- To co, budujemy nową AWS?
- Nie budujemy, odbudowujemy. Pamiętajmy, że AWS jest "firmą", która jest związana z "Solidarnością", i to do czegoś zobowiązuje.
- No właśnie, ludzie chyba czegoś innego oczekiwali od polskiej prawicy?
- Oczekiwali, że będzie ona przejrzysta, czysta, niosąca pomoc ludziom. Ale i my wszyscy oczekujemy przedstawienia autentycznego programu. Proszę Księdza, to, co teraz powiem, jest bardzo ważne: my oczekujemy na program, który byłby zupełnie inny od tego, który prezentowała koalicja AWS-UW.
- Będąc na miejscu pana Krzaklewskiego, co by Pan zrobił?
- Na pewno byłbym bardziej stanowczy. Sam zaproponowałbym zmiany, ale nie z tymi ludźmi.
- Dlaczego?
- Bo panom Rokicie, Płażyńskiemu, Tokarczukowi zależy nie na poprawieniu mechanizmu funkcjonowania AWS, lecz na rozbiciu. I robią to w sposób bardzo cyniczny.
- Jan Maria Rokita - w AWS od 1997 r. Można powiedzieć o nim "spadochroniarz z Unii Wolności". On chyba w tej chwili ma najwięcej do powiedzenia?
- Tak. Pan Rokita to desant zrzucony do AWS przez UW po to, aby jątrzyć, rozbijać, paraliżować wszelkie mądre posunięcia.
- Co w takim razie mamy robić, patrząc na ten gorzki spektakl prawicy?
- Cierpliwie czekać. Nie można włączać się w ten " cyrk", bo to jest kompromitujące. Trzeba poczekać. Na początku grudnia będzie zjazd "Solidarności" i tam zapadną pewne rozstrzygnięcia. Uważam, że zjazd przetnie wszelkie waśnie i nieporozumienia.
- Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu