Reklama

Tajemnica ruskiej staruszki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"W zawiłościach ludzkiej historii Pan Bóg na swoich obrońców często wybiera najsłabszych, ułomnych, cierpiących... Oni stają się najwierniejszymi świadkami Ewangelii Chrystusa. I zwyciężają!".
Od czasu do czasu z powodu organizowania kolejnych szkoleń, spotkań czy konferencji w obronie życia odwiedzam Rosję. Są to dla mnie najbardziej religijne wyprawy. Odkrywam fascynujący świat ikon i wiele tak bardzo pogmatwanych w Rosji Sowieckiej, a tak nam, Polakom, bliskich ludzkich losów.
Ostatnio pomagaliśmy w zorganizowaniu w Moskwie prawosławnej konferencji pro-life. Na jednym ze stoisk znalazłam książkę o Matronie czczonej w Kościele prawosławnym. Jej ślady spotkałam już poprzednio, gdy, zdziwiona, spostrzegłam tradycyjną ikonę, która na złotym tle ukazywała typową, biedną ruską staruszkę w chusteczce na głowie, z zamkniętymi kurczowo oczami. Zafascynowała mnie!
Kim była? Urodziła się w bardzo biednej rodzinie Nikonowych, mieszkającej we wsi Siebiena koło Tuły. Byli to ludzie prości, głębokiej wiary, prawosławni. Z powodu wielkiej biedy matka, spodziewając się urodzenia czwartego dziecka, planowała podrzucić je do przytułku. Zmieniła zamiar, gdyż przyśnił się jej piękny, niebieski ptak z zamkniętymi oczami, który powiedział: "Nie odrzucaj tego dziecka, ono będzie wielkim błogosławieństwem". Jest w tej historii coś ze starej ruskiej baśni, matka jednak nie oddała dziecka, pomimo że urodziło się niewidome, całkowicie pozbawione gałek ocznych, ze zrośniętymi powiekami. Na chrzcie św. dano dziewczynce na imię Matrona. Gdy była mała, wołano Matronuszka, Matriuszeńka, później nazywano ją również Mateczką.
Matrona nigdy nie była leczona ani poddawana jakiejkolwiek terapii. Nikt też jej nie uczył. Już jako dziecko przestała wychodzić z domu, zbyt jej dokuczano. Jej świat to były ikony! Zadziwiające, przecież ich nie widziała. Nie wiadomo, jakim sposobem zdejmowała je ze ścian izby, gdy rodzice spali. Rozmawiała z nimi; wiedziała, kogo przedstawiają. Dla niej był to kontakt z żywymi osobami. Zaczęła uciekać do sąsiedniej cerkwi, gdzie czuła się wolna od swojej ułomności i od złych ludzi. Coraz bardziej zagłębiała się w życiu wewnętrznym, w osobistym kontakcie z Bogiem.
Wkrótce okazało się, że posiada zadziwiający dar widzenia wnętrza człowieka i jego losów. Po rozmowie z nią ludzie zmieniali swoje życie. Koiła największe konflikty, zdarzały się cudowne uleczenia.
Nie rosła normalnie, rączki i nóżki pozostały jak u pięcioletniego dziecka. Gdy miała 17 lat, przestała chodzić. Przez całe swoje dalsze życie, czyli równe 50 lat, leżała skurczona, podpierając się łokciem. Gdy rozmawiała z ludźmi, na krótko ją sadzano. Wcale nie kładła się spać, zawsze w tej samej skulonej pozycji.
Przez kilkadziesiąt lat codziennie przychodziło do niej wielu ludzi - po radę, po pomoc w sytuacjach beznadziejnych, po nadzieję, po wiarę, po uleczenie. Ale po rewolucji jej bracia stali się wojującymi bolszewikami i wobec programowego ateizmu było im bardzo niewygodnie trzymać w domu taką siostrę. Nie chcieli, aby przyjmowała gości. W tej sytuacji Matrona powierzyła siebie życzliwym ludziom. Przez 50 lat zabierał ją do siebie ten, kto wyraził taką chęć. Żyła w całkowitym zawierzeniu, nie mając praktycznie niczego swojego, tułając się po obcych domach. Wiele lat mieszkała w podmoskiewskich chałupach czy w samej Moskwie na Arbacie, a także jakiś czas w Zagorsku. Można to sobie lepiej wyobrazić, gdy uświadomimy sobie, w jakich warunkach ludzie tam wówczas mieszkali. Duże, piękne mieszkania podzielono na tzw. komunałki, gdzie w każdym pokoju gnieździła się jedna rodzina. Łazienka, wspólna dla wszystkich, często bez bieżącej wody, jedna kuchnia, w której każdy zamykał swoją lodówkę na kłódkę. Do dzisiaj istnieją takie mieszkania. Jak wyglądało życie osoby tak bardzo niepełnosprawnej w takich warunkach? Jedna z zaprzyjaźnionych kobiet w swoim świadectwie podaje, że gdy wróciła z zesłania, znalazła Matronę w jednej z chałup pod Moskwą, ale nie mogła się ona do niej odwrócić na swoim łóżku, gdyż włosy jej przymarzły do ściany.
Czy można coś dobrego robić w takich warunkach? A jednak cały czas Matrona przyjmowała ludzi, którzy u niej szukali ratunku. Zdeterminowani potrafili ją odnaleźć wszędzie. Męczyli ją bardzo, ale nie odmawiała. Nie robiła niczego specjalnego - słuchała cierpliwie, mówiła bardzo mało, ale stanowczo, modliła się i uczyła się modlić, podtrzymywała wiarę, tępiła magię i zabobony. Używała dużo święconej wody. Żądała świadectwa przez odważne noszenie krzyża na szyi, chodzenie do kościoła i przystępowanie do spowiedzi oraz Komunii św., na ile to tylko było możliwe. Uważała, że należy się zdecydowanie dystansować od programowej ateizacji. Modliła się ciągle, również w nocy. Podobno prawie wcale nie spała. To wszystko...
Oczywiście, takie pielgrzymki nie mogły ujść uwagi NKWD. Najpierw zostawiono ją w spokoju, gdyż uznano, że taka kaleka osoba nie może być niebezpieczna. Później próbowano ją aresztować. Niejednokrotnie prosiła, aby ją natychmiast przenieść do innego mieszkania, tuż przed niespodziewaną rewizją, aresztowaniami. Pewnego razu przyszedł po nią milicjant z nakazem aresztowania. Był sam, bo wiadomo było, że ona nie ucieknie. Powiedziała mu wtedy: "Biegnij prędko do domu, bo był wypadek i życie twojej żony jest zagrożone. Jeszcze zdążysz" . Uwierzył i pobiegł. Uratował żonę z płonącej kuchni dosłownie w ostatniej chwili. Dziękował Matronie na kolanach, ochrzcił się. W końcu uznano, że lepiej jej nie ruszać.
Życie Matrony to wielkie świadectwo wiary. Gdy zmarła w 1952 r., mając 67 lat, okazało się, że znają ją wszyscy wierzący w Moskwie i okolicach, również kapłani, zakonnicy. Wszyscy dyskretnie przychodzili do niej, aby wytrwać. Chociaż nic nie wiedzieli o sobie nawzajem, nagle spotkali się na jej pogrzebie. Pochowano ją na znanym Cmentarzu Daniłowskim. Przy jej grobie zawsze był tłum. Proszono ją o wstawiennictwo, o ratunek i cuda zdarzały się dość często - a były to straszne czasy terroru stalinowskiego.
Kościół prawosławny uznał ją za błogosławioną. Jej szczątki przeniesiono procesyjnie w 1998 r. do Cerkwi Daniłowskiej. Rozpoczęto zbieranie świadectw i podjęto starania, aby ogłosić ją świętą. Jej kult staje się coraz bardziej popularny. Ludzie ją kochają. Jest im bardzo bliska, noszą przy sobie jej ikonę, proszą o wstawiennictwo w najtrudniejszych osobistych sprawach.
A mnie samoistnie nasuwają się porównania. Błogosławiona Matrona była tylko o dwa lata starsza od błogosławionego Ojca Pio. Ich życie przypadło na te same trudne czasy. Pierwsza wojna światowa, upadek Państwa Kościelnego, rewolucyjne przemiany we Włoszech, rewolucja bolszewicka w Rosji, II wojna światowa, nazizm, komunizm, masoneria... Czasy XX wieku, gdy życie człowieka i jego godność tak często stawały się nic niewarte.
Czasy te jednak przyniosły nam takich ludzi jak oni. Matrona - niepełnosprawna, niewidoma uboga ruska kobieta. Ojciec Pio - tak bardzo schorowany i cierpiący przez całe życie. Oboje zatopieni w nieustannej modlitwie, prawie bez snu. Ona przez 50 lat sparaliżowana, on przez 50 lat - stygmatyzowany.
Czy można w ogóle porównywać takich ludzi? Każdy z nich przecież służył Bogu inaczej, a stali się wielkimi filarami chrześcijaństwa w tak trudnym czasie. Ona - Kościoła prawosławnego, on - Kościoła katolickiego - Wschodu i Zachodu. Ona podtrzymywała wiarę, on budził sumienia. To, co małe i słabe, stało się siłą i mocą.
I dzisiaj, gdy z lękiem patrzymy w przyszłość nowego tysiąclecia, przerażeni narastającą przemocą, terroryzmem, groźbą wojny, brakiem szacunku dla ludzkiego życia - oni nam przypominają, co rzeczywiście jest najważniejsze. Są źródłem siły i ufności w Bożą Opatrzność.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Każdy próg ghetta będzie twierdzą” – 81 lat temu wybuchło powstanie w getcie warszawskim

2024-04-19 07:33

[ TEMATY ]

powstanie w getcie

domena publiczna Yad Vashem, IPN, ZIH

19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim rozpoczęło się powstanie, które przeszło do historii jako największy akt zbrojnego sprzeciwu wobec Holokaustu. Kronikarz getta Emanuel Ringelblum pisał o walce motywowanej honorem, który nakazywał Żydom nie dać się „prowadzić bezwolnie na rzeź”.

„Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy +bohaterowie+ wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb” – zeznawała podczas słynnego procesu Adolfa Eichmanna, jednego z architektów Holokaustu, Cywia Lubetkin ps. Celina. W kwietniu 1943 r. należała do dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, jednej z dwóch formacji zbrojnych żydowskiego podziemia w getcie. Zrzeszeni w nich konspiratorzy podjęli decyzję o podjęciu walki, której najważniejszym celem miała być „śmierć na własnych warunkach”. Tym samym odrzucili dominujące wcześniej przekonanie, że tylko stosowanie się do poleceń okupantów może uratować choćby część społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. W połowie 1942 r. było już jasne, że założeniem działań III Rzeszy jest doprowadzenie do eksterminacji narodu żydowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Św. Agnieszko z Montepulciano! Czy Ty rzeczywiście jesteś taka doskonała?

Niedziela Ogólnopolska 16/2006, str. 20

wikipedia.org

Proszę o inny zestaw pytań! OK, żartowałam! Odpowiem na to pytanie, choć przyznaję, że się go nie spodziewałam. Wiesz... Gdyby tak patrzeć na mnie tylko przez pryzmat znaczenia mojego imienia, to z pewnością odpowiedziałabym twierdząco. Wszak imię to wywodzi się z greckiego przymiotnika hagné, który znaczy „czysta”, „nieskalana”, „doskonała”, „święta”.

Obiektywnie patrząc na siebie, muszę powiedzieć, że naprawdę jestem kobietą wrażliwą i odpowiedzialną. Jestem gotowa poświęcić życie ideałom. Mam w sobie spore pokłady odwagi, która daje mi poczucie pewnej niezależności w działaniu. Nie narzucam jednak swojej woli innym. Sądzę, że pomimo tego, iż całe stulecia dzielą mnie od dzisiejszych czasów, to jednak mogę być przykładem do naśladowania.
Żyłam na przełomie XIII i XIV wieku we Włoszech. Pochodzę z rodziny arystokratycznej, gdzie właśnie owa doskonałość we wszystkim była stawiana na pierwszym miejscu. Zostałam oddana na wychowanie do klasztoru Sióstr Dominikanek. Miałam wtedy 9 lat. Nie było mi łatwo pogodzić się z taką decyzją moich rodziców, choć było to rzeczą normalną w tamtych czasach. Później jednak doszłam do wniosku, że było to opatrznościowe posunięcie z ich strony. Postanowiłam bowiem zostać zakonnicą. Przykro mi tylko z tego powodu, że niestety, moi rodzice tego nie pochwalali.
Następnie moje życie potoczyło się bardzo szybko. Założyłam nowy dom zakonny. Inne zakonnice wybrały mnie w wieku 15 lat na swoją przełożoną. Starałam się więc być dla nich mądrą, pobożną i zarazem wyrozumiałą „szefową”. Pan Bóg błogosławił mi różnymi łaskami, poczynając od daru proroctwa, aż do tego, że byłam w stanie żywić się jedynie chlebem i wodą, sypiać na ziemi i zamiast poduszki używać kamienia. Wiele dziewcząt dzięki mnie wstąpiło do zakonu. Po mojej śmierci ikonografia zaczęła przedstawiać mnie najczęściej z lilią w prawej ręce. W lewej z reguły trzymam założony przez siebie klasztor.
Wracając do postawionego mi pytania, myślę, że perfekcjonizm wyniesiony z domu i niejako pogłębiony przez zakonny tryb życia można przemienić w wielki dar dla innych. Oczywiście, jest to możliwe tylko wtedy, gdy współpracujemy w pełni z Bożą łaską i nieustannie pielęgnujemy w sobie zdrowy dystans do samego siebie.
Pięknie pozdrawiam i do zobaczenia w Domu Ojca!
Z wyrazami szacunku -

CZYTAJ DALEJ

Łomża: zakończyło się zgromadzenie plenarne COMECE

2024-04-19 20:41

[ TEMATY ]

Unia Europejska

COMECE

Łomża

pixabay.com

W Łomży zakończyło się trzydniowe (17-19 kwietnia) wiosenne zgromadzenie plenarne Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). W 20. rocznicę rozszerzenia Unii Europejskiej, delegaci konferencji biskupich z 27 państw Unii Europejskiej wysłuchali głosów krajów Europy Środkowej i Wschodniej w świetle nadchodzących wyborów europejskich.

Zgromadzenie składało się z trzech sesji, które koncentrowały się wokół procesu integracji Unii Europejskiej, jej postrzegania z perspektywy Europy Środkowej i Wschodniej oraz przyszłych kierunków w obliczu wyzwań geopolitycznych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję