Oczekiwanie na wynik konklawe zawsze budzi emocje i rodzi domysły. I oto, wreszcie obwieszczono: Mamy Papieża! Nowy papież przybrał imię Benedykt XVI. Został nim kard. Josef Ratzinger.
Nie stawiano wprost pytania, jaki będzie to pontyfikat? Benedykt XVI jest tak znany, że w zasadzie wiadomo, czego można się po nim spodziewać. Wybór obecnego Papieża to powód do radości dla wielu wiernych i teologów, ale nie dla tych, którzy spodziewali się rewolucji w Kościele, szczególnie w drażliwych kwestiach moralnych.
Dość szybko padło inne pytanie: Jak reagują Polacy? Z głośników radiowych i ekranów telewizyjnych popłynęły słowa uznania, nawet radości, a potem posypały się bardzo pozytywne komentarze. Francuski reporter w telewizji oświadczył nawet, że przyjęcie Benedykta XVI w Polsce jest lepsze niż w Niemczech. Może trochę przesadził, ale prawdą jest, że Polacy przyjęli nowego Papieża dobrze. Postawiono kolejne pytanie: Dlaczego? Można stwierdzić, że w reakcji milionów Polaków jest jakaś doza spontaniczności, ale główna przyczyna dobrego przyjęcia Benedykta XVI przez Polaków zapewne leży w tym, że nasi rodacy, pomimo różnych przywar, są ludźmi wierzącymi. Dlatego na osobę każdego papieża patrzą w duchu wiary jako na głowę Kościoła. Dużą rolę odgrywała dla nas narodowość Jana Pawła II, ale nie na tyle, by przesłonić istotną misję papieża, która ma charakter ściśle religijny. W tym znaczeniu spontaniczne otwarcie na Benedykta XVI można uznać za wyraz dojrzałości w wierze polskich katolików.
Jak wiadomo, nowy Papież zyskał uznanie w kręgu biskupów, teologów, intelektualistów. Powszechnie znane są wypowiedzi kard. Józefa Glempa - Prymasa Polski, abp. Józefa Michalika - przewodniczącego Konferencji Episkopatu, przytacza się refleksje profesorów uczelni katolickich. Obok wyżej wymienionego powodu, który jest wspólny dla wszystkich wierzących, ludzie związani z doktryną i administracją Kościoła mają jeszcze inny powód do akceptacji Benedykta XVI. Zdajemy sobie sprawę, że pontyfikat Jana Pawła II był bardzo bogaty w treść, dlatego potrzeba czasu na jego analizę i asymilację. Nowy Papież, chyba jak nikt inny, daje gwarancję, że taka asymilacja będzie prowadzona, wszak był on i przyjacielem, i bardzo bliskim współpracownikiem Jana Pawła II.
Media zachodnie, którym niełatwo zrozumieć postawę szerokich mas w stosunku do Papieża Niemca, zupełnie nie mogą pojąć, „z czego się cieszą politycy, z prezydentem Kwaśniewskim na czele?”. Wielokrotnie należało odpowiadać na to pytanie. Kwestia pierwsza: Czyżby Polacy zapomnieli o zbrodniach niemieckich w czasie ostatniej wojny? Prawda, że oficjalnie je przebaczyli z inicjatywy kard. Stefana Wyszyńskiego w słynnym liście biskupów polskich do biskupów niemieckich. Mimo to Polacy pamiętają o wojnie, ale wiedzą też, że Benedykt XVI miał wówczas 10 lat i osobiście nie mógł być w nią zaangażowany, tym bardziej, o czym też wiadomo, że pochodzi z dobrej katolickiej rodziny.
Ale polityków zapewne interesuje co innego. Niemcy to potężny kraj pod względem ekonomicznym, militarnym, naukowym; wielki liczebnie, szczególnie po zjednoczeniu. Centralne położenie w Europie daje dodatkowe atuty. Jest to kraj, który dzięki wrodzonemu posłuszeństwu łatwo daje się prowadzić, tak ku złemu, jak i ku dobremu. Dlatego rola wodza czy przywódcy jest tam znacznie ważniejsza niż w Polsce, gdzie naród raczej broni się przed przywódcami, nawet gdy są dobrzy.
Trzeba też wspomnieć, że po ostatniej wojnie naród niemiecki, ogromnie skompromitowany, jest bardzo otwarty na wszelkie formy pomocy w świecie. Powszechnie znane jest zaangażowanie Niemiec w dzieła dobroczynne w wielu krajach, w tym także na rzecz Polski.
Można zatem spodziewać się, że wybór Niemca na Papieża stanie się przeciwwagą w stosunku do niechlubnej przeszłości. Dobrze zatem, że ten dynamiczny kraj (i trochę niebezpieczny) znajdzie się w najbliższej przyszłości pod wpływem Papieża, Kościoła, Ewangelii. Tak więc nasz kraj na pewno nic nie straci, a może zyskać dużo. Dlatego zaproszenie Benedykta XVI do Polski wydaje się uzasadnione tak ze względów religijnych, jak i politycznych.
Nikt nie może dokładnie przewidzieć przyszłości, czasem zawodzą najbardziej logiczne prognozy, jednakże w kontekście rozpoczynającego się pontyfikatu są powody do optymizmu, gdy chodzi o przyszłość Kościoła powszechnego, a także o religijność w naszej Ojczyźnie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu