Dwóch mężczyzn siedziało na przystankowej ławce, chowając się
przed słońcem. Dzień był ciepły, na niebie płynęły wolno duże kumulusy,
a nad głowami unosił się dźwięk samolotu. W okolicach największej
chmury krążył dwupłatowiec, z którego co chwilę odrywał się niewielki
punkcik. Samolot robił rundę za rundą, za każdym razem gubiąc jeden
punkcik, który opadając przekształcał się w sylwetkę człowieka, by
następnie rozkwitnąć spadochronem. Po kilku okrążeniach niebo przypominało
niebieską łąkę pokrytą kolorowymi kwiatami.
- Zobacz, ten to skacze chyba z opóźnionym otwarciem
- powiedział niższy mężczyzna, spoglądając w kierunku spadochroniarza,
który otworzył swój spadochron dopiero w połowie dystansu dzielącego
samolot od ziemi, podczas gdy pozostali otwierali zaraz po opuszczeniu
pokładu.
- No tak, trzeba mieć odwagę - odpowiedział wyższy. -
No bo jakby się tak nie otworzył?!
- E, przecież mają jeszcze zapasowy - powiedział niższy
mężczyzna.
- O tym zapomniałem. Mają przecież zapas - zamyślił się
kolega. - A człowiek na tym świecie bez żadnych zapasowych spadochronów
musi sobie radzić. Każdy dzień to skok.
- Ale z ciebie poeta się zrobił. Nigdy bym nie przypuszczał
- zauważył znajomy.
- Dowiedziałem się, że przez ostatnie pół roku mój szef
w pracy wodził mnie za nos, udając, że nie może mi dać roboty, na
której się znam. Potem dowiedziałem się, że dał ją innemu facetowi
tylko po to, żeby go zatrzymać w firmie.
- No i co z tego? - spytał znajomy. - To się często zdarza.
- Ale on się do tego nie nadawał.
- Jakby każdy robił na tym świecie, to, co umie, żylibyśmy
w raju.
- Teraz ty się wymądrzasz - uciął zdecydowanie rozgoryczony
mężczyzna.
- Jak ci prawdę mówię, to twierdzisz, że się wymądrzam.
- Ale ja nie chcę znać takiej prawdy - oburzył się kolega.
- No to już twoja sprawa. Pamiętaj, że masz tylko jeden
spadochron - to jest twój rozum. Żadnego zapasu - tłumaczył niższy
mężczyzna.
- Ale ja mam rodzinę na utrzymaniu. Niby mam pracę, a
nie mam pieniędzy.
- Ciesz się, że nie jesteś bezrobotny i szukaj dodatkowej
roboty - poradził znajomy.
- Jak ja mam dalej pracować z szefem, który mnie tak
potraktował? - pytał wyższy mężczyzna.
- Szanuj szefa swego, bo możesz mieć gorszego - odparł
znajomy. - Jeśli jesteś dobry w tym, co robisz, nie martw się o robotę.
Niebo zrobiło się bezchmurne, ostatni spadochroniarz
właśnie chował się za dachy domów i przygotowywał do lądowania gdzieś
daleko poza miastem. Ściągnął linki i obracając się jak na karuzeli,
szukał punktu docelowego. Z dużej wysokości jest on prawie niedostrzegalny,
a odległość, w jakiej się od niego wyląduje, decyduje o wygranej
lub przegranej w zawodach. Ważne są też nogi. Podczas lądowania muszą
być złączone, w przeciwnym wypadku można połamać nie tylko piszczele,
ale i kręgosłup.
Samolot zwiększył wysokość, a z jego wnętrza wyskoczył
kolejny zawodnik. Punkcik tym razem spadał długo bez otwierania spadochronu.
Dłużej niż inni. Mężczyźni stali z zadartymi głowami i przyglądali
się, wstrzymując oddech. Spadochron otworzył się o wiele niżej niż
w połowie dystansu od ziemi.
- Ten to ma nerwy - zauważył niższy mężczyzna.
- Niżej lepiej widać cel i wiatr też tak daleko nie zniesie
- dodał kolega.
Pomóż w rozwoju naszego portalu