Ukazał się rządowy raport o sytuacji w spółkach skarbu państwa.
Wynika z niego, że na skutek błędów w zarządzaniu, a nierzadko zwyczajnego
szkodnictwa i złodziejstwa, budżet państwa utracił setki milionów
zł. Z tego też powodu wiele z tych państwowych spółek stanęło na
granicy bankructwa. Raport stwierdza wyraźnie, że doszło do tego
pod rządami poprzedniej koalicji. Premier w wystąpieniu telewizyjnym
z ulgą w głosie zapewnił, że szkodnicy u władzy zostali już usunięci,
a na ich miejsce zostali powołani ludzie kompetentni i uczciwi. W
ślad za słowami premiera Ministerstwo Skarbu Państwa podało nazwy
nieuczciwych firm, a minister sprawiedliwości wydała oświadczenie,
że w każdej sprawie zostaną z urzędu wszczęte postępowania prokuratorskie.
Jak można było się zorientować, nie podano do wiadomości niczego,
co nie byłoby już znane opinii publicznej, czego nie opisaliby już
dziennikarze. W wielu sprawach toczą się od dawna postępowania prokuratorskie.
A już najbardziej ubawiła świadomych telewidzów minister sprawiedliwości
słowami, że osobiście dopilnuje, aby winni zostali surowo ukarani.
Jeśli będzie tak pilnowała, jak sprawy FOZZ-u, miliardowej afery,
w którą zamieszani są postkomuniści, to obecni szkodnicy mogą też
spać spokojnie.
Skąd się wzięli ci szkodnicy u władzy? Przede wszystkim
pochodzą z SLD-owskiej ustawy o zarządzaniu państwowym majątkiem
przez Narodowe Fundusze Inwestycyjne. To dzięki pomysłowi obecnego
ministra skarbu W. Kaczmarka do biznesu wkroczyła polityka, to SLD
pierwsze obstawiło rady nadzorcze i zarządy firm swoimi ludźmi. Następna
ekipa tylko wymieniła tamtych partyjnych szkodników, kolejna czyni
to samo i tak w koło Macieju. Z tym, że obecnie można o tych niegospodarnościach
trąbić w posłusznych lewicy mediach. Wniosek jest słuszny: winni
są nie tylko ludzie, ale także system obsadzania stanowisk przez
swoich.
Po co więc podniesiono ten krzyk o aferach i karaniu
sprawców? Wiceminister skarbu państwa M. Ostrowska odpowiada, że
po to, aby ostrzec wszystkich tych, którzy rządzili, rządzą i będą
rządzić, iż zostaną rozliczeni przez prawo. W słowach SLD-owskiej
minister brzmi to wyjątkowo cynicznie, wszak największe afery są
związane z jej ugrupowaniem politycznym. Po co więc tak naprawdę
wywołano ten medialny szum? Po pierwsze - jest to kontynuacja oskarżeń
poprzedniej ekipy o wszystko, co najgorsze, aby można było dalej
swoimi ludźmi obsadzić wszystkie stanowiska - i to w każdej dziedzinie,
nie tylko w gospodarce, wszak cofnięto nawet nominacje ambasadorom
tylko za to, że wywodzili się z przegranej ekipy J. Buzka. Po drugie
- chodzi o wywołanie wrażenia w społeczeństwie, że zarządzanie państwowym
mieniem zawsze prowadzi do korupcji, dlatego najlepszym rozwiązaniem
jest prywatyzacja poprzez sprzedaż obcemu kapitałowi. Ponieważ poprzednia
ekipa wyhamowała nieco wyprzedaż Polski, uwrażliwiła opinię społeczną
na polską własność, obecna ekipa chce wrócić do sprzedawania, ale
za społecznym przyzwoleniem.
Oto kilka faktów. Przez cztery lata liczna grupa posłów
AWS-u walczyła o powołanie silnego koncernu Polski Cukier SA, do
którego miały wejść wszystkie nie sprzedane dotąd polskie cukrownie.
21 czerwca 2001 r. udało się w Sejmie taką ustawę uchwalić, zabrakło
jednak czasu, aby ją wprowadzić w życie. Ale ona nadal obowiązuje.
Tymczasem dzisiaj ci posłowie z SLD, którzy byli przeciw koncernowi
Polskiego Cukru (W. Kaczmarek i M. Ostrowska), jako ministrowie skarbu
państwa pełniący nadzór właścicielski nad niesprywatyzowanymi cukrowniami,
wnieśli niszczące zmiany do ustawy, osłabiające siłę polskiego koncernu.
Krótko pisząc, próbują sprzedać to, czego poprzedni Sejm zabronił
oddawać obcym. Efekt będzie taki, że koncern Polski Cukier powstanie,
ale będzie tak słaby, że i jego sprzeda się potem za bezcen. Sprawa
zakończy się tym samym, co minister W. Kaczmarek zrobił już z przemysłem
tytoniowym: doprowadzi się do tego, że produkcja cukru w Polsce będzie
kontrolowana przez zagraniczne koncerny, przez co - jak w przemyśle
tytoniowym - tysiące rolników uprawiających buraki splajtuje.
Drugi przykład. W minionych czterech latach powstał w
łonie rządu projekt uratowania polskiego hutnictwa przez utworzenie
koncernu Polskie Huty Stali SA. W skład konsorcjum, którego założycielem
byłby skarb państwa, miały wejść: Huta Katowice, Huta im. T. Sędzimira,
Huta Cedler i Huta Florian. Pomysł AWS-u, jak wiemy, został obecnie
zrealizowany, taki koncern powołano, ale czegóż się dowiadujemy z
ust SLD-owskiego wiceministra gospodarki A. Szarawarskiego: koncern
powołano tylko po to, aby go dobrze sprzedać. Aby jednak koncern
Polskie Huty Stali faktycznie ktoś kupił, trzeba będzie go najpierw
oddłużyć, a winien jest on tylko elektrowniom, PKP i kopalniom ponad
1 miliard zł. Czyli, być może uda się koncern sprzedać za 2 miliardy
zł, ale po włożeniu w niego miliarda. Zostanie to w mediach nazwane
największym sukcesem obecnej władzy. Kiedy obcy zaczną zwalniać hutników
i wyhamowywać produkcję, okaże się, że to żaden sukces, ale wielka
porażka. (Podobnie SLD sprzedało polskie banki. Najpierw za 2 miliardy
państwowych pieniędzy je dokapitalizowano, a potem sprzedano za 4
miliardy. Gdyby je pozostawiono w polskich rękach, w ciągu roku przyniosłyby
one podobnej wysokości utarg dla budżetu państwa. Ale widać, zachodni
właściciel jest lepszy od państwowego). Tego typu szkodliwe działania
dotyczą wyprzedaży bodaj wszystkich dobrych zakładów, stoczni, cementowni,
elektrowni..., niezależnie od tego, jaka ekipa rządziła.
Tylko nieuświadomieni politycznie ludzie mogą nie wiedzieć,
z jakimi szkodnikami u władzy walczy obecnie SLD. Aby odbywało się
to skuteczniej, utworzono już nową "bezpiekę", to znaczy Urząd Ochrony
Państwa podzielono na Agencję Wywiadu i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Ta druga - absolutnie na wzór tajnej policji politycznej, nie podlegającej
wyższemu od siebie organowi kontrolnemu. Funkcjonariusze ABW będą
mieli bardzo szerokie uprawnienia, mogą stosować techniki operacyjne
wobec wszystkich osób i podmiotów. Agencja posiądzie wiedzę o wszystkich
i o wszystkim. Pytanie: komu przekaże te informacje, albo - po co
powstał nowy centralny urząd ds. ścigania korupcji ludzi władzy,
skoro znakomite efekty ma Centralne Biuro Śledcze działające w łonie
policji? I najważniejsze pytanie: dlaczego do pracy w tych agencjach
ściąga się ludzi starego układu, fachowców zweryfikowanych już dawniej
jako szkodników Polski?
Pojawiła się na szczęście pewna nadzieja na odejście
jednej grupy szkodników. Premier L. Miller zapowiedział, że jeśli
referendum unijne w przyszłym roku zostanie przegrane, jego rząd
poda się do dymisji. To bardzo ciekawa propozycja: głosując przeciw
Brukseli, czyli za suwerennością Polski, można będzie odsunąć od
władzy półwiekowych szkodników. Coś mi się wydaje, że to tylko obietnica,
której jak zwykle SLD nie dotrzyma...
Pomóż w rozwoju naszego portalu