WACŁAW GRZYBOWSKI: - Czy to prawda, że jest Pan przyjacielem z lat szkolnych Karola Wojtyły, obecnie Papieża Jana Pawła II?
EUGENIUSZ MRÓZ: - Słowo "przyjaciel" jest wielkim słowem. Jeśli chodzi o mnie, to raczej uważam się za kolegę, za kolegę z ławy gimnazjalnej, bo przez kilka lat dzieliliśmy troski, niepokoje i radości w wadowickim gimnazjum.
- Czy młody Karol Wojtyła miał jakiegoś najbliższego przyjaciela pośród swoich rówieśników?
- W latach gimnazjalnych Karol do wszystkich odnosił się jednakowo, po koleżeńsku. Nasi koledzy byli synami urzędników, kupców, rzemieślników, kilku chłopców było ze wsi. Mieliśmy trzech kolegów wyznania mojżeszowego. Do wszystkich odnosił się tak samo - po przyjacielsku, serdecznie, jak do swoich rówieśników. Takim najbliższym przyjacielem Karola Wojtyły być może był Zbyszek Siółkowski. Już w siódmej lub ósmej klasie bardziej się zaprzyjaźnili. A później, kiedy Karol został wyświęcony, uroczystość z tej okazji odbyła się w mieszkaniu Zbyszka w Wadowicach. Zaś w 1978 r. na pogrzebie żony Zbyszka, Hanki, był on obecny, wówczas już jako biskup. Po zamachu w 1981 r., odbywając rekonwalescencję w Castel Gandolfo, zaprosił Zbyszka do siebie. Tak, można z całą pewnością stwierdzić, że Zbyszek Siółkowski, nasz kolega gimnazjalny, był najbliższym kolegą Karola, a nawet jego przyjacielem.
- Czy jest Pan rodowitym wadowiczaninem?
- Nie, urodziłem się w Limanowej. Jest to urocze górskie miasteczko. Zachęcam wszystkich miłośników gór do odwiedzenia tego miejsca. W rynku znajduje się przepiękny kościół, zbudowany z kamienia, z wysoką wieżą. W jego głównym ołtarzu znajduje się postać Matki Bożej Bolesnej - Pieta z drzewa lipowego, XIV-wieczna, która przypuszczalnie przywędrowała z Węgier. Jest ona otoczona głębokim kultem. Corocznie pielgrzymują tam Romowie, którzy mają swoją siedzibę w pobliżu Limanowej. W Limanowej skończyłem szkołę powszechną, 7 klas, obecnie ten poziom określa się jako szkoła podstawowa. Rozpocząłem naukę w gimnazjum o profilu humanistycznym w Nowym Sączu. Mój ojciec był urzędnikiem skarbowym. W styczniu 1935 r. został przeniesiony z Limanowej do Wadowic. Tak się tam znalazłem i zamieszkałem obok Karola Wojtyły.
- Czy zgodzi się Pan z twierdzeniem, że niewątpliwie najmocniejsza więź łączyła młodego Wojtyłę z jego rodzicami?
- Oczywiście. W domu Wojtyłów panowała autentycznie
religijna atmosfera. Wychowanie w klimacie patriotycznym i religijnym
miało ogromny wpływ na Lolka - będę tak go nazywał, bo jak sądzę,
gdyby Ojciec Święty to usłyszał, na pewno by się nie pogniewał, tak
też nazywaliśmy go przez cały czas naszej wspólnej nauki w wadowickim
gimnazjum. Matka pierwsza nauczyła go znaku krzyża. Często czytała
mu wyjątki z Biblii, a później, po odejściu matki w 1929 r., ogromny
wpływ na wychowanie Lolka miał ojciec, który doskonale spełniał swoje
ojcowskie zadanie, a także zastępował mu matkę, był jego najbliższym
przyjacielem i znakomitym wychowawcą. Również brat Lolka, Edmund,
odegrał swoją rolę. Mimo że był starszy o 14 lat, bardzo się przyjaźnili,
byli sobie bliscy. Edmund był znakomicie zapowiadającym się lekarzem,
pracował w Bielsku-Białej, gdzie zaraził się szkarlatyną. Niestety,
nie udało się go uratować i po kilku dniach zmarł. Śmierć brata była
dla Lolka kolejnym, po stracie matki, wstrząsem. Ojciec Lolka najpierw
odbywał służbę w wojsku austriackim. Przeszedł do Legionów, a po
utworzeniu Wojska Polskiego służył w nim jako oficer. W 1927 r. w
randze porucznika odszedł na emeryturę. Miał więc sporo czasu, aby
zająć się rzetelnym wychowaniem swoich synów.
Tak się złożyło, że byłem nie tylko kolegą gimnazjalnym
Karola Wojtyły, ale również przez pewien okres jego sąsiadem. Mieszkaliśmy
w kamienicy czynszowej - Rynek 2. Takie były wówczas nazwy ulic.
Obecnie to jest Kościelna 7. Była to piętrowa kamienica. Lolek wraz
z rodzicami zajmował dwupokojowe mieszkanie. Wejście do niego było
z ganku na pierwszym piętrze, najpierw do kuchni, potem były dwa
pokoje. Właściciel domu - Chaim Bałamuth i jego żona Rozalia prowadzili
sklep z różnymi artykułami. Sprzedawali kryształy, aparaty fotograficzne,
preparaty chemiczne, a także rowery. Wchodziło się do ich sklepu
od rynku, a nad sklepem wisiała reklama: "Rower za 100 złotych na
100 lat" ...
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu