Reklama

W 60. rocznicę

Ks. prof. Stefan Wyszyński w Powstaniu Warszawskim

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Będziesz miłował bliźniego swego. I to każdego! Tego, co ma serdeczne oczy, i tego, co ma oczy szklane. Tego, co ma żar w piersi, i tego, co nosi w piersi kamień. Tego, który ma ku tobie wyciągniętą braterską dłoń, i tego, który cię dźga oczyma. Każdego! Bóg nie tworzy granic, nie przeprowadza ich między ludźmi. Ten zwycięża - choćby był powalony i zdeptany - kto miłuje, a nie ten, który w nienawiści depcze. Ten ostatni przegrał. Kto walczy z Bogiem miłości - przegrał! A zwyciężył już dziś - choćby leżał na ziemi podeptany - kto miłuje i przebacza, kto jak Chrystus oddaje serce swoje, a nawet życie, za nieprzyjaciół swoich. Ten, kto zamknął się w nienawiści, już się skończył! A narodził się do nowego życia ten, kto z piekieł nienawiści wyszedł na światło Boże, spojrzał ku wszystkim dzieciom Bożym, bez wyjątku, i powiedział: „Przyjacielu! Bracie! Mój bracie nieszczęśliwy, ale jednak - bracie!”.
Stefan Kardynał Wyszyński

Wybuch Powstania Warszawskiego zastał ks. prof. Wyszyńskiego w Laskach, gdzie przebywał na prośbę swego kierownika duchowego - ks. Władysława Korniłowicza, współzałożyciela Lasek.
Część młodzieży znajdującej się tam, która otrzymała przydział wojskowy, odmaszerowała bez wahania, ale dziewczęta z Ósemki nie otrzymały wezwań imiennych. Z prośbą o radę zwróciły się do ks. Wyszyńskiego. Ksiądz Profesor nie odpowiedział im od razu, poprosił o czas do namysłu. Na drugi dzień powiedział krótko: „Ja na waszym miejscu bym poszedł, tam giną ludzie. Wy nie strzelacie, jesteście po to, żeby nieść życie. Tam najbardziej potrzebna będzie modlitwa”.
W Laskach ks. Wyszyński w czasie Powstania pełnił funkcję kapelana okręgu wojskowego Żoliborz-Kampinos. Działał pod pseudonimem Radwan II. Był także kapelanem szpitala powstańczego. Rannych przybywało, nieustanny ostrzał paraliżował życie okolicznej ludności i zakładu, w którym trzeba było mimo wszystko obsłużyć niewidomych, siostry, dzieci i staruszków. Ksiądz Kapelan zjawiał się zawsze tam, gdzie go najbardziej potrzebowano. W cierpieniu, w obliczu kalectwa najdzielniejsi żołnierze tracili odwagę. Obecność młodego księdza na terenie szpitala działała kojąco, chociaż umiał być surowy i wymagający. Przy pierwszej operacji zapach i widok krwi podziałał na niego tak, że sam omal nie zemdlał. Wparł stopy w podłogę i modlił się, aż ciemność ustąpiła. Zdołał się na tyle przełamać, że odtąd niestrudzenie asystował, pomagając lekarzowi i pacjentom przy najtrudniejszych nawet operacjach.
Oto fragmenty wspomnień kard. Wyszyńskiego z czasu Powstania:
„W okresie walk powstańczych na pobrzeżu Kampinosu zetknąłem się z zespołem dziewcząt, które pełniły służbę łączniczą. Spowiadałem je, służyłem, niekiedy ostrzegałem, radziłem… Jedno wiedziałem: zdolne są do każdej ofiary, przekonane, że pełnią świętą powinność. Od tych dziewcząt można się było wiele nauczyć. One nie tylko walczyły, one swą postawą uczyły. Padały, niewątpliwie. Grzebaliśmy je w polskiej ziemi. Też prawda. Ale były jak ziarna pszeniczne, które padają w ziemię, aby obumarłszy, przynieść owoc stokrotny.
Takim ludziom jak one potrzeba wielkich ideałów i wzorów. Gdy szły na ryzykowne zadanie, prosiły o jedno - o medaliczek Matki Bożej. Uważały, że to jest ich największa siła”.
Dalej ks. Wyszyński wspomina dwóch żołnierzy - powstańców:
„Jeden z nich, Janek (…) szesnastoletni chłopaczek, służył ze swoim starszym bratem w armii powstańczej formacji kawalerii wileńskiej. Padł zaraz w pierwszych dniach. Przeniesiono go do szpitala, położono na niewielkiej sali w zakładzie Sióstr Franciszkanek w Laskach. Tam się z nim spotkałem, spowiadałem go i przygotowywałem na śmierć. Był bardzo poszarpany od kul, bo gdy został ranny, przez trzy dni leżał na deszczu i chłodzie pod kulami. Nikt nie mógł się do niego dostać, aby go stamtąd zabrać. Więc gdy wreszcie został przeniesiony do szpitala wojennego, był już prawie bez sił i trudno go było uratować.
Po operacji czuł się bardzo źle, miał gorączkę, tracił przytomność. Chociaż już nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje, przez cały czas śpiewał. Leżał na niewielkiej sali razem z innymi rannymi żołnierzami i śpiewał pieśni do Matki Bożej. Pytaliśmy żołnierzy, czy im to nie przeszkadza. «Nie, my się cieszymy, niech śpiewa». Pod koniec, przed samą śmiercią, już mylił słowa i melodię, bo był na pół przytomny, a jednak ciągle śpiewał. Z tym śpiewem umarł.
Drugi miał 19 lat. Nazywał się Jurek. (...) Padł pod lotniskiem niemieckim na Żoliborzu. Miał operację, tzw. resekcję jelit, bo był ranny w jamę brzuszną i trzeba było wyciąć kilkadziesiąt centymetrów kiszek, aby uratować jego życie. Nie udało się, umierał. (…)
Jurek był bardzo grymaśny, bo był jedynakiem, a zazwyczaj jedynacy są grymaśni. Nikt nie mógł sobie dać z nim rady, uspokajali go wszyscy. W końcu siostry przyszły do mnie, mówiąc, że nie mogą sobie poradzić z Jurkiem: «Niech ksiądz pójdzie do niego». Poszedłem i mówię: «Jurek, byłeś taki odważny, walczyłeś na froncie i nie bałeś się kul, a tutaj jesteś taki grymaśny, że nikt z tobą wytrzymać nie może. To chyba wstyd». «A, bo proszę księdza, mnie się już sprzykrzyło leżeć, ja chciałbym iść na front». «Jurek, pójdziesz na front do Matki Bożej».
To była połowa sierpnia. «Ja, proszę księdza, nie myślałem o tym». «To pomyśl». Mogłem mu to powiedzieć. Mówiłem przecież z żołnierzem, który nie może bać się śmierci, mówiłem z chrześcijaninem, który też nie powinien bać się śmierci. Mogłem mu więc powiedzieć, bo kapłan katolicki ma obowiązek mówić prawdę, zwłaszcza żołnierzowi. Zastanowił się. Uspokoił.
Po jakimś czasie zapomniałem troszkę o nim, bo rannych było dużo i trzeba było biegać od jednego chorego do drugiego. Któregoś dnia siostra mówi: «Proszę księdza, Jurek jest znowu nieznośny». «Dobrze, przyjdę do niego». Przychodzę: «Jurek, znowu jesteś nieznośny». «Proszę księdza, bo ksiądz powiedział, że ja będę u Matki Bożej. A za dwa dni święto Matki Bożej (8 września), ja nie zdążę». «Dlaczego nie zdążysz?». «Niech ksiądz zobaczy, jeszcze jestem taki silny». Złapał mnie za rękę i zaczął ściskać. Wyczułem, że w tej ręce siły już nie ma. Jemu się tylko zdawało, że jest taki silny, ale to był już człowiek umierający. Mówię mu: «Jurek, nie bój się, zdążysz». «Zdążę, proszę księdza? To już będę dobry i grzeczny». Uspokoił się i rzeczywiście w wigilię Narodzenia Matki Bożej, 7 września, spokojnie, cicho umarł. On się nie bał śmierci, tylko tego, że nie zdąży do Matki Bożej”.
Ks. Wyszyński jako kapelan powstańczy służył nie tylko polskim żołnierzom. W swoich ciągłych wyprawach kapłańskich spotykał wielu żołnierzy: niemieckich, węgierskich i ukraińskich, których przygotowywał na śmierć. W szpitalu w Laskach opiekowano się także rannymi jeńcami. Katolicy w niemieckich mundurach prosili o ostatnią pociechę tego Polaka, do którego i oni, jako wierzący, mieli prawo.
Już pod koniec Powstania ks. Wyszyński, idąc przez las, zobaczył stertę spopielonych kart przyniesionych przez wiatr. Na jednej z nich został niedopalony środek, a na nim słowa: „Będziesz miłował…”. Zaniósł to do kaplicy, pokazał siostrom i powiedział: „Nic droższego nie mogła nam przynieść ginąca Stolica. To najświętszy apel walczącej Warszawy do nas i do całego świata. Apel i testament… «Będziesz miłował…»”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Francja: kościół ks. Hamela niczym sanktuarium, na ołtarzu wciąż są ślady noża

2024-04-18 17:01

[ TEMATY ]

Kościół

Francja

ks. Jacques Hamel

laCroix

Ks. Jacques Hamel

Ks. Jacques Hamel

Kościół parafialny ks. Jacques’a Hamela powoli przemienia się w sanktuarium. Pielgrzymów bowiem stale przybywa. Grupy szkolne, członkowie ruchów, bractwa kapłańskie, z północnej Francji, z regionu paryskiego, a nawet z Anglii czy Japonii - opowiada 92-letni kościelny, mianowany jeszcze przez ks. Hamela. Wspomina, że w przeszłości kościół często bywał zamknięty. Teraz pozostaje otwarty przez cały dzień.

Jak informuje tygodnik „Famille Chrétienne”, pielgrzymi przybywający do Saint-Étienne-du-Rouvray adorują krzyż zbezczeszczony podczas ataku i całują prosty drewniany ołtarz, na którym wciąż widnieją ślady zadanych nożem ciosów. O życiu kapłana męczennika opowiada s. Danièle, która 26 lipca 2016 r. uczestniczyła we Mszy, podczas której do kościoła wtargnęli terroryści. Jej udało się uciec przez zakrystię i powiadomić policję. Dziś niechętnie wraca do tamtych wydarzeń. Woli opowiadać o niespodziewanych owocach tego męczeństwa również w lokalnej społeczności muzułmańskiej.

CZYTAJ DALEJ

Elektrośmieci dla misji

2024-04-18 09:03

Ks. Stanisław Gurba

Kolejne kilogramy starych telefonów, tabletów i baterii zostały przekazane do Fundacji Missio Cordis w ramach projektu „Zbieram to w szkole” realizowanego przez Szkolne Koło Caritas przy Liceum Ogólnokształcącym im. Stanisława Staszica w Ostrowcu Świętokrzyskim.

- Tym razem otrzymaliśmy wsparcie parafii Ćmielów i Szewna, bo tam młodzież licealna w okresie Wielkiego Postu zorganizowała kolejną już zbiórkę elektrośmieci. To właśnie dzięki temu, że do szkoły uczęszcza młodzież z różnych parafii możemy realizować akcję w różnych miejscach. Bardzo dziękuję księżom proboszczom za otwartość i umożliwienie realizacji akcji społecznych - mówił ks. Stanisław Gurba, koordynator projektu. Surowce zostały posegregowane i wysłane do Fundacji. Następnie trafią do firm recyklingowych, a pozyskane środki pieniężne zostaną przekazane na budowę studni w krajach misyjnych. Natomiast szkołom, które biorą udział w projekcie przyznawane są punkty, które potem można wymienić na drobne nagrody.

CZYTAJ DALEJ

Kraków: 14. rocznica pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich

2024-04-18 21:40

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

para prezydencka

Archidiecezja Krakowska

– Oni wszyscy uważali, że trzeba tam być, że trzeba pamiętać, że tę pamięć trzeba przekazywać, bo tylko wtedy będzie można budować przyszłość Polski – mówił abp Marek Jędraszewski w katedrze na Wawelu w 14. rocznicę pogrzebu pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich, którzy razem z delegacją na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginęli pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Nawiązując do spotkania diakona Filipa z dworzaninem królowej Kandaki, abp Marek Jędraszewski w czasie homilii zwrócił uwagę, że prawda o Chrystusie zapowiedzianym przez proroków, ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, trafia do serc ludzi niekiedy odległych tradycją i kulturą. – Znajduje echo w ich sercach, znajduje odpowiedź na ich najbardziej głębokie pragnienia ducha – mówił metropolita krakowski. Odwołując się do momentu ustanowienia przez Jezusa Eucharystii, arcybiskup podkreślił, że Apostołowie w Wieczerniku usłyszeli „to czyńcie na moją pamiątkę”. – Konieczna jest pamięć o tym, co się wydarzyło – o zbawczej, paschalnej tajemnicy Chrystusa. Konieczne jest urzeczywistnianie tej pamięci właśnie w Eucharystii – mówił metropolita zaznaczając, że sama pamięć nie wystarczy, bo trzeba być „wychylonym przez nadzieję w to, co się stanie”. Tym nowym wymiarem oczekiwanym przez chrześcijan jest przyjście Mesjasza w chwale.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję