Wali się gmach kłamstw Jana Tomasza Grossa, tak długo fetowanych
jako nieomylna prawda w czołowych polskojęzycznych mediach. Wielkim
ciosem w fałsze Grossa okazała się ekshumacja w Jedwabnem, wymuszona
pod presją polskiej opinii publicznej. Kłamliwe okazały się twierdzenia
Grossa, że to Polacy mordowali Żydów, podczas gdy Niemcy jakoby tylko
to fotografowali. W toku ekshumacji znaleziono prawie 100 łusek,
co dowodziło strzelania do Żydów próbujących uciec ze stodoły. W
tym czasie broń palną mieli tylko Niemcy; wszak Polakom groziła śmierć
nie tylko za posiadanie broni, ale nawet za posiadanie radioodbiorników.
Skrajnie zawyżona okazała się podawana przez Grossa liczba
1600 żydowskich ofiar. Ekshumacja dowiodła, że w stodole zginęło
150-250 Żydów. A przecież wyolbrzymione, zafałszowane przez Grossa
liczby ofiar poszły w świat. Amerykańskie wydanie Sąsiadów Grossa
poprzedza kłamliwy wstęp głoszący, że polska połowa mieszkańców Jedwabnego
wymordowała drugą - żydowską połowę mieszkańców tego miasteczka.
Zdumiewa fakt, że prezes IPN Leon Kieres przerwał ekshumację,
którą zrobiono bardzo powierzchownie, tłumacząc to względami na religijną
wrażliwość Żydów.
Otóż nawet w Gazecie Wyborczej z 21 maja w tekście Agnieszki
Kublik Tradycja czy śledztwo pisano, że np. w USA i Izraelu władze
państwowe nie respektują protestu środowisk żydowskich, gdy w grę
wchodzi uzyskanie dowodu przestępstwa. Wynika z tego, że L. Kieres
i jego koledzy są bardziej gorliwi w przestrzeganiu w Polsce ortodoksyjnych
zaleceń wiary mojżeszowej od przedstawicieli władz Izraela.
Zachowanie prezesa IPN od początku szokuje skrajną tendencyjnością
w akcentowaniu rzekomej polskiej odpowiedzialności za mord w Jedwabnem
i ciągłym pomniejszaniu dowodów niemieckiej winy.
Niepokój budzą jego stwierdzenia dowodzące, że z jakichś
względów nie chce się ujawnić pełnych wyników dotychczasowego śledztwa.
L. Kieres stwierdził, że "wiele spraw zabierze ze sobą do grobu".
To jakiś ponury absurd. Prezes Instytutu Pamięci Narodowej ma obowiązek
ujawniać zbrodnie, odsłaniać sprawy przemilczane, a nie je tuszować,
zabierając pamięć o nich do grobu.
Niefortunne wypowiedzi L. Kieresa dowodzą, jak fatalną
decyzją był wybór na prezesa IPN właśnie L. Kieresa, nie mającego,
jak widać, pojęcia o tym, na czym ma polegać szukanie prawdy o narodowej
pamięci, o narodowej historii.
Cóż, L. Kieres nie jest historykiem, ani nawet prawnikiem
wyspecjalizowanym w tropieniu przestępstw. Jest specjalistą od prawa
gospodarczego, "wsławionym" głównie dość niefortunną "socjalistyczną"
książką Zalecenia RWPG w sprawach koordynacji planów gospodarczych
i ich realizacji w PRL (Warszawa 1978). Jest to jedyna samodzielna
książka L. Kieresa, którą można znaleźć w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Kolejnym ciosem w Grossa stało się wystąpienie przeciwko
niemu z pozwem sądowym przez Kazimierza Laudańskiego. Oskarżył on
Grossa, że oszczerczo pomówił jego ojca - Czesława Laudańskiego o
udział w mordzie Żydów w Jedwabnem. Tymczasem w dniu mordu Czesław
Laudański leżał obłożnie chory po wyjściu z wielomiesięcznego więzienia
sowieckiego, co potwierdza wielu świadków.
Jeszcze na kilka tygodni przed pozwem Kazimierza Laudańskiego
pisałem w książce Sto kłamstw Grossa o tym, że Gross oszczerczo pomówił
Cz. Laudańskiego (kłamstwo nr 75 w mojej książce). Sugerowałem również
w audycjach dla polonijnego radia w Chicago, aby ktoś z potomków
Cz. Laudańskiego wystąpił z pozwem przeciw Grossowi do sądu amerykańskiego.
W USA za oszczercze pomówienia płaci się dużo więcej niż w Polsce
i sprawa mogłaby kosztować Grossa z milion dolarów.
Znamienne były kolejne krętactwa Grossa w momencie, gdy
dowiedział się o grożącym mu niebezpiecznym pozwie. Początkowo, jak
pisano w Życiu z 16 czerwca, Gross oświadczył, że nie obawia się
procesu, ze spokojem czeka na rozstrzygnięcie sprawy i stwierdza: "
Nie zamierzam za pomocą gazet polemizować z Laudańskim". Już po tygodniu
jednak okazało się, że Gross uznał za bezpieczniejsze dla siebie
przyznanie się do błędu na łamach prasy. 23 czerwca Rzeczpospolita
zamieściła pod tytułem Gross przyznaje się do pomyłki przyznanie
się Grossa do popełnienia błędu w sprawie Czesława Laudańskiego i
jego wyjaśnienie, iż zawiadomił wydawców książki, "aby we wszystkich
dodrukach i tłumaczeniach książki poczynili odpowiednie poprawki"
. Całe wyjaśnienie było jednak bardzo pokrętne i mam nadzieję, że
nie wystarczy synowi pomówionego. Myślę, że Gross aż nadto zasłużył
swoimi pomówieniami na uderzenie go po kieszeni przez sąd w USA.
Bardzo ważne znaczenie w debacie na temat książki Grossa
ma wystąpienie przeciwko niemu ze strony wybitnego naukowca żydowskiego
z USA - prof. Normana G. Finkelsteina na łamach Rzeczpospolitej z
20 czerwca pt. Goldhagen dla początkujących. Finkelstein ogromnie
krytycznie ocenił Sąsiadów Grossa, zarzucając im, że "pełne są rażących (
...) sprzeczności" i "sformułowań absurdalnych". Finkelstein zarzucił
Grossowi, że jego książka wyraźnie służy "Przedsiębiorstwu Holocaust",
to jest osobom i instytucjom, które wykorzystują dla celów politycznych
i finansowych ludobójstwo dokonane na Żydach w czasie drugiej wojny
światowej. Według Finkelsteina, Sąsiedzi Grossa "stali się kolejną
bronią ´Przedsiębiorstwa Holocaust´ w wymuszaniu od Polski pieniędzy"
. Jak pisał Finkelstein: "Przedsiębiorstwo Holocaust rości sobie
pretensje do setek tysięcy parceli na polskiej ziemi, wartych dziesiątki
miliardów dolarów. (...) Jest to próba wymuszenia skryta pod płaszczykiem
żydowskiego cierpienia".
Komentując naciski Przedsiębiorstwa Holocaust na Polskę,
prof. Finkelstein pisze, że wspiera ono "taktykę silnej pięści, by
zmusić Polskę do uległości". Według prof. Finkelsteina: "Tak naprawdę
to mamy do czynienia z - mówiąc krótko - chuligaństwem Przedsiębiorstwa
Holocaust".
Warto tu dodać, że z bardzo stanowczym potępieniem roli
Grossa jako żydowskiego propagandysty, służącego swą książką pomocą
w wymuszaniu ogromnych spłat roszczeń materialnych Żydów, wystąpił
słynny amerykański historyk Richard C. Lukas. Ten najważniejszy dziś
amerykański badacz dziejów Polski, autor kilku znaczących książek
na ten temat (m.in. doskonałego Zapomnianego Holocaustu), opublikował
ogromnie ostrą krytykę książki Grossa na łamach The Polish American
Journal z maja 2001. Lukas szczególnie mocno potępił tam Grossa za
wybielanie zbrodniczej żydowskiej kolaboracji na Kresach Wschodnich
w latach 1939-41, pisząc wręcz o "żydowskiej zdradzie we wschodniej
Polsce".
Pomóż w rozwoju naszego portalu