Nie wiem, co mnie tutaj ciągnie, ale to jest tak mocne, niepojęte. Owszem, krępuję się, a jednak przyjeżdżam znowu i znowu.
W pamięci odkurzam zdarzenia dotyczące Księdza Jerzego.
Mamę Księdza Jerzego poznałem w Okopach 12 lat temu jako wikary Dolistowskiej, sąsiedniej z Suchowolą parafii. Byłem zaskoczony i zaintrygowany, widząc, jak wiele energii kryło się
w tej prostej, a jednak dystyngowanej kobiecie. Była rozmowna, wręcz gadatliwa. Nie oszczędzała ani mnie, ani innym przygodnym gościom żadnego przykrego szczegółu z dzieciństwa czy męczeństwa
syna. Ona nie chciała milczeć, ona wręcz krzyczała, pragnęła wyrzucić z siebie tę krzywdę, ten ból. Tylko mąż Pani Marianny był milczący i zadumany jak filozof. Biła od niego innego rodzaju
szlachetność i dobroć, złamanego bólem ojca.
Teraz zaczynam to rozumieć bardziej. Dwukrotnie odwiedziłem Matkę Księdza Jerzego w krótkim czasie jeszcze przed rekolekcjami w Marianowie. Tak, przygasła, ale stała się jeszcze bardziej
dostojna! Właśnie została wdową, a jej najmłodszy syn, Staś, w tym samym okresie - wdowcem. Mąż był starszy, ale synowa miała tylko 37 lat, tak jak Jerzy niegdyś... Trzy sieroty pozostały niespodzianie
pod opieką staruszki i zapracowanego syna. Mają w sobie wiele łez... ale gdzieś w środku. Nie obnoszą się z nimi. Stanisław przyjął urząd sołtysa i jak może walczy z trudami
całej wiejskiej społeczności. Inna to troszkę walka niż ta, którą podjął brat, ale przecież nie mniej bolesna, nie mniej wartościowa. Gdyby to Jerzy widział, jak się dziś chłopstwem pomiata... DROGA KRZYŻOWA
- ZMOWA MILCZENIA.
Pani Popiełuszkowa, którą oderwałem od zajęć domowych - właśnie wychodziła z piwnicy w podwórku, dźwigając ziemniaki na obiad dla wnuków - sugestywnie opowiadała mi, jak trudno dziś na wsi
wyhodować krowę i jak trudno ją sprzedać. Wchodzenie do Unii i blokady są jej znane z autopsji i ma na to wszystko swój zdecydowany pogląd: "Obrażają nas, proszę księdza! Nie ma komu
nas bronić".
Kobieta z rozdartym sercem, która jednak się nie poddaje i ma nadzieję, że w Polsce będzie lepiej.
Czy myśli ktoś, że Mama Bohatera żyje lepiej od innych Polek, że opływa w dostatek i odbiera honory? Niestety, nie ma czym domu opalić, a dłonie jej długo oglądałem ze zdziwieniem
z bliska i próbowałem ogrzać, bo twarde palce, zapracowane, skręcone reumatyzmem, wzbudzały litość i zadziwienie. Zostawiłem jej przypadkiem podarowany mi lek z kitu pszczelego od
Bonifratrów, który miałem ze sobą. Mam nadzieję, że pomoże.
Mama Księdza Jerzego czasami opuszcza dom. Uczestniczy w różnych uroczystościach w Polsce i za granicą. Wyjazdy są krótkie, bo praca w domu nie może czekać, a wnuki nie mogą
być bez opieki. Z tych wojaży przywozi książki, kasety i inne pamiątki.
Z radością wspomina odwiedziny biskupów, którzy wpadają jak Jurek, na chwilę, po drodze do Studzienicznej. Jest to dla niej największy honor, łaska i szczęście.
Domostwo Popiełuszków zwyczajne, jakich wiele na polskiej wsi, jeśli powiem - średnio dostatnie, to przesadzę. Murowana chatka z żółtej cegły, na pierwszy rzut oka dokładnie taka sama, jak rodzinny
dom Siostry Faustyny w Świnicach. Ta Matka Polka niesie swój krzyż lekceważenia i zapomnienia, i choć starsza od Faustyny, tak bardzo chwilami podobna.
W filmie Agnieszki Holland jest scena bardzo uderzająca. Oto młodemu kapelanowi "Solidarności", filmowemu wcieleniu Jerzego, proponuje się studia w Rzymie i odpoczynek. NIE PRZYJĄŁ. Nie
chciał dostatków i honorów, choć pewnie we Włoszech miałby lepiej i po studiach byłby monsiniorem. Taka sama jest jego Mama... honorowa!
Zasługuje na pałace, pomniki i wdzięczność milionów za wychowanie Męczennika i Bohatera. Owszem, zasługuje nawet na lepsze pióro niż moje, bo przecież tak naprawdę cóż ja wiem...
Przywołam jeszcze jedną scenę z życia Siostry Faustyny, aby poprawnie naszkicować to, co ujrzałem w Okopach.
Oto Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku pisze o tym, jak trudno jej dźwigać garnki w kuchni, zdaje się w Białej pod Płockiem; że czyni to z miłości, ale czuje się zapomniana.
I oto nagle na dnie garnka pełnego kartofli - niespodziane róże i piękny zapach. Taka nagroda niezwykła. Dla sekretarki Jezusa, Faustyny.
Kochana Matko Jerzego, nie gniewaj się na moje zdawkowe wizyty, powodowane ciekawością i dumą, że Cię znam od tak dawna, taką, jaka jesteś - PRZAŚNA... NASZA MATKA WSZYSTKICH KSIĘŻY! Tak wiele
razy krzyżowanych w ukryciu pomówieniami, zmową milczenia.
Jesteś też Matką rolników, tych oszukanych, stojących na blokadach, którym nie ma kto pomóc, bo brak nam odwagi i męstwa Twojego Syna.
Jesteś Matką robotników, wyrzuconych na bruk, dla których również nikt nie ma słowa otuchy.
Jesteś Matką Bohatera, o którym nagle przestano mówić dla "poprawności politycznej" i "świętego spokoju", Bohatera, o którym filmy zepchnięto na dalsze półki.
Taki ktoś jest dziś niewygodny, zbyt staroświecki, upolityczniony. Takich z ideałami i dziś wysyła się na studia - byle milczeli, nie wyrywali się. Po co się wyrywać? I tak wejdziemy
do bezbożnej Unii. I tak fiaskiem zakończą się blokady, a wrocławskich pielęgniarek i robotników z Ożarowa nikt nie przeprosi. I tak nasi pojadą na "niesprawiedliwą wojnę", a potem
wszyscy razem, jak sto lat temu, "za chlebem" wędrować będziemy w łapciach po świecie, bo nareszcie mamy paszporty. I tak nasza Polonia na Wschodzie nie powstrzyma wyrzucanych księży, jest na
to za słaba, a patrioci w kraju zbyt starzy, zastraszeni albo leniwi.
Taką bezradną Polskę zastałem po 10 latach pracy na misjach i po wydaleniu z Rosji, i taka jest wioska Okopy.
Pani Popiełuszkowa, sparafrazowałem dla Pani opowieść o Faustynie, a także znany Pani film Zabić księdza. Dziś zdaje mi się, że zadawnione morderstwo dało powód, by inicjatorzy poczuli się
tak świetnie, że już nie tylko księdza, ale całą Polskę chcą zabić, zadręczyć. Dedykuję Pani te "książkowe natchnienia" i ufam - da Bóg! - że znów się spotkamy. Tymczasem mam tylko róże... i to
nieprawdziwe, a wyrwane z kart Dzienniczka Siostry Faustyny, bo tak sobie myślę, żeście obie do siebie bardzo podobne: "królewny wybierające mak z popielnika" - siłaczki gotujące ziemniaki
dla klasztoru czy sierot.
"Pieta"... matczyne łzy, latami nieotarte, bo niepostrzeżenie wpadające do wnętrza człowieka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu