Margita Kotas: - Pani Małgorzato, ci, którzy próbowali tej sztuki, wiedzą, iż nie jest łatwo pisać dla dzieci. Co spowodowało, że swoją twórczość kieruje Pani właśnie do tych najbardziej wymagających odbiorców? Intuicja podpowiada, że zapewne nie bez znaczenia jest fakt, iż jest Pani szczęśliwą mamą trójki dzieci.
Małgorzata Nawrocka: - Gratuluję intuicji! Rzeczywiście... Miłość może usprawiedliwić wiele. Nawet to, że zrównoważona, spokojna dotąd mama zostaje pewnego dnia... poetką. I wtedy obok słoików z powidłami na zimę i sterty zacerowanych rajstop zaczyna w domu przybywać... rękopisów! Bo czyż to nie jest esencja poezji - wyjść do ogrodu z miesięcznym niemowlęciem na rękach i powiedzieć: „Zobacz, Mario, tak wygląda Niebo...”.
Dzieci wciąż uczą mnie zupełnie innego patrzenia na świat. Przynoszą na przykład do domu włochatego, długiego potwora i mówią: „Jaka ta brązowa liszka jest piękna! Prawda?...”. Kocham to ich wiecznie zachwycone światem spojrzenie. Podziwiam, zazdroszczę i staram się uczyć...
- Po Pani książki, wydane w Bibliotece „Niedzieli” - „Urodziny księżniczki”, „Piórka z podwórka”, „Profesor, kot Fąfel i największa rzecz na świecie”, „Smoki niebieskie” - najmłodsi czytelnicy sięgają z ogromnym zainteresowaniem. Jak pisać, by z jednej strony dotrzeć do dziecięcej wyobraźni, a z drugiej właściwie ją kierunkować i rozwijać?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Kiedy siadam obok Faustyny na podłodze albo klękam, żeby zawiązać Magdzie buty, zawsze uświadamiam sobie, że rzeczywistość z „metra dwudziestu” wygląda zupełnie inaczej niż ta z „metra osiemdziesięciu”. Tajemnica rozumienia świata dziecka polega więc chyba na tym, żeby jak najczęściej siadać na podłodze... I klękać. Klękać również do wspólnej modlitwy z dziećmi. Wtedy jest nadzieja, że tę dziecięcą wyobraźnię będzie można kierunkować właściwie, czyli na Boga. Każdy inny kierunek to porażka.
- „Nikt nie nudzi się w Niebie” - to tytuł najnowszej Pani książeczki, wydanej przez Bibliotekę „Niedzieli” na Dzień Dziecka. Młody czytelnik dowiaduje się z Pani wierszy, że Niebo jest ciekawym, fascynującym miejscem, w którym pełno jest wspaniałych osobowości. Święci z Pani wierszy to postaci ciepłe, czasem zabawne, bardzo zwyczajne i bliskie...
- Gdy byłam małą dziewczynką, wyobrażałam sobie, że Niebo to taka wielka sypialnia dla zmęczonych: że leżą tam sobie w miękkich łóżkach wszystkie niewyspane mamy; wszystkie babcie, które za życia łamało w kościach na zmianę pogody; wszyscy ojcowie obłożeni stosami ciekawych gazet, których nie zdążyli przeczytać na ziemi, bo musieli dorabiać po godzinach... Tylko dzieci nie miały tam co robić, bo dzieci przecież w łóżkach leżą tylko wtedy, kiedy są albo bardzo śpiące, albo bardzo chore... Obawiałam się więc - aż wstyd się dzisiaj przyznać! - że w Niebie jest... nudno. Potem dorosłam. Rozejrzałam się po świecie i zrozumiałam: Bóg, który go stworzył, ma do zaproponowania swoim świętym o wiele więcej niż „wieczny odpoczynek” w wygodnym łóżku, mówiąc wprost - ma do zaproponowania Siebie Samego... Pragnę więc pocieszyć wszystkie dzieci, a i niektórych dorosłych: Nikt nie nudzi się w Niebie! A święci?... Cóż... świętych Pańskich traktuję prywatnie jak wiernych przyjaciół i pomocników w mojej własnej, życiowej podróży. Czy o takich Przyjaciołach można opowiadać inaczej niż ciepło, czasem zabawnie, bardzo zwyczajnie i bez dystansu?
- W książce pojawiają się postaci doskonale wszystkim znane, jak choćby św. Antoni, św. Franciszek, św. Anna - babcia Pana Jezusa, ale też te, o których przeciętny katolik być może dowie się po raz pierwszy, jak choćby św. Arnold Janssen czy św. Gertruda. Czy postaci z Pani książeczki to Pani ulubieni święci?
- Fascynację św. Arnoldem Janssenem zawdzięczam Księżom Werbistom, którzy dwa lata temu poprosili mnie o napisanie książki dla dzieci z okazji kanonizacji tego świątobliwego założyciela ich zgromadzenia. Wiersz o św. Gertrudzie natomiast to efekt lektury książki drogiego ks. Jana Twardowskiego i osobistego z nim spotkania, bardzo niezwykłego dla mnie. Najczęściej jednak zainteresowanie konkretną świętą postacią rodzi się po prostu i natychmiast: po przeczytaniu fragmentu biografii, obejrzeniu zdjęcia, podsłuchaniu anegdoty... Święci mają w sobie jakiś Boży magnes - wystarczy tylko dotknąć ich życia, a każdy z nich staje się natychmiast „ulubionym świętym”. Nic więc dziwnego, że ma się od razu ochotę nosić sandały za św. Franciszkiem albo spędzić cudowny weekend w niezwykłej samotni św. Szymona Słupnika... Obawiam się zatem, że książka Nikt nie nudzi się w Niebie to dopiero początek serii...
- Wspaniałym pomysłem jest zamieszczenie w książeczce rozdziału „O Świętych po cichu”. Proszę powiedzieć, jaka jest jego rola...
- Rozdział O Świętych po cichu to zbiór króciutkich biografii, których zadaniem jest historyczne przybliżenie czytelnikom postaci opisywanych świętych. Mam również nadzieję, że dzięki niemu niektóre nietypowe pomysły poetyckie, wykorzystujące jakiś pojedynczy motyw z biografii, staną się bardziej czytelne w odbiorze. Nikt nie zdziwi się wówczas, znając słynne hasło: „Módl się i pracuj”, że żartobliwy wiersz o św. Benedykcie - autorze tego zawołania - rozpoczynają słowa: „Dał Benedykt w katolickiej prasie ogłoszenie, że zaprasza wszystkich leni w piątek na szkolenie...”. O Świętych po cichu... znaczy zatem: krótko, ale prawdziwie. Tylko że właściwie o świętych prawdziwie znaczy: „o świętych głośno”! Do Nieba wchodzi się przecież z trąbami, dzwonami i nieziemskim hałasem!...
- Książeczka, którą oddajemy do rąk małych czytelników, cieszy oko przepięknymi wizerunkami świętych. Porozmawiajmy więc o tym, jak powstawały jej ilustracje. Święty to ktoś z charakterem i charyzmą, który nawet nas, dorosłych, często onieśmiela. Jak przybliżyć jego postać dzieciom? Czy trudno jest namalować świętego?
Reklama
Marzena Zacharewicz: - Nie wiem, czy malować świętych jest trudniej niż inne tematy, ale na pewno nad ich wizerunkami należy pracować szczególnie uważnie. W przypadku książki Małgorzaty Nawrockiej Nikt nie nudzi się w Niebie moja praca rozpoczęła się w bibliotece. Tam szukałam wiadomości o poszczególnych świętych, tam w albumach o sztuce jeszcze raz dokładnie sprawdzałam, jak wielcy artyści przedstawiali ich w swoich obrazach, rzeźbach czy grafikach, a także zgłębiałam poszczególne symbole i atrybuty, z jakimi najczęściej święci ci są przedstawiani. Kolejny etap to już praca z tekstem, czyli tworzenie wizerunku, który, mam nadzieję, przybliży dzieciom konkretną osobę.
- Jest Pani ilustratorką zarówno książek dla dorosłych, jak i dla dzieci. Która twórczość jest, Pani zdaniem, bardziej wymagająca? Która sprawia większą satysfakcję?
- Uważam, że dla dzieci należy rysować z równym staraniem i szacunkiem jak dla dorosłych, bez lukrowania. Lubię rysować dla dzieci, są one wnikliwym i bardzo wrażliwym odbiorcą. Mam jednak kilka ulubionych książek dla dorosłych, czy to w literaturze polskiej, czy światowej, które chciałabym kiedyś, w przyszłości zilustrować.
- Czy malowanie dla dzieci wymaga od Pani odświeżania w sobie dziecięcej wyobraźni i wrażliwości? A może pomocą w odkrywaniu tajemnic tego „małego” świata służą własne dzieci?
- Myślę, że my, dorośli, powinniśmy być w kontakcie ze swoim dzieciństwem, z tym, co najbardziej twórcze i spontaniczne. Dzieciństwo to czas silnych przeżyć, wzruszeń, czas odkryć. Wtedy wszystko się zdarza, choćby w wyobraźni. Tworzą się klimaty, do których powracamy i odwołujemy się przez resztę życia. A obecność i bliskość moich dzieci może być radosnym przypomnieniem tego czasu.
- Dziękując za rozmowę, pozostaje życzyć Pani, Pani Małgorzato, kolejnych wspaniałych pomysłów na nowe książki, a Pani, Pani Marzeno, lekkości pędzla, najbarwniejszych kredek i wspaniałych ilustracji do tych książek.
- My również serdecznie dziękujemy. I z okazji Dnia Dziecka pozdrawiamy gorąco wszystkich niedorosłych Świętych. Pamiętajcie: „Nikt nie nudzi się w Niebie”. Tam się spotkamy!