Wpływ Prymasa Tysiąclecia
W Rzeczpospolitej z 28 maja znajdziemy fragment przedrukowanego ze Znaku nader interesującego szkicu Bohdana Cywińskiego o Prymasie Tysiąclecia. Analizując rolę kard. Wyszyńskiego w latach 1956-81, Cywiński pisze: "W aniołów nas w tym czasie nie przerobił, co to, to nie, ale do kilku rzeczy nas zmusił, do paru innych przekonał, niektóre zagrożenia moralne osłabił. Bez jego uporu bylibyśmy znacznie gorsi i nieporównanie słabsi (...)".
Zbrodnie Wolińskiej
Tadeusz M. Płużański powraca do sprawy stalinowskiej zbrodniarki żydowskiego pochodzenia Heleny Wolińskiej, tak wybranianej niegdyś w Gazecie Wyborczej. W szkicu pt. Drzwi gabinetów (Tygodnik Solidarność z 11 maja) pisze m.in.: "Od półtora roku trwa totalna cisza w sprawie ekstradycji byłej stalinowskiej prokurator Heleny Wolińskiej, która razem ze swoim mężem, marksistowskim profesorem Włodzimierzem Brusem, mieszka w spokojnej, willowej dzielnicy Oksfordu. Tymczasem ta ´inkwizytorka´ ma na sumieniu nie tylko gen. ´Nila´. W 1953 r. aresztowała żołnierza AK Juliusza Sobolewskiego. Wyrok śmierci złagodził - na złość Wolińskiej - twórca MO i wiceminister bezpieki Franciszek Jóźwiak. W 1956 r. żona Sobolewskiego tylko na krótko odzyskała męża. Jego śmierć była skutkiem zbrodniczych praktyk w UB. (...) Krystyna Sobolewska (żona aresztowanego - J. R. N.) w programie Rewizja Nadzwyczajna (luty 1999 r.): - Kiedy Rada Państwa odmówiła zmiany wyroku, poszłam zrozpaczona do gabinetu płk. Wolińskiej i pytałam, jak to jest możliwe, że bohater, patriota ginie niewinnie. Wolińskiej nie wzruszyły moje słowa, nawet nie raczyła na mnie spojrzeć. Wyrzuciła mnie z gabinetu, twierdząc, że jest to najgorszy dzień w jej życiu, bo umarł Stalin".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Śmierć patriotycznego intelektualisty
Prawdziwie niepowetowaną stratą jest śmierć Pawła Hertza, najwybitniejszego w ostatnich czasach polskiego twórcy żydowskiego pochodzenia, bez reszty utożsamiającego się z polskością, przeciwnika różnych kosmopolitycznych pseudo-Europejczyków. Był jednym z rzadkich dziś, niestety, w Polsce przykładów twórców żydowskiego pochodzenia, którzy wierność Polsce stawiali ponad wszystko, piętnując wszelkie próby podważania polskiego patriotyzmu i tradycji narodowych czy pomniejszania roli Kościoła katolickiego w życiu Polaków. Spośród wypowiedzi P. Hertza przypomnianych w Życiu z 15 maja w wyborze zatytułowanym Obrońca kultury przytoczę tu jakże wciąż aktualne jego słowa: "Utarło się w kołach intelektualnych, że stosunek do ruchów katolicko-narodowych jest na ogół nieżyczliwy i spotyka się to z wzajemnością (...). Myślę jednak, że bardzo lekkomyślny byłby intelektualista, który nie doceniłby znaczenia i wartości wszystkich nurtów chrześcijańskich i narodowych w kraju, gdzie uczucia narodowe od stu kilkudziesięciu lat są ranione, a katolicyzm tak organicznie związany z polskością (...) laicka lewica czy fundamentalni liberałowie nie powinni traktować inaczej myślącej większości z arogancką wyższością, szafować Ciemnogrodem, odmawiać przeciwnikom wartości intelektualnych ( ...)". Z kolei w Rzeczpospolitej z 15 maja przypomniano m.in. takie oto uwagi Hertza z tekstu O zjednoczonej Europie: "Czuję się Europejczykiem tylko o tyle, o ile czuję się Polakiem. Jestem związany z określonym, polskim, miejscem w Europie i bardzo się boję tego dzisiejszego pędu ´europejskości´ (...)". Ciekawe świadectwo na temat postawy P. Hertza w przeszłości odnotował nieodżałowany Kisiel w swych Dziennikach, oburzając się na szykanowanie Hertza w 1968 r. z powodu jego pochodzenia. Kisiel uznał to za tym bardziej przykre, iż - jak pisał - sam Hertz w odniesieniu do Żydów "uznaje ich winę (zbiorową?!) w minionym okresie, jest klasycznym przykładem postawy narodowopatriotycznej (...)".
Reklama
Czy opłaca się wchodzić do takiej Unii?
Mnożą się głosy krytykujące pełne egoizmu i lekceważenia stanowisko władz Unii Europejskiej wobec Polski. Jacek Potocki pisze w tekście Czy chcą nas w Unii? (Życie Warszawy z 26-27 maja) m.in.: "Niemcy obliczyły, że w przypadku zachowania dotychczasowych metod ustalania pułapów pomocy, rozszerzenie Unii kosztowałoby je 22 miliardy euro. Istota reform polegałaby na tym, że Bruksela miałaby zapewnić tylko podstawową pomoc dla nowych członków, w sprawie reszty decydowałyby poszczególne stolice na zasadach bilateralnych. Doskonały znawca problematyki unijnej - warszawski korespondent gazety Financial Times Krzysztof Bobiński powiedział bez ogródek, że do takiej Unii nie opłaca się Polsce wchodzić. Członkostwo w Unii Europejskiej ma nam bowiem nie tyle umożliwić wejście do jednolitego rynku, ale poprzez fundusze strukturalne pomóc w osiągnięciu przyzwoitego poziomu w różnych dziedzinach. Jeśli fundusze strukturalne zostaną zlikwidowane, Polska nigdy nie osiągnie poziomu najbiedniejszego członka Unii - Portugalii".
Reklama
Korespondent z Brukseli ostrzega
Bardzo podobne w swej wymowie są również ostrzeżenia z Brukseli
zawarte w tekście Jędrzeja Bieleckiego: Gotowość bez członkostwa (
Rzeczpospolita z 12-13 maja). Czytamy tam m.in.: "Spełnimy warunki
Unii, ale pozostaniemy poza wspólnotą (...). Mimo że przystąpienie
Polski do Unii Europejskiej 1 stycznia 2003 r. stało się nierealne,
rząd utrzymał ten termin jako moment gotowości naszego kraju do członkostwa.
Oznacza to, że przez jakiś czas za poniesione wyrzeczenia nie będziemy
mieli spodziewanych korzyści (...). W zamian za przyjęcie reguł Jednolitego
Rynku, z których w przeważającym stopniu korzystają firmy z bogatych
krajów UE,
Hiszpania otrzymała wielomiliardowe fundusze strukturalne.
W przypadku Polski aż do momentu przystąpienia do UE tak się nie
stanie. Do tego czasu unijny rynek nie będzie otwarty dla polskich
firm w sektorach gospodarki, gdzie jesteśmy konkurencyjni: od transportu
drogowego po budownictwo czy rolnictwo. Nie otrzymamy dopłat bezpośrednich
dla rolników, choć będą oni zobligowani do stosowania przynajmniej
części unijnych norm sanitarnych i weterynaryjnych".
Reklama
Nie rozmawiać na kolanach
Niektórych lewicowych entuzjastów podporządkowania Polski dyktatowi Unii Europejskiej nic nie nauczyło. Jakże wymowny pod tym względem jest tekst ostatniego upadłego komunistycznego premiera PRL-u Mieczysława F. Rakowskiego Polska namolność (Trybuna z 12-13 maja). Zawsze skory do krytykowania za wszystko Polaków, także i teraz Rakowski winę za wszystkie trudności w negocjacjach z UE próbował zrzucić na "namolnych Polaków", którzy wciąż zachowują się wobec Unii jak "uciążliwi petenci" i wciąż mają pretensje do zachodnich partnerów. Nawet i wśród postkomunistycznych euroentuzjastów zaczynają się jednak pojawiać dużo trzeźwiejsze głosy, dostrzegające, jak nas faktycznie traktują w UE. Nader wymowny pod tym względem był tekst Antoniego Styrczuli Unia, wio!, drukowany w SLD-owskiej Trybunie 15 maja, a więc zaledwie dwa dni po tekście Rakowskiego. Styrczula ostrzega przed iluzorycznymi obietnicami, pomniejszającymi rozmiary trudności w negocjacjach z UE. Pisze: " Nie wolno bowiem robić w balona własnego społeczeństwa, bo o tym, że negocjacje mogą być trudne i długie, nasi politycy wiedzieli od dawna (...). Nie można też rozmawiać na kolanach. Ci, którzy nas reprezentują na salonach Bonn, Brukseli czy Paryża, winni przede wszystkim pamiętać, że to z Polakami muszą w pierwszej kolejności konsultować swoje zamiary i decyzje. Samym ´Unia, wio!´ niewiele wskóramy".
Nieudacznicy z byłej NRD
Tym, którzy wciąż strofują rzekomo niezaradnych, za mało inicjatywnych i pracowitych Polaków, warto pokazać, jak się zachowują Niemcy zza miedzy, z byłej NRD. Otóż okazuje się, że wychodzą oni o wiele gorzej niż Polacy, mimo uzyskania ogromnej pomocy ze strony b. Niemiec Zachodnich i z UE. Według korespondencji Piotra Cywińskiego: Alimenty dla NRD ( Wprost z 27 maja): "(...) ´Alimenty´ z kasy federalnej dla wschodnich landów wraz z dopłatami z Brukseli przekraczają dziś 150 mld marek rocznie!". Mimo tych ogromnych dopłat "Niemcy wschodnie znalazły się na krawędzi upadku" - alarmuje przewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse. Bezrobocie na b. terenach NRD osiąga 20%, a "na granicy ubóstwa żyje dziś co trzeci mieszkaniec byłej NRD". Zdaniem Cywińskiego, Niemcy wschodni okazali się nieprzystosowani do wymogów nowej sytuacji od 1989 r., wymagającej osobistej, jak największej indywidualnej przedsiębiorczości. Jego zdaniem: "Kreatywność oraz wytrwałość to najbardziej deficytowe towary we wschodniej części Niemiec".
Uczciwy dialog czy manipulacja
Najwyższy Czas z 19 maja przynosi wielce zachęcający do przemyśleń
wywiad z ks. Waldemarem Chrostowskim, przeprowadzony przez Piotra
Stolarskiego, pt. Przepraszanie czy dialog. Oto kilka z istotniejszych
fragmentów tekstu: P. Stolarski: - "W Polsce co kilka lat wybuchają
skandale polsko-żydowskie (sprawa sióstr karmelitanek, supermarket
w pobliżu byłego KL Auschwitz w Oświęcimiu, Krzyż na Żwirowisku,
Jedwabne). Jakie jest zdanie Księdza Profesora na temat tych zajść?"
. Ks. W. Chrostowski: - "Uważam, że są to w dużej mierze tematy zastępcze,
między innymi dlatego, że widzę pewną prawidłowość w wybuchaniu tych
kontrowersji w Polsce a tym, co się równolegle dzieje w państwie
Izrael. Ile razy w
Izraelu dzieje się coś złego, jednym z elementów odwracania
uwagi od rzeczywiście dramatycznych problemów izraelskich jest ogniskowanie
jej na Polsce. Tak było w przypadku
Auschwitz, a ostatnio Jedwabnego. Konflikt wokół Jedwabnego
stanowi też ogniwo łańcucha, którego spoiwem jest forsowanie politycznych
żądań przepraszania Żydów". P. Stolarski: - "W książce Dialog w cieniu
Auschwitz powiedział Ksiądz Profesor, że niektóre osoby
prowadzące dialog chrześcijańsko-żydowski starają się przypodobać
Żydom. Na czym to przypodobanie się miałoby polegać?". Ks. W. Chrostowski:
- "Nie jest to moja pierwsza ani jedyna wypowiedź, że są w Polsce
osoby i środowiska, które forsują taktykę spolegliwości wobec Żydów.
Po kilkunastoletnim zaangażowaniu w dialog i wzajemne kontakty nieraz
powtarzam tę prawdę. Stało się to powodem przykrości, jakie trzeba
znosić od tych, którzy takiego stawiania sprawy nie tolerują. Powtarzam
z całą odpowiedzialnością, że istnieją środowiska i osoby - nazywam
je po imieniu: Gazeta Wyborcza, Tygodnik Powszechny, Więź i Znak,
a ostatnio również Rzeczpospolita, a także związane z nimi pisma
oraz ośrodki radiowe i telewizyjne - połączone silnie ze sobą układami
koleżeńskimi, rodzinnymi, finansowymi, politycznymi i innymi, które
często i chętnie przedstawiają oraz narzucają żydowski punkt widzenia"
.