Gimnazjum w Jaktorowie
17 czerwca 2004 r.
otrzymało imię
Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego.
To był dla mnie
piękny dzień.
W kościele jaktorowskim,
który poszerzył dla nas
swoje ściany,
sprawowałem Mszę św.,
udzielałem bierzmowania
dzieciakom z trzeciej klasy
gimnazjum,
poświęciłem ich sztandar
i nadałem imię szkole:
Moja Alma Mater!
Szkoło moja rodzona,
odtąd będziesz nosić imię
Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.
Musiałem nauczyć się kazania
o patronie szkoły.
Wiem, że słuchała mnie Pani.
Nie miałem sposobności,
aby dłużej być z Panią
i dowiedzieć się dużo
o Pani Ojcu.
Pan Wojciech Siemion
ucieszył nas Strasną zabą,
aż wszedł na ławkę,
jak na trybunę.
Weszła wysoka figura
i rzece:
Obywatele!
Wspólnym wysiłkiem
ządu i społeczeństwa
pozbyliśmy się zabiego bezeceństwa.
Obywatele!
Do góry głowy i syje!
A społeczeństwo wzescy:
Niech zyje, niech zyje!
Zdawało mi się,
że znów wróciły
referaty i pochody pierwszomajowe,
ale nie.
Ja chciałem Pani podziękować
szczególnie za kilka wierszy Taty,
które poruszają sumienie,
a mnie wzruszają.
Dlatego podpieram się nimi
często w kazaniach.
Pieśń o fladze
... Diabły w swoim sercu głupim,
bo niedobrym,
rozwiązywały
biało-czerwony problem.
Łkała flaga: Czyżem powinna
zginąć, bo jestem inna?
Bo nie taka dyplomatyczna,
bo tragiczna, bo nostalgiczna...
Łkała flaga jak ballada Szopenowska,
co ją tkała sama Matka Boska.
A wtedy przyszła dziewczyna
i uniosła flagę wysoko,
hej, wysoko, ku samym obłokom!
I nigdy nie będziesz biała,
i nigdy nie będziesz czerwona,
zostaniesz biało-czerwona,
jak wielka zorza szalona,
czerwona, jak puchar wina,
biała, jak śnieżna lawina,
najukochańsza, najmilsza,
biało-czerwona.
A mnie łzy kap... kap,
bo wcale nie biało-czerwona.
Dalej smutna, nostalgiczna,
bo nie dyplomatyczna.
A skoro już tak
Bogo-Ojczyźnianie się zaczęło,
to dziękuję Pani, dziękuję Tacie
za Pieśń o żołnierzach z Westerplatte.
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
A lato było piękne tego roku.
Musiał się ucieszyć Pani Tata,
kiedy słyszał meldunek Pająka
nad grobem majora Sucharskiego:
Panie Majorze!
Westerplatte znów wolne.
Pewnie wzruszył się Konstanty Ildefons,
gdy widział na Westerplatte
modlitwę Papieża-Polaka.
Przecież to Pani Tata prorokował
w Modlitwie o pomyślny wybór papieża:
Oto Królowo, wchodząc w serca głębię,
błagam, słuchając, co mówi Duch Boży:
Nowe papiestwo jak dąb się rozłoży
przy polskim dębie.
I tak się stało!
Najbardziej jednak
urzekają mnie i wzruszają
Notatki z nieudanych
rekolekcji paryskich.
Brzmią mi one
jak szczera spowiedź Poety:
Toć widzisz: jestem słaby i chory,
jeden z Sodomy i Gomory,
pełen problemów, niepokoju,
z zegarkiem, wielka kupa gnoju.
To nawet neokatechumeni
tak się spowiadać nie potrafią.
Ale to nie koniec.
Nie mogę. Zrozum. Jestem mały
urzędnik w wielkim biurze świata,
a Ty byś chciał, żebym ja latał
i wiarą mą przenosił skały...
Posadę przecież mam w tej firmie
kłamstwa, żelaza i papieru.
Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie?
Kto mi da jeść? Serafi Cherub?
Lecz wiem, że jednak on się stanie,
ten wielki wicher...
A kiedy minie Twoja burza,
czy przyjmiesz do Twych rajów tchórza?
To powinni czytać
w Sejmie.
To jak pacierz winni mówić
wszyscy biurokraci,
biznesmeni i przedsiębiorcy.
I jeszcze za jedno cenię Pana Ildefonsa.
Pewnie kochał Tata Matkę Bożą,
skoro tak o Niej pisał:
Pszczoły latają na skrzydełkach bogatych,
zaś na kwiatach drżą rosy kropelki,
kołują cienie ptaków, a ponad to są kwiaty,
co się zwą Matki Boskiej pantofelki.
I teraz nie wiem, skąd ja to znam?
Od mamy czy od pana Gałczyńskiego.
Wiem natomiast, że mój Poeta,
więcej niż ja, ufał Matce Bożej -
Ucieczce grzeszników.
Chodziła Matka Boska po morzu
Matka Boska, Ucieczka grzesznych...
I zjechali się wszyscy grzesznicy
pod stopy Bogurodzicy
łodziami i okrętami.
Dała każdemu po rubinie
- Będzie ci świecił - mówiła
- nie zginiesz.
Ucieczka grzesznych, modlę się za wami...
Potopiły się w morzu rubiny...
W noc pogodną rubinowe lśnienie.
Te rubiny na dnie morza - to rozgrzeszenie.
Pani Kiro,
nadużyłem Pani cierpliwości.
Zagadałem Panią,
ale teraz na sercu mi lżej.
Spotkamy się jeszcze
w szkole, w Jaktorowie.
Wtedy już będę
tylko Pani słuchał.
Do zobaczenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu