Reklama

Mistrz i przyjaciel

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

16 marca br. w wieku 93 lat zmarł w Kielcach ks. prof. dr hab. Adam Ludwik Szafrański. W kapłaństwie przeżył 68 lat. Był prałatem domowym Ojca Świętego Jana XXIII, kustoszem i kanonikiem gremialnym Kapituły Katedralnej Kieleckiej, wieloletnim profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, rektorem i profesorem w Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach, prefektem i wychowawcą w Gimnazjum i Liceum im. św. Stanisława Kostki w Kielcach.
Mszy św. pogrzebowej, odprawionej 19 marca w kieleckiej bazylice katedralnej, przewodniczył bp Kazimierz Ryczan. Eucharystię koncelebrowało 4 biskupów oraz liczna rzesza kapłanów, w tym wielu uczniów śp. Księdza Profesora. Zgodnie z ostatnią wolą, ks. Adam Szafrański został pochowany na cmentarzu parafialnym w Leszczynach pod Kielcami - swojej pierwszej parafii, do której został posłany 68 lat temu. Był tam tylko przez rok, ale zapamiętano go jeżdżącego na furmance do odległych wiosek z konfesjonałem. Tam, po katechezie dla dzieci, spowiadał starszych i chorych, dla których kościół był nieosiągalny.
Ksiądz Profesor pochodził z Nowego Sącza. Zanim wstąpił do seminarium duchownego, podjął pracę zarobkową, aby wspomóc po śmierci ojca liczną rodzinę. Po święceniach kapłańskich odbył specjalistyczne studia teologiczne we Fryburgu w Szwajcarii. W czasie II wojny światowej nauczał na tajnych kompletach w Kielcach, a po wojnie kierował wieloma instytucjami kościelnymi w diecezji kieleckiej. Boleśnie przeżył aresztowanie i proces bp. Czesława Kaczmarka. Pracą naukowo-dydaktyczną z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim był związany od 1952 r. Oprócz stu kilkudziesięciu rozpraw i artykułów, jest autorem lub redaktorem licznych książek, w tym kilku o Eucharystii. Bogactwo jego zainteresowań wypływało przede wszystkim z umiejętności łączenia miłości Boga i bliźniego, posługi kapłańskiej i profesorskiej.
Napisać krótkie wspomnienie o prof. Szafrańskim, czyli „Szafranie” - jak zawsze określali go studenci - wydaje się rzeczą prawie niemożliwą. Był to bowiem człowiek-instytucja, osobowość pomnikowa, a zarazem ktoś niezwykle skromny i prosty. Wydawało nam się, że będzie żył wiecznie, do końca bowiem konsultował prace naukowe, pisał, interesował się wydarzeniami w Kościele i świecie. Od lat studenckich był przyjacielem naszej rodziny oraz niedoścignionym osobowym wzorem.
Kiedy w 1968 r. rozpoczynaliśmy studia na KUL-u, zwróciliśmy od razu uwagę na Księdza Profesora. Studia teologiczne dla świeckich na KUL-u były jeszcze w powijakach, a nowo utworzony Instytut Teologii Pastoralnej borykał się z ogromnymi trudnościami natury administracyjnej. To Profesor przygarnął wówczas świeckich na swoje seminaria. Pociągała nas w nim trzeźwa ocena Kościoła. Często podkreślał negatywy, a więc to, co należy zmienić, ulepszyć, a nie tylko to, co może cieszyć i w efekcie sprzyjać postawie spoczęcia na laurach. Nie było w nim owego kapłańskiego „namaszczenia” w stylu bycia, celebracji w słowach czy gestach. Imponowało nam, że Ksiądz Profesor zwalczał na każdym kroku pleniącą się gdzieniegdzie nijakość duszpasterstwa, nieznajomość soborowych zmian, a tym samym zaprzepaszczenie możliwości rozwoju, jakie stanęły przed Kościołem. Jedną z takich możliwości rozwoju Kościoła byli i są świeccy, także świeccy teologowie. Prof. Szafrański był w początkach lat 70., obok ks. Franciszka Blachnickiego, niemal jedynym „apostołem” teologów świeckich na uniwersytecie. Ileż wykładów i seminariów poświęcił Ksiądz Profesor tym sprawom! Ileż wykresów, kółeczek, modeli rysował na tablicy, aby wyjaśnić problem, trafić do wyobraźni. Sobór nie do końca określił status świeckiego teologa. Resztę miało dopowiedzieć życie. Życie miało ukazać specyfikę tego zawodu czy powołania. Teolog świecki - duchowny bez święceń, apostoł żyjący w świecie? Świadek Chrystusa w rodzinie, w zakładzie pracy, w badaniach naukowych. I to, na co stale ks. Szafrański kładł nacisk: na konieczność ustawicznego dokształcania.
Praktycznym wymiarem nauczania Księdza Profesora, niejako pośrednim owocem jego inspiracji, było Duszpasterstwo Rodzin w diecezji lubelskiej. Oczywiście, nie on je zakładał, ani też przez chwilę nim nie kierował. Jednak gros studentów, którzy zaangażowali się w tę wielką „imprezę”, wywodziło się spośród seminarzystów Profesora, jego uczniów. Przede wszystkim cała „góra” duszpasterstwa to byli jego magistranci, ci, którzy przejęli od niego postawę zafascynowania teologią, do których dotarły słowa Profesora, że „teologia to kwestia tożsamości i świadectwa. Nie można studiować teologii, wykładać teologii bez uteologicznienia swojego życia”.
Nie było wykładu, żeby ks. Szafrański nie zapytał, jak idzie praca z rodziną.
Nawiązać kontakt z Księdzem Profesorem można było bardzo łatwo, wystarczyło przyjść na seminarium magisterskie czy doktoranckie. Kolega przyprowadzał kolegę, przyjaciółka - przyjaciółkę. Były lata, że ledwie mieściliśmy się w dużej sali wykładowej. Kilkudziesięciu jego uczniów. Tym nie mógł się poszczycić żaden uczony na KUL-u. Ale też nie było tematu, którego Ksiądz Profesor nie mógłby czy nie chciałby poprowadzić. Pisano więc o religijności hippisów, o sacrosongu, myśli teologicznej w Argumentach, teologii w dramatach Zawieyskiego, o rodzinie... W tych różnorodnych tematach rozwijanych pod kierunkiem Księdza Profesora można by się dopatrzeć swoistej wieży Babel, poplątania z pomieszaniem. Naszym zdaniem, przejawiał się w tym szacunek dla zainteresowań studenta oraz własna ciekawość danego problemu. Ksiądz Profesor był uczonym uniwersytetu, w rozumieniu owej universitas, uniwersalności w poruszaniu się po różnych dziedzinach wiedzy.
Uczył nas nieustannie myśleć i poszukiwać, odkrywać i poznawać. Czuł się jakby naszym przewodnikiem i ojcem. To porównanie z ojcem nie padło tutaj przypadkowo. Dzisiaj, kiedy własne dzieci wyciągają nas na wędrówki po tematach, czujemy się tak samo, jak wówczas Ksiądz Profesor: wiemy, jaka jest prawda, ale czekamy, naprowadzamy, podpowiadamy..., aby każdy mógł odkryć prawdę dla siebie, przeżyć ją, przyjąć jako własną. Tak jak dziecka nie można oszukać pseudożyczliwością, tak i nas, studentów, przyciągała do Księdza Profesora jego autentyczność. On razem z nami przeżywał spotkanie z prawdą. Słowo „prawda” należałoby pisać z dużej litery, ponieważ chodzi o Prawdę w wymiarze osobowym, o spotkanie z Jezusem. W końcu - jak mówił - „wszystkie zagadnienia teologiczne zasadzają się na Nim, Bogu-Człowieku”.
Oczywiście, zdarzały się słowa krytyki pod adresem Księdza Profesora. Nie wiemy dlaczego, ale częściej skarżyli się na niego duchowni. Być może od nich więcej wymagał. W czasie niejednej sesji egzaminacyjnej Ksiądz Profesor „oblewał” cały rocznik. Sypały się więc słowa krytyki, że nierówny, nazbyt surowy, chaotyczny. Tym opiniom przeciwstawiano inne, że jest wspaniały, „bombowy”, niezrównany, niezastąpiony. Opinie biegunowo przeciwne, wypowiadane w ferworze już to zawodu, już to zachwytu. A Ksiądz Profesor był po prostu wymagający na egzaminach, chociaż nigdy nie oczekiwał odpowiedzi nadzwyczajnych. Żądał natomiast, aby student logicznie myślał.
„Ostatecznie, zawsze chodzi w naszym życiu i działalności o sprawę Jezusa” - kończył Profesor wiele wspólnych dyskusji. Fascynacja Jezusem - nie ma w tym sformułowaniu ani przesady, ani egzaltacji. Ksiądz Profesor lubił kończyć wykłady czy seminaria nieco w stylu kaznodziejskim, sprowadzając problem do pointy wyznaniowej, do słów: „Ostatecznie liczy się to, co uczyniłeś dla Jezusa”. „Dać się zafascynować Jezusem - to pozwolić Jemu działać w nas, Jemu żyć w nas. Każdy człowiek jest znakiem Jezusa. Jego męka się nie skończyła, ona trwa. Wobec niego liczy się moja choroba, samotność, niepowodzenie... Liczą się nieudane dzieci, niedostatki materialne, długoletnie oczekiwanie na mieszkanie... Chrześcijaństwo jest Dobrą Nowiną o Jezusie, który wszedł do naszych domów, pracuje z nami w fabryce, sprawdza bilet w pociągu, kieruje tramwajem... Jezus jest z tobą stale, także wtedy, gdy czujesz się nikomu niepotrzebny. To mniej ważne, czy wierzysz w Kościół, czy umiesz się modlić, czy znasz historię Kościoła... Najważniejsze, czy kochasz Jezusa” - przypominamy sobie z pamięci jego słowa. Nosimy je głęboko w sobie. Stanowią one credo uczonego, który żył pod urokiem osoby Jezusa, a równocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że bez świadectwa wiary uprawianie teologii byłoby bezsensowne, byłoby jedynie wulgarnym religioznawstwem.
Należałoby jeszcze wspomnieć te chwile najbardziej osobiste, jego homilię na naszym ślubie, spotkania w domu, wędrówki po górach... Były to spotkania i wędrowanie wypełnione rozmowami i podziwem dla piękna przyrody. Często schylał się, przywoływał nas i pokazywał to kwiat, to jakiś kamień z odciśniętym śladem życia.
Gdy myślimy teraz o spotkaniu śp. Księdza Profesora w naszym życiu, uważamy to za prawdziwy dar Bożej Opatrzności dla naszej rodziny. Dziękujemy za niego słowami bp. Kazimierza Ryczana, który kończąc homilię pogrzebową powiedział: „Panie Jezu, kiedy Ksiądz Profesor przyjdzie do bram domu Ojca z Hostią w ręku, otwórz mu swoje podwoje, daj mu szczęśliwe przebywanie między kapłanami, wychowawcami, daj mu miejsce między Szymonami Cyrenejczykami i synami opiekującymi się własną matką i rodzeństwem”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Przysięga Ireny”. Zmieniaj świat swoją odwagą!

2024-04-19 08:14

[ TEMATY ]

film

Mat.prasowy

To prawdziwa historia oparta na faktach z życia Ireny Gut-Opdyke, która z narażeniem życia ratowała Żydów ukrywających się po likwidacji getta. To przejmująca opowieść o zachowaniu człowieczeństwa w nieludzkich czasach II wojny światowej.

Premiera w polskich i amerykańskich kinach już 19 kwietnia.

CZYTAJ DALEJ

Czy przylgnąłem sercem do Jezusa dość mocno?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii J 6, 44-51.

Czwartek, 18 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Rzymskie obchody setnej rocznicy narodzin dla nieba św. Józefa Sebastiana Pelczara

2024-04-19 16:24

[ TEMATY ]

Rzym

św. bp Józef Sebastian Pelczar

100. rocznica

Archiwum Kurii

Św. Józef Sebastian Pelczar

Św. Józef Sebastian Pelczar

Mszą św. w kaplicy Polskiego Papieskiego Instytutu Kościelnego w Rzymie wieczorem 18 kwietnia zainaugurowano jubileuszowe spotkanie poświęcone św. Józefowi Sebastianowi Pelczarowi.

Polski Papieski Instytut Kościelny w Rzymie oraz Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (Siostry Sercanki) to dwie instytucje obecne w Rzymie, u początku których stoi były student rzymski, a potem profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz biskup przemyski, dziś święty Józef Sebastian Pelczar. To właśnie ks. prof. Pelczar wraz z s. Ludwiką, dziś błogosławioną Klarą Szczęsną, w 1894 r. założyli w Krakowie Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję