Droga Redakcjo „Niedzieli”!
Przeczytałam w Niedzieli artykuł s. Magdaleny ze Świętej Anny, która jest mi bardzo bliska - wspomnienie o s. Rozarianie, i nie mogę opanować wzruszenia. S. Rozarianie tak dużo zawdzięczam - własne życie.
Przyszłam na świat, bo s. Rozariana powiedziała mojej mamie, żeby się nie martwiła, bo uprosi - „załatwi” jej u Boga córkę, która będzie dzieckiem mocnego charakteru i silnej wiary. S. Rozariana określiła nawet, jak będę wyglądała. Rodzice na chrzcie św. nadali mi imię Anna.
W wieku 4 lat przeszłam ciężką chorobę, ale s. Rozariana wyprosiła dla mnie łaskę zdrowia u Boga. Darzyła mnie wielką miłością. Komunię św. przyjęłam z rąk Ojca Świętego w Łodzi, na Lublinku. Czuję się tak, jakbym wychowywana była w klasztorze u św. Anny.
Dziś mam ponad 20 lat i często rewanżując się, dziękuję s. Rozarianie modlitwą i serdecznym wspomnieniem. Ile razy odwiedzałam klasztor w Świętej Annie, tyle razy s. Rozariana cieszyła się i nakazywała mi, żebym dbała o Jezusa - rozmawiała z Nim i pocieszała Go, bo On jest Dobrym Pasterzem i wciąż szuka, tropi zgubionych. Więc pomagam Mu.
A moja mama tak się cieszy, że za kratami są Siostry, które potrafią żyć problemami innych, że można im powierzyć wszystkie troski... Klasztor Świętej Anny zawsze nawiedzamy z wielką miłością, czujemy się tam jak u Babci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu