Reklama

Pamięci bohaterstwa najwyższej próby

Niedziela Ogólnopolska 17/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Komitet dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów to nadzieja, że uda się ocalić od zapomnienia ważną cząstkę naszej historii. Ostatni żyjący świadkowie składają relacje. Są wśród nich również Czytelnicy "Niedzieli".

LIDIA MOLAK: - W jaki sposób doszło do powstania Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów?

PROF. TOMASZ STRZEMBOSZ: - Komitet powstał mniej więcej trzy lata temu, co jest w głównej mierze zasługą pani Anny Poray-Wybranowskiej, mieszkającej na stałe w Kanadzie, ale wywodzącej się z Warszawy. Komitet ma dwa zadania - pierwsze: zebranie możliwie dużej ilości świadectw dotyczących ratowania Żydów przez Polaków w okresie 1939-45; po drugie: upamiętnienie osób ratujących Żydów przez stworzenie monumentu. Jego istotną częścią byłyby tablice, na których znalazłyby się imiona i nazwiska osób zweryfikowanych przez Komisję Historyczną Komitetu oraz nazwy miejscowości, w których akt ratowania miał miejsce. Więcej na tablicy by się nie zmieściło, ale uzupełnieniem byłyby opracowania na piśmie, w których można by było znaleźć informacje, że dana osoba wtedy a wtedy, w takich a takich okolicznościach tę rzecz realizowała.
Byłyby trzy segmenty monumentu. Jedna z tablic zawierałaby nazwiska osób zweryfikowanych przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie - to jest około 5,5 tys. Polaków. Druga wymieniałaby osoby zamordowane przez Niemców za ukrywanie Żydów - specjalna komórka Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce zidentyfikowała 705 takich osób, obecnie wiemy już o dalszych kilkudziesięciu. Trzecia tablica byłaby poświęcona osobom zweryfikowanym przez nasz Komitet.
Pomnik stanie na terenie kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie. Teren jest znakomicie wybrany, bo kościół ten graniczył z gettem, a jego ówczesny proboszcz - ks. prał. Godleski był jedną z najbardziej zasłużonych w tym zakresie osób. Uratował on setki ludzi - czy to przez wydawanie nieprawdziwych metryk, czy też przez ukrywanie Żydów "po aryjskiej stronie".

- Komitet jako pierwszy zajął się sprawą ratowania Żydów przez Polaków w sposób systematyczny...

- Pod koniec lat 60. Władysław Bartoszewski i Zofia Lewinówna wydali książkę Ten jest z ojczyzny mojej, poświęconą akcji pomocy Żydom organizowanej przez podziemne struktury, przede wszystkim przez Radę Pomocy Żydom o kryptonimie "Żegota". Książka ta, zawierająca wiele setek faktów i nazwisk, dotyczyła akcji o charakterze zorganizowanym, obejmującej przede wszystkim wielkie miasta na terenie Generalnej Guberni: Warszawę, Kraków, Lwów, od schyłku 1942 r. do końca okupacji. Inicjatywa Bartoszewskiego i Lewinówny jest niezwykle cenna, m.in. dlatego, że wczesna i podjęta wtedy, gdy bardzo wielu działaczy " Żegoty" żyło - chociaż objęła tylko pewną część kraju w pewnym okresie czasu. Tymczasem represje w stosunku do Żydów zaczęły się już jesienią 1939 r., getta były zamykane w 1940 r., a w 1941 r. wyjście z nich było karane śmiercią. Aktywność zaś społeczeństwa polskiego, jak dzisiaj to już dobrze wiemy, ogarniała nie tylko GG.
Poza tym były indywidualne prace o charakterze badawczym albo wspomnieniowym, ale jako inicjatywy rozproszone i podejmowane wycinkowo. Ideą p. Wybranowskiej było przystąpienie do tego w sposób systematyczny, zorganizowany, tak by ostatni świadkowie - dziś już najczęściej dzieci ratujących, a jednocześnie osoby w wieku 70 lat - przekazali informacje.

- Jaki materiał udało się Wam dotychczas zgromadzić?

- Otrzymaliśmy ponad 500 relacji, w których występuje ponad 2 tys. osób biorących udział w ratowaniu Żydów. Jest to minimalna liczba osób występujących w związku z ratowaniem konkretnych osób.

- Co to znaczy?

- Najczęściej to, że jeden Żyd był przechowywany w różnych miejscach przez różne osoby. Jeśli więc był on u pana A, B, C, i D, a my mamy relację pana C, to wiemy tylko, że uczestniczył w tym on, jego żona i dwoje jego dorastających dzieci. Natomiast być może wcześniej i później w ratowaniu danego człowieka brało udział dalszych 10 osób, ale o tym na ogół już się nie dowiadujemy.

- W jaki sposób świadectwa napływające do Komitetu są potwierdzane?

- Otrzymujemy informacje wsparte dokumentacją w postaci fotografii, listów otrzymywanych po wojnie, czasem oświadczeń stowarzyszeń żydowskich z 1945-46 r. Relacja może się potwierdzać również przez to, że dostajemy ją nie tylko od osoby przechowującej Żydów, ale także od innych. Są też informacje osób tak wiarygodnych i tak wiarygodne, że nie potrzebujemy ich sprawdzać.

- Ilu Polaków ratujących Żydów udało się Wam zweryfikować?

- Do tej pory - około 300 osób, z reguły nowych w stosunku do tego, co wiedziano do tej pory.

- To dużo i mało...

- Proces trwa dość długo. Bardzo często - i jest to rzecz, na którą trzeba by zwrócić uwagę osób, które do nas piszą - otrzymujemy informacje następującej treści: brał w tym udział mój ojciec, Jan Kowalski, i moja mama; bardzo aktywny był Franek, mniej Zosia. I teraz musimy korespondować - co jest żmudne i mamy pod tym względem ogromne opóźnienia - dopytując: jak miała na imię mama, jak nazywała się z domu, czy brat Franek był małym dzieckiem, czy człowiekiem świadomie biorącym w tym udział? Czasem prosimy o dodatkowe dokumenty, które są zapowiadane, ale nie przysyłane.

- Kto pisze do Komitetu?

- Najciekawsze, że są to osoby z całej II Rzeczypospolitej. A więc z Ziem Wschodnich zajętych przez Związek Radziecki w 1939 r.; ziem włączonych do Rzeszy niemieckiej, np. ze Śląska, Poznańskiego, Łódzkiego; z terenów, które nie były nigdy objęte aktywnością "Żegoty", i tych, gdzie "Żegota" działała, ale z tymi akurat osobami nie miała nic wspólnego. Jednym słowem jest to materiał w 90% zupełnie nowy. W ogromnym procencie piszą do nas ludzie z małych miasteczek, z wiosek. Należy dodać, że mamy - niedużo, ale jednak - relacje od osób ratowanych, i to sobie specjalnie cenimy.
Bardzo często otrzymujemy relacje ludzi, którzy już wcześniej zgłaszali się do Żydowskiego Instytutu Historycznego (ŻIH) w Warszawie i przez niego do Yad Vashem, występując o uzyskanie honorowego tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Niektórzy albo nie uzyskali tego tytułu, albo nie dostali w ogóle żadnej odpowiedzi.

- Dlaczego?

- Takie pisanie dla Yad Vashem nie ma najmniejszego znaczenia. Instytut stosuje bowiem kryteria, które wyłączają 99% osób - co mówię z pełną odpowiedzialnością - które brały udział w ratowaniu Żydów.

- Jakie to kryteria?

- Po pierwsze, musiał przeżyć ratowany. Jeżeli więc ukrywało go 20 osób, a z ostatnią rodziną ratujących zginął, to taka sprawa w ogóle nie istnieje. Po drugie, osoba taka musiała się przedostać na Zachód, nie są ważne zeznania uratowanych mieszkających w Polsce. Przykładem jest przypadek p. Barbary Krajewskiej, Żydówki uratowanej na warszawskim Żoliborzu. Jej relacje, pisma i prośby, ażeby uhonorować jej wybawców, nie były brane pod uwagę. Po trzecie, dla Yad Vashem miarodajne jest oświadczenie w formie ustalonej pewnym protokołem, złożone osobiście przed odpowiednim sędzią w Instytucie w Jerozolimie albo - mniej chętnie - w Ambasadzie Izraela, w którymś z państw, przede wszystkim na Zachodzie.
A zatem osoba, która miałaby złożyć oświadczenie, musiałaby przedostać się na Zachód, dożyć momentu, kiedy Yad Vashem zaczął funkcjonować (to był, zdaje się, koniec lat 50.), wreszcie - chcieć złożyć zeznanie. A przecież mogła nie chcieć, nie móc albo w ogóle nie wiedzieć o wymaganych procedurach. Jest jeszcze kolejna trudność: osoba uratowana musi dokładnie wiedzieć, kto jej pomógł i gdzie. A przecież było to zjawisko pewnej konspiracji.
Barier jest zatem wiele. I dlatego wśród materiałów, które mamy, duży procent stanowią relacje tych, którzy przesłali już wcześniej materiały do ŻIH i do Yad Vashem, gdzie nie zostały uznane. Ci ludzie przekazują tę dokumentację nam, a dla nas jest ona miarodajna.

- Jakie motywy kierowały ratującymi Żydów?

- Jest to najtrudniejsze do sprawdzenia, ale motywy, jak wynika z naszych materiałów, miały głównie charakter humanitarny i chrześcijański. "Moja matka była katoliczką, jakże mogła nie przygarnąć głodnej, zmarzniętej dziewczyniny". "Zgłaszał się do nas sąsiad ukrywający się w lesie, jakże można mu było nie dać chleba". Warto przypomnieć, że za danie posiłku Żydowi groziło to samo, co za ukrywanie go u siebie w domu, jak i za każdy nieujawniony wobec Niemców kontakt.
Oczywiście, musiały istnieć również motywy finansowe, tzn. osoba ratowana się opłacała. Ale weźmy pod uwagę, że jest zasadnicza różnica między pieniędzmi a życiem.

- Życiem, które trzeba było położyć na szali ryzyka...

- Jest to kwestia, o której koniecznie należy powiedzieć: podstawową barierą w podjęciu się ratowania Żyda było to, że przyjmując obcego, ryzykowało się życie nie tylko swoje, ale i swoich najbliższych. Jak słusznie zaś stwierdził Władysław Bartoszewski, zna on przypadki, że ktoś strzelał do Niemców, dostał się do obozu koncentracyjnego i przeżył, natomiast nie zna przypadku, żeby przeżył ktoś, kto ratował Żydów.

- Co jeszcze wiadomo o ludziach, którzy ratowali Żydów?

- Bardzo wielu z nich to byli ludzie ubodzy, dysponujący np. jedną izbą z kuchnią. Często nie mieli pieniędzy na wykarmienie własnej rodziny. Zdarzało się, że siedem osób utrzymywała jedna kilkuosobowa rodzina robotnicza. Ratujący pokonywali ogromne trudności praktyczne. Nie można było np. kupować żywności w jednym sklepie. W małym środowisku, gdzie wszyscy się znają, budzą się od razu podejrzenia: "Jak to, jest was trójka i tyle wam wszystkiego trzeba? I to od wczoraj?".
Przede wszystkim trzeba się jednak było zmagać ze stałym, potwornym, długotrwałym napięciem. Mamy np. relację, że rodzina żydowska została przyjęta na kilka dni, a mieszkała 20 miesięcy, do końca wojny. Bojowiec biorący udział w akcji zbrojnej jest zagrożony realnie przez kilkanaście minut. A tu jest stan nieustannego zagrożenia, w dzień i w nocy. Przypadkowa rewizja, za długi język sąsiada, jakakolwiek aktywność Niemców, np. wyrzucanie ludzi z domów na wsi w sytuacji przyfrontowej - może spowodować śmierć. Nie można przyjmować gości, trzeba nauczyć dzieci milczenia, trzeba bać się ratowanego, który może nie wytrzymać siedzenia w piwnicy i wyjść, trzeba stale obserwować podwórko... Jednym słowem - permanentny stan gotowości bojowej. Moim zdaniem, jest to bohaterstwo najwyższej próby.

- Jak wielu podejmowało to bohaterstwo?

- Według mojego odczucia, chodzi tu o dziesiątki tysięcy ludzi, dotychczas wiemy o małej garstce. Jeden z historyków ruchu ludowego twierdzi - nie wiem, na jakich materiałach się opiera - że na wsi w ukrywaniu Żydów brało udział 100-150 tys. osób. Powiada się, że skoro na terenie Warszawy ukrywało się kilkanaście tysięcy Żydów, to pewnie w ich ratowaniu brało udział około 100 tys. ludzi. Ale są to szacunki, nie fakty.

- Dlaczego trzeba było czekać ponad 50 lat na podjęcie takiej inicjatywy, jak Komitet?

- Ja bym zadał to pytanie przede wszystkim ŻIH-owi. Jest to istniejący w Polsce od dziesiątków lat duży instytut naukowy, powołany do opracowywania historii Żydów w Polsce. Dlaczego akurat tym się nie zajął? Holocaustem interesuje się od początku, a to jest istotny wycinek historii związanej z holocaustem. Oczywiście, ŻIH gromadzi różne materiały, ale gromadzenie materiałów a opublikowanie dzieła, które by oddawało honor ludziom ukrywającym Żydów w czasie wojny - to są dwie zupełnie inne sprawy.
Jednak jest to także część polskiej historii, nie tylko historii Żydów...
W naszej historii jest bardzo wiele pól nieopracowanych. Weźmy ziemie zajęte przez Związek Radziecki w 1939 r. Stanowiły one 52% obszaru Polski. I przez czterdzieści kilka lat nie było historyka, który by się zajmował tymi terenami w czasie okupacji sowieckiej. Narodowymi Siłami Zbrojnymi dopiero teraz zajęło się paru młodych historyków. Jest dla mnie oczywiste, że trzeba na nowo napisać historię PPR, Gwardii i Armii Ludowej... Nie jest więc tak, że ten jeden temat był omijany. Temat na pewno niezwykle ważny, ale nie podjęty jak wiele innych.

- Jakie są szanse na ocalenie od zapomnienia tej część historii?

- Jest już pięć po dwunastej. Ale ciągle dostajemy materiały. Co najmniej kilka relacji otrzymaliśmy w odpowiedzi na apel zamieszczony w Niedzieli.
W tej chwili zajmujemy się zbieraniem świadectw ostatnich świadków, lecz istnieją dziesiątki wspomnień, książek, artykułów zawierających interesujące nas materiały. Kopalnia informacji na ten temat znajduje się w archiwach, gdzie nikt jeszcze nie szukał. Ale to odkładamy na później. Na razie skupiamy się na tym, co jest ulotne, umiera - a tamto, miejmy nadzieję, nie zginie.

- Dziękuję za rozmowę.

Wszelkie informacje, relacje, kserokopie dokumentów, zapytania, sugestie można przysyłać pod adresem: Archiwum Akt Nowych w Warszawie, ul. Hankiewicza 1, 02-103 Warszawa, z dopiskiem: "Dla Komitetu Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów". Możliwy też jest kontakt pocztą elektroniczną: komitet@w.pl

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Prezydent: W expose szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń

2024-04-25 11:13

[ TEMATY ]

Andrzej Duda

PAP/Radek Pietruszka

W wypowiedzi szefa MSZ znalazło się wiele kłamstw i manipulacji - ocenił w czwartek w Sejmie prezydent Andrzej Duda, komentując informację szefa MSZ Radosława Sikorskiego dotyczącą kierunków polityki zagranicznej. Podkreślił, że niektóre wypowiedzi szefa MSZ wzbudziły jego niesmak.

Prezydent powiedział, że "nieco ze zdumieniem i dużym rozczarowaniem" przyjął zwłaszcza początek wystąpienia szefa MSZ. Według niego po pierwszych słowach Sikorskiego o wspólnym budowaniu polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, "nastąpił atak na politykę, która była prowadzona przez ostatni rząd w ciągu poprzednich ośmiu lat".

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Abp S. Budzik: dialog Kościołów Polski i Niemiec jest na najlepszej drodze

2024-04-25 16:33

[ TEMATY ]

Polska

Polska

Niemcy

abp Stanisław Budzik

Episkopat News

„Cieszymy się, że nasz dialog przebiegał w bardzo sympatycznej atmosferze, wzajemnym zrozumieniu i życzliwości. Mówiliśmy także o różnicach, które są między nami a także o niepokojach, które budzi droga synodalna” - podsumowuje abp Stanisław Budzik. W dniach 23-25 kwietnia br. odbyło się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania był metropolita lubelski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

W spotkaniu grupy kontaktowej wzięli udział: kard. Rainer Maria Woelki z Kolonii, bp Wolfgang Ipold z Görlitz oraz szef komisji Justitia et Pax dr Jörg Lüer; ze strony polskiej obecny był abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski i przewodniczący Zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec, kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, bp Tadeusz Lityński, biskup zielonogórsko-gorzowski, ks. prałat Jarosław Mrówczyński, zastępca Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski oraz ks. prof. Grzegorz Chojnacki ze Szczecina. W spotkaniu nie mógł wziąć udziału współprzewodniczący grupy kontaktowej biskup Bertram Meier z Augsburga, a jego wystąpienie zostało odczytane podczas obrad.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję