Szpiegowanie będzie kontynuowane
W największym dzienniku zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych,
Los Angeles Times, ukazał się 23 marca niepodpisany artykuł redakcyjny
pt. Gra szpiegowska toczy się dalej. Autor pisze, że dawno minęły
czasy, kiedy wielkie państwo mogło w sposób przekonywający wyrażać
swoje zdumienie i oburzenie, złapawszy na własnym terytorium szpiega
obcego mocarstwa. Już od dawna pogodziliśmy się z tym, że praktycznie
wszystkie rządy są zamieszane w jakimś stopniu w szpiegostwo wojskowe
i gospodarcze, uprawiane zazwyczaj pod przykrywką dyplomacji. Co
więcej, często szpiedzy znani są po nazwisku. Każda ze stron, oczywiście,
usiłuje zdobyć przewagę, werbując dla siebie agentów w kontrwywiadzie
przeciwnika. Tak np. Robert Philip Hanssen był przez 15 lat jednym
z głównych tropicieli szpiegów jako pracownik Federalnego Biura Śledczego (
FBI) i jako taki miał dostęp do wielu tajemnic. Przez cały ten czas
działał równocześnie jako szpieg rosyjski i wyrządził ogromne szkody.
W tym tygodniu Stany Zjednoczone podjęły działania mające na celu
ukaranie Rosji za dotychczasowe działania szpiegowskie i ograniczenie
podobnych działań na przyszłość.
Jako pierwszy krok zarządzono wydalenie czterech urzędników
rosyjskich, podejrzewanych o związki z Hanssenem. Dwaj inni pracownicy
ambasady rosyjskiej sami nagle wyjechali z USA po jego aresztowaniu.
Jako krok drugi Waszyngton zażądał od Moskwy wycofania 46 pracowników
ambasady w stolicy, konsulatu w San Francisco i misji rosyjskiej
przy ONZ w Nowym Jorku. Wszyscy oni zostali już wcześniej rozpoznani
jako pracownicy wywiadu. W odpowiedzi na to Rosja ogłosiła, że zastosuje "
symetryczne posunięcia".
Autor przypomina, że po zakończeniu zimnej wojny Rosja
ograniczyła w latach 90. swoją działalność szpiegowską w Stanach
Zjednoczonych, ale potem nasiliła ją ponownie. Usunięcie 50 szpiegów
rosyjskich z USA i podobnej liczby agentów amerykańskich z Rosji
ograniczy działania wywiadowcze obu krajów, ale z pewnością ich nie
przerwie. Nie musi to koniecznie oznaczać powrotu do zimnej wojny,
do napięć i wrogości. Obustronna nieufność zapewne wzrośnie, tym
bardziej, że w wielu dziedzinach narodowe interesy Rosji i Stanów
Zjednoczonych są przeciwstawne. Ale zwyczajna dyplomacja i handel
będą toczyły się nadal, podobnie jak wzajemne szpiegowanie - konkluduje
amerykański dziennik.
Gorbaczow z Jaruzelskim
Czołowy dziennik rosyjski Niezawisimaja Gazeta z 29 marca opisuje
w artykule Siergieja Starcewa "nową inicjatywę międzynarodową Gorbaczowa". Chodzi o spotkanie, które odbyło się 28 marca w alpejskim miasteczku
Saint Vincent u podnóża Mont Blanc. Ogłoszono tam powstanie nowej
organizacji: Forum Polityki Międzynarodowej. Ma ona urządzać co roku
spotkania przywódców politycznych, uczonych i twórców. Na spotkaniach
tych w sposób nieformalny będzie dokonywało się oceny stosunków międzynarodowych
w obliczu wielkich zmian geopolitycznych, jakie nastąpiły w ciągu
minionej dekady. Inicjatorem Forum jest Michaił Gorbaczow, były prezydent
ZSRR. Autor artykułu określa go jako "człowieka, z którego imieniem
setki milionów ludzi wiążą globalną przebudowę porządku światowego".
Gorbaczow wystosował posłanie do przywódców politycznych
świata dzisiejszego. Pisze w nim, że świat okazał się nieprzygotowany
do zachodzących zmian, a polityka nie nadąża za wyzwaniami nowej
epoki. Nie można wprawdzie wyobrażać sobie, że potrafiłoby temu zaradzić
stworzenie czegoś w rodzaju rządu światowego, ale potrzebne jest
efektywne zapobieganie narastającym ostrym przeciwieństwom.
Inicjatorzy Forum pragną, aby w przyszłych spotkaniach
brali udział nie tylko przedstawiciele krajów najbogatszych, jak
to ma miejsce w konferencjach w
Davos, lecz także przywódcy pozostałych krajów, gdzie żyje
dzisiaj większość mieszkańców naszej planety.
Osobą, która na obecnym spotkaniu w Saint Vincent odegrała (
dość nieoczekiwanie - J.W.S.) rolę jednego z głównych rzeczników
koncepcji Forum, okazał się generał Wojciech Jaruzelski. Wystąpił
on z jednym z głównych referatów. Niezawisimaja Gazeta wydaje się
przypisywać opisanej imprezie poważne znaczenie. Dowodem tego jest
fakt, iż do Saint Vincent pojechał jej redaktor naczelny Witalij
Tretiakow.
Pomóż w rozwoju naszego portalu