Prezydent A. Kwaśniewski, agitując po miastach i wsiach za wstąpieniem do Unii Europejskiej, najwyraźniej mija się z prawdą, mówiąc, że drugi raz okazja wejścia do Unii już nam się nie
zdarzy. I wręcz kłamie, kiedy twierdzi, że po akcesji otrzymamy z Unii w ciągu kilku lat 16 mld euro, co przyczyni się do wzrostu gospodarczego już w przyszłym roku na poziomie 5%,
a to z kolei obniży bezrobocie i przyniesie dobrobyt. Jego żona Jolanta, wspierając te obietnice, nęci polską młodzież możliwością podróży i studiowania za granicą. Kto ma pieniądze,
teraz może jeździć i uczyć się gdzie dusza zapragnie. Podobnie premier Leszek Miller obiecuje rodakom po akcesji wyjazdy zagraniczne bez paszportów, twierdzi też, że załatwił w Kopenhadze pracę
dla pielęgniarek na Zachodzie, zapominając dodać, że wcześniej nasze siostry będą musiały przejść kosztowne kursy podyplomowe. Obietnice kwituje słowem skierowanym do wszystkich: "Jestem przekonany, że
już za niewiele tygodni i miesięcy rodziny, którym dzisiaj jest naprawdę trudno, odczują poprawę". Jaką poprawę ma na myśli, trudno powiedzieć, ponieważ każdy myślący Polak wie, że pod rządami
L. Millera poprawa już była.
Prawda jest taka, że ci sami, którzy obiecują nam w Unii dobrobyt, doprowadzili do nędzy miliony ludzi, wyprzedając narodowy majątek za bezcen, odbierając ludziom pracę, prawo do mieszkania,
godnego życia... Ci sami ludzie, którzy zakłamywali prawdę historyczną, walczyli z wolnym słowem, z Kościołem..., teraz obiecują absolutną równość, demokrację i wolność. Chodzi zapewne
o wolność od polskiej historii, od Kościoła katolickiego i od norm moralnych.
W najbliższych dniach Sejm w błyskawicznym tempie znowelizuje ustawę o referendum, aby można było po pierwszym dniu wyborów podać frekwencję - na co do tej pory nie wyraziła zgody Państwowa
Komisja Wyborcza, argumentując słusznie, że frekwencja jest objęta ciszą wyborczą, ponieważ ważność referendum zależy od udziału przynajmniej połowy uprawnionych do głosowania. Najpierw ustawa o dwudniowym
referendum, teraz złamanie ciszy wyborczej... Ktoś powiedział, że obecna większość sejmowa - posłowie i senatorowie nie mają żadnego wstydu i gotowi są tak nagiąć prawo, żeby tylko zająć fotele
w Brukseli. Nie zmienia się reguł w trakcie gry - takie są zasady w państwie prawa. Inne zdanie mają dziennikarze z Wyborczej, pisząc: "Jeśli naród w sobotę wieczorem się dowie,
że nawala przy urnie, i to go zmobilizuje, co w tym złego?". Jak znam życie, zamiast narodu, zmobilizują się różni doświadczeni działacze, którzy w PRL-u pomagali komunistom uzyskiwać 99-procentową
frekwencję wyborczą. Jednym słowem, z prowadzonej na wszystkich szczeblach władzy agitacji prounijnej, a także z czynionych przygotowań prawnych do referendum wynika, że czeka nas wielki
"cud na urną", czyli wyborcze fałszerstwo. Jak się obronić? Mądrzy ludzie radzą, żeby nie iść głosować w sobotę, ale dopiero późnym popołudniem w niedzielę, i przekonać się, czy przy moim
nazwisku ktoś się już nie podpisał.
O naszych narodowych kłamstwach i przekrętach przejmujący artykuł zatytułowany: Aktualne "Przestrogi dla Polski" opublikował ks. prof. Jerzy Bajda (Nasz Dziennik z 5 maja br.).
Nawiązuje w nim do tytułu i treści książki ks. Stanisława Staszica pt.: Przestrogi dla Polski. Przypomnę, że ks. S. Staszic, zatroskany o los ojczyzny podczas zaborów, ubolewał nad
podeptaniem praw człowieka i praw narodów nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Wyrażał swoje oburzenie wobec faktu, że państwa europejskie w ogóle nie zareagowały na straszliwe okrucieństwa,
jakich dopuściły się wojska moskiewskie na zabranych ziemiach polskich. Ale też przypominał, że sami wybraliśmy wcześniej na wysokie urzędy zdrajców, osoby niegodne miana Polaków. Dodawał, że "w tym kraju,
gdzie prawo narzędziem niecnoty, rzeczpospolita obywatelów zamienia się w rzeczpospolitą łupieżców, zdrajców, krzywoprzysiężców, jurgieltników...".
Przestrogi Staszica nie straciły swej aktualności - pisze ks. J. Bajda. Pyta: Czy dzisiaj mamy prawdziwą Polskę? Czy Polacy mogą powiedzieć o sobie, że są panami siebie, że uczestniczą w suwerennej
podmiotowości Narodu, że rządzą się własnym prawem, opartym na tysiącletniej, chrześcijańskiej, katolickiej tradycji? Czy mamy własną konstytucję, która broni podstaw prawno-politycznych państwa, jego
suwerenności i honoru? Czy ziemia polska, zroszona obficie krwią bohaterów i męczenników, należy do Polaków, będąc dla nich podstawą dostatniego bezpieczeństwa i gwarancją rozwoju na przyszłość?
Czy przede wszystkim jest miejscem, gdzie buduje się domy rodzinne pulsujące życiem, promienne miłością, rozniecające nadzieję jasnej przyszłości?
Wniosek: Najpierw powinniśmy zrobić porządek we własnym domu, uładzić zmącone sumienia, by potem móc właściwie ocenić Unię Europejską, która stroi się w nowe barwy mitu o wolności,
równości i braterstwie, buduje Stany Zjednoczone Europy, starając się zedrzeć ze wszystkich instytucji społecznych przywiązanie do chrześcijaństwa. Choć ładnie podane, stare są to kłamstwa -
o czym wkrótce przekonają się wszyscy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu