Prywatnym i niezależnym mediom elektronicznym wypowiedziało
wojnę SLD. Najgłośniej dyskutowanym wątkiem tego sporu są nowe, proponowane
przez rząd Leszka Millera przepisy dotyczące koncentracji. Jednak
nie jest to jedyny odcinek konfrontacji. Proponowana ustawa wzmacnia
dominująca na rynku telewizję publiczną. Ma ona już dziś 60% (2 kanały
ogólnopolskie i 1 regionalny) wszystkich polskich dostępnych częstotliwości
telewizyjnych i znaczne wsparcie z obowiązkowego abonamentu (ok.
500 mln zł rocznie). W planach rządu, ta obsadzona według partyjnego
klucza instytucja ma mieć prawo włączenia publicznych pieniędzy do
realizacji celów o czysto komercyjnym charakterze. Ustawa zamiast
szukać lepszych gwarancji dla realizacji misji publicznej przez TVP,
rozluźnia dotychczasowe.
Jednocześnie proponowana przez rząd ustawa nie mówi nic
o koniecznych gwarancjach niezależności TVP, mimo że jesteśmy świadkami
pogłębiającej się patologii w tym względzie. Według danych samej
TVP, w samym tylko lutym 2002 r. politycy SLD, nie licząc wystąpień
rządu, występowali przez 45 minut w programach informacyjnych stacji,
podczas gdy partie opozycyjne miały w nich do dyspozycji od 36 sekund (
LPR) do ok. 7 minut (PiS).
Obie sprawy są na tyle alarmujące z punktu przestrzegania
standardów europejskich, że jeszcze w maju staną się przedmiotem
prac i ocen Podkomisji ds. Mediów Zgromadzenia Parlamentarnego Rady
Europy.
Walka z niezależnymi mediami trwa także na polu prac
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Najważniejszym czynnikiem wzrostu
stacji prywatnych jest możliwość docierania do widzów za pomocą nadajników
naziemnych. Żadna ze stacji prywatnych nie ma nawet połowy potencjału
częstotliwości mediów publicznych. Najbardziej dyskryminowana jest
w tym względzie TV Puls, która wskutek dotychczasowej polityki KRRiTV
dysponuje zasięgiem 15% ludności Polski. (TVN ma ok. 40%, TV4 - ok.
30%). Częstotliwości takie przyznawane są w konkursie ogłaszanym
przez KRRiTV.
Właśnie w tych dniach rozgrywają się losy największego
takiego konkursu, który jest ostatnią szansą na lekkie wyrównanie
zasad konkurencji na rynku telewizyjnym. Dotyczy on częstotliwości
telewizyjnych zwolnionych ostatnio przez Canal+ w największych miastach
Polski - Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku, Bydgoszczy, Gdyni,
a także Łodzi, Warszawie i Krakowie. Znaczna część tych częstotliwości
musiałaby być przyznana TV Puls z uwagi na dotychczasowy skrajny
brak równowagi w zakresie potencjału głównych stacji telewizyjnych.
Z tego powodu politycy związani z SLD forsują dziś plan,
by częstotliwości tych w ogóle nie poddawać pod decyzję Krajowej
Rady. Takie zamrożenie częstotliwości w głównych polskich miastach
służy zatem przede wszystkim administracyjnej dyskryminacji TV Puls
z powodów czysto politycznych.
Tak wygląda kolejny odcinek walki SLD z mediami, które
- w przeciwieństwie do telewizji publicznej - nie ścigają się w serwilizmie
wobec partii rządzącej dziś nie tylko w Krajowej Radzie Radiofonii
i Telewizji, ale i w Sejmie, w Senacie i w Pałacu Prezydenckim.
Autor jest publicystą związanym z portalem http://www.christianitas.pl
Pomóż w rozwoju naszego portalu