Reklama

Prokuratura oskarża Jerzego Urbana

Nowe oblicze marksizmu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Prokuratura postawiła ostatnio Jerzemu Urbanowi poważne zarzuty. Wynikało z nich, że doszło do znieważenia Jana Pawła II w tekście autorstwa rzecznika prasowego rządu ostatniej peerelowskiej ekipy. Zarzuty prokuratora wielu Polaków przyjęło z ulgą i nadzieją, że może wreszcie minie, jak koszmarny sen, czas bezkarności dla ludzi, którzy swoim życiowym powołaniem uczynili niszczenie kultury i więzi społecznych. Jednym z najjaskrawszych przejawów tej patologii jest publiczne wyszydzanie wiary i Kościoła. Ojciec Święty, który mówił w Skoczowie, a później w Krakowie o prześladowaniu katolików w Polsce, w dobie demokracji, nie mylił się. Jednak jego słowa dotarły tylko do ofiar. Ci, którzy, wbrew oficjalnym gestom, tworzyli dla prześladowców parawan bezpieczeństwa, nie zmienili swoich planów. Antykultura w Rze- czypospolitej, groźna dla życia społecznego trucizna, rozlewa się szeroko i nie jedynie na twarzy Jerzego Urbana. Tymczasem komuś szczególnie zależy, by właśnie do tego człowieka sprowadzić cały problem. A on, jak podkreślają luminarze SLD-owscy, to taki szczególny przypadek, ktoś bardzo osobliwy, prowokator z zamiłowania, ale przy tym błyskotliwy umysł. Należy go cenić za niezależność sądów. Ostatnio z zaskakująco szczerą obroną działalności Jerzego Urbana wystąpił Adam Michnik, którego zeznania przed komisją śledczą badającą sprawę L. Rywina przekształciły się w jeden wielki pean sławiący wyjątkową moralność środowiska Gazety. A. Michnik złożył przy tej okazji hołd J. Urbanowi jako twórcy całkowicie niezależnej - przez to bezcennej, jego zdaniem - gazety tygodniowej. Otóż, na tej rzekomej niezależności, stanowiącej szyld, za którym ukryta jest śmiercionośna broń, J. Urban robi karierę już kilkanaście lat. Okazuje się, że to wcale nie zagrożona kultura, życie społeczne, standardy cywilizacyjne są wartością podlegającą ochronie, lecz owa "niezależność".
Co się kryje za tą wygodną formułą? Należy postawić sobie jeszcze dwa dodatkowe pytania: Czy rzeczywiście J. Urban to taka "osobna", "oryginalna", specjalna postać w naszym życiu publicznym i jako takiej, tak jak rzadkim egzemplarzom ginących gatunków, należy się specjalna ochrona, specjalne prawa? Oraz - czy istotnie to J. Urban jest wynalazcą metody: niszczyć i nazywać to uprawnionym korzystaniem z wolności słowa?
Kilka lat temu miała miejsce w Polsce w lewicowych środkach przekazu kampania broniąca - przed napiętnowaniem i odrzuceniem - film propagujący niejakiego Larry Flynta, twórcę pornograficznego koncernu w USA. Jakież to nazwiska zaangażowały się wtedy w obronę tego dzieła! Wśród argumentów przekonujących, że trzeba koniecznie umieścić w Polsce ten "kamyczek z mozaiki kulturowej naszych czasów", pojawił się i taki, że L. Flynt to postać tragiczna, głęboko ludzka. Oczywiście, w ślad za filmem, który w sposób "artystyczny" uzasadniał obecność patologii w życiu publicznym na równi z przejawami normalności, pojawił się na polskim rynku pornograficzny magazyn założony przez tę "nietuzinkową" i "jedyną w swoim rodzaju" postać.
Ale pamiętam też czasy jeszcze dawniejsze. ZSP, ta przybudówka obozu rządzącego w czasach komuny, zorganizowała w jednym z warszawskich klubów studenckich w latach 80. wystawę wydawnictw pozacenzuralnych. Obok czasopism, biuletynów i książek politycznych i historycznych, wydawanych przez opozycję antykomunistyczną, pokazywano tam przemycane z Zachodu tzw. świerszczyki. Ten swoisty happening był świadomym, przemyślanym socjotechnicznym zabiegiem, który miał doprowadzić do zrównania w świadomości odbiorców jednych i drugich wydawnictw. Znaleziono wspólną płaszczyznę, nazwano fakt ukazywania się jednych i drugich pozytywnym symptomem rozluźnienia barier, poszerzenia granic wolności, na co komuniści stopniowo, przystają.
J. Urban i jego produkt, uchodzący dziś w wysokonakładowej prasie za "szczyt niezależności", jest znów pupilkiem salonów postkomunistycznych. Minął okres kwarantanny, dobrze reżyserowanej konsternacji, pozornego wypierania się związków z byłym rzecznikiem komunistycznego rządu. Premier L. Miller i J. Jaskiernia nie kryją swej atencji. Ślą listy gratulacyjne, oficjalnie przyjmują, powołują się i przyjaźnią. I Program PR cytuje czasopismo J. Urbana w przeglądzie prasy. J. Urban jest "opiniotwórczy", powszechnie szanowany. Już nikt nie rozkłada rąk w geście bezradności: cóż, mamy takiego wyrzutka.
Trudno zapomnieć, że osobą, która wprowadziła J. Urbana do telewizji publicznej, jeszcze w czasie względnego jej otwarcia, był Wiesław Walendziak. Ten autor popularnego publicystycznego programu, zapraszając go do studia, przełamał milczącą umowę środowisk prawicowych, która nakazywała całkowitą blokadę wolnych mediów dla publicznego gorszyciela. Podobnie zachowała się niegdyś opozycyjna publicystka Teresa Torańska, która ostatnio w Gazecie A. Michnika stworzyła idealne forum dla wygłaszania dzisiejszych obsesji autora - pogróżek pod adresem ks. Jerzego Popiełuszki, pod hasłem piętnowania "seansów nienawiści". Ten starannie wyreżyserowany typowy spektakl medialny, jakim był wywiad T. Torańskiej z J. Urbanem, to triumfalny powrót rzecznika komunistów "na salony" - w roli wielkiego publicysty, piętnującego nasze wady, słabości i polityczne potknięcia. Ot, taki malowniczy starszy pan, który dosadnie i uszczypliwie powie prawdę prosto w oczy.
Nie łudźmy się. To nie są żadne przypadkowe wpadki. To wszystko jest elementem szerszego i doskonale przygotowanego, wiele lat temu, strategicznego planu. J. Urban nie działa w pojedynkę i nie on jest animatorem tego procesu. Kard. Joseph Ratzinger w "Nocie doktrynalnej..."* sformułował w sposób niezwykle mocny ocenę tego typu zjawisk. Czytamy tam: "... nie można pokryć milczeniem pewnych tendencji kulturowych, które poważnie zagrażają systemom prawnym, a w konsekwencji postawom przyszłych pokoleń". Widoczny dziś, jak okiem sięgnąć, coraz jaskrawiej "relatywizm kulturowy" i jego efekt: "obrona pluralizmu etycznego", jak pisze Kardynał, "sankcjonuje obalenie i rozkład rozumu oraz zasad naturalnego prawa moralnego (podkr. - E. P. P.). W wyniku tej tendencji często, niestety, głosi się publicznie, że taki pluralizm etyczny jest warunkiem demokracji".
Czyż zupełnie bezkarna, milcząco akceptowana przez władzę działalność J. Urbana nie jest jaskrawym przejawem tego zjawiska? Czyż traktowanie tego człowieka, jakby wszystko, co robi, było tak samo naturalne, jak inne, zdrowe symptomy korzystania z wolności słowa, nie jest objawem głębokiej choroby demokracji? Ten obłęd nie jest jakąś przypadkową pomyłką w rozumowaniu. Po nieudanej fazie komunistycznej rewolucji politycznej, której nie udało się ogarnąć swoim płomieniem całego świata i serc wszystkich robotników, bo zbyt mocny był w nich posiew chrześcijaństwa, przetacza się dziś przez świat wielka rewolucja w kulturze. Zgodnie z teorią Antonio Gramsciego - mało powszechnie znanego, acz niezwykle istotnego dla elit lewicy na Zachodzie i na Wschodzie myśliciela marksistowskiego początku XX wieku - to, co nie udało się w polityce, uda się w "długim marszu" przez szkoły, media, teatry, kina, uniwersytety, partie polityczne, instytucje publiczne, nawet Kościoły. Rozkład wartości, niszczenie wszystkiego, co jest cząstką "starego ładu", wyrastającego z chrześcijańskiej wizji człowieka - to nowe narzędzie rewolucji. To nie zabawa w "poszerzanie granic wolności słowa", igraszki z cenzurą, to walka. To solidna ideologiczna doktryna przyswojona sobie przez Nową Lewicę, potomków rewolucji kulturalnej, która została zorganizowana w państwach Zachodu w latach 60. i przyniosła m.in. światu terroryzm. J. Urban nie jest tylko prywatnym biznesmenem i błaznem, który ze względu na specyficzne poczucie humoru rozwesela dawnych towarzyszy. To pracownik frontu ideologicznego, zasłużony propagator bolszewizmu w sferze daleko bardziej subtelnej niż dawna "informacja i propaganda". Dlatego daleko bardziej istotne niż kilka postawionych mu dziś zarzutów będzie wsłuchanie się w argumenty obrony. One dostarczą lekcji, czym jest współczesny marksizm kulturowy i jakie są jego metody.

*"Nota doktrynalna dotycząca pewnych kwestii związanych z udziałem i postawą katolików w życiu politycznym". Dokument Kongregacji Nauki Wiary z 24 listopada (Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata) 2002 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś przy grobie Jana Pawła II: Dobrą Nowiną jest Osoba!

2024-04-18 08:15

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

@VaticanNewsPL / ks. Paweł Rytel-Andrianik

- Dobrą Nowiną nie jest jakaś historia, nie jest jakaś teoria. Dobrą Nowiną jest Osoba! Chrześcijaństwo rozpoczyna się wtedy, kiedy człowiek spotyka się z Osobą Jezusa Chrystusa. My ludziom opowiadamy bardzo wiele rzeczy, tylko wcale nie prowadzimy ich do spotkania z żywą Osobą – z Jezusem Chrystusem, a to Jezus jest Dobrą Nowiną - mówił kard. Grzegorz Ryś.

O tym, na czym polega ewangelizacja i w jaki sposób przekazuje się wiarę na podstawie Dziejów Apostolskich mówił kard. Grzegorz Ryś w homilii przy grobie św. Jana Pawła II w Watykanie. Duchowny zwrócił uwagę na to, że w ewangelizacji chodzi o to, by nie czekać na to, aż ludzie przyjdą do Kościoła, ale to - my musimy wyjść do nich. My musimy być wcześniej zanim wszyscy inni nadejdą. My musimy wyjść z miłością do wszystkich, których jeszcze nie ma! – podkreślił kaznodzieja.

CZYTAJ DALEJ

Warszawa: Klinikę Budzik dla dorosłych opuszcza dwoje pacjentów!

2024-04-18 14:19

[ TEMATY ]

klinika

PAP/Albert Zawada

Dyrektor Kliniki Budzik dla dorosłych prof. Wojciech Maksymowicz przekazał w czwartek, że dwoje chorych, po ponad rocznym leczeniu i rehabilitacji, opuszcza klinikę. 18 kwietnia w Polsce obchodzony jest Narodowy Dzień Pacjenta w Śpiączce.

Narodowy Dzień Pacjenta w Śpiączce ma na celu lepsze zrozumienie problemów pacjentów w stanie śpiączki, a także pomoc w stworzeniu systemu, pozwalającego na wybudzanie pacjentów ze śpiączki w każdym możliwym przypadku. Ponadto obchody Dnia Pacjenta w Śpiączce mają przyczynić się do zwiększenia społecznej świadomości istnienia problemu pacjentów znajdujących się w tym stanie.

CZYTAJ DALEJ

Szczęśliwa, która uwierzyła

2024-04-18 21:04

Materiały organizatorów

W ramach przygotowań do synodu odbędzie się diecezjalny dzień skupienia dla kobiet. Będzie to czas spotkania i odkrywania siebie, swoich życiowych zadań i miejsca w Kościele.

Dzień skupienia będzie miał miejsce 20 kwietnia w parafii NMP na Piasku we Wrocławiu w godz. 10.00-18.00. W programie jest medytacja, konferencja i wspólna modlitwa, które mogą okazać się pomocą dla każdej z kobiet w zrozumieniu swojej tożsamości i życiowych zadań. Rozważania będą się odbywać w świetle słów z Ewangelii według św. Łukasza: „Szczęśliwa, która uwierzyła”. Jak piszą organizatorzy: „przyjrzymy się spotkaniu dwóch kobiet: rozpoczynającej dorosłe życie Maryi i mającej już za sobą wiele doświadczeń Elżbiety. Łączy je nadzieja i odwaga wychodzenia naprzeciw szczęściu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję