Navigare necesse est - żeglowanie jest rzeczą konieczną - przekonali
się o tym uczestnicy tegorocznego rejsu na pokładzie "Pogorii", którzy
przebyli ponad 2300 mil morskich. Żaglowiec szkoleniowy STS "Pogoria"
jest barkentyną o powierzchni żagli 1000 m2. Załogę stanowią: kapitan,
oficerowie, mechanicy, bosman, kucharz, lekarz, nauczyciele i młodzież
szkół średnich. Ponieważ w rejs płynie młodzież szkolna - na żaglowcu
przerabiany jest program szkoły średniej ze wszystkich przedmiotów.
Zajęcia prowadzone są przez odpowiednio przygotowanych nauczycieli,
którzy uświadamiają młodzieży, że wiedzę traktuje się jako zintegrowaną
całość.
Niektórzy nauczyciele są równocześnie oficerami, inni
zapraszani są ze zwykłych szkół. Przez dwa poprzednie lata uczestnikami
rejsów byli nauczyciele i młodzież z Autorskiego Liceum Ogólnokształcącego
w Warszawie. W tym roku poszerzono rekrutację o młodzież z innych
miast Polski.
Tegoroczna wyprawa obejmowała miasta i państwa basenu
Morza Śródziemnego - Tunis, La Goulette (jedna z największych potęg
Morza Śródziemnego), Maltę (serce zakonu św. Jana Chrzciciela - Kawalerów
Maltańskich), Santorini (zatopiona grecka Atlantyda), Rodos, Bodrum,
Efez (miasto, w którym przebywał św. Paweł), Siracusa (miasto Arystotelesa),
Torre Anunziata - Pompeje (przerażające świadectwo wybuchu wulkanu
- pogrzebane w popiołach miasto), Olbia (baza starożytnej rzymskiej
floty i ówczesnych piratów), Genua (miasto Krzysztofa Kolumba). Miesięczny
rejs zakończył się 24 lutego.
Pomysł połączenia edukacji i wychowywania młodzieży pod
żaglami zrodził się już dawno. Młodzież pływała dotąd na "Zawiszy
Czarnym", "Fryderyku Chopinie", a także na "Pogorii". Ideą programu
jest poznawanie świata, nauka żeglowania, edukacja, obcowanie z nowymi
kulturami. Zapotrzebowanie na takie rejsy zawsze było ogromne. W
odpowiedzi na nie dwa lata temu powstało Stowarzyszenie "Edukacja
pod Żaglami". Jak twierdzi kpt. Jerzy Jaszczuk, prezes i współzałożyciel
Stowarzyszenia, program edukacyjny opiera się na promowaniu pozytywnych
wartości wobec drugiego człowieka: przyjaźni, solidarności, szacunku,
odpowiedzialności. Jest to swoisty kodeks, który obowiązuje w czasie
rejsu.
- W tym roku realizowaliśmy program pod hasłem: Korzenie
kultury europejskiej - mówi kpt. Jerzy Jaszczuk. - Chcieliśmy, żeby
młodzież poznała nowe kultury, odmienne od naszej, zwiedzała piękne
miejsca, miała kontakty z miejscowymi ludźmi, zdobywała nowe doświadczenia.
Uczestnicy byli naprawdę wspaniali, ciekawi świata, zdyscyplinowani.
Bardzo szybko się zintegrowali, co było widać po powrocie - nie mogli
się ze sobą rozstać. Takiej załogi życzyłbym sobie we wszystkich
następnych rejsach.
- Pomimo że młodzież była z różnych szkół i różnych miast
Polski, bardzo szybko się przystosowała - mówi Michał Łapiński, biolog,
III oficer, dyrektor szkoły. - Wszyscy podeszli do nauki poważnie,
mimo że był to statek, a nie macierzysta szkoła. Zaliczali materiał
sumiennie i nikt ich do tego nie przymuszał. Widać było, że rejs
to dla nich niesamowita przygoda. Musimy stwarzać młodzieży okazję
do przeżywania przygód i pozytywnych emocji, bo inaczej może nie
wykorzystać dobrze swojego czasu. Tu uczy się sztuki żeglowania,
współdziałania w grupie, odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka.
Jeśli ktoś sobie z czymś nie radził - mógł liczyć na pomoc innych,
a pamiętajmy, że "Pogoria" to żaglowiec, więc pracy jest tu sporo.
Czasem trzeba przeżyć strach, pokonać siebie - to ludzi umacnia.
Tu mieli okazję, żeby się bać - kiedy wchodzi się na reję i zwija
żagle na wysokości 10-piętrowego wieżowca, trzeba pokonać swój strach.
Pragnę od razu uspokoić rodziców, że w czasie tej pracy są przypięci,
więc nikomu nic się nie może stać. Chodzi o sam fakt przeżycia czegoś,
czego może nie doświadczą ich rówieśnicy: sprawdzenia siebie. To
ich umocniło. Widać, że wydorośleli.
Morze uczy życia, daje możliwość innego spojrzenia na
siebie i innych.
- Człowiek, przebywając na lądzie, myśli o sprawach przyziemnych
- mówi 17-letnia Iza Sadowska z Łodzi. - Często nie mamy czasu nawet
spojrzeć w swoje wnętrze. Na morzu jest inaczej. Można zastanowić
się spokojnie nad wieloma sprawami, nabrać dystansu. Słowa Mariusza
Zaruskiego (twórcy polskiego żeglarstwa): "Im dalej od brzegu - tym
bliżej Boga" są prawdziwe. Kiedy wychodzi się na wachtę w środku
nocy i widzi się tylko morze, wszystko nabiera innej perspektywy.
Uświadamiamy sobie, że wszystko zależy od Boga - także to czy następnego
dnia będzie sztorm, czy będzie niebezpiecznie.
W nocy na statku, daleko od domu, czasami odczuwa się,
że jest tylko Bóg i morze. Bardzo chciałabym popłynąć "Pogorią" jeszcze
raz. Poznałam wspaniałych ludzi, byli szczerzy i otwarci. Na morzu
człowiek tęskni za rodziną, dlatego ważne jest, żeby mieć obok siebie
takie bratnie dusze. Przez cały czas panowała świetna atmosfera.
Tego nie da się zapomnieć. Wszyscy byliśmy dumni z naszego statku
- nawet jak stał w porcie. Pokazywaliśmy go mieszkańcom, bo byliśmy
szczęśliwi, że na nim właśnie pływamy. Cieszę się, że spełniło się
moje marzenie, że mogłam tam być.
Wszyscy uczestnicy przyznali, że kłótnie są niemożliwe
w takich warunkach.
- Jesteśmy ze obą całą dobę - mówi 16-letnia Kasia Banach
z Warszawy. - Drobne spięcia mogą wystąpić, ale jak moglibyśmy funkcjonować,
pracować razem, skłóceni? To niemożliwe. Tu najważniejsze jest współdziałanie.
Morze uczy tolerancji, szacunku do pracy, a także pogody ducha. Ciężko
jest wtedy, gdy męczy choroba morska, a tu trzeba zwijać żagle, liny
i jeszcze przygotowywać się do klasówki. Ale wróciliśmy silniejsi
psychicznie. Wspaniałej atmosfery i wiatru we włosach nie da się
porównać z niczym. Gdybym mogła - natychmiast popłynęłabym w drugi
rejs. Ten miesiąc minął za szybko.
- Poza tym zwiedziliśmy niesamowite miejsca - dodaje
18-letnia Dorota Zawadzka z Warszawy. - A nie każdy ma okazję w tak
krótkim czasie tyle zobaczyć. Rejs ma tę zaletę, że oprócz nauki
żeglowania mamy jeszcze okazję zwiedzać świat. Mieliśmy okazję zobaczyć
z siedmiu cudów świata: Kolos Rodyjski, grobowiec Mauzolosa w Bodrum
i świątynię Artemidy w Efezie.
Sami nauczyciele przyznali, że młodzież chętnie korzystała
z przekazywanej im wiedzy.
- Przed każdym portem wprowadzaliśmy ich w temat krótkim
wykładem o miejscu, które zobaczą - mówi Janusz Kawęczyński, geograf,
pomysłodawca, współtwórca Stowarzyszenia. Poza tym ci młodzi ludzie
zdobywają doświadczenie, uczą się tolerancji, szacunku do życia,
osiągania wymarzonego celu. My możemy im tylko pomagać, naprowadzać,
ale to morze wszystkiego ich uczy. My jesteśmy od tego, żeby zapewnić
im bezpieczeństwo.
Tego samego zdania jest Michał Łapiński: - Morze jest
najlepszym wychowawcą - twierdzi. - Jeśli młodzi nie posprzątają
po sobie, nie ułożą swoich rzeczy, to przyjdzie sztorm i to wszystko
im porozrzuca albo wyrzuci za burtę. Nikomu więc nie trzeba mówić,
co powinien robić, a czego nie, bo życie na morzu samo weryfikuje
wiele sytuacji.
Załoga jest pewna, że spośród tegorocznych uczestników,
którzy wybiorą taką drogę, wyłonią się świetni żeglarze.
- Widziałem ich zapał na samym początku - przyznaje kpt.
Jerzy Rakowicz. - Byłem z nimi przez dwa pierwsze tygodnie. Chociaż
na początku jeszcze niewiele umieli, to widać było, że chcą się wszystkiego
nauczyć. Pomimo złego samopoczucia wywołanego przez chorobę morską
mobilizowali się i robili to, co do nich należy. Życie na morzu jest
twarde, ale nieporównywalne z żadnym innym.
A w przyszłym roku "Pogoria" wyrusza w swój następny
rejs. Jak przyznał kpt. Jaszczuk - marzy mu się ocean, gdzie najlepiej
można nauczyć się żeglowania. Żeglowania do dalekich krain i w głąb
siebie...
PS Zaproszenie kierowane jest do szkół z wysokim poziomem nauczania, zainteresowanych wychowaniem morskim i szkoleniem młodych entuzjastów morza.Szkoły zainteresowane współpracą mogą zgłaszać się do Janusza Kawęczyńskiego: e-mail:geograf&jk.atomnet.pl3
Pomóż w rozwoju naszego portalu