Zygmunt Karol Gorazdowski urodził się w Sanoku 1 listopada
1845 r. Był drugim z siedmiorga dzieci Aleksandry i Feliksa Gorazdowskich,
z których pięcioro zmarło w dzieciństwie lub wczesnej młodości. Ojciec
Zygmunta wprawdzie pochodził z rodziny ziemiańskiej, ale był introligatorem,
do którego to zawodu przygotowywał się na specjalnym 4-letnim szkoleniu
w Wiedniu. Pozostawił po sobie świadectwo człowieka, który "nie dla
siebie, lecz wszystko dla dobra ogółu poświęcał". Matka Zygmunta,
wychowana na dworze książąt Sanguszków, uosabiała ideał dobrej, chrześcijańskiej
żony i matki. Rodzice Zygmunta oceniani byli więc jako "bardzo inteligentni,
zacni, wielcy patrioci".
Kilkunastomiesięczny Zygmunt, ukryty przez opiekunkę
w czasie rzezi galicyjskiej pod kołem młyńskim, wprawdzie uszedł
z życiem, ale od tego czasu aż do końca życia borykał się z wówczas
nabytą i nieuleczalną chorobą płuc.
Szczególnym czasem dojrzewania do udziału w Ewangelii
cierpienia był dla Zygmunta 1863 r. Kiedy bowiem wybuchło powstanie
styczniowe, uciekł po kryjomu nocą z domu, by przedostać się do oddziałów
powstańczych. Wątłe jego zdrowie i towarzysząca mu od dzieciństwa
choroba sprawiły, że dostał silnego krwotoku. Nieco podleczony wziął
czynny udział w walce powstańczej. Niespełna 18-letni gimnazjalista
Zygmunt klęskę i upadek styczniowego zrywu Polaków przeżył jako bolesną
próbę i niełatwą szkołę umiejętnego znoszenia porażek i niepowodzeń.
Również czasem wyjątkowego wchodzenia w tajemnicę ludzkich
zmagań i cierpień oraz odkrywania ich sensu był dla niego okres poprzedzający
decyzję wstąpienia do Seminarium Duchownego we Lwowie. Zygmunt bowiem
po ukończeniu gimnazjum w Przemyślu w 1864 r. podjął studia na Wydziale
Prawa na Uniwersytecie we Lwowie, dorabiając w tym czasie na utrzymanie
udzielaniem korepetycji. Zdolny, dobrze zapowiadający się przyszły
adwokat, będąc na drugim roku studiów, przerwał je jednak i wstąpił
do Lwowskiego Seminarium Duchownego. Jego najmłodsza siostra Maria
w swoich wspomnieniach o Zygmuncie zaznaczyła: "Przez całe życie
zwykł mówić: ´Bogu dziękuję za chorobę, jaką na mnie spuścił, bo
gdyby nie ta choroba, nie byłbym został księdzem i nigdy bym nie
był zadowolony, rozminąwszy się z moim powołaniem´". Tak więc zło,
jakim jest niewątpliwie każda choroba sama w sobie, w kontekście
powołania ks. Z. Gorazdowskiego okazała się "błogosławioną winą",
pomagając mu właściwie rozeznać i odczytać Boże zamiary względem
niego samego. Nie tylko w samym odczytaniu powołania do kapłańskiej
służby, ale również w okresie przygotowania do niej w Seminarium
cierpienie i choroba były specyficznymi wyznacznikami jego drogi
dorastania do udziału w Chrystusowym posłannictwie. Jego dramatyczne
doświadczenia w tym okresie osiągnęły swoje apogeum w kwietniu 1869
r., kiedy to nagłe nasilenie się choroby płuc i zagrażające życiu
krwotoki sprawiły, że wstrzymano mu święcenia kapłańskie i rozpoczęła
się 2-letnia walka z chorobą. To w tym właśnie czasie złożył on Bogu
ślub, mówiąc: "Wszechmogący, zmiłuj się nad kornym Twym sługą, użycz
mi sił, bym spełnić mógł me posłannictwo, a całe swe życie poświęcę
dla dobra bliźnich". Ta deklaracja schorowanego alumna musiała się
Bogu podobać, skoro jego stan zdrowia wbrew lekarskim diagnozom na
tyle się poprawił, że mógł on otrzymać święcenia kapłańskie w katedrze
lwowskiej 25 lipca 1871 r.
W ciągu pierwszych sześciu lat posługi kapłańskiej ks.
Zygmunt pracował na terenie ówczesnej Galicji w Tartakowie, Wojniłowie,
Bukaczowcach, Gródku Jagiellońskim i Żydaczowie. Już w tym czasie
dał się poznać jako człowiek posiadający wyjątkowy charyzmat łączenia
pracy duszpasterskiej i charytatywnej służby ubogim i cierpiącym.
W odpowiedzi na różnorakie trudności związane z przekazem ewangelicznego
orędzia ks. Zygmunt podejmował wiele niezwykle cennych inicjatyw,
by choć po części zniwelować istniejące na tym polu braki i zaniedbania.
Czynił to zarówno przez bezpośrednie włączenie się w pracę katechetyczną,
jak i poprzez opracowany i wydany drukiem Katechizm, który w ilości
ponad 50 tys. egzemplarzy rozszedł się po Galicji, Śląsku i Ameryce.
Głosił też Dobrą Nowinę poprzez opracowane i wydane Rady i przestrogi
dla młodzieży, artykuły prasowe, a także na wiele innych sposobów.
Nie zniechęcając się trudnościami, był na tych ziemiach właściwie
pierwszym organizatorem wspólnych I Komunii św., propagatorem pamiątek
pierwszokomunijnych i pamiątek związanych z sakramentem bierzmowania.
Od samego też początku swojej pracy duszpasterskiej ks.
Zygmunt - obok intensywnej pracy na polu nauczania katechetycznego
i żarliwej działalności duszpasterskiej - włączył się osobiście w
już istniejące lub inicjował nowe dzieła chrześcijańskiego miłosierdzia.
Tak np. w czasie szalejącej w Wojniłowie epidemii cholery z zupełnym
zapomnieniem o sobie spieszył chorym z pomocą, a zmarłych - pomimo
wielkiego niebezpieczeństwa zarażenia - własnymi rękami wkładał do
trumny. Nawet Żydzi, jak podają zapisy z tego czasu, z wielkim szacunkiem
całowali jego ubranie, uważając go za człowieka świętego.
Od 1877 r. nasz Sługa Boży rozpoczął niezwykłą działalność
kapłańską i dobroczynną we Lwowie. Po krótkiej posłudze duszpasterskiej
przy kościele św. Marcina i Matki Bożej Śnieżnej najdłużej, bo ok.
40 lat, pracował w parafii św. Mikołaja. Z niezwykłą żarliwością
duszpasterską i apostolską podejmował wciąż nowe inicjatywy, a nadzwyczajna
wrażliwość na ludzkie cierpienie przynaglała go do konkretnych działań.
Obok Katechizmu, który cieszył się uznaniem ówczesnych władz kościelnych
i wśród duchowieństwa oceniany był jako opracowanie "najlepsze może
ze wszystkich", ks. Zygmunt opracował nadto i wydał drukiem katolickie
Zasady i przepisy dobrego wychowania dla rodziców i wychowawców oraz
artykuły głównie z dziedziny duszpasterskiej, pedagogicznej i społecznej.
Założył także Towarzystwo "Bonus Pastor" dla kapłanów, troskliwie
wspierając ich działania i zabiegając o ich duchowy wzrost. Był zresztą
kilka lat redaktorem czasopisma Bonus Pastor, będącego organem wydawniczym
wspomnianego Towarzystwa. Władze kościelne wysoko ceniły kapłańską
posługę ks. Gorazdowskiego, niejednokrotnie dając temu wyraz. Tak
np. w dekrecie pochwalnym przesłanym ks. Zygmuntowi przez ówczesnego
metropolitę lwowskiego - abp. J. Bilczewskiego, dzisiejszego błogosławionego,
czytamy: "Ciebie do takich zaliczyć możemy kapłanów, którzy już od
prawie trzydziestu lat z niesłabnącą pilnością i gorliwością nie
ustępują we współdziałaniu z dziełem ze wszystkich dzieł Bożych najbardziej
Boskim, a mianowicie z dziełem nawracania błądzących i doprowadzania
grzeszników do Boga".
Nade wszystko jednak zadziwia działalność charytatywna
ks. Zygmunta. Działał on przez bardzo długie lata jako sekretarz
Instytutu Ubogich Chrześcijan. Mając dostęp do ewidencji mieszkańców
Lwowa, którzy z różnych przyczyn znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji
moralnej i ekonomicznej, zainicjował czy wprost ufundował we Lwowie
szereg dzieł chrześcijańskiego miłosierdzia. Tak więc w 1882 r. założył
w oparciu o dobroczynne Towarzystwo "Dom Pracy" dla żebraków. Sprawozdania
z działalności tego Domu wykazują, że wielu ubogich, pozostających
w ten sposób pod stałą opieką, zaprzestało żebrania i z odzyskanym
poczuciem własnej godności powróciło na drogę pracowitego i przyzwoitego
życia. Z inicjatywy dzisiejszego Błogosławionego rozpoczęła także
swoją działalność w 1882 r. we Lwowie tania "Kuchnia Ludowa". Żywili
się w niej robotnicy, młodzież szkolna, dzieci, a najwięcej biedota
lwowska. Innym dziełem chrześcijańskiego miłosierdzia, założonym
przez ks. Zygmunta, był Zakład dla nieuleczalnie chorych i rekonwalescentów.
Był to rodzaj ówczesnego hospicjum, zorganizowanego jako odpowiedź
na potrzeby ludzi cierpiących i chorych, którzy na skutek rządowej
ustawy po sześciu tygodniach pobytu w szpitalu bez względu na ich
stan zdrowia byli z niego usuwani. W 1886 r. ks. Zygmunt powołał
z kolei do istnienia Internat św. Jozafata dla ubogich studentów
Seminarium Nauczycielskiego. W roku śmierci założyciela i długoletniego
dyrektora Internatu gazety pisały: "Dziś może ten Internat po 34
latach swojego istnienia poszczycić się całym szeregiem wychowanków,
którzy zajmują nawet wybitne stanowiska w szkolnictwie powszechnym"
. Mówiąc o dziełach dobroczynnych ks. Zygmunta, nie sposób też nie
wspomnieć o pierwszym i długie lata jedynym w Galicji Zakładzie Dzieciątka
Jezus dla samotnych matek i porzuconych niemowląt.
Ks. Zygmunt działał nadto w Towarzystwie św. Salomei,
wspomagającym ubogie wdowy i ich dzieci, Stowarzyszeniu dla ubogich
szwaczek, był współtwórcą Związku Towarzystw i Zakładów Dobroczynnych
w Galicji.
Nadmienić trzeba również o założeniu przez niego katolickiej
polsko-niemieckiej Szkoły św. Józefa we Lwowie i sprowadzeniu do
opieki nad nią Braci Szkół Chrześcijańskich. Powstanie tego dzieła
kosztowało ks. Gorazdowskiego bardzo wiele cierpień i udręki, niemal
do śmierci, choć zarówno kościelna hierarchia, jak i obiektywni opiniodawcy
popierali i wysoko cenili tę inicjatywę.
Jeszcze bardziej brzemienna w skutkach była podjęta przez
naszego Błogosławionego próba założenia codziennej gazety katolickiej
we Lwowie.
Żarliwość kapłańska i heroiczna miłość do bliźnich, zwłaszcza
ubogich i cierpiących, sprawiły, że ks. Zygmunt do prowadzenia wielu
powyższych dzieł powołał do istnienia 17 lutego 1884 r. zakonne Zgromadzenie
Sióstr Świętego Józefa (popularnie zwane: "siostry józefitki"). Będąc
od początku opiekunem i spowiednikiem sióstr, wiele wysiłku włożył
w to, by powstające Zgromadzenie mogło spełniać wyznaczone mu przez
Boga i Kościół zadania, i by je spełniało jak najlepiej.
Ks. Zygmunt Gorazdowski zmarł w opinii świętości, 1 stycznia
1920 r. we Lwowie i tam, na Cmentarzu Łyczakowskim, został pochowany.
Pomóż w rozwoju naszego portalu