Nieobecny usprawiedliwiony
To był prawdziwy cios. 21 kwietnia 1966 r. kard. Stefan Wyszyński zanotował: „Dziś rano otrzymałem depeszę od Ojca Świętego, który z żalem podaje do wiadomości, że przybyć nie może na Jasną
Górę, chociaż gorąco tego pragnie.
Według informacji otrzymanych dwoma kanałami, wprost od Ojca Świętego, Papież 17 marca 1966 r. zwrócił się przez swoich familiares do ambasadora Willmana z tym, że chce przybyć do Polski na 3
maja, pragnie sprawy ustalić, prosi więc o przyjazd Prymasa Polski. Na to dnia 21 kwietnia otrzymał odpowiedź - podwójne «nie»: 1) Prymas do Rzymu nie może przyjechać; 2) przyjazd Ojca
Świętego teraz nie jest wskazany”.
Prymas odłożył pióro. „A więc znowu będzie pusty fotel” - pomyślał.
Po raz pierwszy pusty tron stanął na Jasnej Górze niespełna dziesięć lat wcześniej - 26 sierpnia 1956 r. Ten symbol miał przypominać, że uwięziony przez komunistów kard. Stefan Wyszyński
wciąż czeka na wolność. „Łączymy się z naszym kochanym Księdzem Kardynałem Prymasem Polski, który w tej chwili w odosobnieniu rozpoczyna Mszę św. w intencji naszej” - powiedział tego
dnia do rzeszy pielgrzymów na Jasnej Górze przeor klasztoru - o. Jerzy Tomziński. Nad pustym fotelem z wiązanką biało-czerwonych kwiatów zawieszono herb Prymasa z dewizą Soli Deo (Samemu Bogu).
Na Jasną Górę przybyło wtedy półtora miliona ludzi. Mieli jeszcze świeżo w pamięci poznański czerwiec i krwawo stłumiony przez „władzę ludową” protest robotników.
Stefan Wyszyński był wtedy w Komańczy. Tam przygotował program odnowienia Ślubów Jana Kazimierza z 1656 r. Król, wdzięczny Maryi za uratowanie od potopu szwedzkiego, ogłosił Ją we Lwowie Królową
Korony Polskiej. 300 lat później Prymas postanowił uwspółcześnić ten akt i wykorzystać rocznicę do nowego impulsu duszpasterskiego. Podjął tę decyzję już w poprzednim miejscu odosobnienia, w Prudniku
Śląskim.
„Czytając Potop Sienkiewicza, uświadomiłem sobie właśnie w Prudniku, że trzeba pomyśleć o tej wielkiej dacie - zanotował w Zapiskach więziennych. - Byłem przecież więziony tak blisko
miejsca, gdzie król Jan Kazimierz i prymas Leszczyński radzili, jak ratować Polskę z odmętów. Pojechali obydwaj na południowy wschód, do Lwowa: drogę torowali im górale, jak to pięknie opisuje Henryk
Sienkiewicz.
Gdy z kolei i mnie przewieziono tym samym niemal szlakiem, z Prudnika na południowy wschód, do czwartego miejsca mego odosobnienia, w góry, jechałem z myślą: musi powstać Akt Ślubowań odnowionych!”.
I akt powstał. „Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym,
rodzinnym, narodowym i społecznym” - mówili wierni na Jasnej Górze i mówił Prymas w Komańczy.
Z więzienia wyszedł dwa miesiące później z gotową koncepcją wielkiego, dziewięcioletniego programu przygotowania do Jubileuszu Tysiąclecia Chrztu Polski. Ukoronowaniem uroczystości miał stać się dzień
3 maja 1966 r.
W 1963 r. na Stolicy Piotrowej zasiadł Papież Paweł VI, który wnet wprowadził nowy zwyczaj - zaczął podróżować. Jeśli w ciągu półtora roku pontyfikatu Paweł VI mógł pojechać do Ziemi Świętej,
do Indii i do Nowego Jorku (wizyta w ONZ), to dlaczego nie miałby przyjechać też do katolickiego kraju, jakim jest Polska, i to z okazji tak wielkiego wydarzenia? A Papież Polskę znał i szanował. Był
tu przecież w 1923 r. jako pracownik nuncjatury w Warszawie. Kardynał Wyszyński postanowił zaprosić Ojca Świętego. Pawłowi VI pomysł bardzo się spodobał. Niestety, władze były innego zdania. (...)
3 maja 1966 r. przed Klasztorem Jasnogórskim na pustym fotelu ustawiono zatem portret Pawła VI, a przy ołtarzu stanął polski Episkopat z Prymasem i arcybiskupem Krakowa Karolem Wojtyłą. Trudno,
aby abp. Wojtyła nie przypomniał tamtego wydarzenia, gdy jako papież znalazł się na Jasnej Górze 4 czerwca 1979 r.:
Wszyscy wiemy, jak bardzo pragnął tutaj przybyć w pielgrzymce Papież Paweł VI, tak bardzo związany z Polską początkami swojej pracy w warszawskiej nuncjaturze. (...) Papież naszego Milenium. Właśnie
na Milenium chciał tutaj stanąć jako pielgrzym obok wszystkich synów i córek narodu.
I darujcie, że dołączę wspomnienie. Nigdy nie zapomnę tego dnia 3 maja roku milenijnego na Jasnej Górze, kiedy pod portretem nieobecnego Pawła VI wypadło mi, jako metropolicie krakowskiemu, celebrować
milenijną Eucharystię jasnogórską, nigdy tego nie zapomnę! (...)
Reklama
„Totus Tuus”
A cóż mam o sobie powiedzieć ja, któremu po 33-dniowym pontyfikacie Jana Pawła I wypadło z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności przejąć po nim dziedzictwo i sukcesję apostolską na stolicy św. Piotra
w dniu 16 października 1978 r.? - mówił Papież 4 czerwca 1979 r. na Jasnej Górze. - Cóż mam powiedzieć ja, pierwszy po 455. latach papież wezwany na stolicę rzymską spoza Włoch?
Cóż mam powiedzieć ja, Jan Paweł II, pierwszy w dziejach Kościoła i Ojczyzny papież-Polak, papież-Słowianin? Powiem więc, że w owym dniu 16 października, który kalendarz liturgiczny Kościoła w Polsce
wiąże ze św. Jadwigą, myślałem przede wszystkim o dniu 26 sierpnia: o poprzednim konklawe i poprzednim wyborze, dokonanym w uroczystość Matki Bożej Jasnogórskiej.
Nie muszę już nawet mówić, że tak jak Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I - liczę na modlitwę u stóp Jasnogórskiego Wizerunku. Powołanie syna polskiego narodu na stolicę Piotrową zawiera w sobie
oczywistą więź z tym świętym miejscem. Z tym Sanktuarium wielkiej nadziei - że mogę powtórzyć tylko: „Totus Tuus”…
Trzy stolice
Pierwsza pielgrzymka Ojca Świętego do Polski trwała dziewięć dni. Trzy z nich Papież spędził na Jasnej Górze. Wygłosił wówczas przeszło dwadzieścia przemówień, spotkał się z przybyłymi tu z innych
regionów kraju pielgrzymami. Jasna Góra, stolica duchowa Polski, znalazła się w środku papieskiej podróży - między Warszawą i Gnieznem a Krakowem. W każdym z tych miejsc padły słowa, które przeszły
do historii. W Warszawie: modlitwa o odnowienie oblicza tej ziemi, w Gnieźnie: o duchowej jedności Europy i o jej dwóch płucach - wschodnim i zachodnim. W Krakowie: bierzmowanie dziejów i wezwanie:
„Musicie być mocni!”.
Na Jasnej Górze Papież mówił o wolności:
Znaczenie słowa „niewola”, tak dotkliwe dla nas, Polaków, kryje w sobie podobny paradoks, jak słowa Ewangelii o własnym życiu, które trzeba stracić, ażeby je zyskać.
Wolność jest wielkim darem Bożym. Trzeba go dobrze używać.
Miłość stanowi spełnienie wolności, a równocześnie do jej istoty należy przynależeć - czyli nie być wolnym, albo raczej być wolnym w sposób dojrzały! Jednakże tego „nie-bycia-wolnym”
w miłości nigdy nie odczuwa się jako niewoli, nie odczuwa jako niewoli matka, że jest uwiązana przy chorym dziecku, lecz jako afirmację swojej wolności, jako jej spełnienie. Wtedy jest najbardziej wolna!
Oddanie w niewolę wskazuje więc na „szczególną zależność”, na świętą zależność i na „bezwzględną ufność”. Bez tej zależności świętej, bez tej ufności heroicznej życie ludzkie jest
nijakie! Tak więc słowo „niewola”, które nas zawsze boli, w tym jednym miejscu nas nie boli. W tym jednym odniesieniu napełnia nas ufnością, radością posiadania wolności! Tutaj zawsze byliśmy
wolni! (...)
Kiedy więc - Drodzy Rodacy, Czcigodni i Umiłowani Bracia w biskupstwie, Pasterze Kościoła w Polsce oraz Wy, Dostojni Goście - jestem z Wami tutaj, w dniu dzisiejszym, pozwólcie, że jako
następca św. Piotra zawierzę z tą samą żywą wiarą, z tą samą heroiczną nadzieją, z jaką czyniliśmy to w pamiętnym dniu 3 maja polskiego Milenium, Kościół cały Matce Chrystusa. Pozwólcie, że przyniosę
tutaj to, co niedawno czyniłem w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore, a potem w Meksyku, w sanktuarium w Guadalupe - te same tajemnice serc, te same bóle i cierpienia epoki kończącego się drugiego
tysiąclecia od narodzenia Chrystusa, te same wreszcie nadzieje i oczekiwania…
Pozwólcie, że wszystko to tutaj zawierzę! Pozwólcie, że wszystko to zawierzę w nowy sposób! Jestem człowiekiem zawierzenia. Nauczyłem się nim być tutaj! Amen.
Jest to fragment książki Pawła Zuchniewicza pt. Papież nadziei. Pierwsza pielgrzymka. Wydawnictwo M/Edipresse.
Pomóż w rozwoju naszego portalu