Reklama

Jeszcze jedna tajemnica wielkości Prymasa Tysiąclecia

Niedziela Ogólnopolska 30/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LIDIA DUDKIEWICZ: - Mam wyjątkowy zaszczyt rozmawiać z serdecznym przyjacielem i przez długie lata świadkiem życia Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W pamięci ostatnich pokoleń zachował się on jako wybitny hierarcha, nazywany Księciem Kościoła, jako człowiek dostojny, o wielkiej godności. Ojciec miał okazję poznać Prymasa Tysiąclecia prywatnie. Proszę powiedzieć, jakim był człowiekiem?

O. DR JERZY TOMZIŃSKI: - Moje życie kapłańskie od początku było związane z ks. Stefanem Wyszyńskim: najpierw jako biskupem, później - prymasem Polski i kardynałem. Wiele można by mówić o tym wyjątkowym w skali Kościoła powszechnego Kardynale. Najnowsza historia już potwierdza prawdziwość opinii, że był to Hierarcha dany przez Boga na trudne czasy, że był to rzeczywiście Prymas Tysiąclecia. Obchodzony obecnie Rok Kardynała Stefana Wyszyńskiego otwiera przed nami skarbnicę dziedzictwa Księdza Prymasa i zachęca do ogarniania refleksją wielkiego dzieła życia tego wyjątkowego człowieka. Chciałbym zaproponować spojrzenie na ten wybitny autorytet od strony ludzkiej. Myślę, że jest to w pewnym sensie moim obowiązkiem, skoro na tak długi czas Bóg połączył nasze drogi życiowe. Na postawione pytanie - odpowiadam: Był to człowiek wielki, który z wysokości sprawowanej godności, jako głowa Kościoła w Polsce, doskonale widział wszystkich ludzi, a najwyraźniej tych przeciętnych, pochłoniętych powszednimi sprawami codziennego, szarego życia.

- Z pewnością najczęściej spotykał się Ojciec z Księdzem Prymasem na Jasnej Górze. Jak przełożyłby Ojciec na fakty znane słowa Kardynała Wyszyńskiego: "... Stoję na progu Kaplicy Jasnogórskiej i tam zawsze chcę być, choćby mnie wszyscy potrącali!"?

- Prymas Wyszyński dobrze się czuł na Jasnej Górze wypełnionej ogromnymi rzeszami wiernych. Odnosiło się wrażenie, że ten wielki Prymas jest jednym z pielgrzymów. Nie trzeba się też dziwić, iż pomnik Prymasa Tysiąclecia, który został ustawiony u bram Jasnej Góry, przedstawia go w postawie pokory, klęczącego jak zwyczajny pielgrzym utrudzony drogą. Klęka on przed Maryją, bo ku Cudownej Kaplicy jest zwrócony, ale klęka też przed pielgrzymami, którzy właśnie tutaj przechodzą , kończąc pątniczy szlak wiodący do Domu Matki na Jasnej Górze. Gdy Prymas przebywał w Sanktuarium, nie stronił od zwyczajnych ludzi, a oni wyjątkowo lgnęli do niego. Na Jasnej Górze zawsze jest dużo ludzi biednych, w różny sposób okaleczonych, którymi inni często poniewierają. Gdy kiedyś przepraszałem, że tylu ich się nagromadziło w zakrystii i nękają go - wielki Prymas powiedział do mnie: "Synu, a do kogo oni mają pójść, jak nie do Matki?". Zamknął mi usta - takie to było dla niego oczywiste. I potrafił tych biedaków przygarnąć z prawdziwą serdecznością. A ileż jest przykładów ogromnej życzliwości wobec braci usługujących na Jasnej Górze. Dobrze im się rozmawiało o zwyczajnych sprawach. Prymas Wyszyński dla wszystkich był ojcem, a szczególnie dla prostych ludzi.

- Gdy Ojciec mówi o miejscu prostych ludzi w życiu Kardynała Wyszyńskiego, to samo nasuwa się pytanie dotyczące Waszych, często wspólnych wakacji na paulińskiej Bachledówce koło Zakopanego.

- Jako generał Zakonu Paulinów, w 1967 r. zaproponowałem Kardynałowi Wyszyńskiemu spędzenie wakacji na Bachledówce. Jest to wzgórze górujące nad wsią Czerwienne, na Podhalu, przecudne miejsce na polskiej ziemi, jedyny w swoim rodzaju punkt widokowy, z którego można zachwycać się panoramą Tatr i Beskidów. W pogodny dzień góry jakby przybliżają się tam do człowieka, ich szczyty widać wtedy jak na dłoni. Paulińska Bachledówka od pierwszego wejrzenia zachwyciła Księdza Prymasa. Siedem razy pod rząd, w latach 1967-73, przybywał tam na miesięczny odpoczynek.
Na początek i na koniec jego pobytu przyjeżdżał Kardynał Wojtyła. Towarzyszył mu też, wśród wielu osób, ówczesny sekretarz i kapelan - ks. Józef Glemp. Prymas Wyszyński wnosił swoją osobą atmosferę rodzinności i chrześcijańskiej radości. Starsi górale doskonale pamiętają tamte czasy, pamiętają swoje spotkania z Kardynałem Wyszyńskim w paulińskiej kaplicy, a także na wiejskich dróżkach i na leśnych ścieżkach. Ksiądz Prymas łatwo nawiązywał kontakty z góralami. Niejednokrotnie wychodził do nich w pole i pomagał w grabieniu siana. A oni go również za to kochali. A ile się z nim nagadali o swoich troskach i radościach. Kardynał Wyszyński chodził zawsze z różańcem, dużo się modlił i czerpał z mądrości ludzi gór. Patrzył na ich przygarbione, obolałe od roboty plecy, na spękane dłonie i podziwiał ich - pełen pokory, a zarazem wielkiego szacunku dla ludzi ciężkiej pracy.

- Czytelnicy "Niedzieli" znają wyjątkową książkę pt. "Okrusyna casu jak okrusyna chleba", która wyszła dwa lata temu i była obszernie prezentowana na naszych łamach. Opowiada ona o czasach, gdy na Bachledówce przebywali dwaj wielcy Kardynałowie: Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Okazuje się, że autorami tej książki obok Ojców Paulinów są górale pamiętający tamte spotkania na Bachledówce. Z ich relacji wynika, że Prymas Polski był człowiekiem bezpośrednim i bardzo pogodnym.

- Ksiądz Prymas bardzo aktywnie odpoczywał. Wstawał o godz. 5.00. Dużo się modlił, pracował i pisał. Codziennie rano odprawiał Mszę św. z homilią. Wieczorem uczestniczył w nabożeństwie i prowadził Apel Jasnogórski. Do naszej kaplicy przychodzili na wspólną modlitwę górale z okolicy. Wszyscy bardzo się garnęli do Księdza Prymasa, jak do swojego ojca. Dzieci, które szły na Bachledówkę na Apel Jasnogórski, po drodze zrywały na łąkach i w lasach polne kwiaty i zanosiły do Księdza Kardynała.
Ważne wydarzenie podczas prymasowskich wakacji stanowił zawsze przyjazd na Bachledówkę Kardynała Wojtyły. Wtedy było wyjątkowo rodzinnie i radośnie, szczególnie w związku z imieninami Księdza Prymasa, na początku sierpnia. Były życzenia, góralskie wiersze, śpiewy i tańce ludowe, a wszystko odbywało się bardzo szczerze i serdecznie, jak tylko górale potrafią. Kardynał Wojtyła tworzył wtedy " na żywo" przyśpiewki, wykonywane pięknie brzmiącym, mocnym barytonem.
Ksiądz Prymas był zawsze wierny mieszkańcom Bachledówki i okolic. Gdy wyjeżdżał, np. do Rzymu, pisał do nich listy, w których wyrażał ogromne przywiązanie oraz tęsknotę za lasami i pięknymi polskimi górami, a przede wszystkim za wspólną modlitwą w góralskiej kaplicy.

- Z tego, co Ojciec do tej pory powiedział - rzeczywiście rysuje się wizerunek Kardynała jako człowieka pokornego i bardzo zwyczajnego...

- Bo takim zwyczajnym człowiekiem był ten wielki Prymas - a przykładów jest bez liku. Pamiętam, jak kiedyś we Wrocławiu, podążając w procesji, zauważył płaczące dziecko i stanął, aby je pocieszyć. Ogromna procesja musiała się zatrzymać na ulicy, aby Kardynał mógł porozmawiać z dzieckiem i otrzeć jego łzy.
Pani Maria Okońska pisała kiedyś w Niedzieli o dziewczynce, która tak polubiła Kardynała Wyszyńskiego, że obiecała mu podczas nabożeństwa w archikatedrze warszawskiej, iż pokaże mu swoją nową sukienkę. I przyszła wkrótce do Pałacu Prymasowskiego przy ul. Miodowej w Warszawie na audiencję, aby się zaprezentować w nowej sukience. Ksiądz Kardynał potraktował ją bardzo poważnie i przyjął na rozmowę.
Wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli zaszczyt być w gościnie u Prymasa Polski, pamiętają, jak serdecznie pełnił on rolę gospodarza. Zabiegał, aby goście dobrze się czuli, zasiadał za jednym stołem, pilnował, aby talerze były pełne i zabawiał radosnymi anegdotami.
Pan Stanisław - kierowca Prymasa Wyszyńskiego opowiadał, jak kiedyś po wizycie w Koszalinie czy Szczecinie, gdy się okazało, że kierowca nie dostał kolacji, Prymas kazał mu zawrócić, a ujechali już ok. 30 km. Ksiądz Prałat na ich widok prawie zemdlał z przerażenia. No i cóż, naprawił swój błąd i zaprosił kierowcę na kolację.
Takim to zwyczajnym i rozbrajającym w swej dobroci człowiekiem był Prymas Tysiąclecia.

- Podobno Ksiądz Prymas do tego stopnia szanował i kochał kapłaństwo, że gotów był klękać przed kapłanami i całować ich po rękach...

- I rzeczywiście tak się zdarzało. Jak wiemy, Kardynał Wyszyński był konfratrem Zakonu Paulinów. Niejeden z ojców był świadkiem czy uczestnikiem zdumiewającego zdarzenia, gdy po Mszy św., w zakrystii, chwytał on mocno dłonie kapłana i z wielkim szacunkiem składał na nich prymasowski pocałunek. W tym geście było zawsze wiele miłości, pokory i prostoty. Młodym kapłanom zwykle składał życzenia, aby każdą Mszę św. odprawiali jak tę prymicyjną, czyli aby każda Msza św. była dla nich najważniejsza w życiu. Gdy Ksiądz Wyszyński w 1946 r. przyjechał na Jasną Górę na rekolekcje przed otrzymaniem sakry biskupiej, spotykałem się z nim w celu omówienia całej ceremonii. Kiedyś do mnie powiedział: " Słuchaj, pomódl się za mnie, bo ja pisać trochę potrafię, ale rządzić - to chyba nic". Bezgraniczna pokora, prawda?

- Z różnych zapisów dotyczących Kardynała Wyszyńskiego wiemy, że był on człowiekiem niezwykle odważnym, co było wiadome nie tylko w granicach Polski, ale daleko w świecie.

- Tę odwagę postrzegano przede wszystkim w Rzymie. Tam również wysoko ceniono polskiego Hierarchę. Podczas różnych uroczystości, gdy Papież był wnoszony na sedia gestatoria, otrzymywał zawsze burzliwe oklaski. Kto wie, czy nieraz nie większe oklaski miał nasz Kardynał, a rzesze skandowały: "Wyszyński, Wyszyński". Byliśmy tacy dumni, że to idzie Polska właśnie.
Prymas Polski potrafił mądrze rozmawiać w watykańskich kongregacjach, posługiwał się siłą argumentów i dużą roztropnością, ale też był twardy w swych racjach. A musiał wykazać niezwykłą odwagę, szczególnie w okresie Soboru Watykańskiego II, gdy komuniści zorganizowali nagonkę na niego. Nawet na Placu św. Piotra w Rzymie rozdawane były ulotki przeciwko Prymasowi Polski. Komuniści chcieli zniszczyć Kardynała i pozbyć się go z kraju, aby móc ostatecznie rozprawić się z Kościołem. Sytuacja była bardzo skomplikowana. Gdy Prymasa nazywano "czerwonym kardynałem", bo przyjechał ze Wschodu, od komunistów; czy zdrajcą, bo podpisał porozumienie z władzami PRL, on wtedy wyjaśniał, że z władzami się nie kuma, lecz walczy z bestią. Mówił dosłownie: "Gdy się ma naprzeciwko lwa, to się go nie drażni, lecz obłaskawia, aby pokonać bestię". Ot i cała taktyka, która pozwala dobrnąć do celu i zwyciężać na dłuższą metę.
Z Prymasem Polski tak się liczył Ojciec Święty Paweł VI, że pod jego wpływem i dzięki staraniom Kardynała Wojtyły ogłosił Maryję Matką Kościoła, w dodatku dokonał tego nawet nie w Bazylice Santa Maria Maggiore, a w Auli Soborowej wobec Ojców Soboru Watykańskiego II.
Również w Watykanie Ksiądz Prymas rozbrajał swoją prostotą i wszędzie zauważał człowieka. W czasie Soboru cały Rzym mówił, że to ten Kardynał, który podaje rękę karabinierom, tego się bowiem nie praktykowało. Jak wiemy, karabinierzy na motorach stanowili ochronę, gdy kardynałowie przejeżdżali watykańskimi samochodami przez ulice Rzymu.

- Z pewnością naszych Czytelników interesuje Ojca zdanie na temat stosunku do siebie nawzajem dwóch wielkich Polaków: Kardynała Wyszyńskiego i Kardynała Wojtyły.

- Trzeba wiedzieć, że komuniści zgodzili się na Księdza Wojtyłę jako biskupa, a potem kardynała, bo chcieli doprowadzić do konfliktu między Warszawą a Krakowem i osłabić Prymasa Polski. Tymczasem fakty były takie, że w niecałe dwie godziny po ogłoszeniu przez Radio Watykańskie, iż Wojtyła został mianowany kardynałem, pojawił się on w Kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze i po modlitwie oświadczył: " Jadę do Księdza Prymasa". Tak więc nie było rozbicia, a wręcz przeciwnie, natychmiast powstał zgrany duet. Ten duet jest do dziś przykładem, jak dużo można w taki sposób osiągnąć. Ot, taki fakt. Wiemy, że pielgrzymujący obraz Matki Bożej Jasnogórskiej został uwięziony przez władze komunistyczne. Peregrynowały wtedy po Polsce puste ramy. Gdy obraz został wykradziony i pojawił się w Radomiu na szlaku nawiedzenia, wszyscy osłupieli, nawet biskup, który - jak do tej pory - witał puste ramy, a w ramach był już obraz. UB-owcy jeszcze nic wtedy nie zauważyli. Pamiętam, jak Prymas nagle powiedział: "Karol, idziemy!" - krótko i wszystko jasne, jak rozkaz. Ci dwaj Kardynałowie pierwsi wzięli obraz i ponieśli w rzeszę wiernych. Funkcjonariusze byli kompletnie zaskoczeni, bo przecież mieli przed sobą kardynałów z wykradzionym obrazem. I w takich okolicznościach obraz wrócił na szlak nawiedzenia.
Kardynał Wyszyński był człowiekiem wielkim również przez to, że się nie bał wielkich, mądrych ludzi i chętnie się nimi otaczał. Szanował ludzi mających odmienne zdanie na dany temat, pozwalał im dyskutować. Cieszył się, gdy miał blisko siebie Kardynała Wojtyłę. Wielokrotnie posyłał go w swoim imieniu na ważne spotkania, również za granicę. Wyraźnie go windował i pokazywał światu. A Kardynał Wojtyła wszędzie zostawiał dobry ślad.
To od Prymasa Polski osobiście dowiedziałem się o niezwykłej inteligencji Kardynała Wojtyły , który raz książkę czyta i już ją zna w całości. W 1978 r. po jakiejś ważnej rozmowie tych dwóch Kardynałów, a było to na kilka tygodni przed pamiętnym konklawe, Prymas powiedział do mnie: "Wiedziałem, że wielkim człowiekiem jest Wojtyła, ale nie wiedziałem, że aż tak wielkim". No i został papieżem...

- Jak Ojciec osobiście postrzegał Księdza Prymasa?

- Cieszę się, że Bóg obdarował mnie przyjaźnią Księdza Prymasa. Wydaje mi się, iż znałem go od zawsze. Cieszę się, że był Prymasem Jasnogórskim, że dane mi było działać w jego maryjnej szkole i podejmować wielkie akcje duszpasterskie, które z pewnością pozwoliły przetrwać Kościołowi w Polsce mroki terroru komunistycznego. Przebywając blisko niego, odnosiłem wrażenie, że mam kontakt ze świętym. Podpatrywałem Prymasa, bo byłem przekonany, że tak właśnie wygląda święty, i chciałem się od niego wszystkiego uczyć, przede wszystkim świętej cierpliwości i ufności Panu Bogu. Na każdym kroku było widać, że jest człowiekiem zawierzenia i wszystko zanosi do Nieba przez Maryję. Pamiętam doskonale taki przypadek: Przyszedł do niego ktoś ze skargą na proboszcza. Nawymyślał przy okazji na Kościół i na cały świat. Gdy tak pyskował, Prymas w pewnym momencie powiedział mu spokojnie, że już zmówił cząstkę Różańca. Zdumiony mężczyzna grzecznie odszedł.
Taki był nasz Prymas - wszystkie sprawy załatwiał z Panem Bogiem i po prostu zawsze się modlił. Był człowiekiem wielkim i zarazem był człowiekiem równającym się z małymi. Tak potrafią tylko święci.

- Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę Ojcu oraz nam wszystkim, abyśmy mogli wkrótce radować się wyniesieniem sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego na ołtarze. Z pewnością niecierpliwie czeka na ten moment Kardynał Karol Wojtyła - obecny Papież Jan Paweł II. A my módlmy się do Boga za wstawiennictwem sługi Bożego Prymasa Tysiąclecia i niech się dzieje wola Nieba.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół przyjaznych osobom LGBTQ+

2024-04-24 13:58

[ TEMATY ]

LGBT

PAP/Rafał Guz

„Bednarska" - I społeczne liceum ogólnokształcące im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie zostało najwyżej ocenione w najnowszym rankingu szkół przyjaznych osobom LGBTQ+. Ranking przedstawiła Fundacja "GrowSpace" w siedzibie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ranking w gmachu MEN został zaprezentowany po raz pierwszy.

CZYTAJ DALEJ

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję