Reklama

Trudna miłość

Niedziela Ogólnopolska 21/2008, str. 22-23

Z archiwum rodzinnego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W warszawskim Domu Opieki Społecznej im. św. Józefa koncert dla pensjonariuszek. Rodzinny występ. Przy organach zasiadł mgr inż. Tadeusz Bolewski, na gitarze gra córka Marysia, chór zasilają: druga córka Martusia i najmłodszy syn Staś, którego doniosły głos wyraźnie się wybija. W ostatniej chwili wpada mama - pani Anna, dr psychologii, bo nie mogła zrezygnować z prowadzenia wykładu dla studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Seniorzy są wzruszeni, niektórzy mają mokre oczy. Bo przy okazji świąt Bożego Narodzenia tak niezwykłe kolędowanie...
Odwiedziłam ostatnio państwa Bolewskich w ich domowych pieleszach. Na pierwszy rzut oka dostrzegam półki wypełnione niezliczoną liczbą książek. Pardon! Przede wszystkim pojawia się przede mną najmłodszy przedstawiciel rodziny Staś (lat 17), młodzieniec o ujmującym uśmiechu. I od razu pyta: - Co Pani będzie pić - kawę? herbatę? wodę mineralną? Słodyczy tu nie ma. Bo siedemnastolatek dotknięty jest chorobą zwaną zespołem Pradera i Willego. Charakterystyczne jej objawy to nadmierny rozrost tkanki tłuszczowej, niski wzrost, obniżone napięcie mięśniowe, a przy tym negatywny wpływ na zdolność uczenia się, wymowę, stabilność emocjonalną. Ta rzadko spotykana choroba dotyczy jednego na 15 tys. urodzeń. W Polsce oficjalnie zgłoszonych jest ponad sto rodzin z tym przypadkiem. Dzięki ogromnej pracy rodziców Staś pomału odnajduje swe miejsce w życiu. Ale o tym on sam opowie.

Tańcząca Martusia

Anna i Tadeusz Bolewscy mają czwórkę dzieci, w tym dwoje niepełnosprawnych. Najstarsza córka Martusia (28 lat), dziewczyna urodziwa, o naturalnie kręconych włosach, przeszła mózgowe porażenie dziecięce. W przeciwieństwie do bardzo komunikatywnego brata jest zamknięta w sobie. Powoli cedzi słowa, ale po jakimś czasie oswaja się i chętnie odpowiada na pytania. - Tak, mam przyjaciółkę, Monikę Krupę, mieszkającą w Kłodzku. Daleko. Poznałyśmy się pod koniec lat dziewięćdziesiątych, na wakacjach organizowanych przez Wspólnotę Życia Chrześcijańskiego. Spędzamy razem ferie, jeśli to tylko możliwe, odwiedzamy się, rozmawiamy na różne tematy, wymieniamy się własnymi doświadczeniami.
Marta skończyła Szkolę Specjalną, a w Środowiskowym Domu Pomocy nauczyła się m.in. gotować, piec, szyć, sprzątać, robić różne cacuszka z ceramiki, malować. Toteż w domu jest przysłowiową prawą ręką mamy. Ostatnio zaczęła pracować, i co ważne - zarabiać, w sekcji porządkowej w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. To jej daje satysfakcję. Nie tylko z powodu pieniędzy, cieszą ją również nowe znajomości i przyjazna atmosfera.
Moja rozmówczyni ma na swym koncie jeszcze inne sukcesy. Tańczy w zespole dla niepełnosprawnych „Balonik”, który zdobywa nagrody w różnych konkursach. „W tańcu się wyżywam” - stwierdza z nieukrywaną dumą. A poza tym lubi czytać. Ostatnio skończyła „Anię z Zielonego Wzgórza”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Matka bohaterka

- Teraz - zapowiada Pani domu - kilka słów o pozostałych naszych dzieciach. Starszy syn - Andrzej jest z wykształcenia ekonomistą. Skończył Szkołę Główną Handlową i wyjechał do Poznania, gdzie jest członkiem Stowarzyszenia „Opus Dei”. Stanowi wzór dla młodszego rodzeństwa, pokazując, jak należy łączyć duchowość i religijność chrześcijańską z obowiązkami dnia codziennego. Zauroczony jest nim głównie Staś, który może opowiadać o bracie bez końca. Młodsza córka - Marysia (nieobecna, bo ma zajęcia na uczelni) jest studentką pierwszego roku socjologii, jest bardzo towarzyska, ma wiele zainteresowań.
Dzień pani Anny wypełniony jest po brzegi. Zawozi i odwozi Stasia do szkoły, prowadzi wykłady, przygotowuje obiad na następny dzień, chodzi z dwójką niepełnosprawnych dzieci na rehabilitację, gimnastykę i na basen. Co ważne - dużo z nimi rozmawia. Zauważyłam, że Stasiowi mama tłumaczy, żeby się nie wyrywał ze swoimi wypowiedziami i chwilę poczekał, wszak jest najmłodszy. Chłopiec kładzie rękę na dłoni matki, która ją delikatnie głaszcze i syn wycisza się.
- Czy własne doświadczenia wykorzystuje Pani do pracy ze studentami? - pytałam.
- Jak najbardziej, np. wprowadziłam takie zajęcia: „Świat człowieka cierpiącego”. Cieszyły się dużym zainteresowaniem, przychodzili na nie też studenci medycyny - odpowiada pani Anna.
Czuje się Pani spełniona macierzyńsko i zawodowo?
- Oczywiście! Ale sama bym tego wyzwania nie udźwignęła, gdyby nie mąż.

Reklama

Ojciec przyjaciel

Pan Inżynier, specjalista w dziedzinie ochrony wód, ma swoje miejsce w szeregu. Na nim spoczywa obowiązek codziennych spacerów ze Stasiem, wpajanie dzieciom zamiłowania do muzyki, do czytania wartościowych pozycji. Poza tym, jak twierdzi najmłodsza latorośl, tata lubi się z nim powygłupiać, czyli jest przyjacielski. Nie zapomina przy tym o najważniejszym - twierdzi, że całe życie musi być wypełnione pokorą i przestrzeganiem chrześcijańskich kanonów. Od ponad 25 lat oboje z żoną są aktywnymi członkami Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. W kilkuosobowym kręgu spotykają się co dwa tygodnie, by dzielić się doświadczeniem wiary i życia oraz by czerpać siły duchowe do pokonywania codziennych trudności, rozważają też Słowo Boże. Często pomagają im jezuici, a zwłaszcza brat pana Tadeusza - o. Jacek Bolewski.
Państwo Bolewscy organizowali przez wiele lat wakacje dla rodzin Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. Obecnie myślą o organizowaniu spotkań dla osób z zespołem Pradera i Willego oraz rodzin z Ursynowskiego Stowarzyszenia Niepełnosprawnych. Jest to swoisty rodzaj samopomocy dla potrzebujących w różnych dziedzinach.
- Żona - podkreśla pan Tadeusz - najwięcej czasu poświęca dzieciom. Dlatego m.in. darzą ją tak wielkim uczuciem.

Staś - przyszły literat

Zwróciłam się do najmłodszego przedstawiciela rodu Bolewskich z dwoma pytaniami:
- Co Ci sprawia największą przyjemność, a co przykrość? Odpowiedź była natychmiastowa:
- Lubię pisać bajki i różne opowiadania dla moich młodszych kuzynów. I widzę, że wzbudzają one zainteresowanie u słuchających. To mnie napawa optymizmem. A przykrość odczuwam wtedy, kiedy ktoś mi przeszkadza w wysłowieniu się lub drwi z mojej postury. Niekiedy bywałem agresywny - odpowiada Staś.
- Niekiedy? Dochodziło wówczas do rękoczynów?
- Kiedyś tak, ale wydoroślałem. Teraz, gdy takie prowokacje zdarzają się w szkole, muszę przyznać, że rzadko, zwracam się do wychowawczyni i ona rozwiązuje cały problem.
Staś cieszy się ogólną sympatią, bo ma pogodne usposobienie i często uśmiecha się. Od lat koleguje się z Pawłem Koperą, uczniem szkoły im. M. Konopnickiej. Dzięki proboszczowi - ks. Adamowi Zeldze jest już 10 lat ministrantem, co przynosi mu dużo satysfakcji.
A w swojej szkole mój bohater zaprzyjaźnił się z Kasią Fijałkowską. Z ciekawości pytam, czy dziewczyna jest ładna.
- Uroda mnie nie interesuje. To nic, że Kasia niewyraźnie mówi, najważniejsze, że jest dobrą, inteligentną uczennicą, że się rozumiemy, że razem staramy się rozwiązywać pewne kłopoty - odpowiada.
I dalej chłopiec opowiada, że obie mamy też się wspierają. Jeśli potrzeba pani Anna odwozi samochodem Kasię do domu. I na odwrót - bywa, że Staś korzysta z uprzejmości mamy koleżanki.
Mój młody bohater jest zafascynowany historią Polski. - To po Tacie - dodaje. Przestudiował opasłe tomy Pawła Jasienicy i wielu innych autorów. Nic dziwnego, że z tego przedmiotu ma same piątki.
Wielkim przeżyciem dla chłopca i całej sześcioosobowej rodziny był wyjazd do Hiszpanii. Pojechali na zaproszenie syna Andrzeja, który mógł ich przyjąć dzięki pomocy współbraci z „Opus Dei”.
Pierwszy raz byłem za granicą, zwiedziliśmy wiele zabytkowych obiektów, ale najbardziej cieszyłem się ze spotkania z bratem, który tam czasowo studiował - opowiada chłopiec.
Staś ma pomysł na najbliższe lata. Chce skończyć zasadniczą szkołę zawodową i zdobyć zawód masażysty. Oby jego marzenia urzeczywistniły się!

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Były lekarz i arcybiskup Paryża: dla biologii zygota to już człowiek

2024-04-15 13:58

[ TEMATY ]

życie

Adobe.Stock

Nauka stale dostarcza nam nowych informacji o początku człowieka i o jego płynnym rozwoju. Powinno nas to wprawiać w zdumienie, my tymczasem kurczowo trzymamy się bezpodstawnych z biologicznego punktu widzenia wyobrażeń o pierwszych dniach naszego życia. Zwrócił na to uwagę były arcybiskup Paryża, który zanim został kapłanem przez 11 lat wykonywał zawód lekarza. Na zaproszenie organizacji Réseau Vie wygłosił wykład na temat ludzkiego embrionu.

Podkreślił, że badania naukowe ciągle poszerzają naszą wiedzę o życiu prenatalnym. Przykład tego stanowi choćby odkrycie komunikacji między matką i zarodkiem zanim jeszcze zagnieździ się w macicy. Zarodek wysyła biochemiczne sygnały, a matka potrafi je odebrać i rozpoznać, że jest w ciąży – mówił abp Aupetit. Podkreślił on, że dla nauki to oczywiste, że od połączenia dwóch gamet, żeńskiej i męskiej, powstaje zarodek i rozpoczyna się nieodwracalny proces. W kategoriach biologicznych zarodek jest istotą ludzką, z własną informacją genetyczną. Nie jest ani ojcem, ani matką, ale oryginalną istotą, produktem ich obojga.

CZYTAJ DALEJ

Koronka do Miłosierdzia Bożego - jak się modlić?

Koronka - obok aktu: Jezu, ufam Tobie - jest najbardziej znaną modlitwą do Miłosierdzia Bożego. Tłumaczona jest nawet w narzeczach afrykańskich, we wszystkich zakątkach świata.


Podziel się cytatem

W tej modlitwie ofiarujemy Bogu Ojcu: Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, Jego Boską Osobowość i Jego Człowieczeństwo. Recytując słowa: "najmilszego Syna Twojego" - odwołujemy się do tej miłości, jaką Bóg Ojciec darzy swego Syna, a w Nim wszystkich ludzi, a więc uciekamy się do najsilniejszego motywu, aby być przez Boga wysłuchanym.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr hab. Kowalski o powstającym dokumencie Papieskiej Komisji Biblijnej nt. cierpienia i choroby

2024-04-15 17:23

[ TEMATY ]

Biblia

Adobe Stock

Duchowy, psychologiczny, medyczny i ekonomiczny wymiar cierpienia podejmie dokument Papieskiej Komisji Biblijnej zatytułowany „Cierpienie i choroba w Biblii”. Przygotowują go specjaliści z różnych kontynentów z myślą o wiernych Kościoła, osobach wyznających inne religie, a także ateistach. Cierpienie ma wymiar uniwersalny - przypomniał w rozmowie z KAI członek papieskiej Komisji jest profesor KUL ks. Marcin Kowalski. Dyskusja nad dokumentem była głównym przedmiotem ubiegłotygodniowego Zgromadzenia Plenarnego Papieskiej Komisji Biblijnej w Rzymie.

- Chodzi o przekazanie chrześcijańskiej nadziei całemu światu i wszystkim cierpiącym - wyjaśnia ks. Kowalski. Szacuje, że prace nad tekstem zostaną ukończone za 3 lata.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję