Polska scena polityczna jaka jest, każdy widzi. Rządzi prawica,
czyli podzielony na partie i frakcje AWS, ale głównym rozgrywającym
jest lewica, czyli prezydent Kwaśniewski oraz szef SLD L. Miller.
Czy tego chcemy, czy nie, taki układ wytworzył się już po wyborach
w 1997 r. Choć nasi wyborcy, zwolennicy Akcji, oczekiwali wielkiej
naprawy państwa, a więc wprowadzenia tylko koniecznych reform, w
rzeczywistości uchwalano ustawy pod dyktando Unii Wolności i SLD,
realizowano program gospodarczy bardziej korzystny dla Unii Europejskiej
niż dla Polski. Nie maluję w tej chwili jakiegoś czarnego scenariusza,
ale tak jak pamiętam, w każdej ustawie, jeśli SLD z UW chciały coś "
przepchnąć", zawsze im się to udawało. Dlatego nawet jeśli AWS uchwalił
jakąś dobrą ustawę, to i tak o jej wejściu w życie decydował prezydent.
A ten aż 12 razy wetował, i zawsze były to ustawy kluczowe dla programu
Akcji, dla dobra większości obywateli. Tak było z uwłaszczeniem,
prokuratorią generalną, podatkami prorodzinnymi, pornografią, reprywatyzacją...
Tak też może być z ordynacją wyborczą, która, wprowadzając średnie
okręgi, nie jest korzystna dla SLD, a ponadto likwiduje listę krajową,
a więc może zmieść ze sceny politycznej wielu "niezatapialnych" liderów.
Nie chciałbym być zanadto złośliwy wobec własnego klubu,
jednak w świetle tego, co wyżej napisałem, każda, nawet dobra ustawa,
aby została uchwalona, musi odpowiadać lewicy. Tak do końca nie jest.
Wchodząca bowiem w życie 25 kwietnia ustawa, nazywana małym uwłaszczeniem,
o przejmowaniu na własność mieszkań spółdzielczych za 3% wartości
rynkowej, ustawa rozbijająca lewicowy monopol w zarządach spółdzielni
mieszkaniowych, oprotestowana przez SLD, nie została zawetowana przez
prezydenta. Albo jest to jakieś przeoczenie ze strony prezydenta,
albo efekt jego prywatnej wojny z SLD o wpływy w społeczeństwie.
Mówi się wszak, że prezydent obawia się zbyt wysokiej wygranej Sojuszu,
bo wówczas jego urząd zostałby zmarginalizowany przez "kanclerza"
- L. Millera.
Wracając jednak do ustaw, to faktycznie, jeśli przechodziły
bez weta, to tylko dlatego, że w każdej z nich albo prezydent, albo
SLD "ugrali" coś korzystnego dla siebie. Było to ewidentne psucie
ustaw, widoczne zwłaszcza w wielkich czterech reformach. Niestety,
dzisiaj odpowiedzialnością za dopuszczenie do "błędów" w ustawach
obarcza się wyłącznie AWS. Cóż, skoro rządząca partia nie ma własnych
mediów. Jeśli nie docenia wagi informowania społeczeństwa o tym,
co czyni dla dobra państwa, to ma takie poparcie, jakie ma.
Sam nie wiem, czy AWS nie chce, czy nie potrafi prowadzić
dialogu ze społeczeństwem - to tak jakbyśmy wstydzili się np. naszej
wierności wartościom chrześcijańskim, obronie życia nienarodzonych,
zasadom uczciwości i przyzwoitości. W tym miejscu chciałbym powołać
się na słowa Jana Pawła II wypowiedziane u progu naszej wolności,
podczas czwartej pielgrzymki do Ojczyzny w 1991 r. Ojciec Święty
nauczał: "Nie osiągniemy szczęścia, ani nawet zwyczajnej stabilizacji,
nie licząc się z prawem Bożym. Dlatego całym sercem zaufajmy Bogu,
że Jego przykazania są słuszne i że ich przestrzeganie zabezpiecza
człowieka i przynosi mu radość i pokój już tu, na ziemi. (...) Nie
zapominajmy, że dzieje przyniosły nam straszliwą lekcję, bolesną
lekcję wolności nadużytej do obłędu! Czymże była - w kontekście Konstytucji
3 Maja - Targowica? Ale potem zaczął się na nowo proces pozyskiwania
wolności za wszelką cenę. Tę cenę w wysokiej mierze zapłaciło pokolenie
II wojny światowej. Dlatego też pozwólcie mi być dobrej myśli i pomóżcie
papieżowi, żeby się nie musiał martwić" (Włocławek, 7 czerwca 1991
r.).
Jeśli tak bardzo spadły notowania Akcji, to może i z
tego powodu, że wielu wstydzi się wartości, które nas zjednoczyły
przed wyborami. Czy np. dzielenie się w Akcji nie jest nadużywaniem
wolności aż do obłędu? Wkrótce możemy utracić to wszystko, o co Jan
Paweł II zabiega na całym świecie: o powrót do życia wartościami.
Taki smutny wniosek nasuwa mi się po ostatnim posiedzeniu Sejmu,
na którym m.in. odbyło się pierwsze czytanie bardzo interesujących
projektów ustaw, mających prorodzinny charakter. Jako "stary" poseł
zostałem zaskoczony reakcją SLD, jakąś wprost złością wobec ustawy,
która pozwalałaby otrzymywać świadczenie finansowe za wychowywanie
dzieci. Ustawa ta, o której Niedziela pisała w numerze 11, ma charakter
prawdziwie nowatorski, pozwala bowiem przyjść z pomocą rodzinom średnio-
i wielodzietnym oraz rodzinom z dzieckiem niepełnosprawnym, umożliwiając
jednemu z rodziców sprawowanie opieki nad dziećmi, bez konieczności
podejmowania pracy zarobkowej. Oczywiście, pobieranie takiego świadczenia
wychowawczego wliczałoby się do stażu pracy oraz do nabycia uprawnień
emerytalnych.
Atak lewicy i liberałów z UW na ten projekt był po prostu
niezrozumiały. Choć ustawa trzema głosami przeszła do dalszych prac
w komisjach, bynajmniej wnioskodawcy, posłowie AWS-u, nie chcą przypisać
kobiet do garów, dzieci i domu. Ważne jest wszak co innego: dotychczasowe
działania prorodzinne w Polsce nie mają solidnego oparcia w ustawach.
W efekcie różnych działań antyrodzinnych nastąpił dramatyczny spadek
liczby zawieranych małżeństw, co w przyszłości może zagrozić normalnemu
rozwojowi państwa. Łączy się z tym oczywiście nie mniej dramatyczny
spadek liczby urodzeń. Obecnie więcej ludzi umiera, aniżeli się rodzi.
Wpłynęły na to trudne warunki życia większości rodzin, brak mieszkań,
traktowanie przez państwo rodziny jako sprawy prywatnej, zły stan
zdrowia Polaków, materialne rozwarstwienie społeczeństwa itp. Wszystko
to, jak napisałem, nie sprzyja ani zawieraniu małżeństw, ani ich
trwałości, a tym bardziej planom prokreacyjnym. Według SLD, lekarstwem
na wszystko będzie poprawa warunków życia, a tymczasem - dobra opieka
społeczna. Sojusz w rozwiązaniach dla rodziny obstaje tylko za mnożeniem
zasiłków. Zdrowa, liczna rodzina jest w tej sytuacji jakby karana
za posiadanie dzieci. Opieką państwa jest otoczona rodzina z tzw.
marginesu. Czy kogoś trzeba przekonywać, że pomyślność państwa zasadza
się na liczebności dobrych rodzin, jeśli ona oczywiście znajduje
odpowiednie finansowe wsparcie? Skoro dzieci stanowią największe
bogactwo narodu, zapłaćmy uczciwie rodzicom za ich urodzenie, wychowanie
i wykształcenie.
Dlatego brak zrozumienia dla proponowanej ustawy ze strony
SLD i UW jest wyrazem nieustannego atakowania naturalnej rodziny,
przygotowywaniem społeczeństwa do wprowadzenia ustaw promujących
tzw. rodzinę kochającą się inaczej. Sprzyjają temu środki przekazu,
co stawia każdego z nas wobec czającego się przed Polską moralnego
zła. Stawianie problemu w ten sposób, że kobieta-matka zostanie dodatkowo
upośledzona tą ustawą, ponieważ ustawa pozwala ją wyłączyć z czynnego
życia zawodowego, że ją dyskryminuje ze względu na płeć - to chyba
jakieś urojenia. Z niepokojem jednak obserwuję walkę feministek o
równy status kobiet i mężczyzn. Pomijam fakt błędu antropologicznego,
jaki się tu rysuje, mianowicie stawia się na równi mężczyznę i kobietę
w kwestii pełnienia ról społecznych. Kiedyż wreszcie zrozumiemy,
że prawdziwy awans społeczny kobiety wymaga przede wszystkim przywrócenia
wartości macierzyństwu, małżeństwu i rodzinie. Najważniejsza i najzaszczytniejsza
praca kobiety przebiega w rodzinie. Oby ludzie XXI wieku nie chcieli
tego zmieniać, bo będą ostatnim pokoleniem zamieszkującym Ziemię.
Pomóż w rozwoju naszego portalu