Reklama

Listy do "Niedzieli"

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Szansa

Szczęść Boże Pani Aleksandro! Z wielkim zainteresowaniem czytam zawsze Pani rubrykę. Piszą do niej ludzie, którzy chcą naprawdę coś ciekawego i mądrego powiedzieć. Zresztą wypowiedzi Pani są równie trafne i godne uwagi, pełne taktu i wyrozumiałości dla ludzkich słabości. Szczególnie jest mi bliskie Pani zainteresowanie problemem samotności.
Piszą do Pani ludzie w różnym wieku, młodzi i starsi, wszyscy pragną przerwać swoją samotność. Otwarcie kącika dla samotnych jest pomysłem nader trafnym, może tutaj mamy szansę poznać wartościowych ludzi... Bo przecież w życiu liczy się tylko drugi człowiek i to, co możemy i chcemy dla niego dobrego uczynić.
To bardzo ważne, aby na swej drodze spotykać ludzi o podobnych poglądach, ceniących te same wartości, kochających Boga i ludzi. Mam 40 lat, jestem osobą samotną, może napisze do mnie ktoś, z kim znajdę wspólną nić porozumienia, komu będę mogła ofiarować swój czas i dobre słowo, przecież razem o wiele łatwiej czynić dobro. Przesyłam pozdrowienia.

Krystyna

Serdecznie dziękuję za ciepłe słowa, utwierdzające mnie w sensowności pracy, którą staram się wykonywać najlepiej, jak tylko potrafię. Taka zwrotna informacja, że moje słowa trafiają tam, gdzie bym chciała, są dla mnie najważniejsze. A piszę do ludzkich serc, które zechcą mnie wysłuchać.
Znów odżywa problem samotności. Pani Krystyno! Niedawno uczestniczyłam w spotkaniu koleżeńskim mojego dawnego uczelnianego rocznika. Wiele wzruszeń przeżyliśmy, spotykając się po tylu latach, już ukształtowani, tak czy inaczej życiowo "ustawieni". Niektóre pary dotrwały do dziś w szczęśliwych związkach małżeńskich, inne się rozpadły, inne wreszcie nie potworzyły tych związków, choć kiedyś na to się zapowiadało. Ja także spotkałam dawną "sympatię", porzuconą kiedyś dla blasku świata, który mnie tak bardzo wciągał i nęcił. Spojrzałam na niego dzisiejszymi oczami i stwierdziłam, że byłam kiedyś bardzo niemądra! To był bowiem człowiek na moją miarę, jak dla mnie stworzony. Delikatny, subtelny, męski. Jak każdy prawdziwy mężczyzna. Inaczej jednak pokierowałam swoim życiem! Nie czas teraz żałować, tym bardziej, że pomimo niesamowitych życiowych perypetii przeżyłam też wiele chwil wspaniałych. I nie muszę się wstydzić swojego bilansu. Miałam więc szansę, ale z niej nie skorzystałam. Potem też były różne propozycje losu. Ale ja zawsze szukałam czegoś innego i nie potrafiłam właściwie wsłuchać się w swój wewnętrzny głos.
A może jednak miało być tak, jak jest? Może moje życie byłoby zbyt proste, gdybym wtedy wybrała swoją drogę już na jego progu? Tego do końca nie wiemy. Wiem tylko, że gdybym wtedy poszła tamtą drogą, teraz na pewno nie pisałabym do Niedzieli i nie byłabym w miejscu, w którym jestem. Nie pisałabym do Państwa, dzieląc się własnym doświadczeniem i nadzieją, bo byłabym zupełnie gdzieś indziej i z kimś innym.
Myślę więc, że Bóg ukazując mi tę perspektywę po owym pamiętnym spotkaniu koleżeńskim, najpewniej chciał nie tylko zadać mi cierpienie, ale też ukoić ból po nim.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Aleksandra

Spotkania ekumeniczne

Moja małżonka Danusia - ordynator Oddziału Noworodków w Wojewódzkim Szpitalu w Łasku, z prywatną praktyką lekarską, leczyła dzieci pastora Mirosława Jelinka z Zelowa. Między naszymi rodzinami zawiązały się przyjazne i towarzyskie stosunki.
Kiedyś Pastorowie zaprosili nas do siebie, na przyjęcie. Mieli przybyć Niemcy, którzy przywozili dary dla parafii ewangelickiej w Zelowie. W oczekiwaniu na nich pastor postanowił pokazać nam swój kościół oraz odnowione przez Niemców organy. Zapragnąłem zaśpiewać hymn najpiękniejszy, jaki mogła wyśpiewać natchniona dusza Maryi, hymn uwielbienia i miłości Boga - Magnificat, akompaniując sobie na tych właśnie wyremontowanych organach. Nie potrafię dzisiaj wyrazić słowami radości, jaką mi sprawiło śpiewanie w kościele ewangelickim, w którym Matka Boża nie odbiera należnej Jej czci.
Którejś grudniowej soboty w 1986 r. urządziliśmy z Danusią w naszym mieszkaniu w Kolumnie małe spotkanie ekumeniczne, na które oprócz ks. dr. Józefa Naruszewicza, proboszcza i dziekana łaskiego, byłego ojca duchownego Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi, i pastora Mirosława Jelinka z żoną, zaprosiliśmy również naszego przyjaciela adwokata Jurka Podziemskiego z małżonką.
Byłem szczęśliwy, gdy widziałem siedzących obok siebie na kanapie: księdza katolickiego i pastora, żywo i przyjaźnie ze sobą rozmawiających i dyskutujących.
Podczas kolacji żona pastora zaśpiewała dwie pieśni kościelne: naszą i ewangelicką, a Jurek Podziemski uświetnił to spotkanie, wygłaszając wiersz, specjalnie przez siebie na tę okazję napisany.
Oto ten wiersz:

Reklama


Niech dłoń uściśnie człowiekowi... człowiek -
W przyjaznym geście, a w słów barwnej szacie
Pamiętać trzeba o tym pięknym słowie
Zrodzonym w sercu... wielkim słowie... bracie.
Jednego przecież Ojca w niebie mamy,
Którym jest Pan nasz... miłosierny Bóg,
Chociaż w pielgrzymce ku Niemu dążymy
Z różnych stron świata i przez wiele dróg.
On nas zaprosił na wspólną wieczerzę
I choć z nas każdy własną drogą kroczy,
To jednomyślni jesteśmy w tej wierze,
Że chce nas wszystkich w miłości zjednoczyć.
Nastaną czasy, gdy obwieszczą dzwony
Jedną owczarnię... Jednego Pasterza.
To przez Chrystusa Pana objawiony
Cel, do którego ludzkość winna zmierzać.
Spełnijmy z niebios wskazania płynące,
Byśmy dla siebie ... siostrami ... braćmi.
Jedną rodziną, dla której świecące słońce,
Słońce miłości nigdy nie zaćmi.
Uczmy się spełniać te szczytne zadania
Od zesłanego nam Bożego Sługi...
Siewcy pokoju.... bliźnich miłowania -
Ten pielgrzym Boży... to Jan Paweł Drugi.

Reklama

Edward Gruchalski, Łask-Kolumna

Jaka jest prewda

W związku z artykułami zamieszczonymi w "Gazecie Wyborczej" z 25 października 2000 r. pt. "Zaśmiecona fosa" i w prasie regionalnej - "Zniszczyć, by zbudować", przedstawiającymi w niewłaściwym świetle naszą parafię oraz Księdza Proboszcza, przesyłamy nasz głos w tej sprawie pt. "Jaka jest prawda".

Dzieci i młodzież z parafii bł. Józefa Sebastiana Biskupa w Przemyślu

Wiedzcie o tym, że zniszczyć jednego człowieka jest łatwo, ale wspólnoty łatwo zniszczyć nie można. Bądźcie pewni, że w naszych sercach nie jesteście w stanie zniszczyć autorytetu naszego Księdza Proboszcza.
25 października 2000 r. w ogólnopolskiej Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł pt. Zaśmiecona fosa, a w regionalnej GW z Rzeszowa tekst pt. Zniszczyć, by zbudować. Artykuły te nas, młodych z parafii bł. Józefa Sebastiana, Biskupa, ogromnie zbulwersowały i zniechęciły do redaktorów. Dowiedzieliśmy się, że uporządkowanie "śmietniska", które jest placem pod budowę naszego kościoła, nazywa się dewastacją fortu. Zasypana fosa - która jest niby-fortem, jak się teraz okazuje, nigdy wcześniej nie budziła zainteresowania ani wśród konserwatorów, ani Regionalnego Ośrodka Studiów i Ochrony Środowiska Kulturalnego w Rzeszowie, ani Rzecznika Miasta czy Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego bądź członków Koła Przemyskiego Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji (żadna z tych instytucji przez tyle lat nie umieściła oznakowania zabytku). Dlaczego nie zadbaliście o uporządkowanie fortu w latach 70., kiedy zniwelowano umocnienia (budowa Stacji Meteorologicznej), albo w latach 80. podczas budowy drogi dojazdowej do szpitala? Czy to źle, że za naszą namową Ksiądz zgodził się na uporządkowanie terenu, który źle świadczył o nas, parafianach?
Wielu z nas mieszka tu już od dzieciństwa. Nasi rodzice, dziadkowie tu się wychowywali, lecz nigdy nie mówiono o forcie w tym miejscu.
"To, co się stało, to łamanie prawa z premedytacją. Ksiądz sobie myślał, że mu wszystko wolno" (cytat z GW z 25 października 2000 r.). Jesteśmy oburzeni tym, że wyrażacie się o naszym Księdzu jak o przestępcy. Nie macie prawa w taki sposób traktować człowieka, który w dobrej wierze zagospodarowuje powierzony sobie teren. To my - młodzi wraz ze starszymi - wspólnymi siłami, w trudzie, ale z gorącym sercem, porządkowaliśmy zabałaganiony teren, by doprowadzić go do ładu. Aby w najbliższej przyszłości mógł tam powstać plac rekreacyjny dla nas, a z biegiem czasu, by mogła powstać świątynia. Nie życzymy sobie, aby w taki sposób mówiono o naszym Księdzu Proboszczu, (...) o człowieku, przyciągającym do siebie rzesze chłopców i dziewcząt, by razem uczyć się, jak być dobrymi dla innych, o wspaniałym organizatorze gier sportowych, wreszcie o człowieku, który z ogromną pokorą i miłością pełni swoje obowiązki: kapelana, duszpasterza służby zdrowia, księdza proboszcza i zarazem wikarego.
Nie pozwalamy niszczyć autorytetu człowieka, z którego każdy z nas jest dumny. Zawsze będziemy stać po Jego - czyli naszej stronie.

Reklama

Pismo w obronie Księdza Proboszcza podpisali parafianie

Rok Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Już niedługo zegary wybiją 2001 r., który będzie poświęcony kard. Stefanowi Wyszyńskiemu. Cieszę się, że wśród tylu spraw, o których mówi się i pisze, znajdzie miejsce postać Prymasa Tysiąclecia. Zawsze myślę o nim jako o wodzu duchowym Polski, który wszystkie sprawy naszego narodu zawierzył Matce Bożej. Myślę, że także i teraz wyprasza łaski dla naszej ojczyzny, którą tak ukochał. Często wspominam wydarzenia z okresu jego internowania, które w zamiarach ówczesnych decydentów miały go odizolować od Kościoła, od duszpasterzowania, od narodu. Stało się jednak inaczej. Prymas nie dał się odizolować i zniewolić, trwał w modlitewnym czuwaniu za kraj i Kościół. Okazał się wielki duchem, nie dopuszczając do swojego serca nienawiści do swoich oprawców i przebaczając im.

Reklama

S. Magdalena, dominikanka ze Świętej Anny

"Z krzyżem w Trzecie Tysiąclecie"

To tytuł wystawy przygotowanej - z inspiracji Księdza Proboszcza - przez zblewski Oddział Akcji Katolickiej w górnych salach domu parafialnego w Zblewie (diecezja pelplińska).
Zgromadzono ponad 120 krzyży różnej wielkości i z różnych materiałów; tych z domowych ścian i kolędowych; tych o wielkiej wartości artystycznej i wyrobów fabrycznych oraz kilka dzieł miejscowych rzeźbiarzy. Każdy krzyż ma własną historię. Jest mały krzyżyk, który "przeżył" gehennę hitlerowskiego obozu przejściowego pod Łodzią, wywózkę i przymusowe roboty w Rzeszy. Jest krzyż z czasów powstania "Solidarności", jest brzozowy krzyż pielgrzymkowy, krzyż znaleziony na śmietniku, krzyżyk wykonany na początku lat 80. przez dziesięcioletniego chłopca. Jest też jeden z moich krzyży - dar ministrantów z Wałdowa i wiele, wiele innych.
Wystawę dopełniają obrazy Ukrzyżowania oraz plakaty, fotogramy krzyży z kilku nowoczesnych polskich kościołów oraz refleksje liturgiczno-poetyckie o krzyżu.
W niedzielne popołudnie, 29 października br., dokonano uroczystego otwarcia wystawy.

XZG

Czeka na naszą pomoc

Marta z Odolanowa ma obecnie 12 lat, a od kilku lat choruje na myopathię, czyli zanik mięśni. W czasie tej choroby dochodzi do stopniowego osłabiania funkcji mięśni, pacjent traci możliwość poruszania się, grozi mu także przedwczesna śmierć. Marta, mimo choroby, dobrze się uczy, jest uzdolniona muzycznie i plastycznie. Jedynym "lekarstwem" jest stała rehabilitacja, nie pozwalająca na usztywnienie ciała. Pewną nadzieję stanowi również możliwość wykonania operacji przeszczepu mięśni w jednym ze szpitali za granicą. Ponieważ rodziców Marty nie stać na pokrycie kosztów takiego zabiegu, proszą o pomoc i wpłaty na konto: PKO BP S.A., Ostrów Wlkp. 10202267-702904-270-41, z dopiskiem: "Na leczenie Marty Trawińskiej".

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Niedziela łowicka 51/2004

Sławny - u nas mało znany

CZYTAJ DALEJ

„Każdy próg ghetta będzie twierdzą” – 81 lat temu wybuchło powstanie w getcie warszawskim

2024-04-19 07:33

[ TEMATY ]

powstanie w getcie

domena publiczna Yad Vashem, IPN, ZIH

19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim rozpoczęło się powstanie, które przeszło do historii jako największy akt zbrojnego sprzeciwu wobec Holokaustu. Kronikarz getta Emanuel Ringelblum pisał o walce motywowanej honorem, który nakazywał Żydom nie dać się „prowadzić bezwolnie na rzeź”.

„Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy +bohaterowie+ wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb” – zeznawała podczas słynnego procesu Adolfa Eichmanna, jednego z architektów Holokaustu, Cywia Lubetkin ps. Celina. W kwietniu 1943 r. należała do dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, jednej z dwóch formacji zbrojnych żydowskiego podziemia w getcie. Zrzeszeni w nich konspiratorzy podjęli decyzję o podjęciu walki, której najważniejszym celem miała być „śmierć na własnych warunkach”. Tym samym odrzucili dominujące wcześniej przekonanie, że tylko stosowanie się do poleceń okupantów może uratować choćby część społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. W połowie 1942 r. było już jasne, że założeniem działań III Rzeszy jest doprowadzenie do eksterminacji narodu żydowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję