Reklama

O red. Milewiczu mówią koledzy

Po prostu musiał tam być

Jako wydawca „Wiadomości” Waldemar Milewicz otrzymał kiedyś materiał z pobytu Józefa Oleksego na Jasnej Górze. Dziennikarz, który przywiózł do studia telewizyjnego zdjęcia, opatrzył je komentarzem: „Premier Oleksy był na Jasnej Górze”. Milewicz zmienił to zdanie na: „Oleksy modlił się na Jasnej Górze”. I taką wersję odczytał o 19.30 spiker telewizyjny. Później wyrażenie „modlił się” sprawiło, że zrobiła się z tego cała „afera”.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Bez ryzyka nie można żyć. Ważne jest to, jak się żyje, a nie jak długo” - mawiał Waldemar Milewicz, słynny reporter wojenny, który zginął w Iraku 7 maja 2004 r.

Nigdy nie mówił o strachu

- Kiedy Waldemar Milewicz był wydawcą Dziennika telewizyjnego, zamieszczenie informacji z życia Kościoła nigdy nie stanowiło problemu - mówi Janusz Sobieraj, publicysta Programu 1 TVP, który specjalizuje się w tematyce religijnej. Za każdym razem, gdy Milewicz spotykał go na korytarzu, pytał z uśmiechem: „Co tam słychać w Episkopacie?”. Albo: „W Episkopacie po staremu?”.
- Gdy spotkałem go na sześć dni przed wyjazdem do Iraku, też zadał mi to pytanie. A potem rozmowa szybko zeszła na tematy prywatne. Nie wyczułem, by się bał. Ale on nigdy nie mówił o strachu - wspomina Janusz Sobieraj.
Miał w sobie przekonanie, iż Opatrzność będzie nad nim czuwać do końca dni - podkreślają inni koledzy Milewicza. Wiele razy słyszeli od niego, że przecież człowiek umiera tam, gdzie jest mu pisane. „Zginąć można wszędzie: na wojnie, ale też na warszawskiej ulicy” - mówił. Dlatego nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy ryzykuje swe życie. Kiedy coś się działo, po prostu musiał tam być. Po to, by pokazać ludziom tragedię, która dotyka innych. I ulżyć doli cierpiących. Bo często - jak twierdził - pojawienie się w rejonie konfliktu zagranicznego dziennikarza jest ostatnią deską ratunku, wołaniem o pomoc.

W strefie śmierci

Miliony telewidzów mają przed oczami postać Milewicza: w wytartej, skórzanej kurtce albo starej, niemodnej kamizelce, z mikrofonem w ręku, nadającego relację w jakiejś strefie śmierci: Bośni, Abchazji, Ruandzie, Kambodży, Etiopii, Pakistanie, Somalii...
Wyjazd do Iraku od dawna był jego marzeniem. Długo nie mógł uzyskać wizy. Ani zgody swojego szefostwa. W końcu udało się. Cieszył się, że wyjeżdża, z zapałem kompletował ekipę - wspomina Kamil Durczok, prezenter Wiadomości. Umówił się z Milewiczem, że gdy dojedzie on na miejsce, w Wiadomościach o 19.30 „na żywo” będzie miał wejście z Bagdadu. Ale wejścia już nie miał. Został zastrzelony 7 maja 2004 r. Wraz z nim - montażysta algierskiego pochodzenia Mounir Bouamrane.
Nieprawdopodobne, że zginął. Gdy wiadomość o tym dotarła do gmachu TVP na Woronicza, wszyscy byli w szoku. Nie wierzyli, że Waldek mógł dać się zabić. - Cały czas wydaje mi się, że za chwilę pojawi się na korytarzu, albo że nada jakąś relację - mówi Kamil Durczok. Wspomina Milewicza jako niebywałego profesjonalistę. Człowieka dowcipnego, życzliwego. I koleżeńskiego. - Gdy w Afganistanie zachorowałem na żółtaczkę pokarmową, Milewicz zabrał mnie do swojego samochodu i zawiózł do szpitala w Pakistanie, a potem do Polski. Mimo że auto było przepełnione - wspomina inny z kolegów, Krzysztof Miller. I dorzuca: - Zawsze można było na niego liczyć.
Miał 48 lat. Z wykształcenia - psycholog. Po ukończeniu studiów wyjechał na Zachód. Na zarobek. Po powrocie związał się z PAP, a potem trafił do telewizji. Od 1984 r. pracował w Dzienniku. „Miałem do wyboru: zostać we Francji albo zaczynać tutaj” - mówił w jednym z wywiadów. Bardzo chciał być dziennikarzem. Dlatego został.
Pracę korespondenta rozpoczął od relacji z przewrotu na Litwie w 1991 r. Nadawał tę relację dla TVP spod stacji telewizyjnej w Wilnie, mimo że siedzący w czołgach Rosjanie usiłowali go wtedy zastraszyć i skierowali w jego kierunku lufę czołgu. Podobnie zresztą jak później w Groznem. Ale i tam wykazał odwagę. Zresztą za reportaż Czeczenia - 6 dni wojny otrzymał nagrodę. Przyznał mu ją w 1995 r. Johns Hopkins University w Waszyngtonie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pasja życia

Do wyjazdów zawsze wcześniej się przygotowywał. Jak wspominają koledzy, przed wylotem do Kosowa na przykład godzinami siedział w gmachu telewizji i wykonywał setki telefonów. Szukał ludzi, szukał kontaktów. Chciał jak najlepiej oddać los cierpiących. „Największą satysfakcją dla mnie jest fakt, że wiem, iż to, co robię, naprawdę jest potrzebne, że dzięki pracy w miejscach, do których dotrzeć trudno, przekazuję prawdę, której nikt przede mną nie ujawnił; najczęściej szalenie dramatyczną, bo przecież docieram do miejsc, gdzie toczą się wojny, a wokół mnóstwo bólu i cierpienia” - tłumaczył.
Czy się bał? - „Bałem się nieraz, ale bardziej po fakcie niż w trakcie rozgrywającego się dramatu. Wtedy najlepiej wyłączyć wyobraźnię. Strach paraliżuje. Nie zastanawiam się nad tym, co może się ze mną stać, tylko w jaki sposób dotrzeć na miejsce i zrobić materiał filmowy, nagrać korespondencję. To moja praca” - mówił. Koledzy do dziś mają w pamięci jego słowa: „Bez ryzyka nie można żyć. Ważne jest to, jak się żyje, a nie jak długo”.
Chociaż znajdował się w samym centrum wielkiej polityki, ona tak naprawdę go nie interesowała. Pragnął tylko jednego: być blisko ludzi. Wanda Nadobnik z redakcji zagranicznej TVP opowiada: - Pamiętam jego reportaż o zamachu bombowym podczas wesela w Izraelu. Zginął wtedy pan młody. Waldek nakręcił rozmowy zarówno z rodziną młodej, jak i zamachowca. Zawsze pokazywał racje dwóch stron. Nie stawiał kropki nad „i”.
Miał w sobie niezwykłą ciekawość świata. Przenikał go jakiś niepokój. Wciąż gdzieś pędził, chciał być obecny tam, gdzie dzieje się historia. Dlatego tak bardzo „dusił się” w przerwach między wyprawami wojennymi. Prawdziwym koszmarem były dla niego dyżury w redakcji, pisanie depesz, a więc zwykła, codzienna praca.
- To, co robił, stanowiło pasję jego życia - podkreśla Janusz Sobieraj.
Nic dziwnego, że od lat fascynował również młodych dziennikarzy. I tych, którzy dziennikarzami chcą dopiero zostać. Edyta Stępczak, studentka V roku dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego, która pisała pracę dyplomową na temat reportaży Milewicza, prosiła go, by opowiedział jej o swojej życiowej pasji. „Trzeba kochać tę robotę, trzeba jej poświęcać wszystko” - usłyszała od niego. Kiedy zapytała go, czy ma jakieś marzenia, odparł: „Gdy przejdę na emeryturę, chciałbym zamieszkać na stałe we Francji”.

W tej samej katedrze

Ostatnio reportaże Milewicza nadawano również w programie Dziwny jest ten świat. Był on laureatem wielu prestiżowych nagród, m.in. Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich za cykl reportaży z wojny domowej w Ruandzie, Polskiego Pulitzera w kategorii news - za cykl reportaży z Kosowa i strajku górników w Rumunii. Z okazji 50-lecia TVP otrzymał Krzyż Kawalerski. W 1999 r. Akademia Telewizyjna uznała Milewicza za „najwyżej cenionego dziennikarza”, przyznając mu „Wiktora”. W 2001r. miesięcznik Press uznał go za Dziennikarza Roku.
Wanda Nadobnik: - Nad nagrodami przechodził do porządku dziennego. Cieszył się, ale nie był nigdy napuszony. „Dobra, to coś wam za to postawię” - mówił.
Edyta Stępczak: - Gdy po kolejnej nagrodzie zgłosiłam się do niego z prośbą o rozmowę, odparł bez pozy: „Co pani przyszło do głowy, by o mnie pisać pracę?”. Urzekał mnie swoją skromnością.
W roku 2000 Milewicz został wyróżniony honorowym tytułem „Benemerenti” Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego „za odwagę dawania świadectwa prawdzie w warunkach wojen i zagrożenia życia”. Odbierając dyplom, powiedział, że został „wyróżniony przez tych, którzy służą prawdzie”. Wyznał też, że w swojej pracy ma na uwadze zasadę wpojoną mu przez ojca, aby nigdy nie skrzywdzić żadnego człowieka. „Tak mi dopomóż Bóg” - zakończył swe przemówienie.
Milewicz odbierał wtedy dyplom z rąk bp. Sławoja Leszka Głódzia w katedrze polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Nie przypuszczał, że po czterech latach w tej samej katedrze ten sam biskup odprawi jego Mszę św. pogrzebową.
Mszę św. pogrzebową w intencji Waldemara Milewicza odprawił 14 maja w katedrze polowej WP w Warszawie bp Sławoj Leszek Głódź. Uczestniczyły w niej tłumy ludzi, rodzina, przyjaciele, koledzy-dziennikarze, także członkowie KRRiTV, pracownicy TVP. Bp Głódź powiedział w homilii, że red. Milewicz starał się w życiu docierać do istoty rzeczy, do prawdy. - Służba prawdzie wymaga odwagi. Milewicz odrzucał to, co go od tej istoty rzeczy odsuwało: presję ideologii, polityki, komercji - mówił bp Głódź. Wspomniał, że reporter udawał się do ogarniętych niepokojem miejsc świata, aby przekazywać stamtąd obiektywne i rzetelne informacje. - Jesteśmy solidarni w bólu i cierpieniu. Ta śmierć wyzwoliła solidarność i poczucie braterstwa oraz refleksję nad powołaniem dziennikarskim. - Ta śmierć przemówiła! - wyznał bp Głódź. Stwierdził też, że Milewicz był częścią naszego świata, współczesnej historii. - Czyż terroryzm, porwania, zabójstwa niewinnych dziennikarzy nie okazują się nowoczesnym, barbarzyńskim rysem obecnych czasów? - pytał. - Odwaga powinna być przymiotem dziennikarskiego powołania.

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Ruszyły zapisy na kolejną edycję Dominikańskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej

2024-04-23 09:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum WML Dominikanie Łódź

W trakcie Dominikańskich Warsztatów Muzyki Liturgicznej “Sacrum Convivum”, w łódzkim klasztorze oo. Dominikanów przy ul. Zielonej 13, spotkają się miłośnicy śpiewu kościelnego, członkowie schol i innych amatorskich zespołów muzycznych.

Mimo że na co dzień posługują w różnych wspólnotach, to w dniach 24-26 maja 2024 roku, razem stworzą wielogłosowy chór.  Doświadczą w nim piękna wspólnej modlitwy, a przy okazji rozszerzą swój repertuar i poznają możliwości własnego głosu.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję