Kiedy podczas pogrzebu Jana Pawła II, 2 kwietnia 2005 r., rozległo się spontaniczne wołanie zgromadzonych na Placu św. Piotra wiernych: Santo subito (natychmiast święty), doznałem ogromnego wzruszenia. Oto - pomyślałem - rozpoczyna się nowa epoka w Kościele, a właściwie powrót do pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy to lud rzymski przez aklamację wynosił po śmierci świątobliwe osoby na ołtarze. Teraz domagało się tego pokolenie Jana Pawła II, a wraz z nim pielgrzymi z całego świata, dla których słowo „święty” znaczyło tyle samo, co święty Jan Paweł II. Faktycznie, tylko ktoś święty, umierając, mógł zjednoczyć świat. Co więcej, wobec tajemnicy jego umierania każdy stanął twarzą w twarz z własnym przemijaniem, każdego dotknęło pytanie o sens cierpienia i śmierci, a zarazem zostaliśmy ogarnięci jego odwagą, aby bez lęku otworzyć się na Chrystusa. To był - należy tak napisać - pierwszy papieski cud z tamtej strony życia. Ten cud trwa nadal, ponieważ przy grobie Jana Pawła II w grotach watykańskich tysiące pielgrzymów z całego świata, w niekończących się kolejkach, przeżywa duchową przemianę.
Za cud Jana Pawła II trzeba również uznać szybki wybór papieża Benedykta XVI, który sam powiedział, że został wybrany „za łaską Jana Pawła Wielkiego” (głosowało na niego ponad dwie trzecie kardynałów, co świadczy nie tyle o jakiejś strategii w Kościele, co o znaku zjednoczenia w Duchu Świętym). Cudem była też powszechna akceptacja nowego Następcy św. Piotra, który kierując „surową” dykasterią w Watykanie, odbierany był jako ktoś bardzo groźny. Tymczasem ujął wszystkich swoim nieśmiałym uśmiechem - gdy pojawił się pierwszy raz na balkonie Bazyliki św. Piotra - serdecznością i bezpośredniością.
I wreszcie w kategoriach cudu trzeba widzieć decyzję Benedykta XVI o natychmiastowym rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Stało się to w dniu symbolicznym - 13 maja, w rocznicę zamachu na życie Jana Pawła II, a dokładniej mówiąc - w rocznicę jego cudownego ocalenia za przyczyną Matki Bożej Fatimskiej. Papież uczynił to podczas spotkania z duchowieństwem Rzymu w katedrze św. Jana na Lateranie. Po zakończeniu przemówienia spojrzał w kierunku uśmiechniętego kard. Camillo Ruiniego i głośno powiedział: „Mamy coś jeszcze do zakomunikowania!”. Chwilę później odczytał po łacinie swoją decyzję, by proces beatyfikacyjny Jana Pawła II mógł się rozpocząć natychmiast, wbrew wszelkim sprzeciwom. Obecni duchowni odpowiedzieli na to długimi oklaskami na stojąco. „Widzę, że wszyscy znają łacinę” - zażartował Benedykt XVI. W tej bezprecedensowej decyzji, podjętej w 5 tygodni po śmierci Jana Pawła II, widać także wyraźny znak Ducha Świętego. To dalszy ciąg fatimskiego cudu.
Sługa Boży Jan Paweł II - taki tytuł przysługuje teraz zmarłemu Ojcu Świętemu. Wkrótce w akcie beatyfikacji Kościół wyrazi pewność, że zmarły Papież jest u Boga, że z okna Domu Ojca widzi nas i nam błogosławi - jak to ujął kard. Joseph Ratzinger podczas pogrzebu Jana Pawła II.
Wielu pyta dziś, jak długo potrwa proces. Sądzę, że raczej krótko, spuścizna Jana Pawła II jest dobrze znana watykańskim teologom, powszechna też jest opinia o jego świętości - zarówno w świecie katolickim, jak i niekatolickim. Osobiście przekonany jest o tym Benedykt XVI, co niewątpliwie zdecydowało o rozpoczęciu tego procesu. Ponadto pojawiły się już pierwsze świadectwa o cudach Jana Pawła II. Mówi się, że w archiwum watykańskiego Sekretariatu Stanu znajdują się tysiące doniesień o uzdrowieniach podczas środowych audiencji Papieża, w czasie jego pielgrzymek, a nawet podczas telewizyjnych transmisji Mszy św., sprawowanych przez Jana Pawła II. Watykan utrzymywał w tajemnicy te świadectwa, obecnie będą one sprawdzane.
W czym tkwi tajemnica świętości Jana Pawła II? Szwajcarski teolog Hans Urs von Balthasar, oceniając przed laty jego papieską misję, powiedział, że jest to „pontyfikat wyrastający z modlitwy”. Miałem okazję wiele razy spotkać Jana Pawła II, interesowałem się jego życiem i nauczaniem i nie mam wątpliwości, że to był naprawdę święty człowiek, Papież wielkiej kontemplacji. Któż nie pamięta, jak odmawiał brewiarz w katedrze Wawelskiej, skupiony do granic, jakby nieobecny już na ziemi!
A może zostanie uznany za świętego męczennika? Ali Agca strzelał z nienawiści do wiary katolickiej. Cudownie ocalony Jan Paweł II powiedział w Poliklinice Gemellego po zamachu, że przelał krew za wiarę. Nie ma wątpliwości, że było to męczeństwo, a ocalenie Papieża jest nazywane największym cudem różańcowym naszych czasów. Miliony modlących się ludzi wyprosiło to ocalenie Papieża - zgodnie ze słowami Matki Bożej z orędzia fatimskiego, iż „modlitwą różańcową możecie zmienić bieg wydarzeń”.
Chociaż jest sprawą oczywistą, że Jan Paweł II żył i umarł jak święty, to proces kanonizacyjny jest konieczny i potrzebny dla nas. Na pewno w tym procesie pojawią się nieznane fakty, wyjawione zostaną tajemnice ważne dla naszej wiary, dla przyszłości Kościoła, zwłaszcza te związane z orędziem fatimskim, z zamachem na życie Ojca Świętego. Dowiemy się, jak bardzo niewygodny był Papież głoszący radykalną prawdę Ewangelii; Papież, który faktycznie stanął przed niemal eschatologicznymi problemami, jakie nurtują współczesny świat. Pisał przecież w testamencie, że w latach 80. minionego wieku światu zagrażała wojna nuklearna, która mogła doprowadzić do samozagłady ludzkości. Wiemy, że zapobiegło jej zawierzenie Rosji i świata Niepokalanemu Sercu Maryi.
Wyniesienie Jana Pawła II na ołtarze nie będzie jednak jakimś postawieniem nowego pomnika Wielkiemu Papieżowi. Świętych ogłasza się nie po to, aby ich wywyższyć, ale abyśmy dostrzegli w nich wzór życia Ewangelią. Oni nie potrzebują nowych wielbicieli, ale naśladowców.
Pomóż w rozwoju naszego portalu