Reklama

Marzenia św. Joanny Beretty Molli

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Święci też mają swoje marzenia. Ale nawet im nie wszystkie marzenia się spełniają. Ważniejsze bowiem od realizacji swych marzeń jest wypełnienie woli Bożej. Doświadczyła tego - niejako na własnym ciele - również Joanna Beretta Molla.

Na wyciągnięcie ręki

Jest sobota 24 września 1955 r. Joanna, ubrana w białą, długą suknię ślubną, wchodzi w progi bazyliki św. Marcina w Magenta. Bardzo jej ładnie w tej sukience. Jej marzeniem jest, aby kiedyś mieć syna i aby ten - jeśli taka będzie wola Pana Boga - został kapłanem. Ona zaś wykorzysta fragmenty swojej sukienki ślubnej i uszyje mu jako prezent ornat na Mszę św. prymicyjną.
Parę lat wcześniej jednak, mając w ręku dyplom lekarza, młoda pani doktor myślała o czymś zupełnie innym. Zakonnicą jak jej siostra Wirginia raczej nie zamierzała zostać, ale w pracy misyjnej mogła ją przecież z powodzeniem naśladować. Marzenia zdawały się być na wyciągnięcie ręki. Drogę do Brazylii, choć rzeczywiście bardzo daleką, przetarli jej dwaj bracia: Henryk i Franciszek. Pierwszy - jako lekarz i kapłan zakonny, a drugi - jako świecki katolik, inżynier, organizowali w miejscowości Grajaú ośrodek medyczny. Budowali szpital, urządzali gabinety, gromadzili potrzebne środki. O. Albert (Henryk) spieszył z posługą duchową. 8 października 1950 r. otworzyli list od ich zniecierpliwionej Joasi, w którym przeczytali: „Oczekuję, żebyście mi powiedzieli, kiedy mogę do was dołączyć” 1.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Sępy i kocie łby

Gdyby Joanna rzeczywiście się tam udała, nie podróżowałaby przez dżunglę amazońską drogą pokrytą asfaltem, lecz bitym traktem, rozmywanym przez ulewy i wzbierające w czasie powodzi rzeki. Błoto, wszędzie błoto. A dla odmiany, gdy przyjdzie słońce - kurzu pod dostatkiem. Tylko główniejsze ulice w miasteczku są utwardzone kamieniami, które my zwykliśmy nazywać kocimi łbami. Z najbliższego większego miasta Imperatriz do Grajaú jest prawie 300 km. Wytyczona droga ciągnie się w linii prostej aż po horyzont. Na niebie latają, pewnie w poszukiwaniu padliny, głodne sępy. Strach myśleć, co tu się działo w sytuacji jakiegoś wypadku w czasach, gdy o telefonach komórkowych jeszcze nikomu nawet się nie śniło.

Reklama

Nagusieńkie dzieci

Samo Grajaú wraz z okolicami jest zamieszkane przez ok. 30 tys. ludzi. Diecezja o tej samej nazwie liczy zaledwie 55 tys. Wśród nich jest mniej więcej 18 tys. osób pochodzenia indiańskiego. Ze szpitala, w którym mogłaby mieć dyżury Joanna, widać tzw. Górę Indian, gdzie na pewno pani Beretta byłaby wzywana do potrzebujących. Do dziś mieszka tam 25 rodzin. Wioską rządzi wódz. Chaty są zrobione z gliny, dachy pokryte liśćmi palmowymi. Po dużym placu biegają watahy psów. Najśmielsze wobec egzotycznych gości są jak zwykle dzieci. Podchodzą, prosząc o datki. Że są skromnie ubrane - to za mało powiedziane. Niektóre są po prostu nagusieńkie. Przed naszymi oczyma maluje się obraz nędzy, której nie potrafię opisać.

Trędowaci i wolontariuszki

Jeszcze większe wrażenie może wywołać wioska trędowatych. Jest położona nad Rio Grajaú, która po ulewach jawi się jak spieniona kawa z dodatkiem mleka. Obecnie tamtejsze domki są murowane. Kilkadziesiąt lat temu były to zwykłe szałasy. Do trędowatych, idąc przez dżunglę, przybywał z Mszą św. i lekarstwami o. Albert. Przypuszczalnie zabierałby ze sobą swoją siostrę Joannę, aby zajęła się chorymi kobietami. Obecnie portrety ich obydwojga wiszą w prowizorycznej kuchni. Do trędowatych nadal przyjeżdżają ojcowie kapucyni, a o strawę cielesną troszczą się młode, odważne i co najważniejsze - naprawdę szczęśliwe wolontariuszki, które zgłosiły się do tej służby m.in. z Europy.
Więcej „podróży” nasza Święta z Italii po Grajaú i okolicach pewnie by nie odbywała. Wszędzie jest stamtąd daleko. I wszędzie niebezpiecznie. Łatwo się zgubić (co zresztą raz przydarzyło się jej bratu Albertowi) i nigdy do domu z dżungli amazońskiej nie powrócić. Jeśli chodzi o klimat, to trzeba mieć faktycznie dużą odporność na upały, wysoką wilgotność i wyjątkowo niskie ciśnienie. Do tego dochodzą wszechobecne komary i muchy. Czy Joanna by to wytrzymała? Możemy chyba stwierdzić, że jej kierownik duchowy - ks. Enrico Ceriani, który odradzał jej taki styl życia, miał całkowicie rację.
Ostatecznie - jak wiemy - Joanna do Brazylii nie dojechała. Chciała się podjąć czynu heroicznego. Pan Bóg zaplanował dla niej co innego. Tym niemniej, choć nie fizycznie, późniejsza święta i tak do Grajaú przybyła. Zagościła w sercach ludzi, którym o. Albert z całą pasją opowiadał o swojej bohaterskiej siostrze - jako cudownej żonie i szlachetnej matce. Jej podobizna w formie figury została umieszczona w bocznej kaplicy kościoła katedralnego oraz w innej małej świątyni poza centrum miasta. Patronuje wszystkim chorym, którzy przez jej wstawiennictwo modlą się do Boga. Uśmiecha się do dzieci ze zdjęć umieszczonych we wszystkich salach szpitala, który wznosili jej bracia. Ona po prostu tam jest. A zatem - marzenia jednak się spełniają. Tylko czasem trochę inaczej.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jezu, pokazuj mi każdego dnia, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 6, 22-29.

Poniedziałek, 15 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była dniem modlitwy w obronie życia poczętego

2024-04-12 12:12

[ TEMATY ]

aborcja

abp Tadeusz Wojda SAC

BP KEP

Abp Tadeusz Wojda SAC

Abp Tadeusz Wojda SAC

Zachęcam gorąco, aby najbliższą niedzielę uczynić dniem szczególnej modlitwy w obronie życia poczętego. Proszę, aby we wszystkich kościołach w Polsce, na każdej Mszy Świętej, modlić się w tej intencji – napisał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Tadeusz Wojda SAC w Apelu o modlitwę w intencji ochrony życia osób nienarodzonych.

„W nawiązaniu do opublikowanego wczoraj Stanowiska ws. poszanowania życia ludzkiego w fazie prenatalnej i w związku z toczącą się debatą nad polskim ustawodawstwem, ograniczającym prawo do życia dzieciom nienarodzonym”, Przewodniczący Episkopatu zachęcił, „aby najbliższą niedzielę uczynić dniem szczególnej modlitwy w obronie życia poczętego. Proszę, aby we wszystkich kościołach w Polsce, na każdej Mszy Świętej, modlić się w tej intencji”.

CZYTAJ DALEJ

Kosiniak-Kamysz: zapraszam młodych po szkole ponadpodstawowej na miesiąc szkolenia wojskowego

2024-04-15 14:49

PAP/Łukasz Gągulski

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował w Krakowie, że razem ze Sztabem Generalnym przygotowywany jest program przeszkolenia wojskowego dla młodych, którzy ukończyli szkoły średnie. Zgodnie z zapowiedzią szkolenie trwałoby miesiąc i przygotowywałoby do aktywnej rezerwy.

"Przygotowujemy program, wspólnie ze Sztabem Generalnym, przeszkolenia zaraz po szkole średniej" – poinformował w poniedziałek Kosiniak Kamysz na konferencji prasowej w Krakowie. "Chciałbym zaprosić młodych ludzi po szkole ponadpodstawowej, zanim pójdą na studia czy do pracy, żeby przyszli na miesiąc przeszkolenia, żebyśmy mogli zaoferować im umiejętność, sprawność" – podkreślił minister obrony.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję