Reklama

Minął tydzień

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Istnieje w jednostkach i narodach oczekiwanie,
nawet nieświadome, na poznanie prawdy o Bogu (...).
Entuzjazm głoszenia Chrystusa wypływa z przekonania,
że odpowiada się na to oczekiwanie.
(Jan Paweł II, Redemptoris missio)

Prawda domaga się odwagi

Jutrzejsza uroczystość Objawienia Pańskiego z jej nieco niezwykłymi, acz rzeczywistymi bohaterami inspiruje do pochylenia się nad problemem odpowiedzialności za szukanie prawdy i świadczenie o niej. W sposób szczególny uprawnieni, ale i zobowiązani są do tego ludzie wykształceni, czyli tzw. inteligencja.
Spójrzmy z perspektywy historycznej, kim byli owi biblijni Magowie. Według Herodota, wywodzili się oni z plemienia Medów zamieszkujących imperium perskie. Po nieudanych próbach zdobycia władzy politycznej przestali śnić o potędze, a stali się narodem kapłanów. Odgrywali w Persji niemal taką samą rolę, jak lewici w Izraelu. Byli nauczycielami i wychowawcami królów perskich. Byli biegli w filozofii, medycynie i naukach przyrodniczych. Skąd ta ich determinacja, by wyruszyć na poszukiwanie? Otóż istniało, jak zanotował to Swetoniusz, przekonanie, że w tych czasach "wyjdą z Judy ludzie, którzy zawładną całym światem". Kiedy zatem ujrzeli gwiazdę, wyruszyli na poszukiwanie króla. Pewnie nie wiedzieli, że odnajdą w Betlejem Dziecię, które jest Królem, Prawdą i Zbawicielem.
Musi wzruszać ta determinacja ludzi, którzy - jak można domniemywać - nie uskarżali się na biedę. Więcej, mogli, jeśli ich przewidywania okażą się słuszne, narazić się swoim chlebodawcom. A jednak zwyciężyła prawda. Podjęli wysiłek zgłębiania owej bliżej nieznanej im prawdy.
Pierwszym zatem przesłaniem, które ci Magowie kierują wobec współczesnej inteligencji, jest potrzeba determinacji i ponoszenie ofiar w poszukiwaniu, zgłębianiu prawdy.
A prawda tamtych dni nie różni się, bo nie może, od każdej prawdy, także tej dzisiejszej, bo prawda nie podlega modzie.
Prawda czasu Mędrców to odkryta nienawiść i wrogość Heroda wobec Jezusa. Herod nie był pariasem. Zresztą, uczciwie to trzeba przyznać, podjął próbę poznania prawdy. Wprawdzie częściowo i nieszczerze, ale jednak. Prawda domaga się odwagi. Poznana - nie zmienia świata. Dopiero przyjęta - rozwija człowieka osobowościowo i daje mu energię do zmagania się o jej zwycięstwo.
Poszukiwacze ze Wschodu mieli wyczucie tajemnicy zamkniętej w prawdzie i dlatego nie zrazili się, że gwiazda doprowadziła ich do mizernej szopy, a ów Władca był kwilącym niemowlęciem. Złożyli Mu hołd, czego wyrazem były drogocenne dary.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Życie to niekwestionowany dar

Współczesność zda się nie pamiętać tej sceny. Małe dziecko nie czyni wrażenia. Uważa się nawet, że poczęte dziecko nie jest człowiekiem. Głosi się te teorie wbrew prawdzie, o której mówi natura i prawo ludzkie. Z przykrością obserwuję walkę z tą oczywistą prawdą. Działania poprzednich rządów doprowadziły do kalekiej, powiedzmy, bo niezdecydowanej obrony życia poczętego, a mimo to uczciwe analizy potwierdzają, że zmniejszyła się liczba zabijanych istnień ludzkich. Za tamtą decyzją poszły wysiłki mądrych i uczciwych ludzi, Kościoła i instytucji, by ułatwić kobietom, dla których wieść, że stały się matkami, staje się problemem - zrealizowanie daru macierzyństwa, bez niszczenia ich życiowych planów. Poczęte w ich łonie życie, którego nie chcą, staje się coraz częściej darem dla matek i ojców, którym nie dane jest cieszyć się tą radosną nowiną. Tej prawdy nie chce się przyjąć. Tworzy się medialny szum, niby w imię wolności (ale jakiej wolności: do zabijania?!) - okłamuje. A życie jest niekwestionowanym darem. Czasem, może przez nieuwagę, a może przez odwagę autorów, pojawiają się i w prasie, która planowo jest za zabijaniem, teksty pokazujące, jak piękne jest życie, które dorasta nawet w trudnym klimacie. Oto w jednym z tygodników ukazał się reportaż o rodzinie Szczepańskich. Mają... piętnaścioro dzieci i oczekują na szesnaste. Reportaż ujawnia, jak wielki jest to trud, ale także, jak wielka, mimo niedostatków, panuje tam radość. "To coś wspaniałego, że jest ich w domu tak dużo. Marta nie wyobraża sobie, żeby kogoś zabrakło. Mama Kazimiera też sobie nie wyobraża. Ile Bóg dał, tyle jest. Jedni mają ziemię, która pięknie rodzi pszenicę, innym wiedzie się bogato w sadzie. A jej i mężowi - bogato w dzieciach. To nie jest nic takiego, z czego można by żartować albo mówić: co rok - prorok, jak mówili w dawnych czasach głupi ludzie. Do niej nikt tak nie mówił, ani u lekarza, który rozumiał, że żadne sztuczne ograniczenia jej nie obchodzą, ani w szkołach, do których chodzą ich dzieci. (...) W niedzielę są razem. Och, żeby zawsze było takie szczęśliwe życie z rodziną: takie życzenie Andrzej wypowiedziałby złotej rybce, gdyby mu obiecała, że spełni wszystko, czego pragnie".
To nie patos. Reportaż ujawnia wielki trud rodziców. Ale czy można zlekceważyć, ośmieszyć ich szczęście? Można. Kiedy niedługo po wyborach parlamentarnych któraś z posłanek feministek zaczęła oficjalnie głosić, że jednym z pryncypiów tego rządu będzie liberalizacja prawa do zabijania nienarodzonych, odpowiedź premiera brzmiała - tego się nie przewiduje. W dzień po w stylu show przedstawionym sukcesie w Kopenhadze sekretarz generalny SLD - Marek Dyduch potwierdził, że po zakończeniu akcji propagandowej za naszym wstąpieniem do Unii rząd podejmie działania na rzecz zliberalizowania owego prawa.
Gdzie jest prawda?
Nie znamy prawdy o unijnych negocjacjach. Z wyjątkiem propagandowych, z precyzją wyreżyserowanych fet, nie mówi się o tym poważnie. Mają być nowe pieniądze. Jakie? Nie wiemy. Ci, którzy coś wiedzą i chcieliby o tym uczciwie powiedzieć, nie mogą przebić się przez kordon upolitycznionych mediów, które preferują jedynie tych za. Mimo to czasem się udaje. I co wtedy? Z niesmakiem czytam nieparlamentarne określenia wobec tych, którzy są przeciw. Trwa akcja za pomyślnym akcesem, bo w rozumieniu niektórych, jedynie to, co słuszne, będzie nabierać niebywałego dotąd medialnego rozmachu.

Reklama

Polsce i Europie potrzeba odniesienia do Boga

Korzystając z chwilowego zmęczenia mediów tym tematem, chciałbym powtórzyć - jesteśmy w Europie. Nie możemy zachowywać się tak, jakbyśmy byli samotną wyspą. Trzeba patrzeć w drugą stronę - na Wschód, gdzie także jest część Europy. Jeśli jednak prawdą jest, a nie mam powodu nie wierzyć temu, co powiedział w Częstochowie bp Stanisław Wielgus: "Tylko w duchu postmodernistycznej filozofii można wytłumaczyć przygotowywanie przyszłej konstytucji zjednoczeniowej Europy, bez żadnego odniesienia do Boga i do chrześcijaństwa, które zbudowało przecież kulturę europejską", tylko w tym duchu negacji Boga i człowieka można interpretować ostatnie wezwanie, skierowane przez Radę Europy do katolickich krajów, w tym zwłaszcza do Polski i Irlandii, by zaakceptowały prawo do mordowania nienarodzonych dzieci na życzenie. W tym kontekście zrozumiały jest sygnał pana Dyducha. To takie mrugnięcie okiem. Zrobimy to, o czym od dawna myśleliśmy!
Chrześcijanin musi odpowiedzieć: Nie, ja tego nie chcę zrobić. Ja tego nie mogę zrobić. Monarchowie po spotkaniu z Dziecięciem i ostrzeżeniu anioła "inną drogą wrócili do swojej Ojczyzny".
Zachowanie wierności prawu Bożemu pozwoli i nam znaleźć nowe, właściwe drogi rozwoju i realizowania swojej tożsamości. Nie mam co do tego wątpliwości. Zgoda tylko po to, by przypodobać się możnym tego świata, nie uczyni nas szczęśliwymi.
Świat Betlejemskiego Cudu, który zastali Mędrcy, to świat obojętności.
Faryzeusze, saduceusze żyją nadal usatysfakcjonowani naukowymi dywagacjami. Mateusz ani nie podejrzewa spotkania z Jezusem. Liczy pieniądze. Czyż inaczej wygląda dzisiejszy świat? Obojętność to bardzo niebezpieczna cecha.

Reklama

Prawda o miłości

Jawi się poważny problem zatrudnienia w ramach przedmiotu "Przygotowanie do życia w rodzinie" osób niewierzących czy choćby religijnie obojętnych, żyjących w związkach niesakramentalnych, nie dbających, a nawet zaniedbujących wychowanie religijne swoich dzieci. Prawnie niby wszystko poprawne. A jednak to przecież rodzice powinni zdecydować, w jakim duchu mają być wychowywane ich dzieci.
Ewa Kosińska w wywiadzie udzielonym periodykowi Pastores mówi: "Wychowanie do życia w rodzinie jest jednoznaczne: jest to wychowanie do miłości, do wzajemnego szacunku, do pozytywnych relacji. Prowadzone wychowanie seksualne często sprowadza się do erotyzmu. Seksualność zaś jest wpisana w naturę i tu nie ma do czego wychowywać. Można uczyć rozumienia swojej seksualności i umiejętnego kierowania swymi potrzebami seksualnymi, żeby nie były sprzeczne z godnością oraz poczuciem wolności własnej i drugiego człowieka. (...) Znam takich nauczycieli, którzy nie pomogą nikomu, bo sami są zagubieni. Wprowadzają tylko zamęt w umysłach dzieci i młodzieży".
A wielki erudyta, człowiek żonaty, Gustave Thibon poetyckim językiem ujawnia prawdę o miłości: "Miłość nie jest ulotną iskrą wynikłą ze spotkania dwóch pragnień, jest to wieczny płomień tryskający z połączenia dwóch przeznaczeń". Te słowa naprowadzają na inny przejaw obojętności, jakim jest lekceważenie owego Herodowego zagrożenia. Świata nie da się zamknąć w granicach doczesności. Człowiek musi odgadywać przez całe życie swoje przeznaczenie. Cóż dopiero, jeśli jest to zadanie do odczytania przez dwie istoty, które połączyła miłość. Miłość pojęta jedynie jako zaspokojenie namiętności nigdy nie stanie się wiecznym płomieniem, w świetle którego można by odkryć ów Boży zamiar. Zatem niech rodzice nie ulegają lękowi i powszechnie panującej obojętności. To, co dziś zasieje się w duszach dzieci, wróci owocem w serca rodziców. I będą to albo zdrowe owoce, albo ostre kolce cierni, które pozostaną w sercu do końca życia.

Jakie są nasze dary?

I wreszcie refleksja ostatnia: Mędrcy złożyli Jezusowi dary najpiękniejsze, jakie mogli dać.
Nie możemy naszej odpowiedzialności traktować jedynie jako unikanie negatywów. Trzeba pojmować ją aktywnie. Nie unikać problemów, by broń Boże nie narazić się na ośmieszenie. Mamy obowiązek jako ludzie obdarzeni darem intelektu i pozycji społecznej DAWAĆ światu owoce naszego obdarowania.
W rocznicę wydarzeń grudniowych jeden z przemawiających górników, wspominając poległych kolegów, powiedział, że jedyną nadzieją, jaką pokłada w naszym wejściu do Unii, jest ta, że wtedy nasze państwo będzie musiało poddać się zasadom sądowego dochodzenia sprawiedliwości, obowiązującym w Unii, i wtedy - być może po dziesiątkach lat - dowiemy się, kto był winien. Nie chcemy już nawet karania. Chcemy wiedzieć. Jeśli przez 21 lat nie dało się w praworządnym państwie należnego ludziom zadośćuczynienia, to z czym idziemy do Europy, co jej chcemy dać? A Ojciec Święty nieustannie prosi i napomina rodaków, by zanieśli Europie to, co mają najlepszego. Naszym darem może być doświadczenie patriotycznego męstwa praojców i świadectwo wiary, którą obserwujemy przez blisko już ćwierćwiecze pontyfikatu Jana Pawła II. Czy potrafimy dać Europie takie świadectwo wiary w życiu codziennym, sąsiedzkim, w rodzinie i państwie, świadectwo odwagi myślenia wiarą i wybiegania naprzód? Ufajmy ludziom, ale nie kwestionujmy mądrości i miłości Boga.
Mam nadzieję, że Polacy w tym roku dowiodą czynem, iż nie zapomnieli słów Ojca Świętego, wypowiedzianych we włoskim parlamencie: "Europo, na progu nowego tysiąclecia otwórz znów swoje drzwi Chrystusowi".

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

2024-04-22 14:36

[ TEMATY ]

świadectwo

nawrócenie

świadectwa

Adobe Stock

Była aktorka porno Bree Solstad została przyjęta do Kościoła katolickiego w Wielkanoc. Znana w mediach społecznościowych jako "Miss B", od początku roku publikuje na platformie X posty o swoim wstąpieniu do Kościoła katolickiego jako "Miss B Converted".

"Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Płakałam z radości, kiedy po raz pierwszy przyjęłam ciało i krew Jezusa" - powiedziała amerykańskiemu portalowi „The Daily Signal”. W dniu 1 stycznia 2024 r. opublikowała na X: "Zdecydowałam się zaprzestać pracy seksualnej. Pokutować za moje niezliczone grzechy. Porzucić moje życie pełne grzechu, bogactwa, wad i próżnej obsesji na punkcie własnej osoby. To upokarzające doświadczenie, które przez wielu będzie wyśmiewane lub analizowane. Rezygnuję ze wszystkich moich dochodów i oddaję swoje życie Jezusowi" - napisała Solstad.

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję