Zakończył się w Sejmie kolejny etap walki o normalne funkcjonowanie
katolickiego Radia Maryja, miejmy nadzieję, że ostatni. Jest nowa
koncesja, są dodatkowe częstotliwości. Otrzymało również to Radio,
jako jedyne w tej chwili w Polsce, status nadawcy społecznego, co
pozwala na zwolnienie z opłat koncesyjnych. Przypomnę, że zainicjowana
w Senacie ustawa, prowadzona przez senator Krystynę Czubę, uznaje
za nadawcę społecznego tylko tego, kto "respektuje chrześcijański
system wartości" oraz "zmierza do ugruntowania tożsamości narodowej"
. Tym dwom kryteriom w całej pełni odpowiada katolickie Radio Maryja.
Dodam jeszcze, że nadawca społeczny nie może nadawać reklam ani emitować
audycji sponsorowanych, a programy mogą być finansowane jedynie z
dotacji charytatywnych, czyli w tym przypadku z ofiar wiernych. Status
nadawcy społecznego pozwoli więc zaoszczędzić Radiu Maryja 1,8 mln
zł za opłaty koncesyjne, ale trzeba pamiętać, że miesięczne utrzymanie
tej stacji, m.in. opłaty za korzystanie z licznych nadajników, opłaty
satelitarne kosztują ok. 2 mln zł. Bez dalszego więc stałego wsparcia
wiernych Radio Maryja nie mogłoby istnieć.
Przy okazji niejako tej optymistycznej sprawy chciałbym
napisać o dorocznym sprawozdaniu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji,
jakie wpłynęło do Sejmu. Sprawozdanie to odrzucił już Senat, uznając,
że Krajowa Rada nie zapanowała nad prymitywizmem, wulgarnością i "
bylejakością" programów telewizyjnych i radiowych. Niestety, sejmowa
Komisja Kultury i Środków Przekazu, zdominowana podczas posiedzenia
przez posłów SLD i PSL, przyjęła to sprawozdanie, mimo negatywnej
opinii Komisji Rodziny, która niemal jednomyślnie zarzuciła Krajowej
Radzie, że nie chroni dzieci i młodzieży przed negatywnymi programami
zawierającymi przemoc, okrucieństwo i pornografię. Ten brak ochrony
małoletnich przed demoralizacją jest najpoważniejszym zarzutem wobec
KRRiT.
Ze sprawozdania wyłania się obraz Krajowej Rady Radiofonii
i Telewizji jako instytucji bezsilnej i bezwolnej, której urzędnicy
nie chcą czy nie są w stanie powstrzymać mediów przed pogonią za
sensacją i komercją. A ponadto instytucji nie zwracającej uwagi na
panoszącą się demoralizację dzieci i młodzieży. Jeśli przyjąć, że
statystyczny Polak spędza codziennie 4 godziny przed telewizorem,
to kontrola treści rozpowszechnianych przez nadawców telewizyjnych
musi być traktowana jako najważniejsze zadanie Rady.
Tymczasem niewielka liczba kar nałożonych na nadawców
za złamanie ustawy świadczy o tym, że urzędnicy Krajowej Rady chcą
jedynie rejestrować fakty, natomiast nie mają zamiaru występować
jako "policjanci eteru", strażnicy moralności. Dotyczy to tak wspomnianej
ochrony dzieci i młodzieży przed scenami przemocy, jak i nadmiernego
upolitycznienia mediów. Nie ma bowiem wątpliwości, że ostatnio specjalnością
telewizji stały się skandale, że lewicowe sztaby wyborcze w zarządach
publicznego radia i telewizji wymyślają coraz to nowe "wybryki",
uwłaczające godności człowieka, a także naszej narodowej historii.
Nie ma miejsca, aby sięgać po przykłady, ale na kilka
spraw chciałbym zwrócić uwagę. Po pierwsze, trzeba sobie uświadomić,
jacy ludzie pracują w mediach. O ich kondycji moralnej świadczy wypowiedź
szefa Wiadomości Piotra Sławińskiego, nazywającego Jana Pawła II "
panem Karolem Wojtyłą", "liderem państwa watykańskiego", "przywódcą
religijnym rzymskich katolików". Gdyby podobnych określeń użył marksistowski
socjolog przed dwudziestu latu, nikogo by to nie zdziwiło. Skąd jednak
ta lekceważąca ignorancja dzisiaj, w jedenastym roku wolności, którą
w dużej mierze zawdzięczamy Ojcu Świętemu?
Po wtóre: za liczne skandaliczne programy czy wypowiedzi
nikt dotąd nie poniósł poważniejszych konsekwencji. Ludzie skompromitowani
dalej rządzą, prowadzą programy i choć ukazują swoje prawdziwe oblicza,
są nagradzani, chronieni przez tajemnicze gremia, przypominające
w działaniach dawny komitet centralny partii.
Nierzadko obrażanie uczuć, wykpiwanie postaw patriotycznych,
fałszowanie historii przybiera formy, na które wielu słuchaczy przestało
reagować. Przypomnę dla przykładu, że 8 czerwca br. w czasie Festiwalu
Polskiej Piosenki w Opolu prowadzący koncert Piotr Bałtroczyk popisał
się żenującym dowcipem, zapowiadając transmisję z powstań śląskich,
po czym poprosił zebraną w amfiteatrze publiczność o powstanie. Dowcip
ten tak się spodobał innym prowadzącym, że kolejnego dnia prawie
za każdym razem, kiedy udało się wykonawcy zmusić publiczność do
powstania z miejsc, prowadzący wyliczali, że jest to już piąte czy
szóste powstanie śląskie.
Kpiny z polskich narodowych wartości nie są czymś przypadkowym,
ponieważ jest ich w mediach za dużo. Niestety, mało kto z Polaków
protestuje wobec takich ekscesów, dlatego chciałbym zapytać, co by
się stało, gdyby podobne żenujące dowcipy dotyczyły powstania w getcie
warszawskim czy np. sprawy Jedwabnego? Jestem świadomy, że o tragedii
w Jedwabnem krążą niegodne dowcipy, ale czy byłoby możliwe, aby ktoś
w publicznej telewizji dał się ponieść słowom? Jakiż wówczas podniósłby
się krzyk! Jakież popłynęłyby groźby wobec rządu polskiego z ambasady
znajdującej się przy ul. L. Krzywickiego w Warszawie.
Ślązaków można obrażać, polskie dzieci i młodzież wolno
demoralizować, ponieważ powołana do kontroli mediów Krajowa Rada
Radiofonii i Telewizji milczy w takich przypadkach, nie upomina i
nie karze, jest po prostu urzędem samym dla siebie, nie dbającym
o polską rację stanu.
Czy nasze środki przekazu zmienią się i zaczną służyć
sprawie Polski i Polaków? Czy zaczną uczyć prawdziwej wolności i
demokracji? Słynne powiedzenie Jana Pawła II, że demokracja bez wartości
przeradza się w jawny totalitaryzm, "przerabiamy" codziennie na własnej
skórze. Wystarczy włączyć radio czy telewizję, aby przekonać się,
że polskie dziennikarstwo jest chore moralnie, upolitycznione, nie
szanujące nikogo ani niczego. Tymczasem w rękach dziennikarzy i twórców
programów jest ogromna władza, która zadecyduje o przyszłości naszej
cywilizacji.
Nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady. Jeśli dziennikarze
nie przestaną szargać świętości i nie włączą się w ratowanie ludzkiego
świata wartości, czeka nas epoka najgorszego prymitywizmu, moralna
przepaść, zwycięstwo kłamstwa i zła. Odnowa środków przekazu przebiega
przez sumienia tych, którzy w nich pracują.
Pomóż w rozwoju naszego portalu