Urzeczony złocistym kruszcem
Trudno określić, policzyć, jaką liczbę ozdób, rzeźb, a także sprzętów liturgicznych wyczarował Pan Mariusz z bałtyckiego złota w ciągu dwudziestu lat swojej działalności. Bursztyn fascynuje go od dawna, bo jeszcze w szkole średniej starał się poznać tajniki tego niezwykłego kamienia żywicznego.
- Bursztyn nie tylko urzeka swoim pięknem, niepowtarzalnością, dobrym oddziaływaniem na człowieka, ale jako jedyny z kruszców jest ciepły w dotyku - zauważa. Dodaje również, że zauroczenie jantarem udało mu się zaszczepić żonie Grażynie, która zgodziła się na przeprowadzkę z rodzinnego dolnośląskiego Dzierżoniowa do Gdańska.
- Miałem 20 lat, kiedy przenieśliśmy się na Wybrzeże (w roku 1980). Wkrótce też dostaliśmy mieszkanie na Zaspie - wspomina. - Rozpocząłem pracę w zakładzie złotniczym w Przejazdowie, później w Gdańsku, a w roku 1984 r. otworzyłem swój warsztat bursztynniczo-złotniczy - opowiada.
We własnej pracowni mógł wreszcie tworzyć to, co chciał, i w taki sposób, jak dyktowało mu serce. Jak za dotknięciem przysłowiowej różdżki powstawały więc przeróżne kwiaty, ozdoby srebrno-bursztynowe na wazony, kieliszki, dzbanki, a także szkatuły i oryginalna biżuteria.
- Myślałem także o wykonaniu czegoś znacznie większego, ale na spełnienie tych marzeń Pan Bóg kazał mi jeszcze trochę poczekać - dodaje z uśmiechem.
W pracowni
Królestwo Mariusza Drapikowskiego - jak nazywa swoją pracownię - mimo że usytuowane w surowym otoczeniu dawnych magazynów przemysłowych, przy ul. Klinicznej w Gdańsku Wrzeszczu, odkrywa świat, który wydaje się piękniejszy od rzeczywistego. W poszukiwaniu tego miejsca niezawodnie pomaga unoszący się w powietrzu subtelny zapach żywiczny, prowadzący do pomieszczeń, gdzie wyglądające nieefektownie bursztynowe kawałki w rękach pracujących tam artystów nabierają kształtów delikatnych płatków róż, kwiatów słonecznika bądź stają się soczystymi gronami winorośli albo jabłkami czy owocami egzotycznymi, które ułożone na srebrnym talerzu tworzą oryginalną kompozycję dekoracyjną. Trudno też nie zachwycić się dużą liczbą stojących na półkach pięknych i niepowtarzalnych przedmiotów, takich, które chciałoby się dotknąć, by sprawdzić, czy są prawdziwe. Wśród nich uwagę przykuwa krzyż, do wykonania którego użyto drewna, srebra i bursztynu Z połączenia wydobyto oryginalny kształt znaku zbawienia.
- Podobny - miałem zaszczyt zrobić dla Ojca Świętego Jana Pawła II i wiem, że został zawieszony w jego watykańskiej rezydencji - mówi Pan Mariusz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Modlitwa i praca
Gdański bursztynnik nie ukrywa faktu, że zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym pomaga mu wyniesiona z domu wiara.
- Przed rozpoczęciem kolejnej pracy modlitwa pomaga mi dojrzeć duchowo do jej realizacji - podkreśla.
O autentyczności postawy religijnej gdańskiego bursztynnika można się było przekonać m.in. 14 czerwca 2004 r. w kościele Opatrzności Bożej na Zaspie, kiedy z okazji srebrnego jubileuszu tej wspólnoty zostało poświęcone najnowsze z dzieł mistrza Drapikowskiego - monumentalne srebrno-bursztynowe tabernakulum.
- W wyborze formy tej instalacji nie kierowałem się współczesnymi trendami w sztuce - tłumaczył wówczas wiernym intencję twórczą - lecz chciałem, aby dzieło to przypominało, że Bóg jest Miłością, której symbolem jest Serce Chrystusa, i jeśli zakorzenimy w Nim nasze życie, wówczas wiara rozkwitnie jak bujny krzew.
Warto przypomnieć, że dziełem, które otworzyło mu drogę do realizacji dzieła życia, jakim jest ołtarz w kościele św. Brygidy, było wykonanie bursztynowej monstrancji.
- Na jej zaprojektowanie i wykonanie miałem bardzo mało czasu, zaledwie trzy miesiące - wspomina. - Będąc kiedyś w Watykanie - dodaje - oglądałem monstrancję, w której Ciało Chrystusa umieszczone było w krysztale górskim. Pomyślałem wówczas, że w polskiej monstrancji Hostia powinna być zamknięta w bryle bursztynu.
I tak się stało. W gdańskiej bursztynowej monstrancji Ciało Chrystusa umieszczone jest w wyjątkowej - zarówno co do wielkości, jak i przezroczystości - specjalnie oszlifowanej bryle bursztynu.
- Jest to niezwykły okaz, który na ten cel ofiarował nestor gdańskich bursztynników Wiesław Gierłowski - informuje Pan Mariusz. Również kształt monstrancji jest nieprzypadkowy, nawiązuje do biblijnego gorejącego krzewu, w którym Bóg objawił się Abrahamowi, a w dolnej jej części umieszczone zostały figury jedynych kobiet stojących pod krzyżem na Golgocie: Matki Bożej i Marii Magdaleny (w tym przypadku symbolika odnosi się do czasu, w którym monstrancja powstała, gdyż ich monogramy „MM” to rzymska liczba 2000 - Roku Jubileuszowego).
Doświadczenie życia
Obecnie trwają prace nad budową ołtarza bursztynowego. O skali tego przedsięwzięcia świadczy wielkość powierzchni ołtarza, która przewyższa o 50 proc. słynną Komnatę Bursztynową.
- Dziś trudno ocenić, jak daleko zaawansowane są prace przy budowie ołtarza, niemniej kilka dużych instalacji, jak choćby sukienka obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, jest już zakończonych - mówi Artysta, dla którego budowa ołtarza jest dziełem życia. To zadanie wymaga benedyktyńskiej cierpliwości i dokładności. Z tą realizacją Pan Mariusz łączy także osobiste doświadczenia spotkania sacrum.
- Już w czasie dobierania cząsteczek kruszcu (w większości są to bryłki najcenniejszej odmiany, tzw. białego bursztynu) byłem tym wszystkim bardzo przejęty - opowiada.
Okazuje się, że nie bez znaczenia dla Artysty jest fakt, że obraz Czarnej Madonny, w którym Maryja czczona jest jako Patronka świata pracy, w połowie lat siedemdziesiątych został zawieziony do Watykanu przez Prymasa Tysiąclecia - kard. Stefana Wyszyńskiego i ówczesnego metropolitę krakowskiego - kard. Karola Wojtyłę, a poświęcony przez papieża Pawła VI.
- Był taki moment - wspomina - gdy wniesiono do świątyni gotową szatę dla Matki Bożej i ustawiono ją na ołtarzu. Wówczas zachowanie ludzi, którzy z pobożnością dotykali jej, modlili się, bardzo mnie poruszyło. Wiedziałem już, że to przestało należeć do mnie, że tak jak w przypadku twórców ikon, wszystko, co „piszę bursztynem”, jest Jego i ma pomagać wiernym w modlitewnej łączności z Bogiem.