Ogromny brytyjski statek pasażerski "Titanic" budowany był
jako "niezatapialny" i tym przymiotnikiem zwykło się go wtedy określać,
a po jego rychłej i straszliwej katastrofie określenie to nabrało
tonu gorzkiej ironii. Pycha ludzka sięgnęła w tym przypadku szczytów.
Ideę budowy statku "niezatapialnego" można przyrównać do pragnienia
budowy wieży Babel. Konstruktorzy "Titanica" reklamowali swoje dzieło
w sposób budzący w nas grozę. Według udokumentowanego przekazu, na
burtach były napisy: "Nawet sam Chrystus nie zatopi tego statku"
oraz "Nie ma Boga, który by zdołał ten statek w odmętach morskich
pogrążyć". "Tak, proszę pani, nawet sam Pan Bóg nie zdoła zatopić
tego statku" - powiedział do pasażerki jeden z członków załogi. Istnieje
również przekaz (o którym dowiedziałem się z listu do Naszego Dziennika),
że na kadłubie, poniżej poziomu wody, były napisy satanistyczne.
"Titanic" był urządzony wyjątkowo luksusowo; miał trzy
klasy. W pamięci utrwaliły się zwłaszcza salony klasy pierwszej.
Drugą obok "niezatapialności" cechą "Titanica" miała
być jego szybkość - miał on pobić dotychczasowe rekordy przepłynięcia
oceanu i zdobyć "Błękitną wstęgę Atlantyku".
10 kwietnia 1912 r., wśród licznie zebranych, rozentuzjazmowanych
i wiwatujących tłumów, "niezatapialny" wyruszał z portu Southampton
w swą pierwszą podróż. Któż mógł pomyśleć, że będzie to podróż nieukończona?
Pierwsza zapowiedź katastrofy pojawiła się już w niedzielę,
czwartego dnia podróży - radiowe wiadomości o górach lodowych w rejonie
kursu "Titanica" zostały zlekceważone przez dowództwo. Mieli przecież
pobić rekord szybkości, a wiadomość o górach lodowych nakazywałaby
zmianę kursu na południe. "Titanic" pruł najkrótszą drogą do Nowego
Jorku.
W tamtą niedzielę, 14 kwietnia, niedługo przed północą
dostrzeżono górę lodową, ale było już za późno. Zmiażdżyła ona prawy
bok statku. Dramat jego tonięcia trwał ok. 2,5 godziny.
Najgorszą rzeczą, jak się wówczas okazało, była o wiele
za mała liczba łodzi ratunkowych. No cóż, na "niezatapialnym" umieszczono
je raczej jakby dla dekoracji kadłuba. Do łodzi tych ewakuowano głównie
pasażerów pierwszej klasy.
Zaczęły się rozgrywać dantejskie sceny. Orkiestra do
końca grała walce, grupy pasażerów klęcząc śpiewały Psalmy, inni
biegali oszalali. "Titanic" wysyłał dramatyczne, a daremne błagania
o pomoc, ale jedynie statek "Carpathia" po pewnym czasie przybył
na miejsce katastrofy. "Niezatapialny" płynął zaledwie cztery i pół
doby.
Trudno ustalić liczbę pasażerów; było ich około 2,5 tys.,
załogi zaś 860 osób. Uratowano 705 ludzi, w tym pewną liczbę stanowiła
załoga. Kapitan i wyżsi oficerowie zginęli. Bardzo różne były zachowania
pasażerów, zwłaszcza w wyniku zasady ratowania najpierw dzieci i
kobiet. Rozdzielano małżeństwa. Słynna stała się postawa młodej kobiety,
która ustępując miejsca ojcu rodziny z dziećmi, sama wróciła na statek.
Niektóre żony zginęły, nie chcąc opuścić swych mężów.
Gdy 15 kwietnia o godz. 2.20 "niezatapialny" pogrążał
się w odmętach oceanu, zarówno ginący, jak i ocaleni na łodziach
mieli nad sobą bezmiar nocnego, wygwieżdżonego nieba.
Pomóż w rozwoju naszego portalu