Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polska dziś a II RP

Znany historyk - prof. Wojciech Roszkowski (w podziemiu przed 1989 r. pisał jako Andrzej Albrecht) snuje na łamach Wprost porównania między stanem dzisiejszej Rzeczypospolitej a przedwojennej Drugiej Rzeczypospolitej. W tekście zatytułowanym Polonia Restituta (nr z 16 listopada) prof. Roszkowski nie ukrywa swych bardzo złych ocen dzisiejszej Polski, stwierdzając wprost: „Porównanie II i III RP wystawia marne świadectwo współczesnej Polsce”. Według Roszkowskiego: „Polska A. D. 1930 była (...) krajem suwerennym i w zasadzie państwem prawa, szczególnie szanującym prawo własności. Mimo że zdarzały się wypadki korupcji, było to zjawisko stosunkowo rzadkie. Elita polityczna II RP wywodziła się ze środowisk dążących do odzyskania niepodległości. Wprawdzie była głęboko podzielona z powodu istnienia odmiennych opcji w czasach I wojny światowej - jedni popierali państwa centralne, inni ententę - to jednak konformiści z czasów zaborów odgrywali rolę marginalną, a jawnych kolaborantów w ogóle nie było. Odrodzone państwo było wartością, o którą toczono zajadłe boje. Polacy cenili ją bardzo wysoko.
Czternaście lat po powstaniu III RP nie wydaje się, by formalna demokracja była zagrożona. Niepokój budzić może jedynie treść polskiej demokracji. Stosunek Polaków do własnego państwa wygląda jednak dosyć żałośnie. Mało kto docenia odzyskanie suwerenności, państwo jest nagminnie traktowane jako źródło indywidualnych korzyści, a prawo jako narzędzie do indywidualnego użytku, a nie zbiór powszechnie obowiązujących reguł; kiepsko przedstawia się stan praworządności”.
Zdaniem Roszkowskiego: „Porównanie życia społecznego II i III RP jest najtrudniejsze. To dwie całkiem różne jakości. W 1930 r. mieliśmy do czynienia ze społeczeństwem, w którym tylko dwie trzecie stanowili etniczni Polacy, co Polskę wzbogacało, ale i powodowało wiele problemów. Być może dlatego, a także ze względu na dramatyczną obronę niepodległości w 1920 r., etniczni Polacy cenili swoje państwo. Dziś stanowią oni ponad 95 proc. społeczeństwa, ale ich stosunek do suwerenności jest dość obojętny.
W życiu społecznym II RP obowiązywały na ogół jasne reguły postępowania. Poświęcenie dla dobra ogółu i wyrzeczenia w imię przyszłości były brane za dobrą monetę. Morale społeczne i obywatelskie było wyższe, a choć czyniono zło, było ono nazywane złem. Dziś są z tym problemy. Oczywiście, są one także rezultatem tendencji uniwersalnych, niemniej jednak szczególny wkład w rozkrzewienie moralnego relatywizmu mają w Polsce dawni komuniści. Nie przypadkiem pewien były marksista zatytułował swój artykuł w piśmie Dziś podobnie jak Friedrich Nietzsche - Poza dobrem i złem. Marksizm traktował moralność jako zmienną historyczną, wyznając determinizm praw dziejowych. Dziś - jego spadkobiercy duchowi najczęściej w ogóle odrzucają moralność, i to w imię swoiście rozumianej wolności. Niestety, poza dobrem i złem żyją nie mędrcy, ale przestępcy. Ubolewać też należy, że do relatywistów moralnych dołączają od czasu do czasu tak zwane autorytety, twierdząc na przykład, że nie jest rolą państwa ustalanie prawdy. Wygląda więc na to, że sądy państwowe nie powinny jej dochodzić, a w szkole nauczyciele nie powinni dzieciom mówić, że coś jest dobre, a coś złe. Polacy powtarzają dziś często bezmyślnie, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, ale na ogół dziwią się, gdy ta reguła godzi w ich interesy. O ile w Polsce międzywojennej zdarzało się łamanie zasady „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”, współcześnie działa ona rzadko”.

Reklama

Davies o Powstaniu Warszawskim

Egoizm Zachodu wobec Polski jest jedną z głównych idei przewodnich nowego dzieła prof. Normana Daviesa o powstaniu warszawskim. Forum z 24 listopada przedrukowuje zamieszczoną w Financial Times recenzję Stefana Wagstyla z książki Daviesa, zatytułowaną Przegrana wolność. Według Wagstyla, Davies twierdzi, że „główną odpowiedzialność za tragedię powstania ponoszą nie Polacy, tylko uczestnicy Wielkiej Koalicji - Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Związek Radziecki (...). Stalin miał swoje własne plany wobec Europy Wschodniej - anektować terytorium, w tym część obszaru przedwojennej Polski, i budować swoją strefę wpływów. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone zdawały sobie sprawę z jego zamiarów. A jednak - twierdzi Davies - sprawa wolności Europy Wschodniej w połowie 1944 r. nie była jeszcze przegrana. Gdyby Zachód udzielił wyraźniejszego poparcia politycznym mocodawcom Bora-Komorowskiego z rządu polskiego w Londynie, Stalin zostałby zmuszony do udzielenia Warszawie większej pomocy. Powojenny obraz Europy Wschodniej mógł być inny. Jałta, jak zwraca uwagę Davies, to ciągle jeszcze była przyszłość”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Ostrzeżenie przed skutkami izraelskiego szowinizmu

Najnowsze dane sondaży w Europie Zachodniej, pokazujące, że największa ilość pytanych, bo aż 59 proc., uznała Izrael za „największe zagrożenie dla świata”, wywołały prawdziwy szok w Izraelu. W tym kontekście należy widzieć omówiony w Naszym Dzienniku z 15-16 listopada apel czterech byłych szefów izraelskich służb bezpieczeństwa, ostro krytykujących rząd Szarona (tekst pt. Wyrzeknijcie się Wielkiego Izraela!). Według Naszego Dziennika, wspomniani byli szefowie izraelskich służb bezpieczeństwa wewnętrznego ostrzegli 14 listopada na łamach izraelskiej prasy, że Izrael zmierza ku katastrofie, kontynuując okupację terytoriów palestyńskich. Uznali oni, że to „kolejne rządy izraelskie ponoszą odpowiedzialność za impas procesu pokojowego”, i zaapelowali o „niezwłoczne zlikwidowanie osiedli żydowskich na terenach palestyńskich”. Według tekstu zamieszczonego w Naszym Dzienniku, sygnowanego: JS, szef izraelskich służb bezpieczeństwa w latach 1980-86 - Awraham Szalom powiedział: „Zmierzamy ku katastrofie, jeśli nie wyrzekniemy się Wielkiego Izraela (wchłonięcia przez to państwo ziem palestyńskich - przyp. red.), jeśli raz na zawsze nie uznamy, że jest drugi naród, który cierpi, i w stosunku do którego zachowujemy się haniebnie”.

Reklama

Dywersja przeciw Kościołowi

W Głosie z 29 listopada - bardzo ciekawy tekst kierownika Katedry historii Najnowszej KUL Mieczysława Piotrowskiego o tym, jak władze PRL-u próbowały rozbijać Kościół katolicki. Czytamy tam m.in.: „W końcu lat 50. zajęto się na poważnie agenturalnym rozpracowaniem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a od 1961 r., w ramach lubelskiego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, wydzielono specjalną «Grupę Va», przeznaczoną wyłącznie do tego zadania. (...) do października 1960 r. SB posiadała w KUL-u 32 źródła informacyjne (w tym 15 TW, 10 «w pozyskaniu» i 7 «kontaktów»), wśród których znajdowało się 11 pracowników naukowych i 15 księży. Już wówczas w ramach prowadzonej teczki obiektowej inwigilacją objęto 170 osób. (...)
Z upływem lat, jak wynika z zachowanych materiałów archiwalnych służb specjalnych PRL, doszło do tego, że SB pozyskała sporą grupę tajnych współpracowników na wszystkich wydziałach oraz sekcjach naukowych KUL-u. Stopień infiltracji i ogromna liczba TW umożliwiała (podobnie jak w innych środowiskach katolickich) przeprowadzanie skutecznych kombinacji operacyjnych, skłócając środowisko oraz doprowadzając do pożądanych zmian personalnych, awansów itp. We wspomnianych aktach zachowały się zapisy o wielu studentach, profesorach, osobach duchownych KUL-u, którzy jako TW współpracowali z bezpieką po kilkanaście, a nawet dwadzieścia i więcej lat. Spora grupa tych osób żyje do dziś i cieszy się powszechnym poważaniem. Zrozumienie budzić więc musi ich opór przed odkrywaniem faktów z przeszłości.
Dyskusję dodatkowo utrudnia fakt, iż większość akademickich historyków do dziś nie zdaje sobie sprawy ze stopnia oraz zakresu infiltracji opisywanych tu (oraz innych) środowisk katolickich. Wielu z nich świadomie woli pozostawać w cieniu bezpiecznej ignorancji”.

Reklama

SOS dla szpitali

Newsweek z 30 listopada alarmuje tekstem Izabeli Leszczyńskiej Szpitale - reanimacja: „Z mapy Polski ma zniknąć kilkaset szpitali. Zostaną tylko najlepsze, w których potrafią liczyć pieniądze. Ale czy takie w ogóle istnieją? (...) Liczba bankructw szpitali może przewyższyć najbardziej pesymistyczne prognozy”.

Kosztem polskich emerytów

Kolejna niepokojąca wieść z Unii Europejskiej - w tekście Aleksandry Biały pt. Emeryci zapłacą za Niceę (Rzeczpospolita z 20 listopada). Według tekstu: „Europejska instytucja zrzeszająca nadzory nad rynkiem ubezpieczeniowym i emerytalnym zażyczyła sobie od Polski składki członkowskiej w wysokości proporcjonalnej do liczby głosów w radzie Unii Europejskiej wynegocjowanej w Nicei. Oznacza to, że nasza składka będzie porównywalna z płaconą przez nadzór niemiecki, podczas gdy wydatki Polaków na ubezpieczenia są ponaddwudziestokrotnie niższe niż Niemców.
- To nie fair - mówi Jan Monkiewicz, przewodniczący Komisji Nadzoru Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych (KNUiFE). - Decyzje o składce podejmowane są bez naszego udziału, gdyż członkiem tej organizacji staniemy się dopiero w maju przyszłego roku - dodaje. (...) Argumentowałem u szefa tej organizacji, iż w ten sposób krajom biedniejszym każe się płacić na rzecz krajów bogatszych - tłumaczy Jan Monkiewicz i wyjaśnia, że próbował namówić przedstawicieli innych nadzorów na zmianę projektu budżetu - na razie bezskutecznie”.

„Wyborcza” krytykuje Owsiaka

Tego nikt się nie spodziewał. Gazeta Wyborcza tak długo protegująca rzecznika haseł luzu i „róbta, co chceta” - Jerzego Owsiaka nagle, o dziwo, zdobyła się na jego krytykę (w tekście Roberta Sankowskiego Tego Jurek nie róbta, GW z 24 listopada), pisząc m.in.: „Jurek Owsiak ogłosił w telewizji, że nie będzie już Przystanku Woodstock. Koniec z ogromnym, darmowym koncertem, na który przyjeżdżało po kilkaset tysięcy widzów. Było to święto muzyki. A dla wielu młodych jedyny wakacyjny wyjazd.
Owsiak wskazał winnych:

Reklama

media - bo zamiast obiektywnie pokazywać, koncentrowały się na aferach;

Kościół - bo nachalnie wciskał się na Woodstock z Przystankiem Jezus;

handlarze - bo sprzedawali towary bez wykupienia od organizatorów koncesji.

Może Owsiak ma trochę racji. Ale też nieraz pokazał, że każdą niepochlebną relację, także merytoryczną, traktuje jak atak. Skarży się na Przystanek Jezus, a na imprezie działała wioska wyznawców Kriszny, bez przeszkód głosząc swą wiarę. Oskarża nielegalnych handlarzy, sam zaś napadł na stoisko jednego z nich, a pozew do sądu od razu nazwał niedorzecznym.
Przystanek Woodstock to gigantyczne przedsięwzięcie. (...) Przystanek mógł przerosnąć każdego. Nawet Owsiaka. Gdyby się przyznał, nikt nie mógłby mieć mu za złe, ale on wolał mówić o winie innych”.

Spotkanie z prof. Jerzym R. Nowakiem

Kolejne spotkanie z prof. Jerzym R. Nowakiem odbędzie się 14 grudnia (niedziela) o godz. 18.00 w kościele św. Brygidy w Gdańsku.
Zapraszamy!

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją nieśmiertelnością

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 6, 52-59.

Piątek, 19 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

"Przysięga Ireny". Prawdziwa historia

2024-04-19 05:55

Paweł Wysoki

W Akademickim Centrum Kultury i Mediów UMCS „Chatka Żaka” w Lublinie miała miejsce polska premiera filmu „Przysięga Ireny”, opowiadającego prawdziwą historię kobiety ratującej Żydów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję